Bardzo przepraszam, że tak długo zwlekałam z opublikowaniem drugiego odcinka, ale cos niedobrego dzialo sie z moimi Simsami. Jednym slowem mialam małą reinstalkę i zastanawiałam się, czy mam dlaej pisać. No, ale cóż, napisałam.
Następnego dnia, to był wtorek, nie poszedłem jednak do Ireny. Siostra na początku była zła, potem jednak jej przeszło. Okazało się, że byłem chory. Nie lubiłem być chory. Dla mnie oznaczało to wielogodzinne siedzenie, a raczej leżenie, w domu. Wtedy było inaczej. Siostra gdzieś wybrała się z chłopakiem, Matt w pracy, a ja samotnie w domu. Nie mogłem się oprzeć i postanowiłem wyjść na dwór. Myślałem, że nic złego się nie stanie, jeśli trochę sobie pospaceruję po ogródku. Zamknąłem za sobą drzwi i poczułem promienie słoneczne na twarzy. Usiadłem na ławeczce i zacząłem myśleć. O Eveline oczywiście. Uświadomiłem sobie, że chyba ją kocham. Ale nie byłem pewien, bo nigdy wcześniej nie byłem zakochany. Zasnąłem.
Obudził mnie odgłos silnika szkolnego autobusu. Nie chodziłem do szkoły, bo nie miałem pieniędzy na książki, nie chciałem ośmieszyć się przed innymi. Z zaciekawieniem przyglądałem się młodzieży wysiadającej z pojazdu. Uszczypnąłem się. Z autobusu wysiadła Eveline. Już myślałem, żeby do niej podbiec, kiedy wspaniały czar prysł. Za nią wysiadł jakiś chłopak.
Objął ją i pocałował (nie wyglądało na to, że mają dopiero 12 lat...). Odeszli trzymając się za rękę. Moje marzenia legły w gruzach. Myślałem, że nie mam już po co żyć, żyć bez Eveline.
Kiedy tak rozmyślałem, moja siostra wróciła do domu.
- Charles, czemu nie jesteś w łóżku??? I jeszcze chodzisz po dworze?? Marsz mi do łóżka! - oberwało mi się.
- Lilianne, słuchaj, czy mogłabyś zapisać mnie do szkoły? - nieśmiało zapytałem. Wiedziałem, jaka będzie odpowiedź. Miałem na nią jednak przygotowane swoje argumenty. Odpowiedź siostry nieco mnie zdziwiła.
- Właśnie miałam Ci cos powiedzieć. Dostałam dzisiaj list od mamy i naszego ojczyma z Francji. Przysłali nam kasę. Przeczytaj sobie list - powiedziała do mnie podając mi kawałek zapisanego papieru. Było na nim napisane:
" Kochani!
Jeszcze tylko rok i się zobaczymy. Mam nadzieje, że macie się dobrze. Świetnie się z bawimy z Damianem. W Paryżu jest tylu ciekawych ludzi. Damian zajmuje się malowaniem obrazów. Niech Was to nie zmyli - to najlepiej opłacana praca w tym rejonie. W związku z powyższym przesyłam Wam trochę pieniędzy. Lili, proszę przeznacz część na naukę dla Charlesa. Resztę wydajcie, na co chcecie. Będziemy Wam regularnie przysyłać pieniążki.
Całujemy gorąco
Janette i Damian "
Z każdą literką tego listu stawałem się coraz szczęśliwszy. Cały smutek jakby zginął.
- Lili, zrobisz to, o co prosiła mama? - nadal nie mogłem uwierzyć w swoje szczęście.
- Głupi, oczywiście, że tak. Wiesz przecież, że chcę Twojego dobra. A teraz młody do łóżka i nie wychodź mi z niego do jutra. Musisz być zdrowy, jeśli chcesz chodzić do szkoły. - siostra zawsze mnie kochała. Dla mnie zrobiłaby wszystko, o co bym ją poprosił. Zanim poszedłem do łóżka przytuliłem się do niej mocno.
Cieszyłem się, więc na myśl, że będę mógł codziennie widywać Eveline w szkole. Zapewne będę w klasie niżej, ale zawsze zostają jeszcze przerwy. Jednocześnie trochę się zasmuciłem. Nie będę mógł już pomagać Mattowi w porządkowaniu ogrodów, co tak bardzo lubiłem robić. Wiedziałem, że przejdą na mnie nowe obowiązki. Ale wtedy nie myślałem o niczym złym. Po prostu się cieszyłem.
Minął tydzień. Książki leżały na moim posłaniu. Z niecierpliwością czekałem na szkolny autobus. Nie mogłem się doczekać, kiedy wreszcie zobaczę kolegów, koleżanki, no i Eveline.
Autobus podjechał. Wsiadłem i od razu zauważyłem Eveline i jej chłopaka.
Usiałem więc obok sympatycznie wyglądającej Chinki, a może to była Japonka?
- Można się dosiąść? - grzecznie zapytałem, choć już usiadłem.
- Jasne, siadaj - dziewczyna zgodziła się. - Mam na imię Jeon, a Ty?
Nie spodziewałem się, że do mnie zagada. Wyglądała na zamkniętą w sobie. Myliłem się. Zaczęliśmy rozmawiać.
Po krótkiej chwili dowiedziałem się, że Jeon też jest nowa i przyjechała z Korei. Wynajmowała pokój i pracowała jako opiekunka do dziecka pewnych bogaczy z Francji.
- A Ty, dlaczego wcześniej nie chodziłeś do szkoły? Też skądś przyjechałeś? - zagadnęła.
Zamyśliłem się. Czy mogę opowiedzieć nowo poznanej dziewczynie, że nie mam kasy i mieszkam w baraku z siostrą? Postanowiłem na razie skłamać.
- Rodzice nie chcieli, abym jako dziecko przemęczał się, gdyż mam astmę i musiałbym chodzić do szkoły długie kilometry. Oni pracowali w mieście, więc musiałbym sam chodzić - byłem ciekawy, czy się na to nabierze (w końcu od zawsze istniały autobusy). Uwierzyła. A mówią, że blondynki głupie.
No nic, dojechaliśmy do szkoły. Siostra zapisała mnie do klasy 1 b, razem z Jeon, więc dalej ruszyliśmy razem. Okazało się, że Eveline chodzi do tej klasy dopiero od zeszłego półrocza. Po dzwonku dotarliśmy do naszej nowej klasy. Usiedliśmy niedaleko siebie i blisko nauczycielki. Miałem dziwne wrażenie, że na wstępie nowa klasa przyjęła mnie i Jeon jakbyśmy byli parą. Nie dziwiłem im się, przyszliśmy razem, siedzieliśmy niedaleko.
- Poznajcie Charlesa i Jeon, to nowi uczniowie naszej klasy. - nauczycielka nas przedstawiła. Popatrzyłem na Eveline. Raczyła też na nas spojrzeć. Nasze oczy spotkały się. Nie wiedziałem, czy mnie pamięta. Ja ją pamiętałem. Aż za dobrze.
Skomentujcie ten nieszczęsny drugi odcinek