Dzięki, Leigh.
Jutro sobota – dzień w którym prawie zawsze dodaję nowy rozdział „Voyage”
Ponieważ mam „przerwę świąteczną” to jednak nie jest następny odcinek – to są świąteczne wspomnienia Dorcas. Chciałam przybliżyć wam troszkę jej postać, sprawić by stała się dla was ciut bliższa. No i oczywiście dodać kilka nowych zagadek, bo bez tego nie byłabym sobą.
Jest niestety bez zdjęć, ale musicie to przeboleć, bo TheSims2 działa mi bardzo wolno, a do zrobienia tych zdjęć musiałabym zrobić nową rodzinę.
Co do Rzeczy, które wam obiecałam – jestem w trakcie zbierania. A trochę ich jest!
Żeby nie było że łamię regulamin, czy coś, bo to w końcu dział FS, a ten tekst jest bez zdjęć. Traktuję to jak, powiedzmy, następny post, który odpowiada na pytania użytkowników. Ktoś w tym temacie powiedział, że „wygląda na to że Dorcas miała przeszłość, a i będzie miała przyszłość, jeśli treść FS na to pozwoli” A ma przeszłość. I to jaką.
Przykryta ciepłym kocem kobieta powoli zapadała w sen. Zwodniczy wiatr hulający na dworze podnosił co i rusz tumany liści, które w przebłysku szczęścia wpadały przez otwarte okno do jej pokoju. Jeden z nich - zdecydowanie najdrobniejszy i najbardziej lekki – opadł prosto na oczy blondynki.
Nie został jednak strząśnięty. Nic dziwnego – Dorcas zdążyła już zasnąć.
Teraz była zupełnie gdzie indziej. Ogarnęła wzrokiem żółte ściany, lśniące okna i mahoniowe meble. Podeszła do biblioteczki na której stały starannie poukładane encyklopedie i segregatory. Poczuła jedyny w swoim rodzaju zapach pieczeni dochodzący z kuchni. Znowu była w domu!
Otworzyła drzwi. Jej oczom ukazał się przepiękny widok – mieniąca się w świetle lamp choinka, wypełniająca niemal całą przestrzeń malutkiego pokoiku. A pod nią prezenty. Wiedziała, co dostanie – nowe narty, które obiecała jej mama. Ona zawsze dotrzymuje słowa. Ale zaraz – obok pnia drzewka nie było żadnej paczki, która byłaby dostatecznie duża by je pomieścić. Dorcas zaniepokoiła się. Czyżby rodzice zapomnieli?
Na pewno nie – skarciła się w duchu. – przecież narty są długie i mogłyby się tu nie zmieścić.
Spojrzała na inne prezenty – było ich mało, nie mogli sobie na dużo pozwolić. Szczególnie po kupnie nart – pomyślała smutno. Może nie powinna była w ogóle o nie prosić?
Udała się na górę do swojego pokoju, malutkiej twierdzy, która dzieliła jej radość i chroniła przed otaczającym ją światem w chwilach smutku.
Panował tam jak zwykle bałagan, pomimo tego, że cały dom lśnił z powodu świąt. Dorcas twierdziła, że człowiek, który ma nieporządek w głowie, ma wszystko wokół starannie poukładane. Postępowała według tej zasady, a wynikiem były nieustanne kłótnie z rodzicami o czystość w jej pokoju.
Tym razem jednak postanowiła zrobić rodzicom przyjemność i uprzątnęła wszystkie książki porozwalane na podłodze. Patrząc na swoje dzieło, poczuła się w swoim pokoju tak nieswojo, że porozrzucała je ponownie.
Podeszła do okna i zaczęła pić herbatę, która – co jest nieodłączną częścią śnienia – niewiadomo skąd wzięła się w jej dłoniach. Otworzyła drewniane okiennice i wyjrzała na zewnątrz.
Tinkamentrelon wyglądało pięknie. Każdy dom i każda uliczka przysypana była delikatnym bialutkim puchem. Domy po drugiej stronie ulicy przyozdobione były kolorowymi światełkami mieniącymi się wśród wolniutko kręcących się w powietrzu płatków śniegu. Zbłąkany słowik usiadł na pobliskiej latarni ulicznej, przyjrzał się Dorcas przez chwilę, po czym odleciał w swoją stronę, zapewne śpiesząc się na święta do swojej małżonki. Jakaś kobieta biegła truchtem do domu z torbą pęczniejącą od pięknie zapakowanych prezentów, pewnie starając się zdążyć jeszcze przed pierwszą gwiazdką.
Stała tak jeszcze aż herbata w jej dłoniach zrobiła się zimna. Aż wreszcie zobaczyła mamę – szła sobie spokojnie po drugiej stronie ulicy, przyglądając jej się karcąco. Stanie przy otwartym oknie na mrozie w koszuli nocnej, może faktycznie nie było zbyt dobrym pomysłem. Ale Dorcas już nic nie obchodziło. Mama niosła narty!
Narzuciła na siebie pierwszy lepszy płaszcz i pognała na dół. Jeszcze tylko chwila, jeszcze tylko zasznuruje buty…
Do jej uszu dobiegł dźwięk przejeżdżającego samochodu. Na jej ulicy było to rzadkością.
Podskoczyła szybko do drzwi, nacisnęła klamkę i…
Dorcas obudziła się z krzykiem w swoim nowym domu. Czy już zawsze będzie musiała o tym śnić?
Owijając się kocem, podeszła roztrzęsiona do okna, zamknęła je i zasłoniła zdecydowanym ruchem ręki. Łzy zaczęły spływać jej po policzkach.
To będzie kolejna nieprzespana przez nią noc. Po tym koszmarze, który powtarzał się od niedawna dosyć często, nigdy nie mogła zasnąć.
Jestem silna – powtarzała sobie w myślach. –
Jestem w stanie o tym zapomnieć.
Wcale nie jesteś – podpowiadał jej drugi głos –
Jeśli jesteś zbyt dużym tchórzem, by być sobą, nigdy nie przezwyciężysz swoich słabości.
Dlaczego tak jest? Dlaczego to, co kochamy, przemija w oka mgnieniu, a to, czego nienawidzimy, prześladuje nas przez cale życie?
Wesołych Świąt, kochani,
Aprille.
PS. To będzie miało malutki wpływ na przebieg FS. CO ja gadam, jaki malutki! Średni. Zresztą, zobaczycie sami!