Temat: The Book
View Single Post
stare 09.12.2005, 18:30   #6
Incognito
Guest
 
Postów: n/a
Domyślnie

Ech, zawiodłem się, naprawdę Cieszę się, że został już tylko 1 odcinek....Proszę o komentarze..

___________
Mark z miną niczym konający Cezar odszedł od drzwi. Gab i Tom wślizgnęli się do środka. Przeklął pod nosem, założył buty i wyszedł z domu. Eveline spojrzała na Toma wykrzywiając usta.
- Pani też wyjdzie - odparła spokojnie murzynka.
- Ale - nie dokończyła, gdyż Tom 'odprowadził' ją do drzwi, a właściwie podniósł i postawił za drzwiami - Ej!

Policjant zatrzasnął jej drzwi przed nosem.
- Ty nigdy nie byłeś subtelny... – mruknęła Gabriel.

* * *

- Oho, coś się dzieje - mruknął mężczyzna w kręconych włosach.
- Hm?
- No wszedł jakiś facet, policjant chyba...ee, to jest chyba tajniak. Policjanci nie przeszukują mieszkań...
Oboje wpatrywali się, jak zauroczeni, w ekran komputera. Cisza.
- Nareszcie dostanie za swoje...Głupia Eveline... – wystukał kilka klawiszy.

- A co ci zrobiła?
- Ech, zawsze mi dokuczała, pożałuje, pożałuje.

* * *

- Co to do cholery jest? - mruknęła Gab wyjmując spod łóżka niewielkie opakowanie.
- Co znalazłaś? - krzyknął z sąsiedniego pokoju Tom. Murzynka do niego podeszła.
- Patrz. Co to jest?
- Daj to – wyszarpnął jej pudełeczko z ręki. – Wygląda jak jakieś pigułki nasercowe... – mruknął.
- Tiaa...Włóż do woreczka, zbadamy to w biurze – odeszła z powrotem do wertowania szuflad komody. Po kilku godzinach kończyli już przeszukiwanie. Ostatnie było biurko pisarki. Gabriel przeszukując je znalazła niewielką karteczkę.
- A to co?
Był to list.
„Witaj Eveline. Dziękuję Ci za wspaniałe słowa otuchy. Czuję się zupełnie, jakbym korespondowała z moją własną córeczką. Piszesz tak podobnie...zarówno pismo, jak i styl. Cieszę się, iż moja córka mogła w ten sposób komuś pomóc...Wiele razy zastanawiałam się, co by było, gdybym to ja wtedy zginęła....”
- Tom, chodź no tu.

* * *

Brunetka wślizgnęła się do mieszkania. Szlag. Wyglądało jak po przejściu huraganu. Widać było, iż para opuściła je z pośpiechem.
- Ech... – westchnęła Eve. Przebrała się, po czym zabrała się za sprzątanie. Musiała na nowo sortować wszystkie papiery. Gdy już kończyła, zauważyła, iż zniknęło kilka rzeczy. Wiele butów, papierów oraz...jej leków? A na co im one?
- Cholera – przeklęła pod nosem.

Nie była zbyt zadowolona.

