Część III.
- My to mamy ze sobą zabrać? - odezwała się pierwsza Asia i sięgnęła po śliczne, malutkie śpioszki dziecięce i buciki do kompletu.
- To taki podarunek na dobry początek. - powiedział lekarz obserwując zaskoczenie dziewczyn mieszające się ze szczęściem oblewającym ich blade twarze. Wszystkie wyglądały jak małe widemka, tyle schudły na oczekiwaniach na ten cud..
- Zapraszamy do sal. Zaraz podadzą wam drugie danie. - powiedziała lekarka i uprzejmie porozdawała paczuszki wszystkim kobietom z ich oddziału. Gdy wróciły miały wrażenie, że ich salę ogarnia radosne podniecenie. Ale z niej akurat ono bardzo szybko się ulotniło. Bo to, czym przed chwilką się tak bardzo cieszyło zmieniło się nagle w lęk przed stratą kariery. Ważny casting miał się odbyć już za półtorej godziny. Trzeba się było najeść porządnie, przede wszystkim zawiadomić męża, żeby przyszedł dopiero jutro i wymyślić mu odpowiednią listę owoców, by uwierzył, że nic jej już dziś nie potrzeba, poprosić o soki i przede wszystkim kilka gazet, bo te, które miała znała na pamięć. Sięgnęla do szuflady po modne etui i wyjęła z niego maleńki aparacik. Założyła szlafrok i wrzuciła do kieszeni komórkę.Poszła do ubikacji.
- Halo? - zapytała z nadzieją i wymyśliła prędko listę.
- Cześć kochanie. Potrzebujesz czegoś? - zapytał mąż i słychać było, jak szura rzeczami na biurku. Oznaczało to tylko jedną rzecz - szuka czegoś do zanotowania życzeń żony.
- Taak. Poproszę kochanie o pomarańcze, jabłka, może nawet o jakieś banany, chociaż za nimi przepadam. I przede wszystkim avokado. Poproszę o jakiś sok, jeśli można. No i koniecznie jakąś gazetę lub książkę z domu. - dokończyła.
- Oczywiście. Będę dopiero jutro, mam dużo pracy. - skończył mąż. Po wymianie pożegnań żona sięgnęła do kieszeni szlafroka by schować telefon, ale jej dłoń zawadziła o jakąś papierową paczuszkę. Kiedy ją wyciągnęła okazała się, że to papierosy.
- Z miłą chęcią sobie zapalę. - powiedziała i nawet nie myśląc zapaliła jeden z podłużnych białych zakręconych w bibułkę papierosów.
- No cóż. Kto tu pali na patologii ciąży? - zapytała jedna z pań z personelu. Asia rozpoznała z głosu tę symaptyczną lekarkę. Przekręciła się na zamek i prędko stanęła na toalecie.
- No, nie ma się odwagi przyznać? Tylko się chowa? - pytała dalej. W końcu z jednej z kabin wyszła jakaś kobieta, a Asia zgasiła niedopałek o płytki, po czym wrzuciła papieros do sąsiedniej kabiny.
- Ja nie paliłam! - Zaczęła się bronić na wstępie kobieta.
- Tylko winny się broni. Zapraszam do pokoju lekarskiego. - odparła lekarka chłodno i poszła. Kobieta nabrała powietrza w płuca i wyszła zaraz za nią. Asia wyszła z kabiny i nabrała w usta zimnej wody. Czuła, jak powoli się ociepla w stosunku z jamą ustną, po czym robi się już całkiem ciepła. Dopiero wtedy wypluła ją do umywalki. Chuchnęła. Nie, nie czuć było papierosów. Wyszła. I spojrzała na zegarek. Miała zaledwie pół godziny do castingu. Poszła po torbę, pod szlafrokiem przemyciła najlepszą krótką bluzkę na skrzyżowanych ramiączkach i krótką białą spódniczkę. Miała kłopot z butami, ale uznała, że najlepsze w tym wypadku będą czarne delikatne sandałki, łagodzące ostry klimat ubrania.
- A pani gdzie? - zapytała ją jedna z pielęgniarek. Jasne, zapomniała o makijażu.
- Przechodząca, idę do toalety. - odparła, próbując wepchnąć do wielkiej torebki szlafrok i koszulę nocną. Poszła do ubikacji, umalowała się i uczesała, tak, że mało kto mógłby ją rozpoznać. Potem wyjrzała przez okno. Świetnie, to przecież parter. Otworzyła ja i wyskoczyła. Obawiała się o przyszłość swoich stóp, ale jak się okazało było całkiem nieźle.
- Panienka gdzie? - zapytał jeden z portierów.
- A, zabłądziłam. - odparła ona i wskazała na wielką torbę. - podróżuję dużo. Jestem tu po raz pierwszy. - odparła ona i prędko uciekła. Złapała pierwszy lepszy autobus i popatrzyła na zegarek. Dopiero gdy dotarła pod biuro zrozumiała, że chyba już kogoś wybrali. Ale nie. Dużo dziewczyn było w środku. Poprawiła bluzkę, naciągnęła dekolt i pewnym krokiem weszła do środka. Torba psująca image została w przechowalni, a ona przysiadła zgrabnie na ławeczce. Spojrzała na wszystkie dziewczyny. Wypindrzone szmaty, nie wiedzą jak się ubrać na porządny casting.
- Jest pani Joanna? O, witam. Zapraszam. - dziewczyny oniemiały na jej widok. Większa większośc to młode, niewiedzące nic dziewczynki. które przyszły tu z nadzieją na karierę w stylu Cindy Crawford.
- Świetnie. - powiedziała jedna z kobiiet i podbiła swoją pieczątkę pod umową o pracę.
- Jesteś genialna. Gratuluję. Jutro masz pierwszą sesję.
- Przepraszam, ale obecnie choruję, jestem w szpitalu i jestem nieco niedyspozycyjna. Za dwa tygodnie będę na każde zawołanie. - miny im nieco zrrzedły po tym.. ale cóż. Udało się.Przełknęli bajeczkę. Co będzie, jak brzuch się pojawi??
|