Temat: Zgromadzenie
View Single Post
stare 06.01.2006, 14:15   #5
Shade
Guest
 
Postów: n/a
Domyślnie

Pomimo stanu technicznego, dom zdecydował się kupić jakiś niezamężny mężczyzna. Nazywał się Ernest i to jego ludzie widzieli na pogrzebie Mariusza. Na pierwszy rzut oka widać było, że odznacza się od innych mieszkańców tego zapomnianego miasta. Był dość wysoki, raczej wyższy od przeciętnego człowieka, Miał starannie zaczesane do tyłu, długie, zadbane, czarne włosy. Było w nim coś tajemniczego i zarazem uspokajającego. Jego oczy były głębokie jak dno najgłębszego oceanu; lecz nie można było dostrzec w nich żadnych uczuć, tylko jakiś daleki ból spowodowany przeżyciami z dotychczasowego życia. Jak było widać, czas również nie oszczędził go za bardzo. Na czole i pod oczami rysowały się pierwsze oznaki starości- zmarszczki, przez które jednak wyglądał bardziej realnie i dostojnie. Nadawały one jego orlej twarzy książęcy wygląd

Ernest wstał pewnego poranka przeciągnął się leniwie i podszedł ,do okna w pokoju zamiast złocistych promieni słonecznych wlała się mroczna woń mgły i przesadna ciemność. Przez chwilę zastanawiał się co mogło spowodować takie zmiany klimatyczne po czym ubrał się i wyszedł z domu. W drodze do samochodu spoglądał na stan ogródka przed domem.- Ale busz.- pomyślał. -Będę musiał się za niego wziąć.

Po paru minutach jazdy znalazł się w miasteczkowym barze. Był to jedyny ośrodek rozrywki w tej zapomnianej mieścinie. Zawsze wieczorem można było spotkać tu większość ludzi z miasta. Lecz tym razem bar był całkiem pusty nie licząc barmana i jakiegoś dziwnego i trochę tajemniczego typka, siedzącego pod ścianą w najdalszym kącie, na którego Ernest zwrócił uwagę.

Na widok nowego gościa barman nieznacznie podniósł jedną ze swoich krzaczastych brwi. Jego twarz sprawiała wrażenie jakby zaraz miał się rozpłakać. Nie przestając wycierać trzymanej w ręku szklanki spytał się:
- Co podać?
- Krwawego psa- rzekł krótko Ernest.
Barman schylił się pod ladę i wyciągnął butelkę, pełną tajemniczego płynu. Odkręcił nakrętkę, po czym nalał pełną szklankę.
- Widzę, że dzisiaj nie masz zbyt wielu klientów.- Powiedział Ernest wskazując na siedzącego w rogu człowieka.
Barman popatrzył na niego ukradkiem zdradzając lekkie zdenerwowanie.
- Czy to ty jesteś tym, który zamieszkał w domu Mariusza? - Zapytał się barman, podając Ernestowi szklankę.
- Tak. Widzę, że wieści szybko się tutaj rozchodzą.
- Radzę ci wynieść się z tego domu jak najprędzej - rzucił nieoczekiwanie barman.

Ernest zakrztusił się ledwo, co zaczętym drinkiem. Popatrzył z pewnym zdziwieniem na barmana, po czym powiedział z lekką irytacją w głosie.
- Nigdzie mi się nie spieszy, a zresztą, czemu miałbym się stamtąd wynosić?
-, Jeżeli nie wyprowadzisz się z tego domu to ty będziesz następnym, którego będziemy chować na cmentarzu.
-, Czemu tak myślisz?
Po tym pytaniu barman podszedł bliżej Ernesta, który mógł teraz poczuć jego nieświeży oddech na swojej twarzy.
- Niektórzy mówią, że ten dom jest przeklęty! I ja im wierzę!
-, Kto tak mówi?

