View Single Post
stare 28.02.2006, 16:53   #12
ReGiNa
Guest
 
Postów: n/a
Domyślnie

Odcinek 2


- Chyba trochę przesadziliśmy.
- Trochę... ? Jesteś ze mną już dwa miesiące! Może wreście ktoś powinien mu powiedzieć, że lecisz tylko na jego kasę.
-Wiesz co…- zaczęła i nagle drzwi do pokoju otworzyły się, stanął w nich Syrgiusz
-Co ty? …WY RAZEM?
-Oh nie.. To nie prawda!
-O nie! Jutro złożę pozew o rozwód! Nie dostaniesz ani kawałka majątku!
-Ale.. Dosyć tego! Adam pomóż mi go zabić!
-Co nie.. nie macie prawa..- powiedział i dostał wazonem w głowę, który się rozbił.
-I co robimy? – zapytała Luiza
-Zabijamy nie? Tylko…
Luiza wzięła nóż i zaczęła wbijać go w kierunku serca. Kiedy zadźgała nieprzytomnego Syrgiusza popłakała się, nie potrafiła sobie wybaczyć tego co zrobiła.
- Jeżeli komukolwiek piśniesz słówko... – mówiła- To chyba Cię zabiję!
- Tak wiem – mruknął i spojrzał na nią. - Spokojnie....nikt się nie dowie- powiedział i dodał- Co dalej zamierzasz ?
- Po prostu udajmy, że nic się nie stało. –rzekła i pochyliła się nad jego ciałem.
- A ty będziesz potrafiła ? Bo ja nie.
-Chce być kiedyś sławna! A jak się okażę, że my go zabiliśmy to nici z kariery!
- Staniesz się sławna… inaczej..
-Przestań! Po prostu.. Nic się nie stało i tyle!
-Oczywiście, a co z ciałem? – jęknął Adam
-To już twoja działka- powiedziała i spojrzała z pożądaniem na Adama, który rzucił ją na łóżko i całował.


Zbliżała się godzina 17:00. Anabela zaczęła się denerwować, nie widziała ojca. Anderi nie było, pewnie zasiedziała się w pracy. Przed osiemnastą zeszła na dół. A jednak nie była sama w domu. Weszła do salonu, siedziała tam grupka ludzi. Dwóch zarośniętych, brudnych i śmierdzących w dodatku Pijanych facetów z jej ojcem i jakimś facetem tak samo urządzonym. Gdy tylko zauważyli, że stoi w drzwiach, któryś powiedział;
-O jaka laseczka… mmm… to pewnie jedna z tych bajeczek po północy.. Wow sexi ciuch.. za ile numerków go masz?
Anabela skrzywiła się, przecież nie była żadną prostytutką i w ogóle jaki sex ciuch? Miała na sobie przecież zwykłe spodnie i bluzkę. Tą sekundową wymianę wzroku przerwał telefon. Był obok niej. Odebrała go, nikt się nie odzywał. Hubert poszedł do łazienki, a jego koledzy zabarykadowali mu drzwi. Anabela przestraszyła się. Jeden z facetów wstał i wziął Ane za ręce. Broniła się jak mogła, a on zaniósł ją do sypialni rodziców, gdzie po chwili pojawiła cała reszta pijanych facetów, prócz Huberta.
-Zostawcie mnie w spokoju!!!- krzyknęła.
Krzyczała tak, aż w końcu kolejny okropny facet zasłonił jej twarz poduszką, tak że jej krzyki były tłumione. Poczuła czyjąś rękę w okolicach klatki piersiowej… Już wiedziała co im chodzi, w myślach powtarzała sobie słowa:
*BOŻE PROSZĘ OBY MNIE NIE ZGWAŁCILI… TYLKO NIE TO*
Później zdjęli z niej spodnie, czuła jak jakaś ręką zjeżdża w majtki wtedy poczuła się jak jakaś prostytutka. Anabela nie wytrzymała tego, wciąż sobie powtarzała
*BOŻE JUZ MNIE WSZEDZIE WYMACALI TYLKO ŻEBY NIE DOSZŁO DO CZEGOŚ WIĘCEJ *
Usłyszała głosy- Zdejmij jej bieliznę… będzie co oglądać.. ha..
Wtedy Anabela nie wytrzymała, dostała zastrzyk energii, zaczęła wymachiwać nogami.. udało jej się uwolnić. Szybko złapała spodnie, ubrała je w „locie” i wybiegła z domu.


