-------------------------------------------------------------------------------------------------------
Odcinek IV. – Zaskoczenie. – Ostatni odcinek.
Ashley przeszukiwała torbę „przyjaciela” w poszukiwaniu kamery.
Musiała się śpieszyć gdyż miała niewiele czasu.
Do tego trzeba było jeszcze znaleźć i poustawiać meble, co jest dość czasochłonne.
„Mam nadzieję, że zdążymy” – Myślała przekopując gorączkowo stertę prezentów.
W końcu po niespełna 5 minutach...
„Jest!”
Znalazła to, czego szukała. Wybiegła, więc szybko
na korytarz i wpadła zdyszana do swojego pokoju.
-Mam!
-Świetnie! Ja już zdążyłem wynieść niepotrzebne rzeczy i ukryć je.
-Gdzie je ukryłeś?
-Na dachu w tym małym pomieszczeniu.
-Tak szybko?
-Pomógł mi kolega.
-Aha, a, co z moimi meblami?
-Nie mogę ich znaleźć...
-Może ukryli je w pokoju Mary albo Arnolda?
-Możliwe... Zaczekaj tu a ja sprawdzę.
-Nie! Ja to zrobię, a ty podłącz kamerę do laptopa.
-Niech będzie, a gdzie jest ten laptop?
-W szafie. – Powiedziała Ashley i wyszła.
Na początek postanowiła sprawdzić pokój Mary.
Najprawdopodobniej była ona u Arnolda, więc powinno pójść łatwo.
Dziewczyna podeszła na palcach do drzwi i uchyliła je powoli.
Już miała wejść do środka, gdy zauważyła parę
leżącą na łóżku i całującą się namiętnie...
Nie mogła uwierzyć własnym oczom.
To był Arnold i Mary!
„O co tutaj chodzi?” - Myślała dziewczyna. – „To wszystko jest jakieś chore!”
„Najpierw chcą nas skłócić, a teraz?!”
Ashley wycofała się powoli i wróciła do Bobee’go.
Postanowiła mu o wszystkim opowiedzieć...
***
-Co?!!!
-To, co słyszysz! Wykiwali nas!!!
-Ale jak to?!
-Może słyszeli naszą rozmowę?
-Nie, to niemożliwe!
-Więc jak to wszystko wytłumaczyć?
-Może oni tak naprawdę?
-Nie...
-Skąd wiesz?
Ashley spuściła głowę i obróciła się w stronę ściany.
-Och wybacz. Zapomniałem.
-Nic się nie stało. – Powiedziała i przetarła ręką oczy. – To już przeszłość.
-Ale i tak nie powinienem.
-Nie, naprawdę nic się nie stało.
-A, więc co proponujesz?
-Dajmy sobie z tym spokój.
-Dlaczego? Teraz mamy okazję!
-Nie! Przemyślałam to wszystko i... Chcę o tym zapomnieć...
-Więc zrobię to sam. Nie będę Cię w to mieszał.
-Nie... Proszę...
-Ale, dlaczego?
-Bo... Ja się po prostu boje.
-Kogo?
-Arnolda.
-Niepotrzebnie. Jestem przy tobie. – Powiedział chłopak.
Później boje usiedli na kanapie, a
Bobee objął Ashley swym silnym ramieniem i przytulił do siebie.
Dziewczyna poczuła się bezpiecznie jak nigdy wcześniej.
Również objęła Bobee’go i zaczęli się namiętnie całować...
***
Było już bardzo późno.
Oboje siedzieli na kanapie i
rozmawiali o wczorajszym dniu.
-Jak weszłaś do pokoju Mary to czy były tam twoje meble?
-Nie wiem.
-Może pójdę sprawdzić?
-Nie. Zadzwonię jutro do sklepu meblowego i zamówię nowe łóżko.
-Jak chcesz?
-Nie rozmawiajmy już więcej o tym.
-Dobrze. – Odrzekł Bobee, po czym czule pożegnał Ashley...
***
Cztery lata później.
