Odcinek 4
-Zimno mi - Powiedziała głośno Lana przerywając głuchą ciszę. Alex podszedł do przyjaciółki i objął ją swoim ramieniem. Czwórka zagubionych piętnastolatków wpatrywala się w stary pusty domek, który wcale nie przypominał domu Olivii.
- Chyba niemamy wyboru - powiedział Mark i wykonał kilka kroków do przodu. Reszta poszła za nim. W kilka sekund znależli się w salonie. Wokłół stały stare, zniszczone kanapy, i stare półki z książkami na których wisiały pajęczyny. Podłoga skrzypiała, tak samo jak drewniane drzwi. W pokoju nikogo nie było.
- Przynajmniej tutaj jest trochę cieplej, moglibyśmy zostać tu na noc a rano poszukać drogi do domu.- zaproponował Alex. Reszta nic nie mówiąc przytaknęła.
Lana niemogła spać, leżąc na starej i brudnej kanapie wpatrywała się w okno. Widziała przez nie wyłącznie drzewa i księżyc. Wiał silny wiatr, mimo to w starym domku było dość ciepło. Lana zastanawiała się co zrobią rano, czy wrócą do domu? Przypomniała sobię kołysankę, którą do snu zawsze nuciła jej mama, kiedy była bardzo mała. W końcu zamknęła oczy i zasnęła.
Śniło jej się, że stała nad wielką przepaścią. Wokół niebyło niczego ani nikogo. Czuła, że musi skoczyć, ponieważ wiadukt, na którym stała, powoli się załamywał. Kiedy spojżała w dół zobaczyła nic, tylko pustkę. Na błękitnym niebie nie było ani jednej chmurki. Jeszcze raz spojżała w dół, zobaczyła wodospad. Wiedziała, że jeżeli skoczy - zginie. Nagle grunt pod jej stopami zmienił się we wrzącą lawę. Wszystko było czerwone, a wiadukt przełamał się na pół. Dziewczyna poczuła ogromny ból w stopach. Po chwili poczuła, że spada, kiedy spojżała w dół zobaczyła rwiącą rzekę. Niebyło już dla niej żadnego ratunku...
* * *
Rano Olivia otworzyła oczy. Szybko wstała i rozejżała się dookoła. Zobaczyła coś czego wogóle się nie spodziewała. Była w swoim pokoju.
-' Niemożliwe! To niemógł być sen! Przecież, nadal jestem w ubraniach.' - pomyślała, po czym pogiegła najszybciej jak potrafiła do salonu i wykręciła numer Lany. Nikt nieodbierał. Mark i Alex również się nie odzywali.
Bez namysłu ruszyła w stronę cmentarza. Przeszukała cały las, ale nigdzie nie zobaczyła starej chatki. wróciła na cmentarz, wokół nie było żywej duszy. Z płaczem wróciła do domu. Zatrzasnęła za sobą drzwi i upadła na kolana.
Siedziała tak kilka minut, poczym wstała słysząc dzwoniący telefon. Z niechęcią podniosła słuchawkę i wydusiła krótkie 'Halo'
- Olivia Cornus?
- Tak słucham?- odpowiedziała Olivia, zaskoczona głosem dorosłej kobiety.
- Dzwonię, żeby poinformować, że pani matka miała wypadek samochodowy w drodze powrotnej z Australii. Leży teraz w szpitalu św. Vincenta, podaję adres :
St. Vincent's Health
Melbourne
PO Box 2900
Fitzroy VIC 3065
AUSTRALIA
Olivia rzuciła słuchawką i pobiegła do swojego pokoju z płaczem.
* * *
W tym czsie Lana właśnie obudziła się w swoim łóżku. Ze zdziwieniem rozejżała się, pomyślała, że to musiał być tylko koszmar.
