View Single Post
stare 27.05.2005, 08:23   #6
Sensiqúe
Guest
 
Postów: n/a
Wink Ostatni Odcinek!!!

I oto daję ostatni odcinek tego FS Zapraszam do lektury i licznych komentarzy
Teraz, gdy skończyłam pisać to FS, mogę już w 100% poświęcić się "La Prostituto"

"Argahand - syberyjskie mrozy"


Odc. VI OSTATNI

"Krwawy koniec"


-Ekhm! Ekhr! –krwawy kaszel męża Helgi przerwał tę grobową ciszę.
-O! Ach! Oj! Śniadanie! Na śmierć o nim zapomniałam, już moi kochani robię. –Helga tłumaczyła się.
Johan i Vladimir podnieśli się z podłogi, oboje nie wiedzieli co poczynić.
-Nie Helgo! Nie tym razem. –Heinrich spojrzał podejrzliwie na podróżników, po czym szybkim ruchem wziął ze stolika duży nóż do chleba.
-Wszystko słyszeli, dobrze wiedzą co się święci ... –Valhimer obracał w dłoni rączkę ostrego narzędzia powoli zbliżając się do Szweda i Ruska.
-Swenson, nie stójmy tu jak przygłupy tylko spadajmy! –Nazlukin popędził w stronę wyjścia z pokoju, a wraz z nim Johan.
-Arghhhhhh!! –Heinrich wydał z siebie okrzyk wściekłości, jego oczy zaświeciły się od nienawiści, z nożem w ręce ruszył na uciekinierami.

Johan i Vladimir biegli przez ciemnie lochy, pod wpływem strachu stały się one jeszcze ciemniejsze i nieznane. Panika jakiej ulegli doprowadziła ich do zgubienia się, za sobą słyszeli groźby szaleńca:
-Znam to miejsce! Znajdę was!
Obaj podróżnicy cali zdyszani, przystanęli na chwilę aby zorientować się gdzie są dokładnie:
Vladek, Vladek! Którędy teraz?
-Nie wiem blondas.. ***** nie wiem!
-Tu, tam, nie lepiej tędy! Albo..tam! Och gdzie wyjście?!
-Swenson! Biegniemy tam!
Po paru minutach, widzieli kilka metrów od siebie upragnione wyjście z lochów, już pędzili ku niemu gdy nagle drogę zastąpiła im obleśna postać.

Była to irisz –siostra Valhimera, na której tez przeprowadzał liczne przymusowe eksperymenty. Irisz pracowała kiedyś jako zwykła sprzedawczyni, za kradzież pieniędzy wyrzucili ją, a ona znalazła spełnienie w pracy ulicznej prostytutki. Po trzech latach testów ogłupiała do cna, przerażała wszystkich swoją skórą pokrytą bąblami i oczami pełnymi krwi.
-A donde puedo sair??? –spytała z dziwnym uśmiechem .
-Johan, co ona mówi?! –Vladimir nie rozumiał słów nieznajomej.
-Eee .. cos po hiszpańsku, chyba chce wiedzieć gdzie jest wyjście... –wyjaśnił Szwed.
Obaj nie rozumieli sensu tego pytania, chcieli pomóc kobiecie , ale usłyszeli za sobą heinricha.
-Spadamy! –krzyknął Swenson.
On i Rusek wyszli z lochów na świeże powietrze, biel śniegu zabolała ich w oczy, mimo tego biegli dalej aż w końcu zatrzymali się cali spoceni i zmęczeni. Valhimer nie wyjrzał za nimi na zewnątrz, zbyt długo przebywał w ciemnościach aby móc spojrzeć na świat w porannym świetle.
-Argh! –wydał z siebie okrzyk złości. –Irisz, czego ich nie zatrzymałaś?!
-Unehmeh, ugheh.. Irisz chce iść. –kobieta wymamrotała coś zupełnie nie na temat i udała się w ciemne korytarze lochów.
Tymczasem na bezkresnej śniegowej pustyni:
-Johan, jak my stąd pójdziemy? Przecież nie brałeś nawet komórki .-Rusek czuł się zdezorientowany.
-Jak na razie rozpalmy ognisko, mam w kieszeni kanapki. Poczekamy tu do nocy, musimy odpocząć a potem pomyślimy co zrobić. Grunt, aby ci tam na dole uspokoili się. –Swenson tłumaczył.
Jak postanowili, tak też zrobili. Wieczór zapadł szybko.

