View Single Post
stare 24.06.2005, 17:51   #17
rosex
 
Avatar rosex
 
Zarejestrowany: 14.03.2005
Skąd: wiltshire
Płeć: Mężczyzna
Postów: 947
Reputacja: 10
Domyślnie

Przepraszam, że tak późno, ale nie miałam czasu bawić się w robienie zdjęć. Teraz po zakończeniu roku szkolnego będę dodawać odcinki w mniejszych odstępach czasowych . A teraz kolejny odcinek...

ODCINEK 2

Kolejny dzień powitał Tom’a pięknymi, słonecznymi promykami. Mężczyzna przeciągnął się kilka razy w świeżej, miękkiej pościeli. Podniósł się i spostrzegł, że jego żony nie ma w łóżku. Rozejrzał się po pokoju.
"Pewnie już wstała i robi śniadanie" – pomyślał
Wyszedł z łóżka i ubrał na siebie szlafrok. Otworzył drzwi na korytarz. Był w szoku, kiedy zobaczył swoją żonę leżącą martwo na podłodze, przed drzwiami do łazienki. Podbiegł do niej mając nadzieję, że żyje i że w końcu się ocknie.

Usiadł przy niej. Wziął jej dłoń. Była zimna niczym lód. W jego oku zakręciła się łza. Przecież ich małżeństwo trwało tylko kilka miesięcy. Przecież Ann od niedawna była w ciąży. Zaplanowali już całe swoje życie. Że spędzą je razem ze sobą. Ale ich oczekiwania przerwała śmierć jednego z nich. Co teraz będzie? Co się stanie z Ann, ze Tomem, z ... dzieckiem! Takie pytania kłębiły się w głowie Toma. Kilka łez spłynęło po policzku mężczyzny.
***
- Czy pańska żona miała kiedyś z kimś do czynienia? Czy ktoś podejrzany jej czasem nie śledził? Może to wyjaśni sprawę tego morderstwa... – zapytał policjant
- Nie raczej nie. Niedawno wprowadziliśmy się tutaj i dotąd wszystko było normalne. Wczoraj wieczorem też było wszystko w porządku, ale kiedy obudziłem się rano znalazłem ją martwą w przedpokoju.
- No cóż. Ślady nie wskazują na to, aby użyto jakiejkolwiek broni palnej. Znaleźliśmy tylko dwie głębokie rany na szyi. Przeprowadzimy śledztwo jeszcze raz. Zjawimy się tutaj popołudniu– rzekł policjant i wsiadł do radiowozu wraz z innymi komisarzami.
Wszyscy wracali na komisariat, gdy nagle kierowca gwałtownie zahamował. Do głowy przyszła mu straszna myśl. Domyślał się, kto mógł być sprawcą zabójstwa.
***
Tom siedział w kuchni na krześle. Sam w wielkim mieszkaniu.

Wpatrywał się w filiżankę zimnej już kawy. Cały czas myślał o swojej żonie. O chwilach, które wypełniały go szczęściem. O byciu z nią razem. Wspominał ich pierwszy pocałunek, ich ślub, przeprowadzka do nowego domu, wiadomość o zajściu Ann w ciążę. Te chwile cieszyły go niezmiernie. W końcu przestał. Nie mógł dłużej o tym myśleć. Pogrążony w smutku i rozpaczy wpadł w depresje. Jego stan psychiczny był w kiepskim stanie. Wykończony cierpieniami podszedł do kuchennego kredensu i wyciągną z szufladki nóż. Powoli przyłożył go do swojej żyły. Jednak tę próbę samobójstwa przerwał dzwonek do drzwi. Zrezygnowany mężczyzna przez dłuższy czas milczał i wahał się czy otworzyć, czy nie. Jednak zdecydował się. Poszedł do przedpokoju i uchylił lekko drzwi.

