Witam! To moje pierwsze fotostory, więc może okazać się nieciekawe itp., ale myślę, że chociaż trochę się spodoba.
Opowiada o kobiecie, która ma zdrowe dzieci i kochanego męża. Nigdy nie pracowała, zajmowała się domem, a mąż zarabiał na chleb.
Spis treści:
Odcinek I
Odcinek II
Odcinek III
Odcinek IV
Odcinek V
Odcinek VI
Odcinek VII
Odcinek VIII
Odcinek I
- Ti-dit, ti-dit! – zadźwięczał głośno budzik, kolejnego lipcowego poniedziałku.
Marysia niechętnie otworzyła swe zielone jak trawa oczy, przetarła je, wyciągnęła się, szeroko ziewnęła i wysunęła nogę ze swojego łóżka. Już chciała zabierać się do szykowania śniadania dla rodziny, lecz w ostatniej chwili przypomniała sobie, że przecież jej 15 – letni syn Damian, harcerz wyjechał w góry razem z jego kolegami; jak to powiedział: „na obóz przetrwania”, a jej 8-letnia córeczka Amelka już 5 dni przebywa u babci, teściowej Marii. Nawet jej ukochany mąż, Marceli, już od 2 godzin siedzi w pracy, jest kierownikiem firmy, która zajmuje się architekturą wnętrz. Marysia zaczęła ścielić łóżko.
- Już naprawdę nie mam dla kogo gotować i sprzątać – powiedziała, a właściwie krzyknęła Maria, w ostatniej chwili powstrzymując się od powiedzenia „żyć”.
Ospałym krokiem pomaszerowała do przestronnej kuchni. Popatrzyła na swój „dobytek życiowy” – niebieskie szafeczki, które dostała od Marcelego na 28-urodziny; na ukochaną mikrofalówkę – prezent od jej brata, Tomka; na śliczny, duży stół, który dostała w prezencie na rocznicę ślubu od teściów.
"Nigdy tak naprawdę nie decydowałam o swoim życiu. Co chcę studiować, jak się ubierać, jak mieć urządzone w domu, nawet jak nazwać własne dzieci" – pomyślała z wściekłością Marysia. – "Ale przecież próbowałam to zmienić, ba, nawet zaryzykowałam spokojne jak dotąd ognisko domowe. Zawsze kończyło się to kłótnią z mężem. Trudno, tak już musi być".
I zabrała się do przygotowywania jej ulubionego dania: omleta z warzywami.
"Przynajmniej mogę jeść to, co chcę" - pomyślała z rozbawieniem i po raz pierwszy tego dnia uśmiechnęła się.
Gdy już chciała zabierać się do śniadania, zadzwonił dzwonek do drzwi.
- Boże, kogo tutaj niesie o tej porze? – zapytała samą siebie, ponieważ była dopiero siódma rano.
- Dzień dobry! – Marysia aż podskoczyła, gdy usłyszała piskliwy głos jej 6-letniej sąsiadki, Kasi Chód. – Mama posyła mnie tutaj po cukier i margarynę, bo mamusia robi ciasto i jej zabrakło.
- Proszę, wejdź, Kasiu – Maria zaprosiła małego gościa do środka i uśmiechnęła się, ponieważ lubiła słuchaj wesołej paplaniny dziewczynki. – Chodź do kuchni. A co to się stało, że tak nagle twoja mamusia potrzebuje cukru i margaryny?
- Proszę pani, bo do mojej mamy dzisiaj przyjeżdża jej brat Paweł Brajan, no i tak niespodziewanie zadzwonił, że przyjeżdża, no to moja mama chciała trochę uczcić jego przyjazd i chce zrobić ciasto - powiedziała z przejęciem Kasia.
- A to w takim razie oczywiście, że dam – powiedziała Marysia i schyliła się do narożnej szafki, żeby wyjąć stamtąd cukier, potem sięgnęła do lodówki po margarynę, a na końcu wyjęła z szuflady trzy cukierki i wszystko wręczyła Kasi.
- Dziękuję pani bardzo! – podziękowała i pokazała swój szczerbaty uśmiech. – To ja już pójdę!
- Nie, kochanie, zjedz tutaj, bo się jeszcze zadławisz po drodze – powiedziałam i usiadłam przy stole, jednocześnie pokazując na drugie, wolne krzesło.
Kasia usiadła i powoli zaczęła zajadać cukierki. Przed wyjściem jeszcze raz podziękowała i wyszła. Marysia ciężko opadła na błękitny fotel, który w zupełności nie pasował do reszty wnętrza. I ni stąd, ni zowąd, zaświtała w jej mózgu pewna myśl.