Gwiazdy pięknie świeciły, wiatru prawie nie było, cała Syberia wyglądała tak spokojnie...
-Ej te, Szwedzik! Popatrz tam. 0Vladek trącił towarzysza.
-He? Przecież to.. to Helga wychodzi z lochów, cos trzyma w ręce! -Johan aż wstał.
To faktycznie była żona Mandolina, podeszła do podróżników.
-Macie, oto wasza komórka i rzeczy. Wykradła się dopiero teraz, bo jest ciemno a na światło dzienne źle bym zareagowała. –mówiąc to podała im notes i kilka innych przedmiotów.
-Ale, ale co się dokładnie tam z wami dzieje?! Co z Mandolinem? –Swenson wypytywał z nieukrywaną ciekawością.
-Heinrich porwał swoją siostrę, a potem nas w celu przeprowadzania testów genetycznych. Nie możemy się już od niego uwolnić, bo on daje nam coś, dzięki czemu żyjemy. Wiem, to szaleniec. –kobieta tłumaczyła.
-Czyli narażasz własne życie teraz, aby nam pomóc? –spytał Vladimir.
-Tak, ale już muszę iść. Co do mojego męża.., Valhimer podłączył go do jakiegoś urządzenia, jednak nie wiem po co. –pani Wensberg mówiła szeptem.

-Jak tylko wrócę do domu, to znajdę dla was pomoc. Tak nie może zostać, mój szef i cała agencja zaangażuję się w ratowanie waszego życia od tego mordercy! –Szwed obiecywał.
-Żegnajcie. –Helga odwróciła się, poszła do lochów, jeszcze spojrzała na Johana i znikła całkiem w dole.
Starała się jak najciszej schodzić po schodach, jej myśli skupione były wokół Szweda, jednak miała też świadomość że to tylko marzenia.. Z rozmyślań wyrwało ją dziwne uczucie, iż nie jest sama...
-Ty suko! –usłyszała za sobą męski głos, po czym ktoś wbił jej nóż w plecy. Ona nie zdążyła się nawet odwrócić czy krzyknąć o pomoc. Jej ciało osunęło się bezwładnie na podłogę, tonęła we własnej krwi. Od tej pory życie i cierpienie Helgi Wensberg skończyło się na zawsze. Z ciemności wyłonił się Heinrich, wdepnął nogą w kałużę krwi kobiety, w ręce trzymał ostre narzędzie, którym dokonał zimnego mordu 9już nie pierwszego zresztą). Spojrzał na leżące zwłoki, uśmiechnął się sam do siebie, otarł o ubranie swej ofiary pokryty soczystą czerwienią nóż i zmierzył ku głębi lochów. Śmierć matki widziała mała Ela, nie zdawała sobie sprawy z tego co ujrzała.

Podpełzła do ciała, cała jej zielona sukienka zabarwiła się na bordowo, trącała Helgę, jednak ta nie nic nie odpowiedziała. W końcu dziecko usnęło w kałuży na ramieniu kobiety.
Następnego ranka:
Johan zadzwonił do pracy po firmowy samolot, a ten przyleciał w trzy godziny. Vladimir poleciał razem ze Swensonem w ramach nagłośnienia całych tych wydarzeń.

Johnes Switch przyjął ich z radością, która przerodziła się w wielkie zdziwienie po tym jak opowiedzieli mu o lochach. Nazlukin pozostał ze Switchem przy butelce whisky, gdy Swenson pojechał do domu i Baśki.

Szwed czuł, że Baśka tęskniła za nim, a on za nią zresztą też. Chyba tak naprawdę, to dopiero teraz zdał sobie sprawę jak bardzo jej potrzebuje, całego wsparcia i czułości, z jaką ona się do niego odnosiła.
W parę dni później Switch wraz z Johanem, Vladimirem i sztabem moskiewskiej policji wkroczyli do lochów Argahand. Ku ich zaskoczeniu nikogo tam nie było, ani Wensberów czy Heinricha z siostrą. Brakowało też jakichkolwiek śladów ludzkiego życia, sprzętu kuchennego, narzędzi w pracowni Valhimera i tych szkieletów sprzed paru miesięcy. Pomieszczenia stały puste, bądź stanowiły po prostu zwykłe lochy. Switch wierzył Swensonowi, jednak o całej sprawie postanowiono zapomnieć, wyburzono podziemia Argahand. Moskiewska policja przeczesała teren w nadziei znalezienia tych dziwaków, przeszukano nawet wsie, miasteczka i miasta, jednak ich nie znaleziono. Według Rosyjskiego Urzędu Cywilnego nie istniały osoby takie jak Helga i Mandolin Wensberg z córką Elą, Heinrich Valhimer z siostrą Irisz.
Kim więc byli? Co zrobili? Nikt tego nie wie. Ta sprawa nie została wyjaśniona...


KONIEC
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Ostatnio edytowane przez Sensiqúe : 27.05.2005 - 08:46
  Odpowiedź z Cytatem