View Single Post
stare 01.05.2005, 14:22   #5
GwinT
Guest
 
Postów: n/a
Domyślnie

Oto mam zaszczyt zaprezentować Wam ostatni już odcinek FS Babcia Klementyna. Mam nadzieję, że mimo, iż smutny, przypadnie Wam do gustu. Ja tymczasem wręcz już od zaraz zabieram się za tworzenie nowego.
Zapraszam do odwiedzania mojego bloga (i zostawiania na nim komentarzy, jeśli łaska )

__________________________________________________ _

VI. Ogień piekielny

Ruszyli dalej i zobaczyli coś, już kompletnie zmroziło im krew w żyłach. Nie musieli pytać. Wiedzieli kto to jest.
Karolina zeszła powoli z fundamentów domu, potem zgarbiła się i ukryła twarz w dłoniach. Grzegorz podbiegł do płaczącej Klementyny i zaczął potrząsać nią.
- Co żeś zrobiła? Co żeś zrobiła, stara babo? Po coś go ściągnęła?!
Klementyna wyrwała się z uścisku i silnie odepchnęła napastnika.
- Głupi żeś! To ta twoja żona była taka tępa, że wzięła się za coś...
- CISZA! – przemówił diabeł głosem cichym, ale wkradającym się mimo woli wewnątrz ciała i paraliżującym wszystkie członki. – Zamilknij śmiertelniku! Dla ciebie też przyjdzie czas na rozmowę, a wtedy pożałujesz, żeś się odezwał. A teraz, Klementyno, dokończmy naszą rozmowę. A raczej zróbmy co mamy zrobić, bo rozmowa chyba skończona.
- Nie... – szepnęła Klementyna powoli odwracając głowę i przerażonym wzrokiem spoglądając na diabła. – Zrobię co zechcesz. Będę ci wiernie służyć już na zawsze. Tylko nie wysyłaj mnie TAM.
- Nie. Nie jesteś tak zabawna jak twój ojciec. Twoje ofiary i ty płacząca po nich już dawno mnie znudziły. Myślałem, że dzięki tej ugodzie będziesz siać złość i nienawiść. Jednak ukrywałaś się za nieszczęśliwymi wypadkami. Nie będziesz miała więcej szansy żeby się poprawić. Chodź.
- Miejże litość! – jęknęła staruszka. Teraz, gdy była tak skulona, samotna i bezbronna, wywoływała u Karoliny i Grzegorza litość.
Diabeł zaśmiał się zimno, szyderczo i bezwzględnie.
- Chyba ci się już od tego wszystkiego we łbie coś poprzestawiało. Mnie? Mnie błagać o litość? Chodź tu do mnie, ale zaraz. Musisz spłacić dług swego ojca.
Klementyna nie dawała za wygraną. Postanowiła walczyć do końca.
- Mój głupi ojciec nie miał prawa decydować o mnie! Niechże sam płaci za siebie.
- Zapewniam cię, że słono zapłacił za siebie i słono pożałował swego cwaniactwa. A co do praw. Jeśli on uznał, że takie prawo posiada, ja jego uznaję jego przekonania. Nie jesteś głupia. Wiesz przecież, że jeśli ktoś przy tym ma cierpieć, to mnie to nic nie obchodzi. Zresztą pomyśl. Płacisz też za siebie. Czyż to nie było wspaniałe używać magii przez tyle lat?
- Nie! – odparła stanowczo babcia.
- No, tu ci muszę przyznać rację. Byłaś bardzo silna i długo się mi opierałaś. Nawet teraz próbujesz się uwolnić ode mnie. Wiedz jednak, że to niemożliwe. Musisz spłacić dług swego ojca. – diabeł nagle zachichotał a potem dodał – Cóż by to było, gdybym ci popuścił? Wszyscy by myśleli, że nagle zmiękłem. Na szczęście nie leży to w mojej naturze. Koniec rozmowy. Kropka, jak wy to mówicie. Jazda do mnie.
- NIE! – wrzasnęła rozpaczliwie Klementyna i rzuciła się do ucieczki. Nagle niebo rozdarła błyskawica, która przebiła się przez ciało Klementyny i pociągnęła ją wprost do diabła.

