View Single Post
stare 03.02.2006, 15:45   #25
koslawy
Guest
 
Postów: n/a
Domyślnie

Chceta to mata :P

------------------------------

Duans Street 69. Nowy Jork. USA. Blok. Zielono-biała elewacja, czarny dach. To właśnie tutaj na trzecim piętrze, pod numerem szóstym mieszkają: Sándor Crusix, Pedro Pique, Leó Lawnmower, Miquel Arsen, Susanne Brand i Randy Bravado.

*~~*


Piątek, 22 maja 2005r., godz. 6:45.
Cisza... Nagle poranną ciszę rozdarł głośny dźwięk budzika, w jednej damskiej sypialni. I jak zwykle - po chwili dzwonienia budzik ląduje pod łóżkiem. Znowu zapada cisza...
Godz. 7:20
-Ee... Która godzina? -odezwał się zaspany głos...
-Nie wiem. Budzik jest gdzieś pod łóżkiem. Zresztą masz nad swoją głową zegar... -odburknęła spod pościeli kobieta, która wcześniej unicestwiła dzwoniące coś.
-Ej... Jest już dwadzieścia po siódmej... -odpowiedziała Sándor.
-Która?! -rozległ się krzyk.
-Dwadzieścia po siódmej...
-Matkoo... Spóźnię się do pracy! -wykrzyknęła Suzy nieudolnie próbując założyć kapcie.
-Ja pierwsza zajmuję łazienkę! -krzyknęła Randy wyskakując jak poparzona z łózka.
-To ja... pójdę obudzić facetów. -powiedziała Sánd wychodząc z sypialni.
-Trzeba tu będzie trochę dzisiaj posprzątać... -pomyślała widząc w salonie pełno pustych pudełek po pizzy.
-Ej... Wstawajcie. Jest siódma trzydzieści. Spóźnicie się. -powiedziała odsłaniając zasłony w męskiej sypialni.
-Daj mi jeszcze pospaaać... -odezwał się zaspany Leó i odwrócił się.
- Spóźnisz się głupku! -krzyknęła i pociągnęła za jego kołdrę tak, że spadł z łóżka.
Ten szybko wstał, rozłożył groźnie ręce i...
-Sánd! Ja cię kiedyś zabiję! -rzucił się na nią. Tzn. rzucił się na podłogę, bo ona się zwinnie odsunęła...
-Oł... To musiało boleć... -powiedziała wrednie się śmiejąc. -To chcecie może kawy? -zapytała i wyszła z sypialni.
Godz. 8:00
-Uff... Nareszcie poszli... - powiedziała Sánd zamykając drzwi...


-Too... Zaczynamyyy! HOPAA!! -ryknęła na cały głos i skoczyła do wieży. Włożyła do niej szybko jedną z płyt Spice Girls i puściła pierwszą piosenkę - Wannabe.
-Czika buuum! -krzyknęła, ustawiła się na środku pokoju i zaczęła tańczyć dziko wymachując rękami i innymi częściami ciała
-I wanna, I wanna, I wanna, I wanna, I wanna really, really, really wanna zigazig haaaa!! -śpiewała w rytm piosenki.
-If you wanna be my loveeeee...
Dźwięk dzwonka.
Sándor szybko wyłączyła wieżę i otworzyła drzwi.
-Witam... Rachunek za prąd dla państwa... -odezwał się listonosz.
-Znowu? Za co my płacimy, skoro co chwilę światła nie ma... -odpowiedziała.
-Jak to? Mieszkam w bloku obok i u mnie jest wszystko w porządku.
-Tak, ale nie ma pan Mistrza Ciemności za sąsiada...
-Że co?
-A no mieszka tu pod czwórką taki idiota co wyłącza bezpieczniki i świeci... To znaczy nie świeci.
-Heh... Nie ma to jak mili sąsiedzi... Do widzenia. -powiedział idąc do następnych drzwi.
-Do widzenia... Chyba się wybiorę do tego Poufa...
Zgasło światło
-Cholera! Idę do niego! -powiedziała wściekła i wyszła z mieszkania. Zeszła na niższe piętro i zapukała do drzwi z czarnym numerem 4.
-Wejdź sługo... -odezwał się niski głos.
Sándor weszła do środka i wybuchła.


-Nie jestem żadnym twoim sługą, to po pierwsze. Po drugie idioto, jeśli jeszcze raz wyłączysz bezpieczniki to cię własnoręcznie zabije!
-Jak śmiesz odzywać sie takim tonem do Master of Darkness?!
-Normalnie... -odburknęła zapalając światło.
-Aaaa! Chcesz mnie zabić kobieto?! - ryknął Paulus Pouf ściągając z karnisza czarną zasłonę i przykrywając się nią.
-Nie. -powiedziała i wyszła. -Czemu w tym bloku mieszkają sami idioci?
Godz. 19:05
Dźwięk dzwonka.
-No nareszcie Randy. Tylko na ciebie czekaliśmy...
-E, a co się dzieje? -powiedziała patrząc na pudełka pizzy na stole i kilka pustych i pełnych butelek. Z wieży leciał utwór duetu Lilianny Lipity i Rachel Tracey.
-No... Piątek jest. Cotygodniowa impreza nie?


-O, kutwa! Zapomniałam! -zrobiła wielkie oczy.
Godz. 22:16
-Ej! A może zagramy w twistera?! - entuzjastycznie wykrzyknął Pedro.
-Ja chętnie... Ale nie wiem jak reszta... -Randy popatrzyła wzrokiem na leżącą Suzy na kanapie, i Leó na podłodze...
-To zagramy sami...


*~~*


Dzwonek do drzwi.

-Już wrócili? -powiedziała Sánd patrząc w stronę drzwi. -Kto tam?
-Komornik. -odezwał się głos.
-Komornik?!

Ostatnio edytowane przez koslawy : 03.02.2006 - 20:00
  Odpowiedź z Cytatem