View Single Post
stare 30.04.2006, 13:22   #79
~Asiulek94~
Guest
 
Postów: n/a
Domyślnie Niespodzianka

Mam nadzieję, że ucieszycie się, że już dziś udało mi się wstawić nowy odcinek. Spręzyłam się i szybko go napisałam, a tak szczerze to już zanim dałam 7 odcinek to miałam już trochę tekstu, a dziś porobiłam zdjecia i odcinek stoi przed wami otworem . Jeszcze raz was bardzo przepraszam za (niektóre) koszmarne zdjecia, ale jak mówiłam gra mi coś szwankuje pewnie przez dodatki i pewnie temu są takie okropiczne. Jeszcze raz wybaczcie, a teraz poczykajcie sobie

~8 odcinek~

Anna siedziała na krześle w gabinecie lekarza. Obok stała pielęgniarka z tacą na której przyniosła szklankę wody Annie. Przed krzesłem kucał Piotr, cały wystraszony zaistniałą sytuacją.

- I jak lepiej?- spytał lekarz Annę.
- Tak, już dobrze. Przepraszam, że narobiłam kłopotu- powiedziała kobieta.
- Proszę panią, to jest szpital, my jesteśmy przygotowani na wiele większe przypadki- zaśmiał się doktor.
- Ja wiem, ale proszę powiedzieć nam wreszcie co z Monisią- prosiła Anna.
- A rzeczywiście- lekarz spoważniał.
Piotr wstał, usiadł na krześle i podał rękę matce. Wiedział, że się boi. W końcu sam się bał, wydawało mu się, że coś jest nie tak.

- Pani pasierbica... ma nowotwór płuc- powiedział lekarz smutnych, łamliwym głosem.
Annę zamurowało, czuła jakby znowu miała zemdleć. Nie wiedziała co powiedzieć. W końcu nie chodziło o grypkę czy katar. To był rak! Choroba z którą nie ma się szans. Oczywiście są wyjątki, bardzo rzadko się zdarzające, ale zawsze.
- Zrobimy wszystko, aby Monice pomóc- pocieszał lekarz.
- Pan nie wie jak to jest dowiedzieć się, że ukochana osoba może umrzeć!- krzyczała Anna.
- Ma pani rację nie wiem, ale wiem, że zrobimy wszystko, aby Monice pomóc- odparł lekarz.
- Piotr, ty słyszysz co on mówi?- Anna zaczęła się trząść.
- Proszę nic nie mówić Monice, my jej to powiemy- poprosił Piotr.
- Dobrze, a teraz proszę się zająć matką. Jest roztrzęsiona- powiedział lekarz i odprowadził i ich do drzwi.
Chłopak wziął matkę pod rękę, wyprowadził ją ze szpitala. Stanął i powiedział.

- Mamo, weź się w garść. Nie możemy pokazać słabości przy Monice. Ona od razu wyczuje, że coś jest nie tak, rozumiesz?- mówił Piotr.
- Ale synku, przecież wiesz...- chlipała Anna.
- Tak, mnie też jest ciężko. Ale musimy walczyć i będziemy walczyć. Musi być dobrze i będzie, rozumiesz?- pytał groźnie.
- Tak, a teraz chodźmy do niej- odparła Anna.
Weszli do sali Moniki. Leżała na łóżku. Uśmiechnęła się jak zobaczyła ich oboje.
- No jesteście wreszcie!- krzyknęła po czym zaczęła mocno kaszleć.
Anna i Piotr spojrzeli na siebie znacząco. A zaraz potem na Monikę.
- Co się tak patrzycie?- zapytała zdziwiona dziewczyna.
- Nie, nie nic- odparł Piotr.
- Od dawna masz taki kaszel?- zapytała Anna.
- No nie wiem, ale już trochę będzie- odpowiedziała.
- A co?- Monika spytała, bo wyczuła, że coś się dzieje.
- A tak się pytam, bo widzę, że się męczysz- zaczęła kłamać Anna.
- Piotr, co się dzieje? Byliście u lekarza? Co powiedział? Są już wyniki badań?- dopytywała dziewczyna.

Piotr i Anna spojrzeli na siebie, potem na dziewczynę, potem znowu na siebie i... nie wiedzieli co powiedzieć.
- Nie ma jeszcze!- krzyknęła kobieta.
- Nie. Nie możemy jej oszukiwać, mamo- powiedział stanowczo Piotr.
- Mówcie już! Co? Mam zapalenie płuc, czy jakie inne dziwactwo?- krzyczała dziewczyna.
- Masz raka płuc!- wykrzyczała Anna i zaczęła głośno płakać.

Dziewczynę zamurowało. Poczuła się jakby cały świat się na nią walił. Zaczęła sobie wyobrażać jak okropnie będzie wyglądać. Wiedziała jak się czuje człowiek, który ma raka. Jej babcia (od strony ojca) umarła na raka. Widziała jej bladą, zapadniętą twarz, jej łysą głowę, którą przykrywała chustą. Zawsze się jej bała, teraz zrozumiała, że ona będzie taka sama, że z każdym dniem będzie gorzej, że trochę włosów jej ubędzie, że wszystko ja będzie bolała, że jej do tej pory nie do zniesienia kaszel będzie jej zatruwał życie i co najważniejsze ona też nie długo może przywitać się z babcią... po drugiej stronie świata...
- - -
- O już nie śpisz?- zapytała swojego „misia” Iwonka.
- Nie- Roman dochodził do siebie.

