Temat: Godzina Zero
View Single Post
stare 07.06.2005, 14:38   #8
Incognito
Guest
 
Postów: n/a
Domyślnie

OK......Nast. odc. Tylko jak zwykle - chcę tu widzieć pełno komentów. Pozatym proszę Was o ocenianie na pasku oceny Liczę, że nowy odcinek Wam się spodoba.
__________________________________________________ _______________
Męska część załogi poszła przebrać się w specjalne białe skafandry, prosto od NASA. Były to nowe modele, przystosowane do dużych uszkodzeń. Tymczasem Lidie oraz Nancy zostały w kabinie głównodowodzącej, aby pilnować statku, żeby nie odleciał w próżnię. Nie mogły też dopuścić do rozbicia się o asteroidę...Zabiłoby to mężczyzn, bo na pokładzie mają aż 3 bomby jądrowe oraz 10 rakiet na wypadek niepowodzenia . Lidie bała się przebywać ze swoją towarzyszką, gdyż nie czuła się przy niej bezpiecznie po grudniowych kłótniach. Jack, Kevin, Walter oraz Bran po przebraniu się weszli do jednej z 3 "szalup" ratunkowych, przygotowanych na wypadek uszkodzenia statku. Dwie z nich mogły pomieścić 5 osób, a ostatnia tylko jedną.Załoga była na 5 osobowej z bombą atomową i urządzeniem wiertniczym.Jack skomunikował się z Nancy :
- Nancy, odpal nam silniki i odblokuj zawiasy blokujące.
- Się robi, chłopaki.

Silniki uruchomiły się i Jack zaczął prowadzić "szalupę" na kometę. Mieli szczęście, gdyż skała przestała wytwarzać tzw. warkocz, mimo, że świeciło na nią słońce. Od początku wszyscy wiedzieli, że ta kometa jest dziwna.
- Lidie, kiedy znów zacznie się emisja pyłu ? - zapytał do mikrofonu Bran.
- Słuchajcie, macie półtorej godziny.
- OK.
Po chwili Jack dał sygnał do przygotowania się do lądowania. Wylądowali tam gdzie chcieli, czyli w sektorze P-94 w okolicach doliny nazwanej Survivor Valley. Jack oraz Bran wyszli, a Walter i Kevin nadzorowali pracę robota-wózka, który swym mechanicznym ramieniem zdejmował "atomówkę" . Bran zapytał, czy jest tu jakaś atmosfera. Jack spojrzał na mały ekranik wbudowanu w skafander na lewym nadgarstku, i nie mógł uwierzyć wynikom. Na komecie był tlen ! Bran ostrożnie sciągnął hełm i stwierdził , że może oddychać. Pentom nie mógł temu uwierzyć. Przecież tam nie ma żadnych roślin, ani jako takiej atmosfery.

Mężczyzna przekazał poprzez interkom wiadomość do wszystkich uczestników misji , że można oddychać bez hełmu. Na miejsce doszła reszta wraz z wózkiem do bomy oraz przenośnim urządzeniem wiertniczym z wbudowanym ramieniem z metalową liną.
- Musimy dowiercić się na głębokość kilometra - stwierdził Jack,po czym kontynuował - ta kometa ma 21 kilometrów długości, ale wysokości tylko cztery. Dobrze, że stoimy na jej "spodzie". Bo inaczej musielibyśmy dowiercić się na 7 kilometrów. Co prawda kilometr to i tak cholernie dużo, ale to jest jeszcze osiągalne, ponieważ ta skała jest głównie z lodu. Nasz wiertnik ma dodatkowo wbudowany koło wiertła termolator, dzięki któremu będzie łatwiej wiercić.

- Dobra, zaczynajmy już.

* * *

Tymczasem na świecie wszystkie ważniejsze osoby ze świata zostały przeniesione do schronu w stanie Arizona. Zostały tam przeniesione również eksponaty z całego świata. Schron pomieści ponad 10,000 osób. W Polsce główny schron znajduje się w Tatrach, jednak jest on lichy w porównaniu do tego z Simlandu. Ludzie w mniejszych miastach schronią się w parkingach podziemnych lub podobnych miejscach. Miasta świata opustoszały. Większość osób, dla których nie starczy już miejsca w schronach, uciekają w głąb lądu, gdzie apokalipsie trudniej będzie "dojść" . Jedynym środkiem ucieczki jest samochód, ponieważ pociągi, statki oraz samoloty nie obsługują już pasażerów. W wyniku odludnienia, w opustoszałych miejscowościach zaczęli grasować rabusie. Okradali domy, sklepy, supermarkety, banki...Ludzie w Dziwnowie nie uciekali, gdyż wierzyli, że UFO ich zbawi i uratuje.
Tammie postanowiła wrócić do domu. Gdy dotarła na miejsce, ujrzała, że dom został ograbiony. Ukradli biżuterię, komórki, części od komputera oraz wiele tysięcy dolarów schowanych w sejfie w piwnicy. Widocznie znaleźli sposób, by obejść zabezpieczenia. Tammie stwierdziła, że życie nie ma sensu.Kobieta poszła na górne piętro, do sypialni. Położyła się na łóżku i zaczęła myśleć o Jacku.


