Guest
|
Zong, czytam z wypiekami na twarzy. Ale będzie jazda *_*
Odcinek 3
Rano przetarłam oczy i wygrzebałam się z odmętów koszmarnie wykrochmalonej pościeli. Zrobiony własnoręcznie zegar - a raczej jego fluorestencyjne wskazówki zatrzymały się na czwartej nad ranem, a sekundnik dygotając przesuwał się dalej i dalej. Szczęk naczyń z dołu świadczył o tym, że albo Natalia, albo mama preparują śniadanie dla całej rodziny. Lea jeszcze raz gwałtownie przetarła pięściami po oczach i zamrugała kilka razy. Sprzęty wreszcie przestały się rozmazywać i wyraźnie wyróżniła wśród nich parę kolorowych paczuszek o mniej więcej tych samych wymiarach, które miała zabrać do Paryża jako prezent dla rodziny. Miała też parenaście obrazków, które chciała sprzedać na jednej z wielu zatłoczonych uliczek Paryża. Po omacku próbowała wepchnąć rękę w miękki szlafrok i otworzyła drzwi ciasnej łazienki w której miała za chwilę wziąść prysznic.Ustawiła wodę na ciepłą i weszła do kabiny. Poranny prysznic, połączony z sesją mało udanych śpiewów budził ją na dobre do życia. Wyszła, różowa i pachnąca w lodowatą przestrzeń i natychmiast okryła się ręcznikiem. Przebrała się w wygodne dżinsy, ulubioną koszulkę z kotem Garfieldem i zarzuciła na to sportową bluzę.
- Dzień dobry - powiedziała, wchodząc do kuchni. Ku jej zaskoczeniu to nie mama siedziała przy stole, ale Natalia.
- Nie taki dobry, jakby się zdawało. - odpaliła siostra i pociągnęła nosem.
- Wiem co się dzieje, Nana. Doskonale wiem. Dlatego.. proszę, powiedz o tym mamie. Przecież Cię nie wyrzucą z domu. - powiedziała troskliwie Lea, po raz pierwszy czując się opiekunką tej starszej, odpowiedzialnej osoby. To zazwyczaj Natalia przychodziła do niej gdy uczyła się fizyki i miała już dośc, robiła jej kakao i herbatę z miodem, pomagała się jej opiekować Martą i Idą.
- Wiem.. mama też już wie. Powiedziałam jej na osobności dziś w nocy. Nie wiem, czy dotarł do niej sens moich słów, bo była półprzytomna. - powiedziała Nana spuszczając głowę w dół, a kosmyki jasnych włosów zanurzyły się w ciepłym napoju.
- O wilku mowa - uśmiechnęła się Lea, gdy zaspana mama, w długiej białej koszuli nocnej pojawiła się w drzwiach tłumiąc ziewnięcie.
- Uch, czwarta rano, a ja już na nogach. Nie do pomyślenia - rzuciła w przestrzeń, po czym zabrała się do robienia śniadania. Uśmiechnęła się ciepło do Natalii, wyjęła chleb, masło orzechowe i galaretkę winogronową, po czym zawołała Natalię za drzwi. Lea tymczasem pokroiła kromki na dwie połówki i uważnie słuchała tego, co mówi za drzwiami mama. Poprosiła o powtórzenie tego, co Natalia mówiła w nocy. Nie, nie krzyczała. Wręcz przeciwnie, powiedziała, że będzie pomagać ile będzie mogła. Podsłuchując Lea nawet nie zauważyła, że prawie sobie poszatkowała palce. Otworzyła z chrzęstem pudełko z masłem orzechowym i grubo posmarowała każdą z kromek. Nałożyła na nią galaretki, a gdy wróciła mama z Natalią kanapki były już gotowe.
- O rany, dziękuję ci. Przyjdzie tato, to poproszę go, żeby zrobił herbatki. - powiedziała mama, po czym usiadła przy Natalii i nadgryzła chleb z masłem.
- Witam, witam - powiedział ciepło ojciec i nastawił wodę na herbatę. Sześć kubków stało po chwili rzędem na kuchennym blacie, a równy chrzęst nakładanego cukru towarzyszył im przez dłuższą chwilę.