- Czemu jesteś taki smutny, miło było wczoraj- uśmiechnęła się.
- Anna dzwoniła- nadal się smucił.
- No i co? Niech się odczepi od mojego misia i zajmie się swoimi sprawami- stwierdziła kiwając głową Iwona.
- Mówiła, że Monika jest w szpitalu. Może powinienem tam zadzwonić?- pytał Roman.
- Gdzie? Do szpitala czy do Anny?- pytała głupio dziewczyna.
- Do Anny, zaraz wrócę- Roman wyszedł na korytarz i zaczął dzwonić do kobiety.
Trochę wstydził się z nią rozmawiać. Przecież kilka dni wcześniej okłamał ją i powiedział, że nie jest już z Iwoną, a teraz nawet wyjechał z nią na wakacje, a właściwie uciekł. Bowiem jego firma bankrutuje i ma poważne problemy, a Iwona zaproponowała mu wyjazd do jej domku na Simkaraiby, a on się zgodził. Bał się pracowników, tego co zrobią. Jeden z nich zagroził, że pójdzie do sadu jeżeli nie da mu zaległej pensji. Wiec jednak Roman się przestraszył i po prostu uciekł. Teraz dowiedział się, że jego jedyna córka się odnalazła i w dodatku jest w szpitalu, bo się otruła. Można zwariować prawda? A jeszcze w dodatku kochanka jest w drugim miesiącu ciąży. Żadnego powodu do radości.

- Anno? Tu Roman- powiedział wstydliwie.
- Czego chcesz?! Przypomniałeś sobie o córeczce! Nie mam ochoty z tobą rozmawiać łajdaku!- krzyczała do słuchawki.
- Powiedz mi tylko co z nią?- pytał z łzami w oczach.
- Aaaa więc nawet przyjechać nie możesz? Oj biedny tatuś, biedny. A no tak musi się ciężarną kochanką zajmować, rzeczywiście, trudne zajęcie- denerwowała go Anna.
- Powiedz mi co z nią? Nie mogę przyjechać, firma bankrutuje i mam problemy, poważne problemy- błagał Roman.
- Monika... ona... ona ma raka- Anna zaczęła głośno płakać do telefonu.
W tym momencie z słuchawki wydobył się dźwięk odłożonego telefonu...
- - -

- Wyjdź! Wyjdźcie wszyscy! Nie chcę was widzieć! Nigdy!
Kiedy Anna weszła do sali Moniki tam właśnie rozgrywała się wielka walka Piotr z Moniką. On chciał jej tłumaczyć, że wszystko będzie dobrze, że wyjdzie z tego, ale ona wiedziała lepiej, że umrze...
- Monika, uspokój się!- wrzasnęła Anna.
- Bo co, co mi zrobisz?! I tak umrę! Nie będziesz mnie musiała pilnować! Ojciec też! Piotr poszuka sobie jakaś inną małolatę! Wiesz masz rację, wszystko się ułoży! Jak umrę! Po co w ogóle mnie ratowali! Mogłam umrzeć wcześniej! Jak się trułam wiedziałam co robię!- krzyczała rozgoryczona dziewczyna.
- Mamo, chodźmy zostawmy ją samą, potem wrócimy- powiedział łagodnie Piotr.

Anna wychodząc wpatrywała się w Monikę- dziewczynę, która traktowała jak własną córkę, która ma raka...
- - -
- Misiu, co jest?- pytała słodko Iwonka swojego „misia”.
- Monika ma raka...- zaczął płakać.
- Umrze, tak?- pytała Iwona.
- Tak! Ty nie wiesz jak to jest! Twoje dziecko umrze, a ty nie może nic zrobić!- Roman płakał jak dziecko.
- To jak umrze, będziemy mieli nasze dziecko! I będziesz je kochał tak mocno jak mnie! I wtedy rozwiedziesz się z Anną i będziemy mieszkać w naszej willi z basenem!- krzyczała z radości dziewczyna.
- Ty... ty słyszysz co ty mówisz?! Monika umrze, a ty cieszysz się, że wtedy będę bardziej kochał nasze dziecko!- Roman rozzłościł się nie na żarty.
- Tak, przynajmniej nie będzie miało konkurencji- zaśmiała się Iwonka.
Roman uderzył ją w twarz.

- Ty wstrętna żmijo! Jak możesz tak mówić! Dla mnie nie jest ważne z kim mam dziecko, ale ważne jest, że je mam! U mnie nie ma podziału na to które bardziej kocham, a które mniej! Wszystkich traktuje tak samo! Teraz powiem ci jeszcze jedno! To dziecko, które masz w sobie to nie jest moje dziecko!- Roman strasznie krzyczał.
- Jak to nie twoje?! A niby czyje?!- pytała zdziwiona dziewczyna.
- Twoje. Tylko i wyłącznie!- zaczął się pakować.
- Co ty robisz? Nie możesz mnie tak zostawić! Co jak się dziecko urodzi! A skąd ja wezmę pieniądze na wszystko?!- pytała zrozpaczona dziewczyna.

- Nie wiem i nie obchodzi mnie to! Żegnaj!- wyszedł trzaskając drzwiami.
Kobieta zaczęła głośno płakać, a właściwie wyć z bezradności.
- - -
- Jeszcze nigdy jej takiej nie widziałam- chlipała Anna patrząc w szybę, z której widać było salę Moniki.
- Przejdzie jej- powiedział cicho Piotr.
Po chwili do sali dziewczyny weszła pielęgniarka, dała jej jakiś zastrzyk. Chyba uspokajający. Coś jej powiedziała i wyszła. Monika położyła się na łóżku, po chwili już spała.
- Czy... czy ona będzie żyć?- spytała Anna.
- Jeżeli będziemy wierzyć, że tak, to przeżyje... na pewno...- odparł Piotr.

Po tych słowach oboje spojrzeli jeszcze raz na Monikę, a potem udali się w stronę wyjścia...

CDN

P.S. Skomentujesz? Plosę
  Odpowiedź z Cytatem