- Wszyscy, którzy po północy przechodzili koło tego domu. Podobno kiedy zapada zmrok da się słyszeć płacz, który wydobywa się jak gdyby z wnętrza domu, z jego piwnicy i ścian. A niektórzy mówią nawet, że widzieli dziwne światła, nie mające nic wspólnego z elektrycznością.
- Przecież to niedorzeczne. Jak na razie słyszałem tylko chrobotanie szczurów w piwnicy, a w nocy jedyne co da się zauważyć to unosząca się w powietrzu atmosfera rozkładu, czy jak kto woli zgnilizny.
Barman jednak nie dał za wygraną i wskazał na człowieka w odległym końcu baru.
- Widzisz go? -zapytał Ernesta, który od razu kiwnął głową przytakująco.- To jest Amon, miejscowy grabarz. Jeśli nie wierzy pan w to co mówię to niech się pan spyta jego, co podobno widział na cmentarzu.
Ernest popatrzył z pobłażliwym uśmiechem na barmana, któremu najwidoczniej nie było do śmiechu. Widząc lekkie zdenerwowanie w jego oczach wziął z blatu swojego drinka i poszedł porozmawiać z grabarzem.
[img]]http://img371.imageshack.us/img371/1835/218kq.jpg[/img]
Gdy podszedł do niego ten nawet nie odwrócił głowy w jego kierunku, wyglądał jakby był pogrążony w transie. Jego brudne ubranie przesiąknięte było teraz śmierdzącym zapachem papierosów. W tym człowieku było jednak coś jeszcze, coś jak gdyby jakaś aura, która nie była zła, lecz przywodziła na myśl żal lub żałobę. Niewątpliwie za tym człowiekiem kroczył cień śmierci.
- Cześć, nazywam się Ernest i....
Nieznajomy nieznacznie podniósł głowę i zaczął się wpatrywać w twarz rozmówcy. Nagłe Ernest zobaczył jego oczy i przejęło go dziwne uczucie, coś jakby uczucie strachu. Jego oczy zdawały się być martwe, blask życia znikł z nich zupełnie ukazując puste gałki oczne, bez wyrazu, a może z wyrazem głębokiej pustki
- Czy wierzy pan w zmartwychwstanie panie....
- Ernest, mam na imię Ernest.
- Czy wierzysz w zmartwychwstanie Erneście?
Nagle oczy nieznajomego rozbłysły w ciemności przybierając wygląd tak tajemniczy, że doznał nieprzyjemnego uczucia, przywodzącego mu na myśl lata chłopięce, kiedy to raz bawiąc się z kolegami w chowanego w lesie zgubił się i został na chwilę sam z otaczającymi go ciemnościami.

- Nie, raczej nie. - odpowiedział sięgając po papierosa.
- A powinieneś.
Nagle zapadło milczenie, które przerwał powolny głos grabarza.
- A może wiesz, jak zginął Mariusz?
Po tych słowach grabarz przyjrzał się szyderczo Ernestowi i pociągnął zdrowy łyk piwa stojącego przed nim na stoliku.
- Prawdę mówiąc nie interesuje mnie to, ale słyszałem że miał zawał.
- I ty w to wierzysz?
- A czemu nie? To jest jednak jakieś racjonalne wytłumaczenie.
Amon wahał się przez chwilę, złożył ręce w geście pokory i zamknął oczy.
- Chcesz to mogę powiedzieć ci coś czego nie wiesz
- O czym ty mówisz?
- Że policja znalazła Mariusza, lecz nie jak się mówi martwego z powodu zawału.
- Jak to?
- Bo zwłoki nie miały serca. Ktoś je prawdopodobnie wyrwał, gdy ofiara jeszcze żyła.
Ernest przełknął ślinę, a jego ciało pokryła gęsia skórka. Zawsze był bardzo wrażliwy na takie rzeczy, więc słowa Amona zrobiły na nim duże wrażenie.
- Wyrwane serce? O czym ty mówisz?
- To jeszcze nie wszystko. Na jednej ze ścian i w okolicach okna znaleziono kawałek ziemi, która jak okazało się po wstępnych badaniach pochodziła z pobliskiego cmentarza i posiadała ślady świadczące o dużym stopniu rozkładu.
- Chcesz mi wmówić, że jakiś nieboszczyk przyszedł do domu Mariusza żeby wyrwać mu serce?
Amon po raz pierwszy popatrzył się poważnie na Ernesta.Jego wzrok przeszył go jak strzała.