Miniony czas był dla Ashley najpiękniejszym okresem w jej życiu.
Zakochała się, zdobyła nowych przyjaciół, poznała uroki studenckiego życia,
chodziła na imprezy i razem z przyjaciółkami jeździła na wspólne zakupy.
Nie chciała się z tym wszystkim rozstawać, lecz już nadszedł czas...
O piętnastej wszyscy studenci mieli opuścić akademik...
***
Zegar wybił godzinę trzynastą.
Ashley pakowała właśnie swoje walizki
gdy ktoś zapukał do drzwi.
-Mogę wejść. – Zapytał Bobee.
-Jasne.
-Widzę, że już się pakujesz.
-Tak. – Odparła zasmucona dziewczyna.
-Mi też jest smutno.
-Te cztery lata tak szybko minęły.
-No i ja właśnie w tej sprawie.
-To znaczy?
-Chciałbym cię zaprosić na taki ‘pożegnalny’ obiad do restauracji.
-Ja...
-...Musisz się zgodzić! Za 15 minut idziemy. Bądź gotowa. –Powiedział
chłopak i wyszedł z pokoju.
Ashley szybko wyrzuciła z torby
ubrania i wybrała swoja ulubioną sukienkę.
Potem poprosiła koleżankę o pomoc w
ułożeniu włosów i zrobieniu makijażu.
Po 13 minutach była gotowa.
Wyszła przed akademik.
Bobee czekał już na miejscu.
Stali chwilę na chodniku, po czym
przed budynek podjechała czarna limuzyna.
Ashley aż zatkało.
-Bobee! Nie powinieneś.
-Och przestań. Ty mi kupiłaś prezent o ja ci zafunduje obiad.
-No dobrze. Jedźmy już.
-Pani pierwsza. – Powiedział chłopak otwierając drzwi pojazdu.
-Dziękuje. Prawdziwy z ciebie dżentelmen.
-Taki już jestem. – Odparł Bobee.
***
Zanim wysiedli z limuzyny chłopak założył Ashley opaskę na oczy.
Chciał zrobić jej niespodziankę.
-No chodź. – Nalegał.
-Ale nic nie widzę. Jeszcze na coś wpadnę!
-Zaufaj mi.
-No... No dobrze. – Powiedziała i chwyciła Bobee’go za rękę.
Na początku szli chodnikiem potem był mały próg i jakaś gładka posadzka.
Po przejściu kilkunastu metrów w końcu byli na miejscu.
-Możesz już ściągnąć opaskę.
-Nareszcie. – Odparła dziewczyna.
Odwiązała chustkę i otwarła oczy.
Ukazała jej się duża sala pełna kwiatów
i małych stolików, przy których siedzieli ludzie.
Na oknach wisiały zasłony, a w powietrzu
unosił się przyjemny zapach z kadzidełek.
Było tam cudownie.
Para zajęła stolik na końcu sali i zamówiła jedzenie.
***
-Mmmm... To było pyszne.
-Racja. Już dawno nie jadłem niczego tak smacznego.
-Yyy...Już za dziesięć piętnasta, a ja się jeszcze nie spakowałam!
-Zaczekaj. Ma dla ciebie jeszcze jedną niespodziankę.
-Jaką? – Zapytała.
Lecz nie otrzymała odpowiedzi.
Bowiem Bobee klęknął przed nią i wyciągnął
z kieszeni pierścionek.
-Ashley czy wyjdziesz za mnie? – Zapytał.
-Och Bobee! Oczywiście, że Tak! – Powiedziała szczęśliwa dziewczyna.
Nagle na sali wybuchły gromkie brawa.
Wszyscy obserwowali jak Ashley zakłada pierścionek na palec.
-Kochany, a już myślałam, że nigdy o to nie zapytasz.
-A ja bałem się, że powiesz NIE.
-Nigdy! –Powiedziała. – Kocham tylko Ciebie...
THE END
-------------------------------------------------------------------------------------------------------
Mam nadzieję, że się podobało.