View Single Post
stare 25.08.2005, 18:40   #6
Delicate
Guest
 
Postów: n/a
Domyślnie Odcinek 6

Po chwili siedzieli w nowym kabriolecie staruszka i włączali silnik. Bez pisku opon i warknięć silnika odjechali spod willi.
-Skręć w tą alejkę, a dotrzemy tam znacznie szybciej- pokierowała Go Lucy, która obecnie była tak zgaszona, że zupełnie nie wiedziała, co ma powiedzieć przyjaciółce, gdy dotrą na miejsce. Nim się obróciła byli już przed jej domem. Blondynka wstała i otworzyła drzwi, a Mattew zamierzał zrobić to samo.
-Wiesz, wydaje mi się, że moja obecność będzie dla niej ciężarem, a dopiero ty...
-Ja wiem, kto mnie nazywa Panem Koszmarkiem- uśmiechnął się- I rozumiem twoją decyzję.
-Dziekuję -odparła- Aaa, jesteś świetnym kierowcą.
Otworzyła drzwi i weszła do środka, gdzie panował mrok, a nowy regał z książkami leżał cały połamany na posadzce. Pełna obaw i podejrzeń, pociągnęła za klamkę od łazienki i wzięła głęboki oddech. Czerwone plamki doprowadziły ją do wanny pełnej krwi, z nieruchomym ciałem Trudy.

(to z pewnością najgorsze zdjęcie, jakie mogłam zrobić. Przepraszam, ale... Nie umiem robić takich kombinacji... )
-O mój Boże!- wrzasnęła, co zasygnalizowało staruszkowi, że mimo próśb należy wejść do środka.
-Co się stało ?-spytał, choć i tak zorientował się, o co chodzi- Zadzwoń do szpitala, a ja się nią zajmę !!!
Dziewczyna posłusznie wykręciła numer 999 i poczekała na połączenie. Po zgłoszeniu wypadku, przytuliła do siebie murzynkę i zaczęła łkać. Jej cichutkie popłakiwanie zamieniło się w morze łez. Jednak smutki musiała zostawić na potem, gdyż pod dom zajechała karetka i zabrała Trudy do środka. Mattew wykazał się świetnym refleksem, zaprowadzając Lucy do samochodu i zręcznym włączeniem auta. Jechał bardzo szybko, łamiąc wszelkie przepisy, co wprowadziło dziewczynę w jeszcze większe zmieszanie. Jej starszy przyjaciel zawsze był spokojny i nudny jak flaki z olejem, a teraz zachowuje się jak największy bohater. Ta zmiana była jak najbardziej odpowiednia do obecnej sytuacji. Kilka minut później siedzieli cicho w poczekalni.
-Zauważyłem w łazience żyletkę- szepnął mężczyzna.
-Po-pocięła ś-się ?-jąkała się blondynka.

-Myślę że tak. Nie martw się to nie może być aż tak straszne...-odparł i przytulił ją mocno do siebie. Czuła się tak bezpiecznie w Jego ramionach, gdy zorientowała się, że Clementine jest zupełnie sama. Niewiele myśląc zadzwoniła do Sharon, bliskiej koleżanki z liceum. Ta, na szczęście nie miała nic innego do roboty, a że posiadała klucze do jej mieszkania nie było największych przeciwności, by mogła jej pomóc.
-Dobrze, że o dziecko nie muszę się martwić. Jak wchodziłam, ta spała, miejmy nadzieję, że do przyjścia tej koleżanki się nie obudziła...
-Na pewno nie. To mądra dziewczynka, pamiętam jak z takim wielkim zachwytem mi o niej opowiadałaś. I wiesz, przepraszam cię... Tamto w szpitalu, to ja rzeczywiście chciałem... Jesteś taka piękna, ładniejesz z każdym dniem.
-Przestań... Teraz, kiedy zupełnie o tym zapomniałam...-urwała, widząc zbliżającego się doktora.
-Pani Lucy Fairy, tak ?-spytał tonem tak oziębłym, że onieśmieliłby pełną podniecenia, dziewczynę, która wygrała konkurs na największą piękność Europy, o ile taki konkurs w ogóle by był.
-Zgadza się. Co jest z moją przyjaciółką, czy ona żyje ????
-Proszę się uspokoić. Pani Trudy, ma się dość dobrze. Widzi pani, może to co zrobiła, nie było zbyt mądre, ale na nasze szczęście nie byłe też zbyt dobrą robotą... I straciła na trochę świadomość, ale w przeciągu czterech, pięciu dni wszystko, prócz psychiki wróci do normy.
-Będzie potrzebny psycholog, psychiatra ?-dodał Mattew.
-Być może. To zależy od stanu psychicznego owej pacjentki.
-Tak, ma pan zupełną rację- odpowiedział mu i pożegnał się.

