Bardzo was wszytkich przepraszam za ten ciągły brak odcinka, ale wiecie szkoła i tak dalej. Nie miałam po prostu za dużo czasu. Powiększyłam zdjecia tak jak chcieliście. No ale w końcu się udało i naspisałam 7odcinek jest jak na mnie bardzo długi wiec chyba wynagradzam wam czekanie

, a w 8odcinku wyjaśni się gdzie jest Jenny- ale tylko tyle wam powiem. A oto i on:
Odcinek 7
Robins trzymał właśnie w ręku najprawdopodobniej przeważający dowód w śledztwie. Nie mógł uwierzyć w to co widział. Ręce dygotały z niezwykłego podekscytowania. Pierwszy raz w życiu zdołał znaleźć tak ważną wskazówkę. Oczywiście nie był on kiepskim detektywem, skądże znowu. Po prostu nigdy nie zajmował się tak skomplikowaną sprawą pełną zawiłych historii, kłamstw i niedomówień. Teraz już był niemal pewny ze rodzice dziewczyny coś ukrywają i zamierzał wyciągnąć z nich, choćby siłą całą prawdę. Nie miał zamiaru znów znaleźć się w martwym punkcie jak w sprawie zaginionego chłopaka. Teraz już wiedział ze należy działać i to szybko. Tutaj nie można było zwlekać, sprawa była zbyt ważna by odkładać ją na później, toteż detektyw z niewiarygodną szybkością zerwał się z krzesła przy okazji przewracając kubek z kawą, który potoczył się bezgłośnie po biurku i spadł z wielkim hukiem na ziemię zalewając ją potokiem gorącego, brązowego napoju. Ale mężczyzna już nic nie słyszał ani dźwięku tłuczonego gipsu z którego był kubek ani charakterystycznego plusku rozpryskującej się cieczy. Bez zbędnej korekty swego wyglądu pognał tak jak stał do samochodu.

Rzucił plik papierów na sąsiednie siedzenie i z trzaskiem zamknął drzwiczki pokaźnego auta. Mimo że praca jako detektyw nie była łatwa to z cała pewnością nie można było powiedzieć ze była mało płatna. Przy odjeździe z pod garażu dał się słyszeć głośny pisk opon, który człowieka o słabym zdrowiu mógł przyprawić o zawał serca. Po dość krótkiej lecz szybkiej przejażdżce detektyw dotarł przed komisariat. Zaparkował wóź i popędził do budynku.

Komisarz nawet nie zdawał sobie sprawy z konsekwencji wparowania do gabinetu przełożonej w takim a nie innym stroju. Ale ta sprawa była o wiele ważniejsza od smętnych narzekań srogiej kobiety trzymającej ostry rygor w miejscu pracy. W końcu po męczącej wspinaczce w górę schodów detektyw dopadł drzwi pokoju w którym urzędowała osoba która za chwilę miała wygłosić swój nudny wykład na temat poszanowania dla swoich pracodawców. I przypuszczenia na temat owej kobiety okazały się bardzo słuszne, ponieważ zaraz po wejściu Robinsa oderwała wzrok od papierów i zmierzyła go krytycznym wzrokiem.
- Robins! Na miłość boską, co ty wyrabiasz! – krzyknęła poirytowana- Jak ty w
ogóle śmiesz…

