Temat: Zgromadzenie
View Single Post
stare 07.01.2006, 10:56   #6
Shade
Guest
 
Postów: n/a
Domyślnie

Po dziwnej rozmowie w barze Ernestowi nie spieszyło się.- Pewnie chcą mnie wystraszyć.- pomyślał - Teraz zrywają ze śmiechu boki. Ernest dalej jechał pustą drogą prowadzącą prosto do jego nowego domu. Jednak uderzyła go teraz dziwna cisza, która mu towarzyszyła w drodze powrotnej. Żadnego samochodu, żadnego dźwięku koników polnych lub innych żyjątek nocnych. Wydawało mu się, że jedzie autostradą do nikąd, pozostawiony samemu sobie. Wszędzie dookoła rozciągał się posępny krajobraz, który napawał go dreszczem. Przed sobą widział tylko kawałek asfaltu oświetlonego za pomocą reflektorów i wszechobecną noc, która stopniowo zagęszczała swoją konsystencję mroku. Jego samochód wyglądał jak zbawcze światełko w tunelu zapomnienia.

Ernestowi zdawało się, że jedzie dłużej niż zwykle. Oczy powoli zasypiały, przywalane ciężkimi powiekami, które z minuty na minutę stawały się coraz cięższe. Powoli cały organizm zatapiał się w spokoju nocy. Gdy Ernest na dobre miał zapaść w sen na ułamek sekundy usłyszał piskliwe wołanie o pomoc. Na początku pomyślał, że to dźwięk wiatru przelatującego przez pęknięcie w masce samochodu, lecz im bardziej w to wątpił, tym bardziej słyszalny był pisk, który stopniowo przemieniał się w błagalny jęk.Zatrzymał samochód i wyłączył silnik. Po chwili nasłuchiwania stwierdził, że nic już nie słychać, lecz świadomość posuwała go do działania. Wyszedł z auta i skierował swoje kroki po przeciwległej ścieżce.

. Z dumą i lekkim lękiem zobaczył, że znajduje się w lesie. - Jak to możliwe, że do tej pory go nie widziałem?- pomyślał. Poszedł wzdłuż ścieżki. Gałązki drzew rozrzucone w nieładzie na ścieżce trzaskały pod wpływem jego ciężkich kroków. Spojrzał w górę, lecz zobaczył tylko strzeliste korony drzew zasłaniające kruczoczarne niebo.Gdy jego wzrok spoczął z powrotem na drogę zobaczył rozmazane ślady szkarłatnej substancji.- To krew.- pomyślał. Patrzył teraz z przerażeniem dokąd prowadzi niekończący się ślad. Nagle zapatrzył się na koniec ścieżki i zamarł w przerażeniu.

Przed jego oczami rozciągał się obraz tak groteskowy i okrutny, jakiego nigdy by sobie nie wyobraził. Na końcu znajdowało się stare, spróchniałe drzewo, a wszędzie wlewała się ciemność poprzecinana pręgami światła księżyca. Na drzewie wisiał jakiś nieboszczyk. Z jego wyglądu nie można było wywnioskować czy jest to człowiek, czy może demon z piekła. Cała jego osoba była wyniszczona pod wpływem czasu, lecz nie to budziło największe przerażenie. Przerażający był fakt, że trup wyglądał tak, jakby był topielcem: sina skóra, fragmentycznie zwisająca, a czasem odklejająca się ze zmasakrowanego ciała. Na twarzy, a raczej na tym co kiedyś ją przypominało widniały trzy wielkie dziury. Twarz była pozbawiona nosa i oczu. Jego pozostałe mięśnie wskazywały, że w momencie śmierci, wszystkie napięte miał do granic wytrzymałości.
Ernest czując fale mdłości podszedł do rozkładającego się wisielca. Im bliżej podchodził, tym bardziej uderzał go fetor nie do wytrzymania, który przywodził na myśl fekalia lub zgniłe mięso. Powietrze stawało się gęste i śmierdzące, a atmosfera napięta i nie do wytrzymania. Ernest jednak podszedł na wyciągnięcie ręki. Popatrzył się na twarz zmarłego, która nadal posiadała grymas nieopisanego bólu i cierpienia , spojrzał niżej i zobaczył, że tam gdzie zazwyczaj znajduje się żołądek, teraz swobodnie zwisały ostatnie fragmenty wnętrzności, które obsiadły różnego rodzaju robaki i inne ustrojstwa, robiąc sobie nekrotyczną ucztę. Ernest poczuł, że świadomość powoli go opuszcza. Zdał sobie nagle sprawę, że jest sam pośrodku nieznanego mu lasu, otoczony przez nieprzeniknioną ciemność.- Jak w dzieciństwie.- pomyślał. Jego wzrok z powrotem spoczął na twarzy zmarłego. Księżyc oblewał ją swym blaskiem powodując, że zmieniła swój kolor z sinego na blady.
Nagle trup otworzył to co kiedyś nazywało się ustami i z jego zniszczonych trzewi wydobył się zamierający jęk, a może to tylko wiatr goniący między gałęziami upiornych drzew, pomyślał Ernest i spostrzegł, że z ust wydobywa się coś jeszcze. Był to ogromny, tłusty czerw, który odczepił się od języka trupa i spadł z cichym trzaskiem na ziemię. Strach jeszcze bardziej dawał o sobie znać. Jednak to nie koniec niespodzianek, jakich miał zaznać. W niespodziewanym przez nikogo momencie trup chwycił swoją zimną i rozkładającą się ręką za gardło Ernesta, tak że żaden dźwięk nie mógł wyjść z jego płuc. Nie było to możliwe, dzięki falą strachu, które niczym wodospad spłynęły do mózgu Ernesta, który czując że opada
z sił, raz po raz chwytał łapczywie powietrze.

