View Single Post
stare 09.01.2006, 15:09   #2
Iceyy
Guest
 
Postów: n/a
Domyślnie part tu! :>

Odcinek 2

Kiedy wróciła do domu, Michał spał. Usiadła na krawędzi łóżka i popatrzyła na jego spokojną twarz. Doszła już do siebie po bardzo dziwnym zdarzeniu. ZBYT dziwnym jak dla niej.
Obmyła twarz wodą, stojąc na zimnej posadzce w łazience. Ręce lekko jej zadrżały, gdy spojrzała w okno. Ciężkie chmury zasnuły niebo, atramentowa czerń zniknęła pod potokiem deszczu. Gdzieś w oddali rozległ się grzmot, a światło księżyca walecznie próbowało zabłysnąć w kałużach powiększających się z sekundy na sekundę.
Była pełnia.
-To nie miało być tak… - na dźwięk płaczliwego głosiku dziewczynki Karolinie przebiegł po plecach dreszcz.

Szybko odwróciła się, kurczowo zaciskając pięści.
Pusto. Przynajmniej teraz.
-Siła sugestii, moja droga. – powiedziała do siebie cicho, stojąc w odrętwieniu.- Tylko sobie wmówiłaś, że coś widzisz, słyszysz. To bzdury. To niemożliwe. I nielogiczne. – po kilku minutach przekonywania samej siebie, że to wszystko jest jej chorym wymysłem zmierzyła do salonu.
Niebo przecięła błyskawica.
Nie miała zamiaru wracać do łóżka. Zresztą, kto by spał, kiedy w głowie rozbrzmiewają dziwne głosy, a w oknach pojawiają się twarze. Twarze, które otwierały przed nią na nowo dawno zapomniany świat dzieciństwa.
Wybrała tą drogę. Wybrała zapomnienie, bo nie chciała pamiętać tego wszystkiego, co zrujnowało jej życie.
-Nie płacz. Łzy to złe wyjście. – mruknęła do siebie, wyciągając paczkę chipsów z szafki.
Usiadła przed telewizorem. Porządna dawka fal jak-im-tam-było , które powodują obumieranie szarych komórek odpowiedzialnych za pracę mózgu jeszcze nikomu tak bardzo nie zaszkodziła. Chyba nie.

Głowa sennie kiwała jej się w takt tykania starego zegara. Dźwięki i obrazy z telewizora dochodziły do niej jak przez mgłę… zrobiło się ciszej…

Poczuła się, jakby cofała się w czasie. Przerażona próbowała wbić paznokcie w ściany, między którymi mknęła do tyłu, ale rozległ się tylko przerażający pisk. Karolina zasłoniła dłońmi uszy i zaczęła krzyczeć z całych sił.
Nagle uderzyła w coś twardego. Padła na kolana. Serce kotłowało jej się w piersiach. Otworzyła oczy i rozejrzała się nieprzytomnie po miejscu, w którym cholera wie po co się znalazła.

Podłoga w niektórych miejscach była przeżarta, strzępki dywanu leżały na nędznych resztach desek. Pod ścianą odartą z tapety stało pianino. Idealnie zachowane, bez żadnej rysy, skazy.
Serce ścisnęło się dziewczynie, poczuła w gardle zimną kulę.
Nie była w stanie się ruszyć. Coś pociągnęło ją za nogawkę od piżamy. Z krzykiem odskoczyła na bok.
U jej stóp leżał pluszowy miś. Brakowało mu jednego oka, ubranko miał podarte. Nie miał powszechnego u takich zabawek uśmiechu. Smutno, jakby w zadumie patrzył na twarz Karoliny.
Na jej twarz wdarł się cień uśmiechu. Ale po chwili wzdrygnęła się.
-Misie nie patrzą, misie nie mówią. Są setki takich miśków. – wyszeptała, nie wierząc w to co mówi.
-Ale nie ma setki takich domów, prawda? – zapytała nieśmiało dziewczynka, która zdawała się wyrosnąć z podłogi tuż przed kobietą.

Karolina ponownie wydała z siebie okrzyk strachu, rzuciła z impetem misiem o podłogę i odsunęła się od dziecka.
-Kim jesteś?! – ryknęła, zerkając na drzwi.
-Wiesz, kim jestem… - powiedziała płaczliwie mała. Jej wzrok był nieruchomo utkwiony w Karolinie.
-Wiem, jesteś cholernym wytworem mojej wyobraźni! – krzyknęła, podbiegając do drzwi i szarpiąc klamkę. Zamknięte. - Wypuść mnie stąd!
-To nie ja. To on. – zachowanie dziewczynki nagle zmieniło się zupełnie. Usiadła na podłodze, oplotła kolana ramionami i zaczęła szlochać.
Kobieta stanęła jak wryta. Z góry dobiegał śpiew małego ptaszka. Radosny świergot… tak dawno… tak dawno go nie słyszała…
Radość natychmiast zamieniła się w paniczny strach. Ptaszek najwyraźniej kotłował się z przerażeniem po klatce. Odgłos ciężkich butów uderzających o podłogę słychać było bardzo wyraźnie. Karolina poczuła zgniły odór, zapach potu i piwa. Niewiarygodnych ilości piwa.
-ILE RAZY MÓWIŁEM! ILE RAZY?! ZAMKNIJ SIĘ, ZAMKNIJ, BO JAK… - rozległ się straszny hałas, jakby ktoś walił kijem o klatkę. Potem Karolina usłyszała łomot, kiedy klatka spadła na ziemię. Śpiew kanarka ustał. I już nigdy potem miała go nie usłyszeć.

Otworzyła gwałtownie oczy. Była zlana zimnym potem, a przy niej siedział znerwicowany Michał.
-Krzyczałaś. – powiedział cicho.
Karolina oddychała szybko i płytko.
A jednak dane jej było znów usłyszeć ten śpiew. Ten jedyny, wyjątkowy. Ale nie chciała. I nie chce przeżywać tego od nowa.
-Nic, nic, to tylko koszmar.
-Tobie nie zdarzają się koszmary.
-No widzisz, a jednak. Położę się do łóżka. – szybko wstała z kanapy i pobiegła do łóżka. Kiedy nakrywała się kołdrą, Michał wrócił.

-Żadnych pytań, chcę spać. – oznajmiła, naciągając koc na głowę.
Kilka godzin później jej oczy wciąż były szeroko otwarte. Jej głowa wciąż nie mogła uwolnić się od natłoku myśli. Przez jej oczy przebiegały wspomnienia. W uszach wciąż rozbrzmiewał śpiew kanarka…

Ostatnio edytowane przez Iceyy : 09.01.2006 - 16:29
  Odpowiedź z Cytatem