- Proszę mnie chwilkę posłuchać. To o wiele ważniejsza sprawa!- komisarz był już nieco zmęczony tą sprawą a to przez jego szefową, która bardzo świadomi uprzykrza życie wszystkim wokoło.
- A więc, racz mi wyjaśnić czemu wpadasz do mojego gabinetu w ubraniu…- tu urwała i jeszcze raz kwasząc się niezwykle spojrzała na ubiór detektywa.- niezbyt odpowiednim do pracy. Ba, powiedziałabym w ubiorze wyrażającym brak szacunku dla…
- Oh matko! Madlene, czy mogłabyś wreszcie przestać!- wykrzyknął całkiem wyprowadzony z równowagi mężczyzna.
- Jak ty się do mnie wyrażasz! Proszę o szacunek. Czy pozwoliłam ci mówić do mnie po imieniu? Bo mnie się właśnie zdaje ze nie.- prychnęła z pogardą, niczym rozjuszona kotka.
- A więc, czy mogłabyś mnie wysłuchać?
- Mów! Tylko pamiętaj! Nie życzę sobie żebyś zwracał się do mnie jak do swojej koleżanki.- odrzekła łaskawie przełożona robiąc obrażona minę. Jej zachowanie było co najmniej śmieszne. Była co najmniej dwa lata młodsza od detektywa i życzyła sobie by zwracał się do niej używając słowa „pani”, tak jakby była siedemdziesięcioletnią staruszką do której trzeba się zwracać z niezwykłym szacunkiem.
- Dziękuję bardzo że dałaś mi dojść do głosu. A teraz mnie posłuchać.- podjął komisarz stwierdzając z niezwykłą ulgą że jego pracodawczyni skończyła zrzędzenie.- Znalazłem! Naprawdę! Znalazłem dowód, który może być bardzo ważny!
- Tak? A cóż to takiego.- spytała ironicznie.
Madlene Taylor była niezwykła ignorantką i z przyjemnością obrażała i wyżywała się na wszystkich dookoła. Nienawidziła mężczyzn, ponieważ jeden z nich bardzo ja zranił. Po tym przykrym incydencie skreśliła wszystkich facetów, pomimo ze była bardzo atrakcyjną kobietą. Jednak jej trudny charakter odrzucał ludzi. Lecz w głębi duszy była wrażliwą i niezwykle miłą kobietą. Po prostu nie chciała pokazywać tych jakże pięknych zalet, stwierdzając iż są one wadami i trzeba się za nie wstydzić. Tym razem także nie widziała sympatii jaką darzył ją Robins, co prawda denerwowała go niezmiernie, lecz wiedział o jej prawdziwym charakterze i całym sercem wierzył że odwary się go pokazać.
- Popatrz sama! Czyż to nie cudowne!- zaoponował mężczyzna wręczając szefowej kartkę papieru, która byłą tym jakże cennym dowodem.
Madlene wzięła powód zachwytu pracownika i obrzuciła go swym ostrym wzrokiem.

Szybko przeczytała zawartość papierka i odparła:
- No muszę przyznać Robins, że tym razem się spisałeś. Dobra robota. Tylko co teraz zamierzasz z tym zrobić, bo jak najbardziej rozumiem i widzę że to świetna wskazówka, lecz co dalej chcesz robić?
- Myślałem o rozmowie z Newdember’ami i przeszukaniu ich domu. Może odnajdę jeszcze coś.
- Dobry pomysł. Poczekaj napiszę ci nakaz.- po tych słowach kobieta chwyciła za zielony długopis i kształtnym pismem wydała nakaz rewizji. Podała Robinowi obie kartki i skinęła ręką ze może odejść. Komisarz niezwłocznie wykonał polecenie i udał się do domu rodziców zaginionej. Po drodze wziął ze sobą dwóch policjantów, gdyż potrzebni mu byli do dokładnego przeszukania mieszkania, w którym mogło się kryć coś bardzo ważnego. Wraz z radiowozem z tyłu jego wóź gładko sunął po nowej, niedawno postawionej drodze. Już po chwili znalazł się przed niezbyt dużym, lecz sprawiającym wrażenie przytulnego domku. Zatrzymał wóź na poboczu i wszedł na drewniany ganek, zadzwonił na dzwonku i cierpliwie czekał.

Już po chwili otworzyła mu pani domu witając go słowami:
- Znaleźliście ją? O Boże! Czy ona żyje? Czy jest ranna?
- Nie, nie znaleźliśmy pani córki. Mamy natomiast bardzo przydatny ślad, który może nam w tym pomóc.- głos zabrał detektyw.
- To chyba dobrze. A więc proszę wejść. Panowie również.- zwróciła się do stojących za Robinsem funkcjonariuszy, którzy nie zwlekając weszli do środka.
Domek rzeczywiście był bardzo miły. W korytarzu wisiały obrazy o ciepłej barwie nadające uroku temu pomieszczeniu. Do ozdób zaliczały się także różnorodne roślinki i ozdobna lampa. Wchodząc do salonu oczom gości ukazał się pan Newdember siedzący na kanapie, który miał już coś powiedzieć lecz przerwała mu żona:
- Panowie mają trop, dzięki któremu być może odnajdą Jenny.
- Oh to wspaniale. Proszę usiąść.- zaprosił mężczyzna gestem rąk.
- Może napiją się panowie czegoś? Kawa? Herbata?- zapytała bardzo uprzejmie stojąca kobieta.

