odciNEK 4 (torchę niekorzystny) (nie wiem jak to zrobiłam, ale wstawiłam nowy odcinek.... to tylko dzięki wam ...) (ostrzegam, będziecie musieli urzyć mnuuuuustwo wyobraźni, aby zniszczyć moje niedociągnięcia :P)
Samantha otworzyła oczy i przez kilka pierwszych sekund nie wiedziała co się stało. Były to najszczęśliwsze sekundy od ostatnich kilkunastu godzin. Jednak po chwili do jej głowy z powrotem napłynęły tysiące zadających ból, niechcianych wspomnień. Leżała tak przez kilka minut tępo wpatrując się w biały sufit. Po chwili jednak otrząsnęła się i powoli podniosła na rękach. Wstała z łóżka bez najmniejszej ochoty do życia. Ubrała się i postanowiła wyjść z pokoju. Jednak kiedy tylko zdążyła otworzyć drzwi, jej oczom ukazała się zniecierpliwiona twarz pokojówki Emy. -O nie, tylko nie to…
- Myślałam, że już nigdy nie wyjdziesz z tego pokoju. Jeszcze dzisiaj ci podarują , ale na przyszłość radzę ci zainwestuj w jakiś budzik, czy coś.
-…..cześć. -powiedziała jeszcze zaspanym głosem Samantha.
-Nie patrz się tak na mnie. Tylko choć na śniadanie. Gerda naprawdę świetnie gotuje!
-Gerda?
-…to przecież nasza kucharka…Ach tak! Przecież jeszcze jej nie znasz. No pospiesz się trochę. -dodała Emy ciągnąć Samanthe z rękę.
Kiedy dziewczynie udało się zejść po schodach -jakimś cudem utrzymując równowagę- ciągniętej przez blondynkę znalazła się na zapleczu kuchni, połączonej z niewielką jadalnią dla służby. Po chwili zza stosu garnków wyłoniła się pulchna kobieta z szerokim uśmiechem na twarzy.
-Gerda, miło mi. A ty pewnie jesteś Samantha - nowa opiekunka? -Zapytała przyjaźnie kobieta
-Tak, tak. -odparła Sam.
Szatynka poczuła, że ktoś ja szturcha, a kiedy się odwróciła zobaczyła Emy wskazującą na stos zapiekanek na stole. Samantha usiadła na niewielkim krześle, spojrzała na otaczające ją dwie serdeczne twarze i poczuła, że może nie będzie tak źle…
Emy tak zawzięcie dopytywała się o przeszłość Sam , że ta w końcu nie wytrzymała i opowiedziała jej cała swoją historię. Ze zdziwieniem zauważyła, że Emy potrafi nie tylko dużo mówić, ale też słuchać jak nikt inny.
-Nie martw się, poradzisz sobie jakoś…ale najpierw musisz uporać się z tym małym diabłem!
Kiedy Sam skończyła ostatnią kanapkę, Emy nagle podniosła się. -Chodź, teraz oprowadzę cię po domu! -powiedziała z entuzjazmem.
-Ale Jennifer już mi wszystko pokazała…
-pfff….wskazywała na zamknięte drzwi i mówiła co się za nimi znajduję?? -to żadne oprowadzanie!
Samantha nie wiedziała co o tym myśleć, ale nie musiała się długo zastanawiać bo dziewczyna chwyciła ją za rękę i pognała na górę
- To łazienka, przedpokój, pralnia - nic ciekawego. Kobiety w końcu dotarły do niewielkich, drewnianych drzwi. -Pokój Jennifer -wyjaśniła Emy. Dziewczyna chwyciła za klamkę. -Zamknięte.
-Skoro zamknięte, to może lepiej już chodźmy…-rzuciła Sam.
-Spokojnie, przecież nikogo nie ma w domu…zresztą co z tego, że zamknięte… Pokojówka pogrzebała chwilę w kieszeni, po czym wyciągnęła z niej srebrny kluczyk. -Dla pokojówki nie ma rzeczy niemożliwych. -powiedziała ze gracją.
Kiedy Sam wchodziła do pokoju za Emy, czuła się trochę niezręcznie, ale zaraz przestrach przerodził się w zdumienie i zachwyt.
Samantha stała w dość dużym pokoju o jasnoróżowych ścianach. Na samym środku znajdowało się ogromne łóżko otoczone niezapalonymi świeczkami. Na ścianach wisiały wielkie obrazy, a na oknach wisiały długie, białe firanki.
-To jeszcze nic- powiedziała Emy. Po chwili zaprowadziła zafascynowana Sam do innych drzwi, których wcześniej nie zauważyła. Samantha otworzyła oczy jeszcze szerzej. Znajdowała się najwyraźniej w garderobie gwiazdy. Wszędzie były szafy, szafki, półki wieszaki, stojaki obwieszone ubraniami i torbami lub zapełnione kolekcją butów.