Zobaczył pewną kobietę w eleganckim ubraniu. Miała długie, czarne włosy spięte u góry w kucyka. Oczy mulatki miały barwę zieloną. Jej wyraz twarzy był poważny i nie skłonny nawet do lekkiego uśmiechu. Sprawiała wrażenie twardej i nieugiętej kobiety.
- Dzień dobry. Jestem komisarz Nawolski. – powitała go brunetka – Czy to dom pana Rainne?
- Tak. Proszę wejść. – odparł Tom
- Ja w sprawie śmierci pańskiej żony.
- Oczywiście... – pokiwał głową
Mężczyzna zaprosił panią komisarz do kuchni. Kobieta bez owijania w bawełnę powiedziała oschłym tonem:

- Proszę mi powiedzieć co się dokładnie stało, ale szybko, bo nie mam czasu, a muszę przeprowadzić śledztwo.
- Jakieś dwa miesiące temu wprowadziliśmy się tutaj wraz z żoną. Dom był bardzo stary, ale przeprowadziliśmy remont i wszystko zostało odnowione. Wczoraj poszedłem spać bardzo wcześnie. Ann w tym czasie przebywała w łazience i się kąpała. Kiedy zasypiałem usłyszałem czyjeś kroki na korytarzu. Byłem pewny, że to ona idzie do sypialni by położyć się spać. W pewnym momencie nastała cisza. Po chwili drzwi do pokoju otworzyły się. Zrobił się przeciąg i tyle pamiętam.
- A dlaczego zrobił się przeciąg?
- Nie wiem. Prawdopodobnie ktoś w nocy otworzył okno i uciekł przez nie. Rano w sypialni było bardzo zimno, to dlatego, że było uchylone.
- Aha... a czy nic nie skradziono lub nie zniszczono w pańskim domu?
- No chyba nie. Wszystkie rzeczy są na swoim miejscu.
- A czy ostatnio nie działo się coś złego czy podejrzanego? Czy ktoś nie śledził Ann?
- Raczej nie. Przynajmniej ja nic nie zauważyłem.
- A jakieś tajemnicze przedmioty, albo coś w tym stylu nie pojawiły się w mieszkaniu?
- Też chyba nie. Nie licząc tego, że na strychu moja żona znalazła dziwny kamień.
- Jak wyglądał? Proszę go opisać...
- Był w kolorze... czerwonym. Nie wyglądał na duży, ale wieczorem zaczęło się z nim dziać coś dziwnego. Kiedy kładłem się spać, kamień nie spodziewanie spadł z parapetu, bo Ann go tam położyła i zaczął świecić na czerwono. Światełko gasło co chwilkę i zaświecało się ponownie. Po kilku minutach kamyk znów znalazł się parapecie. Potraktowałem to jako zwidy, bo byłem bardzo zmęczony. Potem położyłem się do łóżka.
- Dobrze. Ja i moja ekipa zaraz przeszukamy cały dom.
Pani komisarz wyszła przed dom, aby oznajmić swoim ludziom, że pora zacząć śledztwo. Niepozorni detektywi zaczęli poszukiwania od samej góry, czyli od miejsca, gdzie Ann znalazła magiczny kamień. W pomieszczeniu nie było nic ciekawego. Przeszukano każde miejsce pod drewnianą podłogą, lecz nic nie znaleziono. W pewnym momencie, kiedy komisarz Nawolski wertowała w książkach odnalazła owy pamiętnik w skórzanej oprawce.