Emeryt Tol oglądał telewizje, kilka razy wołał Sita, który mu usługiwał. Po czasie Sit wyszedł z domu na dyskotekę, a Tol sam musiał spełniać swoje zachcianki. Usiadł na starej kanapie, przypomniał sobie czasy, kiedy na niej pierwszy raz całował się ze swoją małżonką Grażyną, która od pięciu lat nie żyje. Otworzył album ze zdjęciami.
-Od rocznika 1941- jęknął- Ah co to były za czasy…- zaczął przewracać kartki.
Na pierwszej stronie był sam on, jako malutki chłopczyk, a po prawej stronie –Mała Grażyna. Zdjęcia były czarno białe, bogato ustrojone w ramki z papieru. Odwrócił strony, znowu zobaczył jak dorastał u boku Grażyny. Nawet przez policzek przemknęła mu malutka łza.
Przy ostatnich dwudziestych kartkach, zobaczył siebie jako starego emeryta i starą Grażynę która byłą zdobiona w złotej ramce i wsiał mały napis „Świętej pamięci Grażyna”. Potem zobaczył małą Luizę i Syrygiusza, jak dorastali aż do teraz. Było pięć wolnych kartek, na zdjęcia z ich starości, a na końcu piątej dwie czarne puste ramki. Gdy znowu odwrócił zobaczył zdjęcia małego Sita jak dorastał aż do teraz. Chciał oglądać dalej zdjęcia, ale już nie potrafił. Płakał. Płakał jak dziecko. Tak bardzo tęsknił za Grażyną, wciąż myślał że ona jest przy nim. Budzi się rano jej nie ma, idzie spać nie ma jej. Nie wiedział czy jeszcze tak dłużej wytrzyma, ale pomyślał ,że musi się doczekać następnego wnuka, choć czuł że wkrótce jego żywot na ziemi się skończy.


Anabela była już na dworze, wybiegała przez dom i wpadła na jakąś osobę.
-Kim ty… Dawid?- rzuciła mu się na szyję z płaczem.
-Co się stało kochanie?- zapytał i również ją objął.
-On… On… - zaczęła i trzęsły się jej ręce, która władała do buzi.- Oni… mnie…Oni.. mnie….chcieli. .skrzywdzić.- tyle wypowiedziała. Więcej nie dała rady. Dawid rozumiał wszystko. Wszedł z nią do domu. Zrobił taki porządek, że w mieszkaniu został tylko on, Anabela i jej ojciec, który dziwnym trafem spał już w łóżku i przespał całą akcje Dawida.
Tymczasem Dawid siedział z Anabela i całowali się. Do domu weszła Andera. Stanęła jak słup i powiedziała:
-Dobry wieczór Dawid. Ano… Zechciej mi to wytłumaczyć.. I dlaczego… Co u tak się śmierdzi.
-Chcesz wiedzieć mamo?
-Tak Ano chce.
-Twój szanowny mąż przyprowadził bandę kolegów którzy chcieli mnie..- zatrzymała się- i Dawid ich przegonił.
-Aa.. Dawid i Ty to para?
-Tak mamo…
-Aha, nie przeszkadzajcie sobie, ja idę na rozmowę z ojcem!


