View Single Post
stare 11.09.2005, 11:54   #5
Aprille
Guest
 
Postów: n/a
Blush Odcinek IV

No więc zbliżamy się nieuchronnie do końca. Możecie zacząć obstawiać czy ktokolwiek przeżyje, a koniec, uprzedzam, jest dość nieprzewidywalny. No więc miłego czytania.

Odc.IV

A później usłyszeliśmy kroki. Ciężkie i twarde. Jakiejś grupy ludzi.
-Chodź tu – szepnął powoli Charlie, tak cicho jak tylko potrafił.
Na jego miejscu natychmiast bym stamtąd uciekła. Ale to faktycznie byłby zły pomysł. Gdybyśmy pobiegli, ktokolwiek się do nas zbliżał, znalazłby nas o wiele szybciej.
Więc żółwim tempem przekradaliśmy się poprzez wielkie biblioteczne półki, niemal czołgając się na podłodze. Kiedy Charlie uznał, że jesteśmy już dość daleko, przystanęliśmy.
-Charlie?
-Nie teraz. – odparł cicho, ale twardo.
Nie wiem, ile tak staliśmy. Kiedy jest się więźniem ciemnej biblioteki i do tego nie wie się o co tu naprawdę chodzi, czas niemiłosiernie się dłuży.
-Myślę, że nie uciekli. Stąd przecież nie ma ucieczki sam wiesz. – ten głos sprawił, że serce podskoczyło mi do gardła.
-Mirene, znajdź ich. On nie będzie zadowolony, jeśli ich nie znajdziesz. Do tego dziewczyna nam uciekła.
-Nie jest daleko. A chłopakiem już się zajęliśmy.
Rzuciłam Charliemu tragiczne spojrzenie. Co oni zrobili Mike’owi?
Gdy kroki ucichły. Po jawiły się następne. O wiele cichsze i ledwo słyszalne. Ktoś wychylił się zza półki, pod którą się ukrywałam.


Byłabym przerażona gdybym nie czuła, że to Ling-Su. Jak dobrze było ją wtedy zobaczyć.
Nic nie mówiłyśmy, ale w jej oczach dało się wyczytać wszystko. Żal, ból, strach. Rozpacz. I aż za dobrze to, że Mike’owi coś się stało.
Przytuliłam ją. Jej oczy były pełne łez i czegoś jeszcze. Być może było to obłąkanie. Nie zastanawiałam się nad tym zbytnio.
-Oni… go… - zaczęła Ling-Su ledwo dosłyszalnym szeptem, ocierając łzy spływające po policzkach.
-Spokojnie. Wszystko będzie dobrze. A teraz cicho… - Charlie nawet nie silił się na pocieszający ton.


Niedługo potem usłyszeliśmy następne kroki. I wcale nam się to nie podobało.
Gdy odgłosy nieco się do nas zbliżyły, dało się słyszeć strzępki rozmowy.
-Głupiutka dziewucha. – powiedziała bibliotekarka. –Nigdy nie można zostawiać po sobie śladów.
Ling-Su desperacko spojrzała na swoje buty. Całe były ubłocone. Rzuciła mi dziwnie smutne spojrzenie – Odciągnę ją od was. – powiedziała cicho.
-Przecież możesz… - zaczął Chrlie, ale nie mógł dokończyć. „Zginąć” jakoś nie przechodziło mu przez gardło.


-To za Mike’a. – rzekła desperacko Ling-Su i rzuciła się biegiem na nadchodzącą bibliotekarkę.
-TO ZA MIKE’A! – wołała desperacko okładając ją pięścią.
-Nie! – pisnęłam, czując łzy cisnące się do oczu. –Nie, błagam… To się nie dzieje naprawdę…
Czułam się tak bezradna. Chciałam jej pomóc, ale widziałam postacie, pomocników tej zdradliwej pracowniczki biblioteki. Właściwie zastanawiałam się, czy to w ogóle byli ludzie.
Charlie pociągnąl mnie za rękę. To była ostatnia chwila na ucieczkę.
Ale ja nie poddaję się tak łatwo.
Popatrzyłam na Charliego przez chwilę. Miałam nadzieję, że zrozumie.
Błagalnie zacisnął mi rękę na ramieniu. I tak wiedział, że nie odpuszczę.
-Zostaję z tobą. – powiedział i objął mnie swoim ramieniem.


