Odcinek VI
- Co?! – wrzasnęła Bożena.
- Tak, Bożena, jestem w ciąży! – odkrzyknęła Marysia i schowała twarz w dłoniach.
Siostry przez chwilę patrzyły się na siebie. W Marii gotowała się złość, smutek i żal.
- Przepraszam – powiedziała już uspokojona Bożena. – Opowiedz mi wszystko po kolei.
- Co tu opowiadać – powiedziała Marysia z nutą ironii w głosie. – Chyba nie muszę ci tłumaczyć, jak się zachodzi w ciążę.
I uśmiechnęła się lekko, a Bożena spuściła wzrok.
- No już dobrze – zgodziła się Maria. – To już 15 tydzień.
Rzeczywiście, było już widać lekkie zaokrąglenie na brzuchu Marysi.
- Czyli to dziecko… Marcelego? – zapytała Bożena.
- Tak, ale… on się o tym nie dowie.
- Jakto? Chcesz popełnić znowu ten sam błąd? – zapytała z lekką złością siostra.
- A co mam zrobić? Nie chce, żeby moje dziecko miało ojca, który zdradza swoją żonę. Powiem Pawłowi, że to jego dziecko. Rozwiodę się z Marcelim, wezmę ślub z Pawłem, dziecko urodzi się i już.
- I już? – powtórzyła Bożena z ironią. – To, co robisz, jest niewybaczalne. Chcesz okłamywać bliskich?
- Daj mi spokój! Nie masz prawa wtrącać się w moje życie. Albo dobrze, powiedz mi, co zrobiłabyś na moim miejscu. No słucham?!
- Nie wiem – Marysia prychnęła ze złością. – Ale na pewno nie okłamywałabym rodziny.
A teraz muszę już iść. Pa!
I wyszła. Zostawiła Marysię w morzu strachu, niepewności i nadziei. Następny kwadrans spędziła patrząc się w obraz i rozmyślając.
Położyła się spać dopiero o 1.00 w nocy, toteż obudziła się 15 minut po 12.00. Ale nie wstała, tylko zaczęła rozmyślać nad wczorajszymi wydarzeniami, aż zadzwonił dzwonek do drzwi. Ospałym krokiem wywlokła się z sypialni i otworzyła. Zupełnie zapomniała, że dziś przyjeżdża. W drzwiach stał 15-letni, wysoki, śniady chłopak. Spod rozczochranej, brązowej czupryny spoglądały bystre, wesołe, brązowe oczy.
Miał ubrany niebieski podkoszulek i beżowe spodenki. Rzuciła się mu na szyję.
- Cześć, mamo! – zawołał, wchodząc do domu.
- Damian! I jak było? Opowiadaj! – powiedziała z radością Marysia.
Usiedli przy kuchennym stole i Damian zaczął opowiadać wrażenia z wakacji. Marysia zdała sobie sprawę, że Amelia wraca dopiero za dwa dni.
„To będzie dobra okazja do powiedzenia Damianowi prawdy” – pomyślała Marysia. „Może teraz? Tak, to chyba najlepsza pora”.
- Kochanie… - zaczęła Marysia, ale w ostatniej chwili rozmyśliła się, by nie psuć szczęścia Damianowi. – Eeee... czyli ogólnie podobało ci się?
Damian popatrzył na matkę z lekkim zdziwieniem.
- No tak, głupie pytanie – powiedziała zmieszana Marysia, patrząc na promieniejącego syna.
Przez następne pół godziny słuchała kolejnych recenzji Damiana z wycieczki, aż w końcu zdecydowała się mu powiedzieć o rozstaniu z Marcelim i o …ciąży.
- Damian… muszę ci coś powiedzieć. Twój ojciec… - powiedziała, zanim zdążyła ugryźć się w język. – Mnie…zdradził ze swoją sekretarką – powiedziała jednym tchem i spuściła wzrok.
Damian był w wyraźnym szoku. Chciał coś powiedzieć, ale z jego ust wydobywał się tylko niezrozumiały bełkot.