Następny dzień nadszedł bardzo szybko. Helena wstała jak najszybciej mogła i spakowała się do szkoły. Był maj. W gimnazjum była już bardzo długo, jednak zawsze na wszystkich chciała sprawić dobre wrażenie. Wychodząc do szkoły przygotowywała się niesamowicie długo. Marta weszła do pokoju córki, kiedy ona malowała oczy.
- Helena! Co ty wyprawiasz?! Zaraz się spóźnisz do szkoły. Nic jeszcze nie zjadłaś...
- Zaraz zjem... - odpowiedziała znudzonym głosem, który jeszcze bardziej rozwścieczył Martę.
- Co ty masz na oczach! Zmyj to natychmiast! Jesteś za młoda na makijaż!
- Mamo! To jest delikatny makijaż!
- Nic mnie to nie obchodzi! Masz to natychmiast zmyć i zejść na śniadanie! – i wyszła.
Wściekła Helena wzięła się na zmywanie cieniu z powiek. Zarzuciłam plecak na ramię i wyszła z pokoju trzaskając drzwiami. Zeszła do kuchni, wzięła przygotowanego dla siebie tosta, wypiła migiem herbatę. Wyszła spoglądając jeszcze za siebie, kiedy w tym samym momencie wybiegł za nią Dawid z uśmiechem i dał sygnał ,że on również idzie z nimi do szkoły. Czekała chwilę na Anebele ,która doszła i na początku dostała ochrzan od Heleny czemu nie zadzwoniła. Kiedy zobaczyła Anabele trzymającą się za rękę z Dawidem była bardzo zadowolona.
-Na lekcjach, jak zwykle przynudzanie nauczycieli- warknęła Helena do Anabeli na lekcji Polskiego. Na ostatniej przerwie na korytarzu rozsadziła się jakaś dziwna kobieta z magiczną kulą i zapowiadała ,że powróży za dwa złote. Nikt nie miał odwagi pojeść. Jedynie Sit ze starszej klasy, za którym Helena po prostu szalała odważył się podejść do kobiety. Podał jej monetę i usiadł po turecku.
- Przygotuj się na coś strasznego.... Kiedy wrócisz do domu, czeka cię... - nie dokończyła, bo zauważyła za rogiem dyrektorkę, która zabrania "czarów" w szkole. Wsadziła pod pachę swoją kulę i szybko się ulotniła. Sit nie przejął się za bardzo przepowiednią. Sądził ,że wiele wariatów jest na świecie. Podeszła do niego Helena i uśmiechnęła się do Sita.
-Heluś jesteś śliczna gdy się tak szczerzysz- powiedział i pobiegł za kolegami.
Helena uśmiechnęła się i szarpnęła Anabele.
-Ana! On powiedział do mnie Heluś i że jestem śliczna! Kapujesz! SIT!
Anabela nic nie powiedziała, udały się na ostatnią lekcję.
*

Anabela wracała do domu z Heleną, Sitem i Dawidem. Dawid postanowił ,że odprowadzi Anabele do domu, Helena oczywiście też poszła bo Sit. Szli tak, aż w końcu stanęli przed dwoma domami- Anabeli i Sita. Mieszkali obok siebie. Przed domem Sita stała jego matka ze załamanymi dłońmi i jego dziadek przytulający się do córki. Nastolatkowie podeszli do niej.
- Eee... co się stało? - spytał powoli Sit. Milczeli... - Mógłby mi ktoś wytłumaczyć co tu się dzieje? - ponowił pytanie. Luiza spojrzała na Sita i wybuchnęła płaczem. Pierwszy raz widział, żeby jego matka płakała.
- Sit... tata... nie żyje... - wyjąkała Luiza
- Eee... To miał być żart? Bo trochę wam się nie udał... - zrobił krzywą minę...
- To nie jest żart... – odpowiedział Tol - I... - nie dokończył.
Wszyscy popatrzyli w stronę drzwi, właśnie wynoszono z nich zwłoki Syrgiusza. Ujrzeli jego bladą twarz, sine usta i ślady krwi. Nie pozwolił żeby Helena i Anabela to oglądały i zakrył im oczy i odwrócił do siebie.
-Mamo- zaczął- Co się stało?
-Nie wiem kochanie…
-Bo mi to wygląda na morderstwo mamo- spojrzał w okno, gdzie stał przy nim jakiś facet.
Pocałował Helenę w policzek i pożegnał się z resztą. Tol udał się do domu ze słowem- Idę się położyć.

C.D.N zaraz bedzie =]
  Odpowiedź z Cytatem