Przepraszam, że tak długo czekaliście, ale niestety miałam problemy techniczne. Niestety musiałam pozmieniać trochę fabułę, a więc na poczatku tego odcinka będzie wyjaśnienie, co do ,,zalotów" Amandy i Colina. Troszkę się poplątało, ale już mam ustaloną całą treść i dalej powinno być lepiej. Proszę o wyrozumiałość, bardzo się starałam.
- Mam tego dosyć. Wydaję mi się, że gram w jakiejś bez sensownej telenoweli. - powiedział Leonardo.
- Mi również. Skończmy z tym raz na zawsze. - odpowiedziała.
- A więc dobrze.
- A więc dobrze.
- Pożałujesz tego, popamiętasz jeszcze! Mógłbym Cię teraz oczerniać w nieskończoność przy wszystkich, ale żal mi Ciebie mała, po prostu żal.
- Nie musisz się nade mną litować, wystarczy, że odejdziesz bez słowa i nie pojawisz się nigdy więcej. Tak samo ty - nieznajomy. - Amanda popatrzyła z pogardą na Colina.
- Chciałem Cię tylko poznać. Zaprosić na kawę. - odpowiedział mężczyzna.
- Chyba sobie kpisz! Żegnamy wszystkich panów. - dodała Mia.
- Ale...
- Nie ma ,,ale" Colin, nie wiem jakim cudem w ogóle tu się znalazłeś.
- Przecież uśmiechnęłaś się, nawet pocałowałem Twoją cudną dłoń! - odpowiedział oburzony.
- Zapomnij o tym.
- Dobra, zmywam się stąd, pamiętaj tylko, że zawsze będziesz miała ze mną coś wspólnego. Zawsze będziesz miała chociaż małe wspomnienie, tak łatwo się mnie nie pozbędziesz! Wyprowadzam się z tej nory!
- I dobrze. Zabieraj wszystkie swoje rzeczy i najlepiej zniknij na wieki wieków.
- Już się robi! - zaśmiał się ironicznie Leonardo.
Colin, Edmund oraz Leo odeszli do nikąd. Dziewczyny stały jeszcze chwilę. Amanda bez słowa weszła do domu, a za nią Mia, Lisa i Kathie.
- Dobranoc. - dodała cicho Mia.
Rano.
Współlokatorki Amandy obudził głośny trzask drzwiami.
- Ktoś wyszedł? - zapytała półprzytomna Kathie.
- Na pewno nie ja. - odpowiedziała Mia.
- Ani ja.
- Amanda jeszcze śpi czy co?
- Najwyraźniej.
- Mylisz się Kath! Nie ma jej! - krzyknęła Lisa.
- Spokojnie. Może jest na dole.
Dziewczyny zeszły cicho na dół, miały małą nadzieję, że zastaną Amandę pijącą herbatę. Zawiodły się.
- Patrz! Zostawiła wiadomość.
Kathie, Mia, Lisa.
Przykro mi, że muszę powiedzieć Wam to w taki sposób, ale nie miałam innej możliwości. Wyjechałam do Hamptons, małej wioski nie daleko naszego miasta. Chcę odpocząć i przemyśleć całą sytuację. Czuję się pusta w środku. Wypoczynek w jakimś kurorcie pozwoli mi na szybsze załatanie dziur żalu, smutku i rozpaczy. Tylko samotność pozwoli mi na szybsze zregenerowanie moich brudnych myśli. Dowiedziałam się też, że Colin chciał mnie poznać, ponieważ miałam udzielić mu wywiadu dla jakiejś prasy. I Chociaż mnie to wcale nie obchodziło Leonardo zostawił mi sms-a, w którym napisał, że wyjechał wraz z Emundem nad morze. Żal mi go, ale nie czas na litość dla kogoś takiego. Podsumowując wszystko, proszę, dajcie mi trochę wolnej przestrzeni, po prostu musze odetchnąć świeżym powietrzem. Tylko tego od Was oczekuję.
Amanda.
- No to ładnie. Ona nie jest na tyle dojrzała żeby wybierać się sama w obce miejsce.
- Daj spokój, po prostu nie miała co ze sobą zrobić. - odpowiedziała Mia.
- A co z pracą? Co z przyjaciółmi? Jak zareaguje rodzina?
- Rodzina, która jest 1500 km stąd. Przestań. Ma rację, boję się tylko czy wie do jakiego kurortu jedzie. Z tego co wiem, Hamptons to totalne zadupie. Tam chyba nie ma nawet spożywczego.
- Najgorsze jest to, że zostawiła telefon. Nie będziemy miały z nią żadnego kontaktu. - powiedziała Kathie.
- Przecież o to chodzi, pewnie chcę odpocząć od tej całej metropolii.
- A jak się jej coś stanie?
- To będzie miała problem. Zobaczycie, szybko się tu pojawi.
- Oby. - dodała Kathie.
Amanda była w połowie drogi, swoim małym samochodzikiem wlokła się przez jakieś dróżki w ciemnym lesie.
- Myślałam, że to bliżej. Tyle dobrze, że to totalne odludzie. W końcu tego mi potrzeba. - dodała.
Po kilku godzinach jazdy.
- Boże. Na mapie jest wyraźnie napisane, że Hamptons jest dokładnie półtorej godziny od miasta. Więc albo jadę już 5 godzin, albo straciłam z tych nudów rachubę czasu. - powiedziała rozzłoszczona do siebie. - motel! To jest to!