- I wtedy ja… poznałam Pawła. Naszego nowego sąsiada. To uczucie przyszło tak nagle… - powiedziała Marysia, z napięciem czekając, jak to przyjmie Damian. – I…jestem z nim w ciąży.
- Co?! Jak mogłaś?! – wrzasnął Damian, zerwał się z krzesła i wybiegł do swojego pokoju na górę.
Marysia obawiała się, że jej syn tak to przyjmie i tak szczerze – nie dziwiła mu się. Postanowiła porozmawiać z nim, ale wiedziała, że nastolatkowi potrzeba trochę czasu na przemyślenie sytuacji. Wykonała swoje codzienne obowiązki.
Gdy chciała iść do pokoju Damiana, on zjawił się w kuchni.
- Mamo, przepraszam cię – zaczął. – To nie twoja wina. To tata wszystko zepsuł.
Na dźwięk słowa „tata” Marysię przeszedł dziwny dreszcz.
- Nie mam do ciebie żalu – ciągnął Damian. – Tylko powiedz im jedno. „To” stało się po tym, jak dowiedziałaś się, że tata cię zdradza, czy przed?
„Rozstrzygające pytanie” – pomyślała Marysia.
- To stało się zaraz po tym, jak widziałam zdradę – odpowiedziała szczerze kobieta.
Marysia i Damian przytulili się, potem obejrzeli razem dość wzruszający film, zjedli kolację i położyli się spać. Taki tryb życia prowadzili aż do przyjazdu Amelii. Gdy nadszedł dzień jej przyjazdu, Marysia upiekła przekładaniec czekoladowy, a Damian kupił siostrze wymarzonego, pluszowego misia. Około 13.00 rozległ się dzwonek do drzwi.
„To na pewno Amelia” – pomyślała Marysia z radością i podbiegła, by otworzyć drzwi.
Tak, to była Amelia.
W drzwiach stała 8-letnia dziewczynka. Długie, czarne włosy splecione w dwa warkocze spływały jej na ramiona, zakrywając różową bluzkę. Na nogach miała krótką, dżinsową spódniczkę. W przeciwieństwie do Pawła, Amelia miała jasną karnację. Na policzkach aż roiło się od piegów, a spod krzaczastych brwi spoglądały czujnie zielone jak trawa oczy.
- Witaj w domu! – krzyknęli jednocześnie Damian i Marysia.
Na te słowa Amelia uśmiechnęła się szeroko i weszła. Damian i Amelia usiedli przy stole, a Marysia podała ciasto. Amelia cienkim głosem zaczęła opowiadać pobyt u dziadków. Zajęło jej to aż 2 godziny.
Spędzili dzień przyjazdu Amelki tak samo jak poprzednie.
Następnego dnia Marysia była gotowa na przekazanie nowiny o dziecku Pawłowi. Gdy dzieci były na spacerze, ona poszła do Pawła. Gdy stanęła przed drzwiami jego domu zapukała trzy razy. Nikt nie otwierał. Dopiero, gdy zapukała ponad 20 razy, zauważyła karteczkę, zawieszoną na drzwiach:
„Wyjechałem do Włoch”.
Paweł
„Jak on tak mógł?!” – Marysia aż kipiała ze złości. „Tak bez pożegnania?!”
Lecz na dole karteczki, małym drukiem było napisane:
„Marysiu, wybacz mi, ale musiałem wyjechać. Zostawiłem Ci list w encyklopedii, w Twoim regale, na najniższej półce”.
Marysia czym prędzej pobiegła do domu i wyciągnęła książkę. Zaczęła nerwowo wertować strony encyklopedii, szukając listu.
Gdy go znalazła, rzuciła książkę na podłogę i zaczęła go czytać.
„Nasz ostatni raz był cudowny. Nigdy go nie zapomnę. Ale nie zapomnę też tego, co mogłem Ci zrobić…Bardzo Cię proszę, zrób te badania…”
Marysia w tym momencie urwała czytanie listu. Nic z tego nie rozumiała, ale postanowiła przeczytać list od początku do końca. Gdy zobaczyła jego ostatnie zdanie, była w szoku. Dobrze wiedziała, co to oznacza. Nie wytrzymała tego. Zemdlała.