View Single Post
stare 27.04.2005, 18:39   #4
ania500
Guest
 
Postów: n/a
ThumbsUp "Zielone oczy..." - Odcinek IV

- Co tutaj się dzieje? – wrzasnęła Marysia, aż było słychać w całej firmie.
O dziwo, dopiero teraz zauważyli obecność Marysi w gabinecie. Jak oparzeni odskoczyli od siebie, a potem Marceli zaczął niezręcznie się tłumaczyć:
- Kochanie, to nie jest tak jak myśl…- zaczął, ale przerwała mu Marysia.
- „To nie jest tak, jak myślisz!” – przedrzeźniała go Marysia. – Nie tłumacz się, już widziałam to, co miałam prędzej czy później zobaczyć. I nie mów do mnie kochanie. To koniec naszego małżeństwa, rozumiesz?

Zrozpaczona Marysia wybiegła z biura. Popędziła na przystanek i o mało co nie wpadła pod samochód. Gdy doszła, a właściwie dobiegła do ulicy Lipowej 6, gdzie mieścił się jej dom, jak błyskawica wparowała do niego, wbiegła do sypialni, rzuciła się na łóżko i zaczęła płakać.
„Boże, za jakie grzechy” – myślała zrozpaczona. „Czym ja się od niej różnię?”.
W tym momencie pomyślała o Monice Gwozdek.
„Właściwie to głupie pytanie” – prosto sobie odpowiedziała. „Gdy sobie o niej pomyślę, chce mi się po prostu rzygać. Ta szminka, ten tusz, ten cień do powiek, nie wspominając już o sukience, jeżeli ‘to’ można w ogóle nazwać sukienką. Szmata, nie sukienka i jeszcze ten dekolt do pępka…”
W tym momencie zadzwonił dzwonek do drzwi. Marysia otarła łzy i poszła ospałym krokiem otworzyć.
- Ach, to ty, Paweł – powiedziała kobieta, otwierając drzwi. – Proszę, wejdź.
- Marysiu, co się stało? Płakałaś? – zapytał Paweł, wchodząc.
Marysia zaczęła płakać na jego ramieniu.
- Marceli…on…mnie..- jąkała się Marysia.
- Uspokój się. Siadaj – Paweł wskazał na krzesło. – Opowiesz mi wszystko od początku do końca.
Usiedli i Marysia zabrała się do streszczania wydarzeń:
- No więc, jak Marceli wrócił wcześniej pracy, zjedliśmy romantycznie deser i… - w tym momencie urwała. – No, wiesz.
- No, tak. Rozumiem – Paweł kiwnął głową.
- Następnego dnia, kiedy się obudziłam, Marcelego jak zwykle nie było – powiedziała roztrzęsionym głosem Maria. – Gdy spełniłam moje domowe obowiązki chciałam odwiedzić mojego męża w firmie. Wiesz, widziałeś mnie wtedy, jak szłam ulicą. Gdy weszłam do gabinetu to… - w tym momencie głos jej zamarł. – Całował się ze swoją sekretarką, Moniką. Zdradził mnie, rozumiesz?
Paweł i Maria przytulili się, ale wcale nie jak przyjaciele. Marysia czuła, że zaraz coś się stanie. Coś ważnego. I tak się stało. Paweł delikatnie pocałował kobietę, a ona mimo wszystko czuła się szczęśliwa.

„Mam do tego prawo, po tym, co zrobił mi mój mąż” – pomyślała Marysia, ale czuła, że okłamuje samą siebie.
I „to” stało się w ułamku sekundy.
Rano, gdy się obudziła, Pawła już nie było.
„Jest taki sam jak Marceli!” – pomyślała trochę ze złością, ale zły nastrój minął, gdy przeczytała kartkę, którą zostawił jej Paweł.
„Było wspaniale. Mam nadzieję, że na tym nasza znajomość się nie zakończy. Kocham, tęsknię, całuję” Paweł
Marysia odłożyła karteczkę i zabrała się do swoich codziennych obowiązków. Następne kilka dni minęło bez zmian, to znaczy Marceli się nie pojawiał, a Paweł codziennie dzwonił, jednak ani razu w ciągu tych pięciu dni nie odwiedził jej.
Maria po ostatnich wydarzeniach czuła się nieswojo. Z niewiadomego dla niej powodu, miała wyrzuty sumienia. Ale czuła, że to nie dlatego, że zdradziła Marcelego z Pawłem. Coś ciążyło jej na duszy. Wystarczyły jej dwa dni do odgadnięcia, co.
„Muszę mu powiedzieć” – myślała z goryczą Marysia. „Ale jak on to przyjmie, że okłamywałam go przez szesnaście lat naszego małżeństwa? Trudno, nie mam wyjścia.”
Westchnęła i usiadła na krześle.
„Jeszcze dzisiaj do niego pójdę” – pomyślała. –„Najlepiej zaraz”.
Ale w porę przypomniała sobie, że nie ma jego nowego adresu, bo przecież nie wrócił do domu na noc.

- Pójdę do firmy, może tam będzie, a jeśli nie, to zapytam się tej jego – skrzywiła się. – „dziewczyny”.
Ubrała się w swoje ulubione ubranie – nie miała ani ochoty, ani zamiaru stroić się dla męża i wyszła z domu. Po drodze jak zwykle spotkała Pawła – dziwnym zbiegiem okoliczności był zawsze tam, gdzie ona.
- Cześć! – przywitał się Paweł.
- Cześć! – odpowiedziała Marysia. – Przepraszam cię, ale spieszę się do firmy. Ale wejdź do domu, tu masz klucze i zaczekaj tam na mnie. Będę góra za pół godziny.
- W takim razie czekam! – odrzekł Paweł i tajemniczo się uśmiechnął.
Marysia nie musiała wcale iść do firmy, ponieważ spotkała Marcelego po drodze.
- Musimy porozmawiać – zaczęła Marysia. – Muszę ci powiedzieć niesamowicie ważną rzecz. Otóż…
Marysia zawahała się.
- Może wejdziemy? – zapytał Marceli, ale Marysia pokręciła głową, ponieważ nie chciała, by zobaczył tam Pawła.

- Dobrze, powiem prosto z mostu – powiedziała drżącym głosem kobieta. – Damian… on…
I zaczęła płakać.
- Coś się stało? Miał wypadek? – zapytał szczerze przerażony Marceli.
- Nie, nie to nie to. Z nim wszystko w porządku – powiedziała, uspokajając męża. –Tylko on… nie jest… - i tu głos jej zadrżał, ale wzięła głęboki oddech i mówiła dalej. – Damian nie jest twoim synem.
  Odpowiedź z Cytatem