* * *

Gab wysunęła samochodową osłonkę na oczy. Zachodzące słońce oblewało wszystko czerwonym blaskiem. Wjechali do lasu. Chcieli dotrzeć do owej kobiety, która napisała ten list.
Rita Silverstone
Farma Silverstone’ów,
Puszcza za Devil Pine
Robiło się ciemno. Tom w oddali, między drzewami dostrzegł słabe światełka.
- Dojeżdżamy... – mruknął.
Po chwili zatrzymał wóz przed starą, niewielką chatą z drewna. Obok było niewielkie pole z kilkoma korytami. Dało się dostrzec dwie świnie i kurę. Wyszli z samochodu i zapukali do drzwi. Cisza. Zapukali po raz kolejny. Nadal nic. Chyba jej nie ma. Ale w takim razie, czemu światła są zapalone? Zapukali po raz kolejny, mocniej. ...
- Nie ma ich, chodźmy.
Już się odwracali, gdy drzwi ze skrzypem się otworzyły.
- Witam – wycedziła starsza, uśmiechnięta kobieta. Oczy miała dziwnie rozszerzone. Wyglądała na co najmniej chorą psychicznie.
- Eee, dobry wieczór. Jestem Tom Levinson, a to moja partnerka Gabriel Gamaica. FBI – nareszcie ich zwolniono z komisariatu. Głupia wymiana. Dobrze, że wreszcie mogli oficjalnie powiedzieć, iż są tajniakami. W komisariacie LAPD stracili tylko czas. Mieli tylko dyskretnie podejrzeć pracę policjantów...tylko co im to dało?
- Ach, bardzo mi miło. Proszę, proszę wejść.
Weszli do starego, obskurnego salonu. Starsza pani nakazała gestem dłoni usiąść na kanapie. Podeszła do stoliczka i nalała do filiżanek herbaty z blaszanego dzbanka. Gab pociągnęła łyk. Zakrztusiła się. Zimna i stara.
- Och, co was tu sprowadza? – powiedziała ze wciąż wyszczerzonymi zębami. To się robiło powoli denerwujące.
- Ee, wiemy, że koresponduje pani z niejaką...Eveline Richards.
- Tak, to prawda – pociągnęła łyk herbaty. Jej to najwyraźniej smakowało – złote dziecko, pisze zupełnie jak moja kochana Vanesia.
Mieli powiązanie.
- Vanessa? Vanessa Silverstone? To pani córka?

* * *

Lindsay spojrzała na zegar w kuchni. 22:14. Ziewnęła i skierowała się do łazienki. Odkręciła kurki od wanny. Rozległ się cichy szum wody.

Tymczasem na dole dwójka ochroniarzy nie mogła już pełnić swej pracy. Na ich czołach widniały duże nacięcia po ząbkowanym nożu. Postać w czarnym stroju sunęła po schodach. Poruszała się wręcz bezszelestnie. Kolejny ochroniarz nie miał szans zauważyć przeciwnika. Usłyszał tylko świst powietrza, gdy morderca zamachiwał się , by rozciąć tętnicę szyjną ‘goryla’. Czarne ubranie postaci zabrudziła krew. Zbliżała się już do piętra czwartego. Do mieszkania nr 23. Po chwili kolejny dryblas padł na ziemię. Dyszał ciężko. Widział tylko jedno. Jako jedno z niewielu przedmiotów widocznych w tej ciemności. Zobaczył buta. Jasnozielonego buta... Został ostatni policjant.. Krył się po drugiej stronie korytarza, przy ścianie. Strach go paraliżował. Usłyszał tylko cichy jęk:
- Buty...

* * *

Dwie postacie wychodziły właśnie z chaty. Starsza kobieta widniała w futrynie okna, i z tymi strasznie wyszczerzonymi zębami machała opuszczającym ją gościom.
- Jezus, ona chyba jest psychiczna... – jęknęła cicho Gab.
- Dziwisz się? To przecież matka Vanessy... – szepnął Tom.
- Taa... – cisza. Po chwili przerwał ją szumiący dźwięk.
- To...ja...Trave Witherive... To ich zabiło to...
Gabriel odebrała.
- Co się u ciebie do cholery dzieje? – syknęła.
- Ona...niee...to tu idzie...
- CO?! - niemalże wrzasnęła. Ta dziewczyna była w niebezpieczeństwie.
- To tu i..hyy...hyy....nieeeeee!!!
Kolejne szumy.... i ... coś jak... jakby ktoś chodził po kałuży. O Boże...
- Na wjazd!!! - wrzasnęła w ostatniej chwili brunetka. Wjechali na autostradę. Minęli zieloną tabliczkę z napisem „Los Angeles, Beverly Hills ↑ 13km”.

* * *

Naga postać wsunęła się do wody. Lindsay odchyliła głowę do tyłu. Dobrze tak po całym dniu odprężyć się. Ziewnęła. Tymczasem w jej mieszkaniu już stała tajemnicza postać. Otworzyła skrzypiące drzwi od łazienki.

Brew blondynki drgnęła. Otworzyła oczy.
  Odpowiedź z Cytatem