Guest
|
Odc.4. Nad horyzontem życia.
-Co to za odgłosy?
-To chyba jakieś jęki...
-Boję się!
-Spokojnie- powiedziała pokojówka, wskazując na postać powoli przemieszczającą się po korytarzu- Gdyby kózka nie skakała to by nóżki nie złamała, hihi.
- Lepiej bierzmy się do sprzątania, bo znowu będą kłopoty.
-Racja- rzuciła młoda pokojówka czyszcząc stolik, który nie zdążył się pobrudzić po wczorajszym sprzątaniu.
Tymczasem Maks powoli zbliżał się do jadalni. Największą przeszkodą okazały się schody z których najlepiej było by zjechać po poręczy, ale i to wyjście nie należało do najlepszych. Po wczorajszym upadku, co prawda z niewielkiej wysokości, wciąż bolała go noga. Starał się udawać, że wszystko jest w porządku, ale kontuzja nie dawała o sobie zapomnieć. Z kuchni unosiły się wspaniałe zapachy, które kazały mężczyźnie przyśpieszyć kroku. Nie chciał wzbudzić żadnej sensacji, więc ostatkami sił zdobył się na kilka kroków bez utykania.

-Dzień dobry- powiedział przez zaciśnięte zęby, po czym rozejrzał się po pomieszczeniu. Zdawało mu się, że ma przywidzenia. Obok ciotki Lavouris siedziała Rita, która uśmiechnęła się na widok tego, z jak wielką ulgą usiadł na krześle. Twarz ciotki również zyskała jakieś nowe rysy. Wydawała się być pogodniejsza niż zwykle, przynajmniej w pewnym stopniu. Maks również lekko się uśmiechnął, czując na sobie wzrok kobiety.
-Witamy, witamy młodzieńcze. Tak właśnie myślałam, czy byś nie chciał może jakiejś ciekawej książki z mojej biblioteki? Trzeba umiejętnie wykorzystywać wolny czas.
-Tak, chętnie coś wybiorę.
-Dobrze! Więc przyjdź później do mojego gabinetu- powiedziała z nutką radości w głosie, co nigdy się jej nie zdarzało.
Mężczyzna zrozumiał, że przyczyną takiego zachowania była prawdopodobnie Rita i jej obecność na śniadaniu, co przecież już od dawna nie miało miejsca.
Ciotka jako pierwsza wstała od stołu, zresztą było tak zawsze. W jadalni zapanowała kompletna cisza. Rita bawiła się groszkiem, który uciekał spod widelca. Wyglądała jakoś inaczej niż wczoraj, chociaż wciąż miała na twarzy uśmiech. Mężczyzna dopiero teraz dostrzegł różnicę. Sprawiała wrażenie o wiele młodszej, dziwnie niewinnej dziewczyny. Nagle zielona kuleczka zatrzymała się tuż koło jego talerza i wtedy właśnie przypomniał sobie, jak wiele lat minęło od czasu, gdy sam pozwalał sobie na takie zachowanie. W tym właśnie momencie Rita próbowała zlokalizować swoją zgubę, jednak bez większego skutku. Maks odłożył widelec i spojrzał w stronę dziewczyny:
-Ile Ty masz lat?- zapytał, ale w odpowiedzi otrzymał tylko jakieś dziwne spojrzenie- Powiesz?- natychmiast zrozumiał swój błąd- Nie powiesz, wybacz!

Rita wstała od stołu i rzuciła talerzem o podłogę.
-Co Ty wyprawiasz?! Przepraszam, jeśli zrozumiesz, nie chciałem!- krzyknął Maks, gdy dziewczyna specyficznym gestem kazała mu umilknąć.
Odgłos rozbijającego się talerza przenikał wszystkie ściany i robił z uszami coś niezwykle dziwnego. Nawet uderzenie pioruna nie zrobiło by większego wrażenia na domownikach, którzy zbiegali się w miejsce zbrodni. W tym czasie Rita wraz z Maksem ukryli się w kuchni. Dziewczyna wzięła jedną z serwetek stojących na szafce i napisała:" Jesteśmy obserwowani przez ochronę, więc musiałam dostarczyć im drobnej rozrywki". Mężczyzna nie do końca zrozumiał, ale nie zastanawiał się nad tym dłużej, gdyż Rita wybiegła z kuchni ciągnąc go za sobą. Nie zauważył nawet, że nagle wszystko przestało go boleć. Oboje zatrzymali się przed drzwiami, które tak bardzo intrygowały Maksa. Wewnątrz znajdowały się stare schody i wejście na balkon. W tym momencie przypomniało mu się, że wiele razy widywał na nim białego kota.