Nagle pełna entuzjazmu Lucy pocałowała staruszka najbardziej namiętnie jak mogła.
-Czy ty to słyszałeś ?! Wszystko jest z nią dobrze !!!- krzyczała, jak gdyby nigdy nic się nie stało. Wczorajszą sytuację pamiętała jakby przez mgłę, a ta wydawała się jej najpiękniejsza, jaka kiedykolwiek zaistniała, łącznie z pocałunkiem.
-Tak, trudno się dziwić, zawsze uważałem, że z niej kawał baby...
Znów się pocałowali. Pacjenci zaczęli bić brawa, co niestety, przywróciło dziewczynie rozum.
-Zaraz, ja cię... O mój, dobry Boże !!!-wrzasnęła i udała się w kierunku toalety.
„Wiedziałem, że to tylko emocje...”-pomyślał z goryczą mężczyzna i zakrył twarz gazetą. Tymczasem dziewczyna chlipała porządnie w toalecie, przeklinając siebie, przyjaciół, dziecko... Nie mogła zrozumieć, że to o co jeszcze niedawno obwiniała tego, tego... Zresztą, że to o co Go obwiniała, zrobiła sama i to właśnie Jego mości !!!
„Jesteś głupią babą, co wskoczyłaby do łóżka każdemu, kto powiedziałby Ci, że cię lubi”- obwiniała się, tupiąc nogami. Była wściekła, najchętniej rzuciłaby się z pierwszego, lepszego okna.
„Nie, nie rób tego błędu... Stracisz wszystko, albo wylądujesz w jednym ze szpitalnych łóżek” – myślała, uwalniając się z kabiny. Zdjęła podarte rajstopy i już miała otworzyć drzwi, gdy ujrzała przez szparę u dołu buty swojego, hym, towarzysza.

-Wybacz, to ja nie powinienem się zgodzić na to, żebyś Ty to robiła... Pokaż się...-ciągnął swój monolog- Lucy... Myślisz, że wydurniając się jeżdżąc jak palant, wchodząc do damskiej toalety, mówiąc, że mi się podobasz, nie ryzykuję ?! Ale co mam na to poradzić, że przy Tobie czuję się jakoś inaczej, czuję że moje życie ma sens... Jesteś moją muzą, jakąś częścią mnie...
-Mogę napisać o tym książkę- odezwała się, zamykając kabinę- To będzie bestseller, prawda?
-Z pewnością. A teraz chodź, możesz zobaczyć Trudy.
-Naprawdę ? No to chodźmy- świetnie odgrywała osobę zrównoważoną, potrafiącą poradzić sobie z ciężarem własnego sumienia. W środku jednak była roztrzęsiona, niespokojna, przestraszona. Za żadne skarby, nie pozwoliłaby teraz aby te piękne, przesłodzone słowa usłyszała inna kobieta z ust tego Mattew’a, z drugiej strony jednak, jego wiek, to niedawne rozstanie z Sebastianem... To było zdecydowanie za dużo. Mimo wszystko wyszła z toalety i weszła do Sali przyjaciółki. Po paru słowach otuchy i czułym uścisku, zrozumiała, że jej życie zbyt się rozpędziło i za wszelką cenę musi je zahamować.
  Odpowiedź z Cytatem