Cieszcie się i radujcie wraz ze mną, bowiem wstałam skoro świt i po kilkunastu próbach uruchomiłam moje drogie TS2 (niestety bez dodatku, ale cóż... --'). Zdjęcia najlepszej jakości nie są (karta graficzna wysiada --'), nie wiem jak tam z rozmarem (--'), ale najważniejsze, że są, nie?
A ktoś mi powie, że nie piszę "po polskiemu", to zatłukę tymi rękami!
Odcinek 7- Pokój
- Jesteś zmęczona?- spytał Fiss.
Mijał właśnie miesiąc od opuszczenia przytulnego, domowego zacisza. Zatrzymywali sie, ale niezbyt często i nie na długo. Przynajmniej pogoda dopisywała.
- Jesteś?- powtórzył.
Naleen szła wpatrzona w słońce chowające się powoli za horyzont. Do wieczora było daleko, jednak dziewczyna nie miała już siły na wypowiedzenie krótkiego słowa: Tak. Nie zatrzymywali się od trzech dni, cel wciąż zdawał się oddalać. "Po co to wszystko? Nie na moje siły, nie na moje siły..." Nagle cały świat zaczął wirować, kontury się rozmyły. Ciało dziewczyny opadło powoli na ziemię.
- Nal, siostrzyczko, odpowiesz mi wreszcie?- Fissero zaczął się denerwować.- Słyszysz mnie, kobie...
Odwrócił się szybko i zauważył leżącą na ziemi Naleen. Podbiegł do niej, wziął za rękę i zbadał puls. Żyła. Wziął ją więc na ręce i zaniósł do najbliższej gospody.
Kiedy dziewczyna ocknęła się, znajdowała się we wręcz klaustrofobicznym pokoiku. Okna zakrywały zasłony, które ledwo przepuszczały choćby najmniejsze promienie słoneczne. Ściany pokrywała tapeta koloru porannego nieba, w niektórych momentach widoczny był na niej upływ nieubłagalnego czasu. Na wprost od Naleen stał całkiem nowy zegar, jedyny wizualny ślad młodości zaklętej we wskazówkach i tarczy. W tym pomieszczeniu, wszystko zdawało się stare i bezużyteczne, nawet odbicie dziewczyny w lustrze zdawało się pokazywać ją w okresie nie pierwszej młodości. Czas płynął tu jakby szybciej, minuta trwała godzinami. Dziewczyna usiadła na łóżku, tępo wpatrzona w przestrzeń na lewo od niej. Nagle zauważyła wielką, czarną dziurę, która jakby chciała ją pochłonąć, zatrzymać dla siebie. Wyciągnęła rękę, ale "plama" nagle zniknęła. "Wytwór mojej fantazji?"- pomyślała. Jednak po paru minutach wizja wróciła, z większą mocą. Teraz przestrzeń przybrała kształ półksiężyca, sierpu, który chciał imitować broń śmierci. Naleen patrzyła na to oczkami pełnymi lęku. Po chwili, tak jak wtedy, mara zniknęła. Dziewczyna chciała jak najszybciej wydostać się z przeklętego miejsca. Podbiegła do drzwi i popchnęła je. Nic. Spróbowała jeszcze raz, ale nie poskutkowało. Zamknęła oczy, bo czuła, że coś albo ktoś się zbliża. Nagle coś uderzyło o jej policzek. Podniosła powieki i zauważyła otwarte drzwi.
- Nie uderzyłam?- spytała młoda kobieta.