Odcinek 13
- Jak tu pięknie!- krzyknęła Naleen.
Weszła do starego ogrodu, gdy słońce chowało się za horyzontem. Różyczki wyciągały swe delikatne główki, bijąc się jednocześnie między sobą o ostatnie jego promienie. Zefir znów zstąpił na ziemię, by delikatnie pieścić liście wiekowych drzew. Ogród był taki sam, niezmienny. Czuła, że tu była, a przecież wtedy ledwo otworzyła furtkę...
- Witamy w domu- usłyszała ciepły, damski głos.
Odwróciła się natychmiast. Zobaczyła kobietę o długich włosach koloru krwistoczerwonego. Jej oczy były całkowicie czarne i choć powinny być niesamowicie zimna, dziewczyna sądziła, że płonie w nich niespotykany ogień. Jej rysy były naszej bohaterce dobrze znane. Jakby widziała ją wcześniej, jednak nie mogła sobie przypomnieć gdzie. Za nią stały 2 inne kobiety, niewiele strasze. Za ich plecami ujrzała jakiś budynek. Po przyjrzeniu się mu, zrozumiała, że to jej... dom. Tylko jeszcze jakby we wcześniejszej wersji, jeszcze przed remontem przeprowadzonym zeszłej zimy. Dach nadal przeciekał w piętnastu miejscach, drzwi były lekko naderwane. Nadal jednak była to ta sama bryła, te same mury.
Naleen z wrażenia aż zaparło dech w piersiach. Zauważyła, że wokół starego dębu, rosnącego w tym miejscu od pokoleń tqańczył może z tuzin identycznie ubranych dziewcząt. Wyglądały jakby uczestniczyły w tajemnym rytuale i składały ofiary.
- Nazywam się Mariette, a to me siostry- Lyssan i Venera- kontynuowała kobieta.
Na twarzy dziewczyny malował się strach. Pamiętała te imiona. Usłyszała je po raz pierwszy w tym dziwnym śnie.
- To nie był sen- kobieta uśmiechnęła się.- Jesteś tu tylko po to, by usłyszeć tę historię do końca. Cicho- przyłożyła palec do jej ust.- Nie pytaj się o nic. SIostry, przedstawienie czas zacząć!
Ręką wskazała krzesło, które zmaterializowało się tuż za plecami Naleen. Usiadła i zaczęła się przyglądać odgrywającemu się przedstawieniu. Aktorkami były dziewczyny wcześniej tańczące, trudno było je odróżnić, gdyż różnił je tylko kolor włosów. Historia jej opowiedziana jewst zbyt długa, by ja opisywać- naszej bohaterki nie wciągnęła, sprawiła, że przy końcu biedna dziewczyna przysypiała. W dodatku jedna z sióstr, najprawdopodobniej Venera, mówiła monotonnie i nie spełniała wymagań co do określonej liczby słów na minutę.
Naleen zbudził donośny krzyk:
- Sztuka skończona! Klaszczcie!
Nagle cały świat zaczął wirować. Słyszała jeszcze oklaski i okrzyki "bis". Kurtyna opadła.
Kwadrans później uderzyła o ziemię w pewnym nieprzyjemnym zakątku świata.