Temat: Kropelki
View Single Post
stare 10.10.2005, 18:16   #6
Tiffany
Guest
 
Postów: n/a
Domyślnie

I am sorry za post pod postem, ale znowu nikt nie napisał . A więc tak jak obiecałam daję odcinek, bo jak obiecuje to daje . I co chyba nie jest nowością w moim wykonaniu prosze o dużo, dużo komentów!

Odcinek 6

Dzisiejsza noc nie była błogim odpoczynkiem dla zapracowanego, solidnego człowieka jakim był komisarz Robins. Z ciepłego, wygodne łóżka wyciągnął go niespodziewany telefon, jak się okazało wykonywany przez koleżankę pracującą na nocnej zmianie. Tym razem chodziło o zaginioną dziewczynę. Zrozpaczeni rodzice po daremnych próbach jej odszukania zadzwonili na policję. Uspokojenia oraz zapewnienia biednej pracowniczki komisariatu okazały się daremne. Kobieta żądała rozpoczęcia natychmiastowych poszukiwań grożąc nieco zdezorientowanej kobiecie z drugiej strony telefonu konsekwencjami prawnymi, co było oczywistym absurdem, ale nowoprzybyła dziewczyna, która dopiero rozpoczęła pracę nie chciała mieć żadnych kłopotów, toteż niezwłocznie chwyciła za słuchawkę i wykręciła drżącą ręką numer komisarza Robinsa- zajmującego się tego typu sprawami. Detektyw był niezwykle opanowanym i sympatycznym człowiekiem, dlatego też z naturalną sobie cierpliwością wysłuchał drżącego głosu młodej kobiety.

Mimo zmęczenia i niechęci do nocnych śledztw zapewnił że natychmiast uda się na miejsce zajścia. A cóż innego miał zrobić? Przecież sam wybrał sobie taką a nie inną powinność. Teraz rozumiał dlaczego ojciec odradzał mu tego typu zajęć. Szybko wsunął się w garnitur, lekko przeczesał zmierzwione włosy, poczym chwycił za swój ukochany kapelusz i wyszedł z przytulnego mieszkanka na przedmieściach Sims Yorku. Idąc do samochodu podziwiał piękno gwiazd, które odświeżały wspomnienia, niezwykle przykre, ale tak bardzo ważne. Nie zwlekając dłużej wsiadł do samochodu i przekręcił kluczyk w stacyjce.

Oczy same się zamykały, powieki były ciężkie niczym przytłoczone suchym piachem. Walcząc ze zmęczeniem mężczyzna dotarł wreszcie na miejsce, gdzie już roiło się od funkcjonariuszy i tłumu gapiów nie przeoczą żadnej okazji na zrobienie sensacji, jedną z takich osób była pani Tibbs, która zaciekle walczyła o dobre miejsce zaraz przy policjantach. Detektyw z politowaniem spojrzał na całą zgraję ciekawskich plotkarek, po czym podszedł do jednego z kolegów by zapoznać się bliżej ze sprawą.

- Co my tutaj mamy?- zagadnął spoglądając przez ramię rosłego policjanta przeglądającego plik świeżo wydrukowanych papierów.
- Jenny Newdember: lat piętnaście. Ucieczka z domu za sprawą kłótni z koleżanką. - wyrecytował jednym tchem nieco zirytowany.
- Dobrze. Gdzie ta koleżanka?
- Tam. Stoi obok rodziców.- mężczyzna wskazał na wątłą dziewczynę o brązowych włosach, która rozpaczliwie wymachując rękami tłumaczyła coś rodzinie zaginionej.
Komisarz ociężałym krokiem postąpił w stronę bliskich Jenny.
- Dobry wieczór. Jestem komisarz Robins- detektyw zajmę się sprawą państwa córki.
- Ona po prostu nie wróciła do domu. Poszła do szkoły i już nie wróciła.- wydukała ze łzami w oczach kobieta, po czym wtuliła głowę w ramiona męża. Detektyw odchrząknął i zwrócił się tym razem w stronę zakłopotanej brązowowłosej:
- Ty jesteś Tamara Wetson- koleżanka Jenny o ile się nie mylę?
- Tak to ja.- odpowiedziała zachrypłym, ledwo dosłyszalnym głosem otumaniona istotka.- Przyszedł mnie pan przesłuchać?
- Tak obawiam się że to konieczne. Chodź usiądźmy.- zaproponował niezwykle sympatycznie detektyw wskazując na ławkę parkową.
Tamara usiadła obok detektywa, otulając się rękami i zaczęła opowiadać.