-Ta to dopiero ma życie. -westchnęła pokojówka. Sam pokiwała głową. Zawsze był pewna, że ma całkiem sporo ubrań, ale patrząc na to wszystko zmieniła zdanie…
-Dobra chodźmy już, musze ci pokazać jeszcze inne pokoje. Sam jak w transie podążała za Emy, na koniec przyglądając się jak zamyka drzwi na klucz i chowa go z powrotem do kieszeni. Pokazywano jej jeszcze inne pokoje większe lub mniejsze, ale nic już nie zrobiło na niej takiego wrażenia. Na koniec Emy zaprowadziła ją do pokoju Ashley. Drewniane łóżko, niewielki telewizor, półki z książkami, biurko z komputerem i inne normalne dla dziecka przedmioty. Jednym słowem mówiąc: pokój nie wyglądał jak jaskinia jakiegoś potwora. Sam w duchu stwierdziła, że Emy musi mocno przesadzać - to dziecko nie może być aż takie złe.
Popołudniu w domu pojawiły się Ashley i Jennifer. Jednak Jennifer wpadła tylko, aby ustalić z Sam jak ma się zajmować jej córką. Samantha była przekonana, że kobieta powie jej co wolno, a czego nie wolno robić dziewczynce. Na co ma jej pozwalać, o której ma pójść spać…jednak wskazówki Jennifer składały się głownie na to, że ma robić to o co Ashley ją ‘prosi’. Sam , nawet nie zauważyła jak pojawiła się obok niej, słodko uśmiechając się do matki.
-Ashley bądź grzeczna. -powiedziała jeszcze Jennifer i wręczyła opiekunce plik pieniędzy, po czym wyszła.
-Pa mamusiu. -czy dziecko, które tak mówi rzeczywiście może być takie niedobre? Sam zaczęła coraz bardziej wierzyć w niewinność dziewczynki.
W końcu drzwi za panią domu zamknęły się, a Sam została sam na sam z Ashley. (nie licząc pokojówki i kucharki)
-To co chciałabyś robić? -zapytała Sam starając się, wydusić z siebie najmilszy głos, na jaki ją było stać.
-hmm…sama nie wiem…
-To może coś zjesz? Gerda przygotowała dzisiaj naprawdę pyszny obiad.
-Nie, nie jestem głodna…..ale widziałam w twoim pokoju takiego ślicznego, porcelanowego kotka…mogę go obejrzeć???
-Oczywiście. (Sam zastanawiała się przez chwilę co dziewczynka robiła z jej pokoju, ale po chwili wydało jej się to nieistotne.)
Obie udały się do pokoju Samanthy, a już po chwili w dłoniach Ashley spoczywał biały kotek.
-Uważaj na niego - to prezent od przyjaciółki.
Dziewczynka pokiwała ze zrozumieniem głową. -Wiesz co…mogłabyś mi przynieść coś do picia??
-Dobrze, dobrze. -Sam przypatrując się zachwyconej figurką dziewczynce zastanawiała się gdzie podziała się cała ta wrogość. -Sok pomarańczowy może być? -spytała jeszcze i udała się do kuchni. Kiedy wróciła zauważyła, że Ashley nie trzyma już w rękach kotka…i wtedy jej wzrok padł na podłogę. Zobaczyła tam swoją figurkę ..niestety w kawałkach..
-Och nie przejmuj się, pokojówka wszystko posprząta. -rzuciła lekceważąco Ashley.
Sam zacisnęła zęby. Próbowała wmówić sobie, że to wszystko stało się tylko niechcący, ale to było jedyna pamiątka po Kate. To ona dała jej tego kota jeszcze w liceum…teraz jej przyjaciółka nie żyje, a prezent od niej leży roztrzaskany u stóp Samanthy…
-Chodźmy lepiej do ogrodu, na basen. -powiedziała dziewczynka.
-No dobrze… To idź ubierz się w kostium i zaraz do ciebie przyjdę.. -.powiedziała smutno Sam.
Kobieta przebrała się w kostium i razem z Ashley poszła do ogrodu. Samantha widząc ogromny basen pomyślała, że może to ją jakoś rozweseli. W końcu ten kot to tylko zwykła figurka -nie ma się czym przejmować.
- Kto pierwszy wskoczy do basenu! -krzyknęła i biegiem rzuciła się aby oddać skok do wody, lecz przez pół sekundy kiedy znajdowała się jeszcze nad basenem zauważyła, że kolo niej wcale nie ma Ashley… W końcu wynurzyła się z wody szukając wzrokiem dziewczynki. Znalazła ją siedzącą na leżaku i z politowaniem spoglądającą na Sam.
-Co ty w ogóle robisz?! -zapytała.
-Jak to co? Miałyśmy iść na basen, więc się kąpię. -odrzekła opiekunka, starając się nie zachłysnąć wodą.
-Ach…. będziesz się musiała jeszcze wiele nauczyć. -powiedziała dziewczynka, starannie wmasując w siebie olejek do opalania. Sam czuła się jak idiotka…