- Nie dziękujemy niech pani do nas dołączy. Chciałbym aby oboje państwo coś zobaczyli.- podziękował komisarz, a pani Newdember posłusznie usiadła obok męża.
- Proszę to zobaczyć. Myślę że teraz już nic przede mną nie będą mieli państwo do ukrycia.- po tych słowach Robins podał małżeństwu tę niezwykła informację.
Jak się okazało był to list następującej treści:
Drodzy pani i panie Newdember!
Chciałabym niezmiernie prosić was o pomoc. W tym zawiniątku znajduje się dziecko, które jest w bardzo wielkim niebezpieczeństwie. Wiem że są państwo bardzo dobrymi ludźmi i dlatego powierzam państwu małą Melly, dla jej bezpieczeństwa nazywajcie ją Jenny. Wiem że od dawna marzycie o dziecku i wiem także że obronicie to dziecię. Proszę was zaopiekujcie się nią i nie mówcie nikomu że nie jest waszym dzieckiem, a już w szczególności jej. Nie oddawajcie jej nikomu, niech będzie zawsze z wami. Dołączam także fałszywe dokumenty Melly, w którym jest podane imię Jenny i państwa nazwisko. Mam nadzieję że zaopiekujecie się dobrze tą dziewczynką i pokochacie ją jak własne dziecko.
Bardzo wam dziękuję!
Po przeczytaniu tejże treści twarz pani Newdember strasznie zbladła i przypominała kartkę, którą właśnie oglądała, a w oczach jej męża pojawił się niepokój i zakłopotanie.

Detektyw widząc bezradność rodziny postanowił zadziałać.
- Jenny nie jest waszym dzieckiem.- skwitował- Powiedźcie kot chciał ją skrzywdzić, dlaczego ktoś dał ja państwu na wychowanie.
- Skąd mamy wiedzieć?! Co mieliśmy zrobić? Wyrzucić dziecko na bruk? Dostaliśmy tylko ten list, który jest najprawdopodobniej od jej prawdziwej matki i dokumenty. Od tamtej pory nie dała o sobie znaku życia. Pokochaliśmy Jenny i myśleliśmy że zostanie z nami na zawsze że zostanie naszym dzieckiem! Ale nie! Myliliśmy się i to bardzo. Najpierw pojawiły się listy z pogróżkami, a następnie zaczęła przychodzić jakaś obca nam kobieta, która żądała byśmy powiedzieli Jenny o tym ze nie jesteśmy jej rodzicami. Chciała nam ja zabrać, ale nie potraktowaliśmy tego poważnie. A teraz to penie ona ja porwała! O Boże! A co jak ona jej coś zrobi? Przecież w tym liście matka pisała ze grozi jej niebezpieczeństwo. Oby nic jej się nie stało. Boże! Boże! Gdzie ona jest!- wyrzuciła z siebie kobieta, po czym wpadła w niepohamowany płacz.
Potok szczerych słów sprawił iż po jej sinych zapłakanych policzkach znów spływały łzy, jej mąż objął ją i począł uspokajać i całować po głowie, jednak żona wpadła w rozpacz, bojąc się o los przybranej, ale jakże przez nią ukochanej córki. Komisarz znów znalazł się w punkcie wyjścia. Spodziewał się wykrętów i kłamstw ze strony rodziny, jednak zamiast tego pojawiły się słowa prawdy i żalu, a także przykre łzy. Pojawiły się kolejne pytania i zagadki do rozwikłania. Śledztwo stało się jeszcze bardziej tajemnicze niż przed znalezieniem listu. W głowie detektywa wprost pulsowało. Jego mózg pracował na największych obrotach. Jednak rozmyślania i próby nic nie dawały. Wciąż był w jednym i tym samym miejscu, wciąż nic nie wiedział, wciąż nie była ani o krok dalej. Raczej coraz bardziej oddalał się od rozwiązania, które być może nigdy się nie pojawi. Bo kto wie co może przynieść jutro.
Co wymyśli detektyw Robins?
Czy znajdzie coś w domu Jenny?
Czy rodzice coś jeszcze wiedzą?
Gdzie jest Jenny?
Co się z nią dzieje?
Jak potoczą się jej dalsze losy?
To i więcej w następnym odcinku.