II odcinek
III odcinek
IV odcinek
Samantha była miłą, pełną radości kobietą. Jej niedługie brązowe włosy z zalotnie spadającą na czoło grzywką doskonale wyrażały jej osobowość – przyjaźnie nastawiona do ludzi romantyczka. Chociaż była bardzo młoda, to od dawna była żoną. Żoną najwspanialszego mężczyzny na świecie. Samantha zawsze wierzyła, że każdy człowiek ma przeznaczoną bratnią duszę tylko dla siebie, drugą połówkę jabłka. I taką osobą był George. Szlachetny, opiekuńczy, wyrozumiały, oddany…jego zalety mogłaby wyliczać bez końca. Poznali się na studiach dobre parę lat temu. Sam od razu wiedziała, że to właśnie ON. Zauroczeni sobą bardzo szybko się pobrali. Ona- niepoprawna optymistka, on- zapracowany architekt. To dla niego zrezygnowała ze studiów. George twierdził, że niepotrzebne są jej studia, przecież i tak nie będzie pracować – kobieta nie jest stworzona do utrzymywania rodziny, powinna odpoczywać i być rozpieszczana. Tak więc, Samantha zajmowała się domem, jednak nigdy nie żałowała, że nie skończyła studiów. Była najszczęśliwszą osobą na świecie i nic tego nie zmieni – tak jej się przynajmniej wydawało.
Sam właśnie wracała właśnie z Filadelfii. Postanowiła zrobić mężowi niespodziankę, chociaż na pewno się domyśla, że przyjedzie…przecież to ich rocznica – to właśnie 8 maja się poznali. Ach George pewnie szykuje jej jakiś prezent. Cóż ona jemu też! Od tak dawna marzył o nowym komputerze, a ona miała trochę oszczędności. Nie mogła się już doczekać jego miny, kiedy zobaczy przed sobą nowiuteńki, błyszczący sprzęt. W końcu zajechała pod dom. Szybko wysiadła z samochodu i chciała wynieść komputer… niestety to nie było takie proste. Udało się jej jedynie postawić go na trawniku… no nic – najwyżej sam po niego przyjdzie.
Uradowana rzuciła się w stronę drzwi. Cicho nacisnęła klamkę po czym na palcach wdrapała się schodami na górę. Pewnie znowu zapracowany siedzi w swoim gabinecie - pomyślała. Jednak jego tam nie było. Cóż…może śpi. Kiedy doszła pod drzwi sypialni zobaczyła, że są uchylone. Popchnęła je lekko z nadzieją, że zobaczy w nim męża….i owszem ujrzała go. Jednak nie samego.
George zabawiał się w łóżku z jakąś kobietą. Samantha pomyślała, że ma zwidy. Przetarła oczy…potrzebowała chwili aby dopuścić do siebie tą myśl…on...on…on...On ją właśnie zdradza! Jej usta zaczęły się trząść...nie to nieprawda ..to nie może być prawda!!!
W tej chwili George zorientował się że jego żona z wybałuszonymi oczami przygląda się mu. Zerwał się na równe nogi.
- Sam to nie jest tak jak myślisz….
Najgorsze słowa jakie mogła usłyszeć. Samantha czuła jak od środka rozpiera ja gniew. Poczuła, że jest jej gorąco, tysiące myśli kłębiły się w głowie. Głowa jej buzowała. Chciała wyrzucić z siebie cały gniew. Chciała zmieść wszystkich z powierzchni Ziemi. Chciała chwycić za nóż i pociąć Georga na malutkie kawałeczki. Chciała mu wykrzyczeć prosto w twarz wszystko co o nim myśli. Te wszystkie lata, kiedy czekała na niego z przygotowaną kolacją, a on wciąż nie przychodził, kiedy zrezygnowała dla niego z całego swojego życia, ze wszystkich przyjaźni. Jednak zamiast krzyku z jej ust wydobyło się tylko ciche – Jak mogłeś… Samantha uciekła do swojej garderoby. Po chwili na jej policzku zabłysnęła jedna maleńka łza, który przerodziła się zaraz w tysiące małych łez, w morze niechcianych łez. Sam płakała jak nigdy wcześniej. Do garderoby wszedł George. Kobieta popatrzyła na niego z nienawiścią.
- Sami, ja ci wszystko wyjaśnię!
Akurat! Niby jak jej wyjaśni to, że bez żadnych skrupułów zdradza ją z inna kobietą. I to w ich własnych domu…w ich własnym łóżku –łóżku, które dostali jako prezent ślubny! Nienawidzę go! Nienawidzę go ze wszystkich sił! Zadziwiające jak szybko największa miłość potrafi przerodzić się w najgorszą nienawiść. Sam nie odpowiedziała. Wyciągnęła pierwszą lepszą torbę i zrobiła to, co powinna zrobić każda kobieta na jej miejscu – zaczęła się pakować.
-Sam, nie przesadzaj! Przecież doskonale wiedziałaś dlaczego zostaję wieczorami dłużej w biurze…po prostu poświęcasz mi ostatnio zbyt mało uwagi..
No nie! Tego już było za wiele. Więc to wcale nie był pierwszy raz , a on jeszcze ma czelność mówić mi coś takiego. Kobieta zacisnęła dłonie – on jeszcze zobaczy na co ją stać! Wpakowała parę rzeczy do torby. Wyciągnęła w szafki resztę swoich oszczędności, po czym gniewnym krokiem zeszła na dół. Zaraz za nią przybiegł George.
-Wiesz co?! Zachowujesz się jak rozkapryszony dzieciak!
Samantha nie wytrzymała…wzięła rozmach i uderzyła w twarz swojego ‘kochającego’ męża. Chciała wybiec za drzwi, ale zatrzymała się zaraz przed nimi.
-Nie sądziłam, że jesteś takim dupkiem George. – powiedziała, po czym zdjęła obrączkę i rzuciła mu ją pod nogi. Trzasnęła drzwiami i pobiegła do samochodu, potykając się o nowy komputer. Nie będzie żadnych prezentów!
Włożyła go z powrotem do samochodu. Sam wcisnęła gaz do dechy i ruszyła samochodem. Powoli zaczęła się uspokajać. -Boże jak ja mogłam być taka głupia?! –wyrzucała sobie. – Przecież to było takie oczywiste, że mnie zdradza, a ja naiwna myślała, że pracuje po nocach w biurze. Nawet mówiłam mu, żeby się tak nie zaharowywał… Kobieta zaczęła się zastanawiać co teraz ze sobą zrobi. Gdzie się ma podziać. Przecież nie ma żadnej rodziny –pochodzi z sierocińca…Na szczęście przypomniała sobie o swojej przyjaciółce ze szkolnych lat. Kate! O ile pamięta mówiła jej kiedyś, że teraz mieszkają w Nowym Jorku…Merin Street ..153..nie -157.Tak-Merin Street 157! Udało jej się szybko dotrzeć do wyznaczonego punktu. Wyczerpana stanęła pod drzwiami niedużego, schludnego domku i nacisnęła dzwonek. Po chwili w progu ukazała się młoda, sympatyczna kobieta. Kate? Czy to możliwe żeby, aż tak się zmieniła? Wolała nie ryzykować.
-Czy zastałam Kate Johnson...nie ..nie Johnson…Brown- Kate Brown? (Przecież zmieniła nazwisko po ślubie).
-Clair Johnson???- spytała zdumiona kobieta. – Przecież ona od dwóch lat nie żyje…miała wypadek samochodowy…
Samantha poczuła, że nogi zaczynają się pod nią uginać…..