Dodaje trzeci odcinek, bo w poniedziałek wyjeżdżam i nie będę mogła dodać kolejnego przez dwa tygodnie. Przepraszam !!!
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Po pobudce, Lucy miała nadzieję, że Syriusz nie będzie zaprzątał jej głowy spotkaniem.

Jak wielkim zdziwieniem była wiadomość w ICQ od... Syriusza ! Ponownie błagał aby się spotkali. Niewiele myśląc kobieta przystała na propozycję. Umówiła się z mężczyzną w nowo otwartej restauracji „Mokino” cieszącej się dużym powodzeniem. Zupełnie zapomniała o panu Koszmarku i jego bezradności w stosunku do leków. Zapomniała, że owy staruszek nie wie jak dawkować tabletki i najprawdopodobniej ich nie weźmie, co może zagrozić jego zdrowiu. Nie pamiętała o niczym, jedynie łkanie Clementine przywróciło jej odrobinę zdrowego rozsądku. Po raz kolejny nakarmiła dziewczynkę, następnie obudziła przyjaciółkę i uznała, że nie zaniedbała swoich obowiązków. Utwierdziło ją to również w tym, że radzi sobie w dorosłym życiu, czego zawsze się obawiała. Lubiła z dumą rozmawiać o codziennych problemach, które w jej przypadku nie stanowiły żadnej bariery. Można by uznać, że jest szczęśliwa. Jednak okropne wspomnienia i tęsknota za miłością były silniejsze. Wracając do życia naszej bohaterki dodam, że nie zniszczyła swojego rytułału siedząc przy stole i zajadając płatki.
Jeszcze raz przemyślała sprawę kolacji i postanowiła zaryzykować. Był takim romantykiem, że każda dziewczyna skusiłaby się bez wahania. Dalej zadumana pomaszerowała do sklepu wraz z Trudy aby wybrać coś wyjątkowego na ten wieczór. Cóż, Lucy rzadko odwiedzała sklepy, ponieważ bała się tłumu i wysokich cen. Powiedzmy, że była trochę inna niż jej rówieśniczki. Zero szaleństwa, jedynie stanowczość i posłuszeństwo. Przeglądała się w lustrze, w coraz to gustowniejszych i droższych kreacjach. Było dość wcześnie, więc ekspedientka nie była ani trochę skoncentrowana na swoim kliencie.

Podawała jedynie ubrania, co wprawiało blondynkę w zły humor. Ostatecznie zdecydowała się na jeansową spódnicę i ciemny top. O godzinie dwunastej była gotowa do wyjścia. Była podekscytowana pierwszą randką od kilku lat. Już wyobrażała sobie ich pogaduszki i wyznania, a następnie czułe dotykanie rąk. Nagle poczuła ból. Znów wróciło do niej wspomnienie o pamiętnej jesieni, złotej jesieni... Otarła mokry policzek i poprawiła makijaż. Z utęsknieniem czekała na jakiś sygnał od Syriusza. W końcu odpisała mu na ICQ :"Proszę, bądź u mnie już o 17:30. Adres : Walley Street 8”. Przypomniała sobie o artykule na temat niebezpiecznych czatów, który kiedyś czytała w gazecie. Niestety, było już za późno, bo wiadomość została wysłana. Nieoczekiwanie, „ukochany” zrobił się dostępny. Natychmiast odpisał dziewczynie i zapewnił, że nie spóźni się nawet sekundę, co wywołało uśmieszek na twarzy naszej bohaterki. Tak bardzo chciała Go zobaczyć. Wyobrażała sobie bardzo dużo możliwości, zapominając o bożym świecie.
-Lucy, ugotowałam obiad !!! Słuchaj, nie mam nic przeciwko zajmowaniu się twoją córką, ale ty się lenisz, a ja spieszę do pracy ! Chyba to lekka przesada, nie sądzisz ?!-wrzasnęła Trudy.
-Słucham ?-spytała lekko przytomna dziewczyna.
-Co ty dzisiaj tak bujasz w obłokach ?! Musiałam umyć twojego bachora, usypiać Go...
-Jeszcze przed chwilą mówiłaś, że nie masz temu nic przeciwko-zaśmiała się- Rozumiem. A odnośnie mojego stanu, to powiedzmy, że poznałam kogoś wyjątkowego.
-Tak ? Uuuu, to zmienia postać rzeczy. No, proszę jeszcze się rumienisz !
-Przestań... Tylko widzisz to moja pierwsza randka od...
-Nie tłumacz się, tylko ciesz !-przerwała jej- Może i jestem murzynką, co ma serce z kamienia, ale na takich rzeczach to się znam !
Lucy tylko ponownie się zaśmiała i usiadła na krześle zajadając obiad. Nagle z godziny dwunastej zrobiła się piąta. W tym przypadku czas nie mijał nieubłaganie. Tak jak obiecał Syriusz był dokładnie na czas. Zajechał zwyczajną taksówką, co zaskoczyło trochę rozkojarzoną blondynkę.
Mężczyzna był naprawdę przystojny i schludny. Był ubrany w śliczny garnitur i wręczył naszej bohaterce bukiet róż. „To wszystko jest jak sen !”- pomyślała i weszła do auta.
Po chwili byli przed restauracją. Tak jak mówiła ulotka, budynek był piękny. Jeszcze te fontanny a’la Pan Koszmarek... Nie, on nie mógł zakłócić tej romantycznej chwili. To był zdecydowanie dzień jego pracownicy !

