Temat: Zgromadzenie
View Single Post
stare 01.06.2005, 10:00   #4
Shade
Guest
 
Postów: n/a
Domyślnie

Odcinek4- Nowy lokator

ROK 2003

Od tajemniczego wypadku minęło dobre cztery lata i jak do tej pory nikomu nie udało się rozwiązać tak zawiłej sprawy. Wszyscy w miasteczku byli przerażeni tym co się stało, lecz kojący upływ czasu wpływał na ich pamięć znieczulająco powodując częściowe zapomnienie o wydarzeniach ostatnich czasów.
Nawet władze miasta zdecydowały się na sprzedaż kamienicy, którą po jakimś czasie kupił pewien małomówny nabywca. I jak się okazało było to tylko początkiem jego końca...

Nie zapalając światła wchodził powoli po schodach. Dłoń w której ściskał klucz, była spocona i śliska.
Dotarłszy na piętro odwrócił się bezszelestnie i obrzucił spojrzeniem mały korytarzyk. Drzwi pokoju gościnnego były uchylone choć pamiętał, że je zamknął. Z dołu dobiegał monotonny szmer gości.
Stawiając niepewnie kroki, ruszył korytarzem i po chwili stanął przed drzwiami. Oto kwintesencja wszystkich ludzkich lęków, pomyślał. Ciemność i tajemniczo uchylone drzwi.
Pchnął je drżącą dłonią.
Na łóżku leżał nieboszczyk, którego widział niedawno w zakładzie pogrzebowym.
Przez okno wpadało światło księżyca, zamieniając pokój w srebrzystoszarą kałużę snu. Potrząsnął głową, jakby chciał odzyskać jasność widzenia. Miał wrażenie, że nagle cofnął się w czasie do ostatniej nocy. Za chwilę zejdzie na dół i ....
Trup otworzył oczy.
Przez chwilę błyszczały w świetle księżyca, czarne z krwistoczerwonymi obwódkami i puste niczym wieczność.

Denat usiadł na łóżku. Białe jak śnieg prześcieradło zsunęło się z jego piersi i Mariusz ujrzał wyraźny, świeży szew, wykonany sprawną dłonią lekarza po dokonaniu autopsji.
-Spójrz na mnie - powiedział trup.
Mariusz zrobił to. Równocześnie poczuł w sobie niewypowiedziane uczucie strachu, zbyt wielkie żeby mogło przecisnąć się przez jego wąskie usta.

-Nie! - krzyknął, i z całą nieuświadomioną sobie siłą rzucił się na umarłego.
Zwłoki przechyliły się i wypadły przez otwarte okno w ciemność nocy z uniesionymi do góry nogami. Białe ciało błysnęło w świetle księżyca, prezentując w całej okazałości grube, wykonane czarną nicią szwy, układające się na brzuchu i klatce piersiowej.
Mariusz wydał z siebie szaleńczy skowyt, tłumiony dotychczas przez szpony strachu i jednym susem znalazł się przy oknie. Nic jednak nie zobaczył za wyjątkiem chmury pyłu zawieszonej w srebrzystym świetle księżyca, która roztrysnęła się w ciemności.
Odwrócił się, żeby jak najszybciej stąd uciec, lecz właśnie w tej chwili poczuł piekielny, obezwładniający ból w klatce piersiowej. Zgiął się w pół i zatoczył bezwładnie, a ból rozszerzył się, ogarniając palącym płomieniem całe ciało. Chwiejnym krokiem skierował się do drzwi, trzymając ręce przyciśnięte do ciała, przed sobą widział blade ciało trupa przyglądające się mu w martwym uśmiechu.
-Moim lekarzem jest Marceli Zendry - wyszeptał ustami zimnymi niczym najzimniejszy lód północy.
Po tym zdaniu Mariusz runął twarzą w dół na podłogę.

Był bardzo mroźny, zimowy wieczór. Wszyscy zebrali się na cmentarzu Św. Małgorzaty, ubrani w kruczoczarne, mosiężne garnitury i sztywne kołnierzyki, wyglądając jak stado szarańczy.
Najwygodniej było jednak nieboszczykowi. Leżał teraz w kosztownej trumnie z polerowanego sosnowego drzewa, z ładnymi uchwytami w kształcie głów szczekających wilków. Wieko niknęło pod naporami kwiatów jak tonący w morzu. Przypominało to raczej posępną wystawę kwiatów niż pogrzeb. Wszyscy goście natomiast myśleli tylko o tym, by jak najszybciej odprawić ceremonię i napić się grzańca lub ogrzać przy ognisku w zaciszu własnego domu.
Stojąc nad otwartym grobem, pastor odprawiał ostatnią modlitwę. W jej trakcie jakaś osoba z tłumu podniosła do oczu swą białą, niczym płatki śniegu chusteczkę. Później trumna została opuszczone w głąb twardej ziemi, a zebrani rzucili na wieko garść piachu.
Opuszczający cmentarz ludzie szli, poprzez zamarznięty szary las statuetek i nagrobków, tonący w grobowej ciszy. Do nosa każdego dochodził tylko duszący zapach kadzidła i odgłos topniejącego wosku. Zimne powietrze było zbyt suche; Amon pomyślał sobie, że zaraz wszyscy się uduszą.


Od pogrzebu minęło dobre dwa miesiące, a jak dotąd nikt nie by w stanie wyjaśnić tajemniczych przyczyn śmierci Mariusza. Nawet śledztwo powzięte przez detektyw Staszewską nie przyniosło choćby jednej smugi, co do podejrzeń, kto mógł zrobić coś tak odrażającego. Mimo, że detektyw miała w pamięci tajemniczy telefon sprzed czterech lat, jednak zdecydowanie nie zdołała powiązać go z zaistniałymi okolicznościami. Jednak Alex czuła, że w powietrzu wisi coś złego i prędzej czy później to coś objawi swoje oblicze.
A tymczasem dom zmarłego stał pusty i wyglądał równie żałośnie jak wieko starej trumny. Jego okna były mocno zabrudzone, a drzwi skrzypiały za każdym, nawet najmniejszym poruszeniem wiatru. Biała farba odpadała ze wszystkich ścian domu, a na frontowej ścianie zaczęła wić się wilgoć. Środek nie przedstawiał się za ciekawie. Wewnątrz czuć się dało atmosferę przygnębienia i smutku; zupełnie jakby dom sam opłakiwał śmierć swego pana. Wszędzie przybyło pajęczyn, a po kątach zaczęły gromadzić się rodziny szczurów i innych nieproszonych gości.
Pomimo stanu technicznego, dom zdecydował się kupić jakiś niezamężny mężczyzna.


1.Czy Pani detektyw uda się popracować nad śledztwem tzn dziwnymi wydarzeniami
2.Kim jest tajemnicza osoba wprowadzająca sie do domu
3.Jaka tajemnice kryje w sobie dom

Ostatnio edytowane przez Shade : 06.01.2006 - 13:42
  Odpowiedź z Cytatem