Usiadła na kanapie z telefonem komórkowym, chciala zadzwonić do przyjaciół. Zauważyła, że Olivia już do niej dzwoniła, ale ta nieodebrała. Bez zastanowienia wykręciła numer koleżanki, ale po chwili usłyszała jedynie głos dorosłej kobiety oznajmujący, że nie zostało jej już na koncie ani grosza.
- Super! - krzyknęła sarkastycznie i cisnęła telefonem w ścianę. Rozbił się na drobne kawałeczki i upadł na kolorowy dywan. Lana otworzyła szafę i włożyła na siebie letnią sukienkę po czym udała się do domu Olivi.
- Kochanie dokąd idziesz tak wcześnie? - Zapytał ojciec Lany widząc ją wściekłą, zmierzającą ku drzwom frontowym.
- Eee...idę do koleżanki - rzuciła, po czym uśmiechnęła się sztucznie.
- Tak bez śniadania? - Zapytał zdziwiony, ale Lana już nic nie powiedziała, tylko wyszła niezamykając za sobą drzwi.
Biegła ile sił w nogach. W końcu znalazła się przed domem Olivi, zapukała, ale nikt nieotwierał. Powoli nacisnęła klamkę i weszła do środka. Z pokoju na przeciwko słychać było cichy płacz. Lana chciała wejść do środka ale drzwi były zamknięte na klucz.
- Odejdź, niemam ochoty się z nikim widzieć! - krzyknęła Olivia, niewiedząc nawet kto stoi po drugiej stronie.
- To ja, Lana - powiedziała z troską w głosie dziewczyna. W chwilę potem usłyszała klucz przewracający się w zamku. Olivia była cała zapłakana, jej makijaż był rozmazany na policzkach i dłoniach.
- Co się stało?! - spytała Lana przytulając przyjaciółjkę, aby dodać jej otuchy.
- Moja mama miała wypadek...
- O Boże, nic jej nie jest?
- Jest w szpitalu w Australii - Olivia zakryła twarz dłońmi i wybuchła płaczem. Lana niewiedziała, jak pocieszyć koleżankę.
- Pojedziesz do niej? - spytała cicho.
- Czy ty nierozumiesz? Będę sierotą, bez rodzeństwa, trafię do sierocińca, czy to do ciebie nie dociera?! - wykrzyczała, za jednym tchem, poczym upadła na fotel.
- Możesz zamieszkać ze mną. - zaproponowała Lana, ale odpowiedzi już nieusłyszała. Siedziały tak kilka minut w milczeniu. W końcu Lana wstała i skierowała się ku wyjściu. Ku jej zdziwieniu na dworze było już dość ciemno. Jej uwagę przykół las, a za nim groby. Spojrzała na zegarek, który pokazywał równo 12:00. Postanowiła sama sprawdzić o co w tym wszystkim chodzi, nienarażając życia reszty przyjaciół, szczegulnie Olivi, która została teraz sama. Ruszyła pewnie w stronę cmentarza. Było bardzo zimno, a Lana miała na sobie wyłącznie krótką sukienkę. Mimo to szła dalej. Miała dość tych wszystkich zdarzeń, pytań bez odpowiedzi. Rozmyślała nad tym dużo w drodze przez las. A kiedy doszła do końca, w oddali zamiast cmentarza zauważyła małą chatkę, tę samą co w jej śnie...czy, może to wcale niebył sen? teraz dopiero zaczęła się bać, ale z drugiej strony wiedziała, że jest coraz bliżej rozwiązania zagadki.
Weszła do środka. Było tam bardzo ciemno. Na szczęście światło księżyca oświetliło jej miejsce, w którym leżała latarka Mark'a. Teraz nie miała wątpliwości, że byli tu wczoraj. Zaświeciła latarką, spojżała przed siebie i zamarła.
Wiem, że miałam się wylogować, ale jest dużo ludzi, którzy chcieliby, żebym skończyła te fotostory, więc to zrobię. Sory za całe zamieszanie.
PS: I tak niemogę się wylogować bo wyskakuje mi jakiś błąd...