. Nic to jednak nie dawało i ostatni raz zdołał uchwycić upiorną twarz, wykrzywioną w opętanym uśmiechu, twarz pustą, twarz bez oczu...
Obudzony przez odgłos klaksonu Ernest obudził się w barze.- Cholera, ale miałem sen.- pomyślał z lekkim napięciem w głosie. Zmoczył wargi śliną lecz jego gardło pozostawało nadal suche. Machinalnie sięgnął po papierosy do kieszeni swojej kurtki. Zamówił jeszcze jednego drinka i począł powoli go sączyć.

- Wygląda pan blado – zagadnęła nowo przybyła kobieta.
Ernest popatrzył na nią z zamyśleniem, po czym zaciągnął się papierosem.
- Czy mogłabym zadać panu parę pytań.- powiedziała, a raczej stwierdziła nowo przybyła.
- Czemu nie, nie mam nic przeciwko.- odpowiedział niedbale Ernest.
- Ach, dziękuje bardzo panie...
-Ernest, mam na imię Ernest. Ale nie słyszałem pani imienia, pani?
- Alexis. Detektyw Alexis Staszewski.
Gdy Ernest usłyszał słowo "detektyw" od razu począł z bacznym zainteresowaniem przyglądać się stróżowi prawa, nawet barman zaczął machinalnie szybciej wycierać swoje brudne szklanki. Nie śmiał jednak podnosić nawet wzroku na detektyw, zupełnie jakby miał coś do ukrycia.
- Czemu stróż prawa fatyguje się mnie pytać o cokolwiek? Czyżbym źle zaparkował samochód?
Słysząc to Alex uśmiechnęła się blado do siebie samej.
- Nie przyszłam tu tak naprawdę żeby prawić panu jakiekolwiek docinki o pana aucie, jeśli można nazwać to coś zardzewiałego autem.
- To czemu się pani fatyguje?
- Bo mam już dosyć niewyjaśnionych morderstw na głowie.

Na słowa "niewyjaśnione morderstwa" Ernest momentalnie dostał ataku drgawek.
- Jakie niewyjaśnione morderstwa? Przepraszam, ale o co pani chodzi?
- Niech pan mi nie mówi, że nie słyszał o morderstwach w kamienicy, którą pan kupił i w której to pan aktualnie mieszka?
- Tak przyznaję, że słyszałem o dziwnej śmierci Mariusza, a skoro o tym mowa....
Nagle posępna jak dotąd twarz pani detektyw ujawniła czerwony grymas zdumienia.
- A czy słyszał pan o pozostałych zgonach?
- Jakich pozostałych zgonach?
Detektyw zbliżyła się do Ernesta w obawie żeby nikt ich nie usłyszał.
- O śmierci Darka i Amere wraz z jej kilku miesięcznym synkiem?
Po tym co usłyszał drgawki na jego skórze stwardniały, a on sam poczuł się jak tonący, który nie może złapać oddechu. Wiadomości jakie usłyszał zupełnie pozbawiły go rozsądnego myślenia.
- Aż tyle osób umarło w tej kamienicy?
- Tak i trzeba dodać "w niewyjaśnionych okolicznościach."
- Więc tylko to chciała mi pani powiedzieć?
- Tak i chciałam również pana ostrzec żeby pan na siebie uważał.
Tutaj detektyw wstała od baru i wykonała esowaty ruch ręką.
- Jak to mówią nie wiadomo co czai się w piwnicy.
Po tych słowach detektyw ruszyła powolnym krokiem w stronę wyjścia. Widząc to Ernest również zerwał się ze stołka.
- Chwileczkę, dlaczego nie zapyta się mnie pani czy nie słyszałem lub czy nie widziałem czegoś dziwnego?
- Bo niedługo wszystko pan zobaczy i usłyszy.
- Co to znaczy?
Lecz to pytanie nie trafiło już do uszu detektyw, która zdążyła już usadowić się w swoim służbowym samochodzie. Uruchomiła silnik i puszczając siwy dym pojechała do swojej kwatery na komisariacie.
Ernest zdobył się na jak najszczerszy uśmiech w stronę zdziwionego barmana dopił drinka i począł wychodzić z baru. Sid popatrzył na niego podejrzliwie. I zabrał się do wycierania szklanek. Gdy Ernest wyszedł powiedział sam do siebie- To przeklęte miejsce.
  Odpowiedź z Cytatem