-Dlaczego?- powiedział tak, jakby pytał samego siebie. W tym momencie ciepły powiew wiatru wtulił się w jej jasne włosy, zupełnie tak, jakby to do niej zmierzał z dalekich miejsc.
Rita położyła dłonie na balustradzie i wciągnęła do płuc świeże powietrze. Zamknęła powoli oczy i wykonała przeciwny gest, którego Maks nie mógł zrozumieć w żaden sposób. Wyglądało to tak, jakby rysowała w powietrzu jakieś koło, przynajmniej tak mu się wydawało. Kobieta spojrzała na niego i nieznacznie się uśmiechnęła. Maks zrobił to samo i przeniósł wzrok w miejsce, gdzie niebo spotykało się z ziemią. Nagle jakieś dziwne uczucie owładnęło jego głowę. Głęboko westchnął i poczuł jak przedziwna słodycz wypełnia jego ciało.

***
Wieczorem Maks zgodnie z obietnicą udał się do gabinetu ciotki, która akurat rozmawiała przez telefon. Usiadł na krześle i spokojnie czekał. Gdy skończyła rozmowę zwróciła się do niego i rzekła:
-Niestety młodzieńcze, będziemy mieli zaraz gościa i muszę dopilnować, by wszystko było przygotowane jak należy. Dokończymy rozmowę w innym terminie.
-Rozumiem- odrzekł i udał się do kuchni, aby dotrzymać towarzystwa zawsze miłej kucharce.
Było dość późno. Maks siedział w swoim pokoju i znów dostrzegł za oknem odjeżdżającą, czarną limuzynę. Zgasił lampę i pogrążył się w dziwnych myślach. Nie sądził, że kiedykolwiek może trafić w takie dziwne miejsce a jednocześnie obawiał się tego, co może się jeszcze wydarzyć. Jego rozmyślania gwałtownie przerwały krzyki dochodzące z dołu. Postanowił sprawdzić o co chodzi. Gdy znalazł się na parterze wiedział już, że to głos ciotki Lavouris. Poszedł w kierunku lekko uchylonych drzwi. Zastanawiał się czy powinien, ostatecznie jednak zbliżył się i zauważył ciotkę, która krążyła wokół siedzącej na krześle Rity.

-Jak mogłaś! To był ostatni raz! Zapamiętaj to sobie, jeśli tego nie zrobisz to już ja ci pokażę! Dość tego!- krzyczała nieustannie ciotka.
Rita wyglądała nieludzko pięknie i nawet gdyby chciał się poruszyć wiedział, że nie potrafi.
Ona jednak szybko go zauważyła i spojrzała w jego kierunku. Na jej milczących ustach zabłysnął niezwykle radosny uśmiech.
Wyglądała tak, jakby myślami była gdzieś daleko, zupełnie w innym świecie.
Maks uznał, że najlepiej będzie jeśli wróci do siebie. Momentami miał ochotę się zaśmiać, chociaż sam nie wiedział z jakiego powodu. Być może dlatego, że ciotka-wariatka krzyczała bezustannie, chociaż wiedziała, że to nic nie da. Maks poczuł niezwykłe zadowolenie a wynikało ono z dwóch powodów: po pierwsze zrozumiał, że ten dom nie musi być taki straszny, jakim się wydawał, a po drugie- Rita przecież nie słyszała ani jednego jej słowa, w dodatku nie zwracała uwagi na swoją opiekunkę, pogrążona w jakimś dziwnym transie.

-Tak trzymaj ciociu, głośniej- wyszeptał Maks z uśmiechem zamykając oczy.
|