Amanda zaparkowała pod drzewem. Wzięła małą torbę i nie pewnym krokiem udała się do środka.
- Dobry wieczór. - powiedziała cicho. - jest tu kto?
- Ja jestem, a co, nie widać? - zaśmiał się mężczyzna.
- Chciała bym wynająć pokój, ze śniadaniem najlepiej.
- Ze śniadaniem? Ale to będzie drogo kosztować.
- Poproszę ze śniadaniem. - powtórzyła.
- Niech Ci będzie, a skąd jesteś tak w ogóle? Rzadko mamy tutaj takich...nadzianych podróżników.
- Jest ten pokój czy nie?
- Dobra, już się pytam. - mamy jedno miejsce na samej górze. Bez łazienki. - odpowiedział.
- Bez łazienki? To gdzie mam się umyć.
- No w publicznej na drugim piętrze.
- Żartuję pan?! Nie będę się myła w publicznej łazience i to na dodatek piętro niżej od mojego pokoju.
- Nie to nie. Ale następny motel jest dwie i pół godziny stąd. Więc nie radziłbym rezygnować.
Amanda wzdychając wzięła klucz i poszła na górę.
- Pokój numer dziewięć! - krzyknął mężczyzna.
Dziewczyna szła rozzłoszczona po schodach.
- Łazienka, jak łazienka. Nawet nie taka zła. Szkoda tylko, że trochę tu brudno.
Amanda dotarła do pokoju, który znajdował się na samym końcu długiego, ciemnego korytarza.
- Rudera i tyle. - powiedziała zrezygnowana.
- To chyba Twoje bagaże, słonko. - powiedział mężczyzna.
- Aa! - krzyknęła. - przestraszył mnie Pan.
- Wybacz, mała. Tutaj masz ręczniki. Jak się wyrobią to śniadanie będzie około dwunastej.
- Wtedy chyba czas na obiad, a za ręczniki podziękuje. Mam własne. - powiedziała stanowczo.
- Nie do mnie te pretensje ze śniadaniem, tutaj impreza kończy się o dziewiątej nad ranem, a jeszcze muszą trochę pospać. - odpowiedział.
- Impreza? Jaka impreza?
- Ogólnie to to jest night club, ale z racji tego, że coraz więcej osób zostawało tutaj przez kilka dni dobudowaliśmy kilka pokoi.
- To chyba jakaś pomyłka.
- Nie, jaka pomyłka? To prawie normalny motel. Nie ma się czego obawiać. Nawet jakby ktoś tutaj się dosłownie kręcił to po prostu nie zwracaj uwagi.
- Prawie robi wielką różnice, pozatym, kto ma się tutaj kręcić?
- Nikt, nikt! Ale jakby ktoś miał to proszę po prostu zignorować daną osobę. Proste. - ja lecę, narazie. - odpowiedział.
- To jakieś nie porozumienie, niby kto miał by się tutaj pojawić. Owszem, wszystkie pokoje są zajęte, ale i puste. Więc...lepiej pójdę się umyć.
Dziewczyna cicho zeszła po schodach na drugie piętro. Wyglądała na trochę przestraszoną. Nagle usłyszała czyjeś kroki.
- Ktoś tu jest? - zapytała przerażona. - halo?
- Zdawało Ci się, mała. Jestem tylko ja. - odpowiedział mężczyzna zza lady.
Amanda odwróciła wzrok i weszła do łazienki.
- Całkiem porządnie.
Amanda położyła swoje rzeczy na umywalce i weszła do kabiny.
- Brrr, zimna woda. - szepnęła do siebie.
- Zaraz powinna się ocieplić. - powiedziała dziewczyna.
Amanda zobaczyła w lustrze nieznajomą jej dotąd osobę.
- Kim jesteś? - zapytała przestraszona.
- Jakby Ci to powiedzieć, jestem tutejszą, mam na imię April, ale mów mi Ape. - odpowiedziała. - czego się tak boisz?
- Nie, niczego się nie boję, tylko trochę mnie przestraszyłaś. - powiedziała nie pewnie.
- Uspokój się, nic Ci przecież nie zrobię. Chciałam tylko zapytać co tu robisz?
- Jakto co, to przecież motel.
- Owszem, ale bardzo rzadko mamy tutaj osoby z poza miasta.
- Czemu?
- Niewiem, może ten cały gwar i impreza ich odstrasza. - zaśmiała się kobieta.
- Aha, to ja już pójdę. - odpowiedziała.
- Nie umyjesz się?
- Umyję się jutro.
- Taka brudna pójdziesz na imprezę? - zapytała zdzwiona.
- Chwileczkę, chyba się nie zrozumiałyśmy. Nie mam zamiaru ani najmniejszej ochoty pójść na nie wiadomo jaką zabawę.
- Co ty wygadujesz, każdy kto tu przyjeżdża musi się tam udać. Radze Ci pójść, bo... - nie dokończyła.
- Bo co?
- Może się coś stać, będziesz bardziej bezpieczna, bo tak to tu zostaniesz sama, nie? Zresztą rób co chcesz.
April wyszła i udała się na dół. Amanda stała chwilę w miejscu, tylko ona i jej myśli. Sumienie podpowiadało jej żeby jednak poszła, zastanawiała się tylko dlaczego? Ona przecież chciała tylko tutaj przenocować i udać się tam gdzie miała. Poszła do pokoju i narzuciła na siebie jakieś rzeczy.
- Poczekaj! - zawołała.
- Widze, że jednak dałaś się namówić. Chodź za mną.