-Powinieneś uciekać! –pisnęłam wślizgując się za następną półkę. –Powinieneś…
-Tam jest drugi chłopak! -usłyszeliśmy wrzask bibliotekarki.
Nasza reakcja była natychmiastowa. Ruszyliśmy biegiem wzdłuż wysokich półek biblioteki. Biegliśmy, dopóki kroki za naszymi plecami nie ustały.
-Charlie.. muszę ci coś… - szepnęłam ledwo dysząc.
-Nie teraz. – rzucił ostro.
Po chwili zaczął mruczeć coś pod nosem.
-Zabili… Ling-Su… Mike’a…
STUK – STUK – STUK gdzieś obok nas ktoś przeszedł.
STUK – STUK – STUK był coraz bliżej.
STUK – STUK – STUK czyjś cień wyłonił się zza półki w rzędzie obok.
-Myślisz, że uciekniesz? – rozległ się czyjś rozbawiony głos. – Nic bardziej mylnego.
Postać posunęła się o kilka kroków w prawo. Charlie drgnął lekko.
-Odemnie nie da się uciec.
W chwili, gdy postać wyłoniła się zza rogu półki, my schowaliśmy się już za następną.
-Nie prowadź ze mną głupich gierek. Wiem, że tam jesteś. Wy, który plugawisz swoimi palcami moje zacne dzieła!
Mój mózg działał na najwyższych obrotach. Ktoś, kto do nas mówił, wyrażnie nie wiedział, że jest nas dwoje.
Charlie zacisnął palce na moim nadgarstku. Spojrzałam na niego.


W jednej chwili widziałam w jego oczach strach, w następnej wyszedł na spotkanie mrocznej postaci zza półki.
-A więc tu jesteś ohydny człowieku. Aż tak spieszno ci do śmierci? Gdybyś tylko widział swoich małych przyjaciół… Twój kolega nie poddał się tak łatwo. Ale i tak musiał zgi…
-KŁAMIESZ! –krzyknął Charlie. A przecież wiedział, że to prawda.
-Pokrzycz sobie, młody człowieczku. On zginął, bo nie chciał zgodzić się z nami współpracować…
Charlie i ta mroczna postać mierzyły się spojrzeniami zataczając krąg. Obserwując to wszystko zza sterty niepoukładanych książek, miałam szansę trzeźwo ocenić, kto wygra to starcie. Charlie nie miał szans.
-… a spójrz na nią. Raz udało jej się uciec, ale wolała zginąć by ratować was… Jej śmierć pójdzie na marne… i tak zginiecie…
Koło mojej kostki przebiegł sporych rozmiarów szczur. Pisnęłam cicho.
Błąd.
Ciemna postać odwróciła się w moją stronę. Zdążyłam się na szczęście schować za półką obok.
-Zostań tam gdzie jesteś!
Charlie próbował wykorzystać sytuację. Odwrócony w inną stronę próbował zmylić ciemną postać.
-Szlachetny do ostatniej chwili? Masz jeszcze wybór. Możesz się do nas przyłączyć…
-Nie – powiedział cicho Charlie.
-Co powiedziałeś, mały człowieczku?
-NIE PRZYŁĄCZE SIĘ DO WAS KIMKOLWIEK JESTEŚCIE! – w tym momencie Charlie rzucił się na ciemną postać. Lecz ta z nadludzką siłą odrzuciła go na półkę z książkami. Na tą, za którą ja stałam.



No i co? Bo jak to czytam to mi się wudaje że marnie :con:

Ostatnio edytowane przez Aprille : 11.09.2005 - 12:38
  Odpowiedź z Cytatem