View Single Post
stare 04.06.2005, 13:08   #5
dorothy
Guest
 
Postów: n/a
Domyślnie Odc.5. Kropla ciszy.


Czas mijał niezwykle szybko. Maks nareszcie zrozumiał, że należy pogodzić się ze wszystkimi wadami tego miejsca, chociaż zaczął dostrzegać same jego zalety. Miał jednak świadomość, że gdyby nie przychylność domowników z pewnością wróciłby tam, skąd przyszedł i to bardzo prędko. Dom zmieniał się z każdym dniem bardziej, ciotka inwestowała ogromne pieniądze we wszelkie przebudowy i zakup nowych przedmiotów. Uwielbiała otaczać się tym, na co nie nie stać było zwykłych, szarych ludzi. Wciąż przeglądała katalogi i gazety, ale i to w końcu jej się znudziło. Postanowiła zatrudnić dekoratora, który nieświadomy tego, dla jakiej furiatki będzie pracować, musiał wysłuchiwać jej narzekań. W międzyczasie Maks zauważył, że Marta, która kiedyś tak bardzo ubiegała się o jego względy zaszła w ciążę i na jej miejsce zatrudniono kolejną grupę pokojówek. Nie dziwiło go specjalnie to, że ochrony też przybywało. Majątek ciotki Lavouris stale się powiększał.


Rita przez cały ten czas przebywała w domu.



Bawiła się z każdym w chowanego i pojawiała się znienacka, zupełnie jakby wychodziła ze ścian, co często przyprawiało samych ochroniarzy o pełne grozy dreszcze. Uwielbiała przebywać w pokoju Maksa, gdy ten akurat się uczył. Siadała na łóżku i przeglądając jego książki pogrążała się w dziwnych myślach. Wyglądała wtedy na nieobecną. Jedynie ruch jej oczu co jakiś czas zdradzał jej czujność. Wiele razy przekonał się na własnej skórze, jak bardzo potrafiła przestraszyć człowieka Zazwyczaj nie wchodziła drzwiami, ale to go już nie dziwiło. Jedyna rzecz, która wydawała się nieco niepokojąca wynikała z jej coraz słabszego uśmiechu. Wciąż miał swoją niezwykłą moc, ale również coraz więcej dziwnego niepokoju. Maks każdą wolną chwilę starał się spędzać z Ritą. Czasami zanim ją znalazł stracił pół dnia, ale nigdy nie przejmował się tym marnotrawstwem. W jej obecności rzadko się odzywał, ponieważ nauczył się czegoś o wiele cenniejszego z czego nie zdawał sobie jeszcze w pełni sprawy.

Pewnego deszczowego dnia atmosfera wewnątrz willi była niesamowicie przyjazna. Wszystkie smutne i ponure miny uległy olbrzymiej zmianie. Być może służba brała przykład z zadowolonej twarzy ciotki Lavouris a może to ona sama nakazała wszystkim naśladować jej chwalebną postawę. Co do jednego nie było wątpliwości: dzisiejszego dnia miał pojawić się pan Vival. Nikogo to nie dziwiło, ponieważ ostatnio bywał dosyć często i raczej nie interesował go nikt poza Ritą. Przyjeżdżał jak zawsze swoją limuzyną w towarzystwie kilku a nawet kilkunastu ochroniarzy, zupełnie jakby brakowało ich na miejscu. Jego zachowanie przypominało ten sam sposób bycia, jaki reprezentowała ciotka, ale różnili się tym, że starszy mężczyzna potrafił naprawdę szczerze uśmiechnąć się. Robił to zawsze na widok Rity, która niestety traktowała go dosyć lekceważąco. Maks już od czasu, gdy po raz pierwszy zobaczył ich razem miał wrażenie, że pan Vival jest jej ojcem, ciekawiło go tylko jej zachowanie. Czyżby był tak okropnym ojcem, że nie zasługiwał na jakiekolwiek uczucie? Zawsze jednak powtarzał sobie, że jeszcze wielu rzeczy nie jest pewien i aby znów się nie wygłupić postanowił po prostu poczekać.

Maks siedział w jadalni obserwując swoje odbicie w lustrach. Deszcz spływał po szybach pozostawiając na nich mokre ślady. Zegar wybijał siedemnastą, gdy usłyszał dzwonek . Służąca, mówiąc coś cienkim głosem otworzyła drzwi, prowadząc gości do salonu.



