View Single Post
stare 15.10.2005, 20:48   #6
Orzech
Guest
 
Postów: n/a
Domyślnie Odcinek VI

A oto długo wyczekiwany Odcinek VI. Mam nowy komputer, więc ciuski są trochę pozmieniane, ale za to jest lepsza grafika. Zapraszam do czytania i komentowania!

Plakat

Odcinek VI Strata Przyjaciela
Słowa te, choć niewypowiedziane głośno, mocno zabrzmiały w ich umysłach. Jennifer i Edna osunęły się nieprzytomne na ziemię. Obudziły się około dwunastej w południe. Obie były dziwnie spokojne o Wiktorię. Długo o tym rozmawiały. Uspokajające sygnały wysłane przez czarnowłosą, działały. Edna ufała, że jej siostra wróci. Potem poszły na zakupy i do fryzjera.

Dwie godziny później dołączył do nich Marc, który jak się okazało, dostał taką samą informację. Nie mieli ochoty rozmawiać o tym wydarzeniu. Zbliżał się termin misji. Jennifer po raz piąty czytała, na czym ona ma polegać. Można było rzec, że zna już ją na pamięć. Edna, cała spięta, czytała książkę. Marc siedział koło niej. Kiedy Jennifer wyszła z pokoju, szepnął:
-Co my zrobimy? Ja nie mogę spać! Muszę zdecydować! Czy żyć dalej w kłamstwie, czy powiedzieć o naszym pocałunku.
-Nie wiem...
-Jak to nie wiesz? Uważasz mnie za durnia?
-Oczywiście, że tak! – prawie krzyczała dziewczyna. Obydwoje nie zauważyli, że Jennifer weszła do pokoju i przygląda im się. Edna wrzasnęła:
-Pocałowałeś mnie! W usta! Masz żonę!
-Owszem, ja nią jestem. – powiedziała nagle Jennifer. Marc i Edna spojrzeli na nią. Edna dziewczyna myślała, że zaraz zwymiotuje, z oczu popłynęły jej łzy.
Usłyszawszy dzwonek Jennifer bez słowa podeszła do drzwi. Zobaczyła za nimi przerażoną i zapłakaną Marphę.
-Co się stało?
***
Wiktoria obudziła się w łóżku z kolumnami. Była w wielkim pokoju o kamiennych ścianach i białej marmurowej posadzce.

Usiadła na łożu. Była ubrana w suknię, a włosy, były dłuższe i inaczej zaczesane. Gdzie ja jestem? Pomyślała. Zaczęła sobie przypominać ostatnie wydarzenia. Raun’lak, wojna, teleportacja. A więc to musi być Was’sdrah Podeszła do kwadratowego okna. Była w jednej z najwyższych wież kamiennego zamku. Zobaczyła przed sobą wielkie miasto składające się z kilku tysięcy małych domków, wyglądem przypominających ziemskie domostwa. Ujrzała też mieszkańców, którzy biegali załatwiając swoje sprawy. To nie wygląda jak miasto pochłonięte wojną. Wiktoria spojrzała w górę. Zobaczyła wielką kopułę.
-To kopuła, która chroni nas przed Je’ak, królowo. – Dziewczyna usłyszała za sobą głos. W drzwiach stała starsza kobieta o dobrotliwym uśmiechu. Była ubrana w suknię, a włosy miała upięte w kok. Po chwili dodała:
-A to jest ostatnie miasto, które nie zostało zniszczone przez wroga.
-Kim jesteś? – zapytała Wiktoria. Była coraz bardziej zdziwiona. Czuła się tu jednak jak gdyby wróciła do domu.
-Jestem Grot’oia, królowo. Rada Starszych cię oczekuję. – Powiedziała z trwogą w głosie, a następnie zeszła z kamiennych schodów. Wiktoria poszła w ślad za nią.
***

Schodziły piętnaście minut aż doszły do dużych drzwi wykonanych z materiału przypominającego drewno. Wiktoria dotknęła je, lecz jej palce zamiast poczuć twardą, zimną powierzchnię, przeniknęły przez wrota. Zauważywszy, że Grot’oia bez wahania weszła w nie, dziewczyna zrobiła krok do przodu. Poczuła się, jakby stała na wysokiej górze. Czuła jak zimno ogarnia jej ciało, każda komórka jaj ciała woła o pomoc. Zmarznięta i przestraszona znalazła się w dużej Sali bez okien. Wiktoria spodziewała się kamiennych ścian i świec zamiast żarówek. Zobaczyła jednak nowoczesne pomieszczenie wyłożone kafelkami. Znajdował się tam szklany stół oraz pięć krzeseł.

Trzy był już zajęte. Siedzieli na nich, jak się dziewczyna domyśliła, członkowie rady starszych. Na środku siedział siwy mężczyzna. Jego oczy wpatrywały się w Wiktorię, przeszywając ją. Po jego lewej stronie siedziała kobieta o czarnych włosach, ubrana w czarną suknie. Spokojnie obserwowała portret jakiegoś brodacza. Po prawej stronie siedział mężczyzna o czerwonych oczach i blond włosach. Był ubrany w czarną bluzę i spodnie, na którą założył płaszcz. Środkowy odezwał się a jego głos potoczył się echem:
-Witaj, Sameo!

-Co się stało? – zapytała Jennifer patrząc na łkającą Marphę. Ta odpowiedziała rzewnym płaczem. Po chwili wykrztusiła trzy słowa:
-Michael nie żyje!
-Co? – Jennifer miała łzy w oczach. Marc patrzył na Marphę z niedowierzaniem, a Edna zemdlała. Obudziła się trzy godziny później.
-Nie wierzę. – szepnęła cicho. Była związana, w dziwnym, białym pomieszczeniu.
-Obudziłaś się. – ktoś wypowiedział ironicznie te słowa, a potem wszedł w jej pole widzenia. To był Sebastian, tyle że bez okularów i kapelusza. W jego oczach można było dostrzec szaleństwo, którego jednak Edna nie zauważyła.
-Sebastian! – powiedziała ze spokojem. – Rozwiąż mnie! Michael nie żyje a ja nie mam pojęcia co się stało, zemdlałam.
-Ha ha! Nic nie rozumiesz idiotko! Jestem Erynia! Ostatnia podróż w czasie zmieniła mój wygląd, a ja użyłam tego przeciwko wam! To ja zabiłam Michaela!

*Co się stanie z Edną?
*Czego dowie się Wiktoria?
*Czy Wiktoria wróci na Ziemię?
Tego dowiecie się w kolejnym, siódmym odcinku!
  Odpowiedź z Cytatem