Otworzyła na pierwszej stronie i uważnie przyglądnęła się imieniu właścicielki. Udało jej się odczytać ostatnie słowo, jakiego nie doczytała się Ann. Przerażona schowała potajemnie pamiętnik do torebki.
Następnie szukano śladów na niższych piętrach. Oprócz kilku kropel krwi na dywanie nic nie znaleźli. W końcu przyszedł czas na piwnicę. Jako pierwsza weszła pani Nawolski. Rozejrzała się wokół, ale nie zauważyła niczego niezwykłego. Podeszła do drzwi znajdujących się w kącie. Pchnęła je lekko. Weszła do pomieszczenia z tajemniczym grobowcem. Spojrzała z zaciekawieniem i podeszła bliżej. Dokładnie go obejrzała z każdej strony. Na wielkiej, marmurowej pokrywie napisane było „Cassandra Catherine Dracula”
- To nie może być prawda... – powiedziała sama do siebie z nie dowierzeniem lekko drżącym głosem
- Coś się stało pani komisarz? – zapytał jeden z pomocników Jerry
- Musimy jak najszybciej wracać na komisariat. Wrócimy tu wieczorem.
Cała ekipa zrobiła tak jak powiedziała Nawolski. Kiedy znaleźli się już na miejscu, brunetka zorganizowała zbiórkę. Wszyscy zaciekawieni, co się tak nagle stało czekali z niecierpliwością, aż kobieta przemówi.
- Bez owijania w bawełnę. Nie chcę krakać, ale spodziewam się najgorszego. Że mrok znowu zapanuje nad Transilvanią, że znów padniemy ofiarami... wampirów. Tak jak było pięć wieków temu.
- To jakiś nonsens! Przecież nic nie wskazuje, aby ONI powrócili!
- Może lepiej jak przypomnę wam legendę tej krainy i co się działo 500 lat temu. A więc. Na wzgórzu, tuż za miasteczkiem był wielki zamek najpotężniejszego z wampirów. Wielkiego hrabi Draculi. Miał on córkę, której nadał imię Cassandra Catherine. Przy narodzinach dostała od matki prezent, a były to trzy czerwone kamienie. Miały one niesamowitą moc, bo kiedy były wszystkie złączone dawały nieśmiertelność oraz nadzwyczajną i ponadludzką siłę. Każdy wampir, który je posiadał był bardzo potężny, jednak kamyki działały tylko w pełni księżyca. Pewnej nocy w roku 1578 mieszkańcy Astrid City postanowili zaprzestać tyranii wampirów. Wiedzieli, że najpotężniejszym wampirem jest sam Dracula oraz jego córka, którzy dorównywali sobie nawzajem. Właśnie wtedy nastąpił nów księżyca, okres w którym kamienie traciły swą magiczną moc. A wraz z nią traciła się także siła Cassandry. Była ona wiecznie zakochana w wampirze Morfeuszu. Jej ojciec sprzeciwiał się temu związku, lecz oboje ulegli miłości i pomimo zakazów spotykali się w opuszczonym domu przy ulicy Garden Walk 13. Pewnej nocy, gdy stamtąd wracała do zamku jej ojca zaczął ją gonić tłum mieszkańców Astrid City. Zaczęła uciekać, lecz pogoń nie trwała długo. Zatrzymała się po pewnym czasie, ponieważ drogę zagradzał jej wysoki kamienny mur. Wtedy ludzie pozbyli się jej wbijając kołek w serce Cassandry. Zaraz potem wytępiono wszystkie wampiry. Już żadne z nich nie zakłócał spokoju mieszkańcom Transilvanii, aż do dziś.
- Ale jaka jest pewność, że to wampir zabił Ann Rainne? Czy są jakieś dowody?
- W domu państwa Rainne został odnaleziony przez tę kobietę jeden z kamyków. Pamiętnik Cassandry Draculi znajdował się u nich na strychu – powiedziała Nawolski i wyciągnęła przedmiot ze swojej torebki – .Widzieliście te ślady na szyi zamordowanej kobiety? A na dodatek, będąc w drugiej części piwnicy zauważyłam jej grobowiec. Odsunięty. A na dodatek pusty w środku. Udamy się tam dzisiaj jeszcze raz.

***
Tom siedząc samotny w domu jeszcze nie wiedział co się tak naprawdę stało z jego żoną. I chyba nie chciałby wiedzieć...
__________________
rosex jest offline   Odpowiedź z Cytatem