Maks był niezwykle ciekawy czego dotyczyło to spotkanie, chociaż w myślach karcił sam siebie za to, że znów może wymyślić coś głupiego. Wyszedł na korytarz i od razu w jego oczy rzuciły się dwie czarne postacie pilnujące wejścia do pokoju w którym znikli goście. Nie zastanawiał się dłużej i udał się na pierwsze piętro, jednak nic w tym domu nie było trudniejsze od ominięcia psa ciotki Lavouris o wdzięcznym imieniu Cukierek.


Był to mały, długowłosy pudel, który potrafił zasnąć dosłownie wszędzie. Nie tolerował jakiegokolwiek ruchu koło własnego ogona, ale w razie czego nawet śpiąc warczał. Tego dnia na miejsce swojej drzemki wybrał mały dywanik przed drzwiami do pokoju Maksa. Zazwyczaj przebywał w gabinecie ciotki, ale ze względu na gości najprawdopodobniej został wygoniony z wygodnego krzesła. Mężczyzna miał duży problem z pozbyciem się tej przeszkody. Całe szczęście, że jego spodnie nie ucierpiały tak bardzo jak zszargane nerwy złego, niewyspanego pudelka.

Maks wyglądał przez okno. Wciąż padał deszcz. Po raz pierwszy od swojego przyjazdu tutaj zaczął się zastanawiać jak będzie wyglądała jego przyszłość, gdy wreszcie wróci do rodzinnego domu. Oznaczało to w pełni dorosłe życie, na które jednak nie do końca był przygotowany.



Właśnie schodził ze schodów, gdy zauważył szczęśliwego jak nigdy pana Vival'a oraz ciotkę. W progu salonu stała Rita. Niemo wpatrywała się w postać starszego mężczyzny wychodzącego wraz ze swoją ochroną. Maks nie czekał długo i podbiegł do niej. Tym razem wyglądała niezwykle kobieco a zarazem jakoś strasznie spokojnie. Przeniosła swój wzrok na mężczyznę, który zauważył tajemniczy błysk w jej oczach. W tej chwili mógłby przysiądź, że zobaczył w nich swoje odbicie i wiele innych obrazów, które znikały zbyt szybko, by ktokolwiek mógł je rozpoznać. Znów ogarnęło go uczucie niemocy. Chciał powiedzieć cokolwiek, by kobieta odpowiedziała mu swoim uśmiechem, jednak nie miał odwagi. Coś nakazywało mu milczeć.
Rita spokojnym krokiem udała się na pierwsze piętro, znikając mu z oczu.
***
Było już dość późno.
Maks wziął parasol i wyszedł przed dom. Nie omijał żadnej kałuży, zupełnie jakby celowo w nie wchodził.
Sam siebie nie potrafił zrozumieć. Wszystko jakoś dziwnie wirowało mu w głowie.
Miał wrażenie, że coś niedobrego dzieje się w domu.
Jednak nie tylko on wyszedł na spacer. Kobieta stała wśród zamkniętych kielichów kwiatów, które pochyliły się ku ziemi, zupełnie jakby składały jej ukłony. Swoimi niezwykłymi oczami spoglądała gdzieś przed siebie. Wiedziała, że nie jest sama. Maks podbiegł do niej i składając parasolkę postanowił również moknąć. Miał dość odwagi, by wreszcie postąpić tak, jak tego chciał. Rita spokojnie odwróciła się i spojrzała głęboko w oczy mężczyzny, który wśród kropli spływających wzdłuż jej policzków dojrzał coś, co różniło się od zwykłego deszczu.


-Co Ty wyprawiasz, idziemy do domu!- krzyknął spoglądając ze złością a jednocześnie z rozczuleniem w twarz kobiety.

Rita nie czekała ani chwili dłużej, zupełnie jakby wiedziała, że czasu jest coraz mniej. Popatrzyła na niego znacząco i poszła przodem. Przemoczone ubranie podkreślało smukłe kształty jej ciała. Prowadziła mężczyznę przez ciemne korytarze, aż oboje znaleźli się przed starymi schodami, prowadzącymi do nieznanego mu miejsca. Wszędzie panował mrok. Maks co chwilę uderzał w coś nogą lub ręką, ale Rita nie popełniała takich błędów. Idąc omijała każdy przedmiot z wielką precyzją i dystynkcją. Mężczyzna miał wrażenie, że mijają godziny ich wędrówki, gdy nagle dotarli do tajemniczego pokoju. Znajdował się on w najwyższej części domu, prawdopodobnie zapomnianej przez resztę domowników, na co wskazywać mogła warstwa kurzu okrywająca wszystkie meble.