(tutaj kratki są specjalnie, taka a'la trawiasta płyta"
Więc powróćmy do fascynacji urodą Syriusza. Kiedy już usiedli przy stoliku, młoda kobieta podała im kartę dań. -Słuchaj, jak ty masz naprawdę na imię ? Bo ja Lucy- zaczęła.
-Cóż za piękne imię ! Mam na imię Sebastian, ślicznotko !-powiedział i puścił oko do kelnerki, po czym ta przyniosła im wino.
-Hym, widzę że jesteś tu znany, w przeciwieństwie do mnie.
-Nie, po prostu to moja... koleżanka. Nieważne, lepiej powiedz mi na co się zdecydowałaś.
-Co powiesz na te roladki w sosie własnym ? Ja przepadam za tym typem dań, nie wiem jak ty.
-Cóż, zaskoczyłaś mnie. Na randkach, panie koncentrują się głównie na sałatkach, co przyprawia mnie o mdłości. No dobrze, wybieram to samo !
-No proszę, a ja nie spodziewałam się, że mężczyzna wybierze roladki...
Po złożeniu zamówienia i spożyciu dań, Sebastian zaproponował dziewczynie przechadzkę po tamtejszym ogrodzie. Ta zgodziła się licząc na pocałunek.

Tym razem nie stało się nic innego, mężczyzna pocałował ją, doprowadzając siedzące w pobliżu panie do omdlenia. Z zazdrością spoglądały w stronę pary, plotkując na temat ubioru Lucy.
-To było... cudowne- odezwała się blondynka.
-Zgadzam się. Ślicznotko, możemy to powtórzyć ?-odpowiedział, chcąc uniknąć złych wibracji.
Kobieta nie czekała ani chwili dłużej, tylko odwdzięczyła się mu tym samym. Czuła, że odnośnie pieszczot, które może zapewnić mężczyźnie jest w dobrej formie.
-Dziękuję-odparł i pociągnął ją za rękę, nakłaniając do zabawy. Długo kręcili się w koło i przytulali. Innym mogłoby się to wszystko wydawać dziwne, patrząc na to ile się znają. Jednak dla naszej bohaterki było jasne, że ta znajomość będzie czymś więcej niż głupim zauroczeniem dwudziestolatków. Chciała poznać bliżej ciało Sebastiana, kochać się z Nim. Wpadła jak śliwka w kompot (czyt. Zakochała się). Poczuła, że może być taka jak jej rówieśniczki. Pozwolić sobie na szaleństwo i miłość. Była pewna, że od dnia dzisiejszego rozpoczyna się najpiękniejszy okres w jej życiu.
---------------------------
PS: Sorry, że nie napisałam jeszcze co tak dręczy Lucy, ale za szybko napisałam tą zapowiedź, bo to dopiero w czwartym odcinku musi zostać ujawnione !!!!

----------------------------
Oby się spodobało... Chcę żebyście tylko wiedzieli, że ja bardzo dużo myślę i pracuję nad każdym odcinkiem. Staram się !!!! Napiszcie co jest nie tak, bo ja już nie wiem co robić !!!!