- Jedna sprawa z głowy. Teraz ty śmiertelniku – skierował się do Grzegorza, która na te słowa wzdrygnął się. – Do twojej kwoki nawet nie chcę się zwracać, bo jest taka głupia, że boję się, że to przejdzie na mnie, kiedy tylko na nią popatrzę – zaśmiał się szyderczo.
Karolina zalała się nową falą łez. Jej mąż bardzo chciał rzucić jej miłe i pocieszające spojrzenie, lecz ona nie patrzyła na niego.
- Myślała, że zrobi coś dobrego. No i zrobiła. W lesie trzykroć wyśpiewując pieśń ku mojej czci ofiarowała mi duszę tego tutaj młodego mężczyzny, co go trzymam na rękach. Gdyby nic nie robiła umarłby w spokoju. Teraz jednak ja zapewnię mu nieszczęśliwe, ale z pewnością interesujące życie po śmierci. Śmiertelnicy są naprawdę bardzo zabawni.
Grzegorz wiedział, że nie ma żadnych szans, ale mimo to spróbował.
- Proszę cię – przełknął ślinę – Panie. Zostaw go nam. Moja żona nie chciała tego zrobić – przestraszył się. Co diabeł z nim zrobi po tych słowach?
- O nie! Na pewno nie zrezygnuję z takiego daru. Nic mnie nie obchodzi, ze nie chciała. Ale zrobiła. I wiedz też, że powiedziała znacznie więcej, niż tylko to. Dosyć już. Nudzi mnie ta rozmowa. Atmosfera robi się tu zbyt przepełniona miłością i tęsknotą. Żyjcie grzesznie, to kiedyś jeszcze zobaczycie swego syna.
Nagle coś trzasnęło i wszędzie wokół nich pojawił się ogień.

Płonął długo, aż w końcu Karolina i Grzegorz stracili Klementynę, diabła i małego Danielka z oczu.
Płonąłby jeszcze dłużej, lecz zaczął padać deszcz i ugasił ogień.
Kobieta wciąż wylewała gorzkie łzy. Jej mąż powolnym krokiem zbliżył się do niej. Bardzo chciał coś powiedzieć. Coś co by ich pocieszyło. Coś, czym uczciłby pamięć ich syna.
- My... straciliśmy go – powiedział tylko.
Karolina nic nie odpowiedziała. Wciąż płakała. Grzegorz stanął za nią. Oboje patrzyli na posępny wschód słońca, które oblewało światłem ich wciąż przerażone twarze i ruiny ich domu.


Epilog
Kobieta zasymulowała kaszlnięcie. Kiedy upewniła się, że udało jej się ukryć twarz, otarła łzę. Podniosła głowę i odgarnęła siwe włosy. Uniosła kącik ust, kiedy spojrzała na twarze chłopców, którzy wpatrywali się w nią z szeroko otwartymi oczyma.
- No – powiedziała.- Chcieliście bajkę, oto była bajka. Moi drodzy. Babcia będzie zaraz musiała iść się pakować, bo jutro wyjeżdża do domu. Zanim jednak się rozstaniemy, chcę was o coś prosić. I to jest bardzo, bardzo, bardzo ważne rzecz. Zresztą usłyszeliście bajkę. Powinniście już sami wynieść z niej naukę. Ale obiecajcie mi, że nigdy, przenigdy, choćby nie wiem jak potoczyły się wasze losy, nigdy nie sięgnięcie po magię. Nigdy. Obiecujecie?
Bliźniacy byli bardzo zdziwieni tym pytaniem i nic nie odpowiadali.
- No powiedzcie! Obiecujecie? Obiecajcie to swojej babce!
- No, dobrze – powiedział jeden.
- Co „no dobrze”? Pełnym zdanie i obaj naraz!
- Obiecujemy, babciu, że nigdy nie sięgniemy po magię – powiedzieli chórkiem chłopcy.
Jestem już trochę spokojna, ale naprawdę was proszę. Trzymajcie się w tym przekonaniu. Babcia musi już iść. Dobranoc Arek. Dobranoc Wiktor.
- Dobranoc babciu Karolino.
Staruszka odsunęła pod ścianę krzesło, na którym siedziała opowiadając chłopcom swoją historię, zgasiła światło i wyszła z pokoju.

Ostatnio edytowane przez GwinT : 01.05.2005 - 14:29
  Odpowiedź z Cytatem