- A gdzie Marta i Ida? Przecież one, jeżeli pośpią jeszcze chwilę za Chiny się nie dobudzą!! - wykrzynęła mama i podniosła się gwałtownie z ławy zza stołu. Herbata, w parujących kubkach po chwili stała przed każdym z domowników, a Marta i Ida właśnie weszły do kuchni.
- aa... po co nas obudziliście tak wcześnie? - lamentowały ze łzami w oczach słaniając się po kuchennych sprzętach.
- Siadać i nic nie gadać. Zjedzcie porządne śniadanie, wypijcie herbatę i ubierzcie się. - nakazała mama. Sama właśnie skończyła spożywanie śniadania i zniknęła w drzwiach garderoby by wybrać odpowiednie dla dnia dzisiejszego ubranie. Tata poszedł w jej ślady, a Natalia zniknęła w drzwiach swojego pokoju, by spokojnie dokończyć pakowanie tak drobnych rzeczy jak np. szczotki czy szczoteczki do zębów.
- Wybierzesz nam ubrania? - zapytały błagająco bliźniaczki. Nic w tej chwili nie miały z tej charakterystycznej dla siebie smarkatości, były słodkie jak wielki ptyś oblany ze wszystkich boków lukrem, a fe.
- Tak... chodźmy już. Zjadłyście? - zapytała po czym wrzuciła naczynia do zmywarki i zgrabnym biodrem wcisnęła przycisk czyszczenia.
- Tu tu, z tej szafy - pokazały jej dziewczynki po czym weszły całe pomiędzy wieszaki z ubraniami. Wybór był trudny, było zimno, a dziewczęta miały ochotę na koszulki na ramiączkach
- Jak wam tyłki zmarzną, nie biorę za to odpowiedzialności - mruknęła Lea.
- Powtórz, co powiedziałaś - nakazała Ida, przewodząca zresztą w rodzinnym tandemie, a gdy wysłuchała tego, co siostra miała do powiedzenia, poprosiła o ciepły sweter.
- W ten oto sposób, proponuję abyście włożyły te dżinsy, pod spód ten czarny podkoszulek, a na wierzch ten czerwony kosmaty golf. Przynajmniej będzie wam ciepło. - powiedziała Lea i związała dziewczynkom włosy w równe warkocze.
- Super. Dzięki Lea. - powiedziały, ku zdziwieniu siostry dziewczynki i wygoniły ją na dwór. Po chwili rodzina tłoczyła się w ciasnym przedpokoju i wszyscy ubierali buty.
- Mamoooo, ona mi zabrała te buty z kolorowymi sznurówkami! - rozpaczała Marta, gdy Ida sprawnymi paluszkami wiązała wysokie kozaczki aż pod kolano.
- Nie szkodzi, bez nich też jesteś piękna - pocieszyła ją mama i wyszła pierwsza przed dom. Po chwili, równym łukiem zajechała pod dom samochodem i zaprosiła ich do wejścia. Pomogła ojcu wszystko załadować do bagażnika, przeliczyła dziewczynki i ruszyła w stronę lotniska.
- Kochanie, wyłączyłem żelazko? - zapytał tato.
- Tak. Odłączyłam wszystkie przewody? - zapytała mama.
- Jasne. Dziewczynki, zbliżamy się do lotniska. - zapowiedział tata, jakby nie można było rozpoznać tego jakże charakterystycznego budynku o nieokreślonym kształcie. Lea, ciągnac swoją walizkę zdziwiła się. Były tylko we trzy. Ona, Ida i Marta. Gdzie Natalia? Po chwili ich dogoniła. Całe szczęście, wróciła szybko samochodem po paszport. Lea przeszła przez odprawę i chwilę powłóczyła się po pasażu bezcłowym. Kiedy zaprosili ich do samolotu poszła posłusznie w stronę rękawa i zajęła swoje miejsce. Na całe szczęście, miała te cztery godziny spędzić w towarzystwie tylko Natalii. Marta i Ida siedziały za nimi. Kiedy samolot wystartował, Lea poczuła, że zostawiła tam coś ważnego. No jasne! FARBY!!
|