Blask gwiazd oświetlał pokój, z którego widać było każdą część posiadłości i niebieskie niebo, któro zaglądało przez wielkie okno w dachu. Dreszcz przebiegł go po ciele. Nie rozumiał czemu służyć miała ta wycieczka. Rozejrzał się po pokoju i nareszcie zrozumiał, że to pokój Rity, która właśnie swoją chłodną dłonią dotykała klawiszy pianina.

Mężczyzna nigdy nie sądził, że można spędzić noc z kobietą na zwykłym milczeniu, które czasami przerywały dźwięki melodii wygrywanej przez jej palce lub jakieś dziwne spojrzenia. Nie czuł żadnego zmęczenia ani zdziwienia a czas mijał niezwykle szybko. Jej oczy oświetlane przez gwiazdy zdawały się pogrążać w melancholii, chłonąc najdrobniejsze blaski, które jako jedyne dodawały im życia.


Słońce wychodziło zza wysokich drzew rozświetlając ściany pokoju. Rita usiadła przy oknie i spoglądała jak wszystko budzi się po kolejnej, deszczowej nocy. Mężczyzna nie mógł uwierzyć, że najkrótsza i najdziwniejsza noc w jego życiu właśnie się kończy. Nagle promień słoneczny oświecił jej dłoń, na której coś błysnęło. Maks prędko zbliżył się i zauważył pierścionek z wielkim szafirem, który mienił się tysiącami kolorów. W jednej chwili zrozumiał jak bardzo znów się pomylił. Cały świat zaczął wirować mu w głowie. Zdarzenia dnia wczorajszego wydawały się być teraźniejszością a przeszłość... po prostu znikła. Opanował go nieziemski chłód. Poczuł, jak wzbiera w nim złość. Nie mógł się powstrzymać i powiedział:

-Więc to o to chodziło? Gustujesz w starszych, tylko pogratulować!- krzyknął ze złością tak wielką, jakiej jeszcze nigdy wcześniej nie doświadczył.

Rita popatrzyła na niego z obojętnością, po czym zbiegła po starych schodach i gdzieś znikła. Zapanowała cisza.
Maks niczego już nie rozumiał a tym bardziej samego siebie. Stał jeszcze dłuższą chwilę, aż wreszcie krokiem wariata podążył do swojego pokoju.

***

Mijały kolejne tygodnie a Rita ani razu nie pokazała się nikomu na oczy. Ciotka Lavouris przyjmowała w swoim gabinecie przybitego pana Vival'a i jak zawsze pocieszała go, zapewniając, że jej siostrzenica na pewno niedługo się zjawi. Służba chodziła na palcach, milcząc jak zawsze. Maks uczył się starając o wszystkim zapomnieć, w końcu przyjechał tu, by stać się kimś. Wtedy dokładnie wiedział, że już nie chodziło o samo wykształcenie. Po prostu zmienił się tak bardzo, że stał się zupełnie kimś innym. Nie umiał wybaczyć sobie swojego zachowania. Czuł satysfakcję, ale i piekielny smutek. Zaczął tęsknić za Ritą, dlatego nie czekając dłużej rozpoczął własne poszukiwania. Szybko zrozumiał, że to nic nie da, gdyż nawet jej kot nie pojawiał się w domu. To wszystko skłoniło go do pracy nad sobą samym. Postanowił nie czekać więcej, tylko zająć się tym, co tak naprawdę opłaca się w życiu. Jednak nie mógł zapomnieć o jej błyszczących, niemalże kocich oczach i o ustach, na których spoczywała senna cisza. Wieczorami wyglądał przez okno, spacerował po ciemnych korytarzach, ale nigdzie nie mógł jej spotkać.



Któregoś dnia stała się dla niego niezwykłym wyobrażeniem nieistniejącej kobiety. Rita jednak mimo wszystko istniała.
Maks w pewnym momencie zorientował się, że nareszcie po kilkunastu długich tygodniach wróciła. Tym razem nie zrobiła tego po cichu.

  Odpowiedź z Cytatem