Robins słuchał niezwykle uważnie ani razu nie przerywając nastolatce.
Umiejętność słuchania była jego kolejną zaletą. Niczym zaczarowany wdrążał się w opowieść, by później dokładnie ją przemyśleć.
- I wtedy poszłam razem z Rebeką do domu. Ja naprawdę nie wiedziałam że to tak się skończy. Ja nie chciałam! Naprawdę nie chciałam.- zaczęła tłumaczyć dziewczyna, a drobne szkliste łzy popłynęły po aksamitnej twarzy.
- Ależ nikt cię nie obwinia. To nie twoja wina.- pocieszał jak umiał Robins podając nastolatce chusteczkę - Idź lepiej do domu i porządnie się wyśpij. Już i tak w niczym nie pomożesz.
Tamara przyjęła biały kawałek materiału i wytarła nim łzy. Wstała powoli z ławki i poszła w stronę grupki gdzie czekali na nią rodzice. To samo poczynił detektyw. Ciężko wzdychając podszedł do przytulonych rodziców i powiedział:
- Proszę iść spać. Policja się wszystkim zajmie. I tak w nocy nie warto szukać. Obiecuję że rozpoczniemy przeszukiwanie terenu od samego rana.- zapewnił komisarz.
Pani Newdember chciała najwyraźniej coś powiedzieć ale mąż uspokoił ją ruchem ręki i nie uwalniając z uścisku odprowadził do samochodu. To samo poczynił Robins lecz troszkę później. Musiał jeszcze odebrać wstępny raport. I już po chwili szedł z uśmiechem na twarzy z teczką pod pachą do swego ukochanego, przytulnego mieszkanka. Nareszcie położy się spać i odpocznie po ciężkim dniu i jakże ciężkiej nocy. Bez prysznica, ani należytej higieny położył się do łóżka.

Po prostu zmęczenie wzięło górę nad rozsądkiem. Błogi odpoczynek przerwał przeciągły dzwonek. Ktoś najwyraźniej pilnie chciał się zobaczyć z komisarzem. Całe zajście wyprowadziło go z równowagi. Klnąc pod nosem wstał i zaczął się ubierać. Dzwonek powtórzył się jeszcze klika razy zanim rozespany mężczyzna dopadł drzwi, popatrzył przez wizjer i widząc twarz przełożonej natychmiast otworzył drzwi.
- Robins! Co ty wyprawiasz? Czy wiesz w ogóle która godzina?- rozjuszona kobieta wtargnęła do spokojnego dotychczas mieszkanka i od razu zaczęła wrzeszczeć.

Komisarz podrapał się po głowie i ze zdziwieniem odparł:
- Jak to która jest czwarta nad ranem! Przecież normalnie ludzie śpią o tej porze!- tym razem policjant zaczął wrzeszczeć.
- Robins. Tylko nie tym tonem! Zrozumiano! Czwarta nad ranem? Chciałeś chyba powiedzieć dwunasta!- przełożona doszła do granicy wytrzymałości psychicznej, po bezczelnej odzywce swego pracownika.
Na twarzy detektywa pojawiło się znikome przerażenie, a jego wzrok padł na zegar w korytarzu. Rzeczywiście wskazówki spoczywały na 12 , a mała sekundowa igiełka wściekle pędziła po tarczy zegara.

- Te dokumenty miały być odebrane o dziewiątej czyli trzy godziny temu!- diabelna kobieta znów zaczęła swoje wskazując na papiery w ręku.
- Przepraszam. Chyba trochę zaspałem. Zrozum miałem trudny dzień i do tego jeszcze ta noc.- zaczął bezradnie tłumaczyć oskarżony.
- Robins! Nie tylko ty masz dużo do roboty. Co myślisz że ja się obijam. Nie tyram ja wół by na tym komisariacie był jakiś porządek. A jednak nadążam z wysypianiem się i nie spóźniam się do pracy.- ostre oskarżenia padły z wątłych ust.
Kobieta pomyślała przez ułamek sekundy i z wściekłością wcisnęła w ręce przerażonego funkcjonariusza plik kartek.
- Masz te papiery! I masz się z nimi zapoznać do szóstej! Bo jeśli nie, nie będę już taka miła. Jasne?
- Jak słońce. Już się biorę do pracy.- odpowiedział nie zwlekając ani chwili detektyw, po czym z wielką ulgą zamknął drzwi za przełożoną. „ Co za kobieta. Istny diabeł wcielony”- pomyślał detektyw i nagle przypominając sobie o papierach spoczywających w jego rekach udał się do pokoju w którym zwykle pracował. Gabinet był bardzo malutkim pomieszczeniem, acz nazbyt przytulnym. Ściany obite były jasną boazerią, a podłoga pokryta parkietem z drewna. Po chwili przedmiot złości przełożonej wylądował na drewnianym biurku. Sam komisarz udał się do kuchni by zaparzyć kawę, gdyż był troszkę zaspany, a kawa zawsze stawiała go na nogi. Po niespełna pięciu minutach wrócił z kubkiem gorącej kawy, proszącej się o wypicie. Mężczyzna upił trochę pobudzającego napoju i wziął się za przeglądanie dokumentów, które dotyczyły całej sprawy.

Były to między innymi: raporty, dokumenty rodziców, córki i wszelkie pismaki które mogły pomóc w rozwiązaniu sprawy. Wciąż popijając kofeinę wdrążał się powoli w całą te sprawę. Nagle coś go poruszyło i nagle w całym malutkim mieszkanku oraz całym bloku rozległ się okrzyk radości i dumy:
- Mam! To jest to!

Co znalazł detektyw Robins?
Czy rozwiąże sprawę zaginięcia dziewczyny?
Gdzie jest teraz Jenny?
Co się z nią stanie?
To i więcej w następnym odcinku.
  Odpowiedź z Cytatem