* * *

- Głębokość, 127 metrów - oznajmiła Lidie. Wiertło działało niestety wolniej niż wszyscy przypuszczali. Według planów, powinno być już na 400 metrach. Jack martwił się. Bardzo. Jeśli odwiert się nie uda, szanse uratowania Ziemi spadną o 66 % . To źle, gdyż obecne szanse stanowią 87 % . Czyli zostałoby 21 % szansy. To, jak na astronautykę, bardzo mało. Została godzina na zakończenie misji. Czyli 1/3 czasu juyż minęła .Jeśli dalej wiertło będzie pracować w takim tępie, po upływie czasu będzie na głębokości 3 razy mniejszej niż wymagana. Tymczasem Nancy poszła do pokoju roślinnego, który dawał "DEFENDEROWI" tlen. Było tam stworzenie wychodowane w laboratoriach genetycznych w Genewie. Było to połączenie krowy oraz rośliny. Dawała ona załodze bardzo pożywną papkę, która zaspokajała wszelkie potrzeby organizmu względem witamin, magnesu itp. Kroworoślina miała na imię Betty.Nancy nalała sobie do plastikowego kubeczka pożywienia, po czym wróciła do kabiny. Do zakończenia zostało 46 minut. Wiertło było na głębokości 200 metrów . Jack stwierdził, że prawdomodownie termolizator się popsuł i dlatego odwiert przebiega w takim żółwim tempie. Kometą wstrząsnęło. Jack wrzasnął przez interkom :
- Co się ***** dzieje, Nancy?
- O mój Boże !! Uciekajcie ! Zaraz zacznie się wytrysk gazów ! - wrzasnęła z przerażeniem.

Pierwsze kolumny gazu zaczęły się wydobywać. W tym samym czasie wiertło pękło.
- Uciekajmy! - wrzasnął Kevin. Jack kazał załodze biec do szalupy, a sam nastawił mechaniczne ramię tak, aby umieściło bombę jądrową w odwiercie. Mężczyzna wbiegł do szalupy i wystartował.

Chwilę później warkocz komety był znów odnowiony. Ludzie na Ziemi nie widząc warkocza zaczęli mieć nadzieję, że coś się z kometą stało. Jednak nic podobnego. Załoga wróciła na "DEFENDERA". Jack zasiadł na swym miejscy w kabinie głównodowodzącej i skontaktował się z NASA. Zapytał, czy mają zdetonować bombę. Otrzymał zezwolenie. Załoga się bardzo denerwowała. Bomba jest zaledwie na 211 metrach. Pink-Eye wyszedł, tłumacząc się, że musi iść do kibla. Gdy wrócił , Nancy już uruchomiła zapalnik oraz "wklepała" do komputera polecenie o przyciemnieniu okien o 85 % .
- Bomba wybuchnie za 34 sekundy. 30 sekund....27 sekund... - mówiła głośno kobieta - 12 sekund.....10...9..8..7..6..5..4..3..2..1..
Załoga zobaczyła tylko błysk, po czym olbrzymi wstrząs. Wszyscy stracili przytomność. Na szczęście statek miał barierę chroniącą przed promieniowaniem.

* * *

Tammie wyszła do ogrodu i zobaczyła błysk na przodzie komety.

- Mój Boże...... - szepnęła - udało się.
Kobieta zobaczyła, że warkocz rozdwoił się nieznacznie.

* * *

Jack obudził się. Rozjaśnił okna i zobaczył widok niezwykły. Kometa rozdzieliła się na dwa, a wokół latały małe skałki o wielkości od kostki rubika do rozmiarów 18 kołowej ciężarówki.

Jack przekonał się, że ocalili świat. Dla pewności sprawdził tylko na komputerze kurs obu połówek.
- JEZU CHRYSTE !!!!!! - wrzasnął na całe gardło. Obie części ciągle zmierzały w kierunku Ziemi. Mężczyzna stwierdził, że to wina zbyt małej głębokości, na której była bomba. Pierwsza połówka uderzy w zachodnie wybrzeże Hiszpanii, a druga w Afganistan.

_______________________________
W następnym odcinku :
- Czy kometę da się powstrzymać ?
- Czy plan B poskutkuje ?
- Czy spięta atmosfera na pokładzie rozładuje się ?

Ostatnio edytowane przez Puvix'L : 07.06.2005 - 14:51
  Odpowiedź z Cytatem