28.12.2005, 16:46
|
#2
|
Guest
|
#2
"A gdy serce twe przytłoczy
Myśl, że żyć nie warto,
Z łez ocieraj cudze oczy,
Chociaż twoich nie otarto."
(Maria Konopnicka)
Sprzątam. Muszę zatrzeć po sobie wszystkie ślady tak, jakbym nie istniał.
Chcę zapomnieć o mnie i o nich. O tym co musiało się stać. Dlaczego boska sprawiedliwość jest nierównością? Zastanawiałeś się jak to jest, że wszystko to co masz i czego nie masz, zawsze jest komuś potrzebne?
Tamtego dnia widziałem Scotta poraz ostatni. Po trzech, a może czterech dniach pewien ogrodnik znalazł jego ciało, bezwładnie wiszące na parkowym drzewie. Wiatr nim kołysał, to w lewo, to w prawo. Oczy miał szeroko otwarte, a usta wygięte w krzywym uśmiechu. Tak, jakby chciały powiedzieć "Już nigdy nie będę musiał odpowiadać na wasze głupie pytania." Matka uważała, że śmierć Scotta była jej winą. Sama zdjęła zwłoki z drzewa i tuliła je do siebie z całych sił. Ciekawe o czym wtedy myślała. Może o tym, że gdyby pobiegła za nim, to można byłoby uniknąć tego wypadku? Albo o tym, że nie powinna pozwolić mu wtedy wyjść?

Na pogrzebie było kilka osób. Znajomi mojego brata, najbliższa rodzina.
Jak w transie patrzłem na białą trumnę, którą opuszczano kilka metrów
pod ziemię. Dlaczego mi to zrobiłeś? - myślałem. - Już nigdy mnie nie
przeprosisz za wszystko, co mi zrobiłeś. I ja też nigdy nie przeproszę cię za swoje czyny.Zostaliśmy z matką po uroczystości na cmentarzu. Oczy miała spuchnięte
od łez. Ja nie odezwałem się ani słowem, bo po co?
Nie mogłem zrozumieć, dlaczego Scott to zrobił. Dlaczego mnie zostawił.
Starsze rodzeństwo zawsze jest dla nas autorytetem. Chciałem być taki,
jak Scott - mieć własne zdanie i być buntowniczo nastawionym do świata dzieciakiem. Po tym wszystkim, nie chciałem być taki jak on. Nie chciałem umrzeć.
Prysznic. Dla ciebie, to codzienna czynność, a dla mnie to zmycie całej brudnej duszy, przepełnionej kłamstwami, nienawiścią do samego siebie. Nienawidzę swojej cholernej samotności.

Już ci wspominałem, że jestem chory? Tak... Mam raka. Od kilku lat żyję ze świadomoscią, że ten nowotwór złośliwy mnie zabija. To okropne uczucie budzić się co rano z myślą, że ten dzień może być twoim ostatnim. Bo nie znam dnia, ani godziny. A jeśli nic nie wiesz, to zaczynasz bać się samego siebie. Własne myśli pogrążają cię i już wiesz, że to wszystko nie było warte twojej cierpliwości, wysiłku i marzeń.
Coś się kończy, coś się zaczyna. Nie chcę twojego współczucia. Niczego od ciebie nie chcę.

Tydzień po pogrzebie, zajrzałem do jeszcze zapełnionego pokoju Scotta. Wszystko było takie samo. Czas po prostu się roztrzaskał. Rybki, pływające w akwarium zdechły. To tak, jakby Scott po nie przyszedł. No tak, w końcu były jego...
Ostatnio edytowane przez the fly : 28.12.2005 - 18:03
|
|
|