- To ty tak powiedziałeś.
Zmieszany wpatrzył się na barmana wycierającego z uporczywością brudne szklanki. W powietrzu dał się czuć zapach piwa i tanich papierosów. Było w nim coś jeszcze, lecz Ernest nie mógł dokładnie określić co. Tymczasem Amon dopił swoje piwo i zbierał się do wyjśc Widząc to Ernest chwycił go za ramię starając zatrzymać go jeszcze przez chwilę.
- Ty jeszcze coś wiesz, prawda?
- Może tak, a może nie.
- Widziałeś coś na cmentarzu.
Amon pobladł i ze zmieszaniem starał się opuścić lokal.
- Proszę, muszę wiedzieć co dokładnie widziałeś.
- I tak mi nie uwierzysz. Nikt nie chce uwierzyć.
- Spróbuj, niczego nie stracisz.
Grabarz zastanowił się chwilę, otarł rękawem pot spływający mu po twarzy i przemówił najciszej jak mógł.
- Pracuję w zawodzie nie od dawna, widziałem rzeczy, od których można osiwieć w mgnieniu oka, ale jeszcze nie widziałem czegoś tak przerażającego.
Po tym zdaniu nastąpiło dłuższe milczenie, Amon miał wątpliwości, lecz ostatecznie zdobył się na odwagę i zapytał:
- Wierzysz w zombi?
Na twarz Ernesta wystąpił lekki uśmiech.
- Takich, co to niby przy pełni księżyca w nocy wstają z grobu żeby pożywić się ludzkim mięsem? Jak byłem małym chłopcem to wierzyłem a teraz, raczej nie.
- Chcę tylko powiedzieć, że gdy robiłem obchód w nocy kiedy umarł Mariusz zauważyłem, że jeden z grobów jest rozkopany. Nie wiedziałem do kogo należy bo na nagrobku nie było żadnych informacji dotyczących osoby tam pochowanej. I kiedy byłem już za bramami cmentarza usłyszałem ciężkie sapanie. W pierwszej chwili pomyślałem, że to jakiś pijak zasnął pod bramą, lecz wtedy poczułem dziwny chłód i towarzyszący mu jeszcze gorszy zapach.
- Może to zapach śmieci. Przecież niedaleko cmentarza znajduje się wysypisko.
- Tak, ale to nie był taki zapach, to było coś jakby zapach rozkładu ludzkiego mięsa. Gdy to poczułem spojrzałem mechanicznie w stronę tego rozkopanego grobu. Był bardzo daleko, lecz zdołałem zobaczyć jakąś szkaradną postać, która wpadła do tego rowu. Przestraszyłem się i uciekłem, a gdy na drugi dzień zjawiłem się na miejscu grób, który był rozkopany poprzedniej nocy stał teraz jak gdyby nigdy nic i tylko świeża, poruszona gleba wskazywała na to, że ktoś mógł majstrować przy grobie.
- No a co z nagrobkiem, czy mogłeś go odczytać?
- Niestety nagrobek nadal pozostawał okryty tajemnicą.
- Czy to wszystko?
- Tak.
Po tych słowach nastąpiła kolejna chwila milczenia. Po niej Amon uścisnął dłoń Ernesta w pożegnalnym geście i ulotnił się z baru niepostrzeżenie. Ernest postąpił za przykładem grabarza i też zbierał się do opuszczenia baru. Gdy otwierał drzwi barman na obchodne zwrócił się do niego:
- Radzę ci w dobrej wierze, wyprowadź się stamtąd jak najszybciej. To przeklęte miejsce

Ostatnio edytowane przez Shade : 06.01.2006 - 14:57
  Odpowiedź z Cytatem