Kucze...nie mogłam się powstrzymać...odcinek jest już dziś
Odcinek 2
"Jestem wszędzie..."
Poczuła ból w głowie. Wszystko przed jej migdałowymi oczami zaczyanło tracić kolor i kształ...
Gdzie była?
Nie mogła sobie odpowiedzieć na jasno postawione pytania. Zaczęła biec, byle jak najdalej...od siebie...
I wtedy usłyszała głos, który nie należał do niej...ale był w niej...
- Dokąd biegniesz, Carino? - zapytał. - Przede mną nie ma ucieczki.
Przyspieszyła, mimo, że jej oddech stawał się ciężki jak ołów...
Nie mogła uciec od siebie samej. Widziała swe odbicie. Ale było ono inne, zmienione. Nie była już sobą.

- Jestem wszędzie - wycedził głos.
Dziewczyna nie wiedziała co robić. Mogła biec dalej, ale jak długo by wytrzyma? A jeśli się zatrzyma, co sie stanie?
- Znajdę cię! - krzyknął głos w jej głowie, rozrywając czaszkę...
Carina upadła. Nie widziała już kompletnie nic. Złapała się za skroń, błądząc ręką w ciemności. Poczuła, że gorący płyn spływa po jej twarzy.
- "Nie... - pomyślała. - To nie może być koniec..."
Usłyszała szorstki śmiech.
- Zawsze walczycie. Ale prędzej czy później zawsze ja wygrywam...Nie ma sensu walczyć...Jestem wszędzie...
Dziewczyna krzyknęła najgłośniej, jak tylko umiała...
- Hej, spokojnie, już dobrze...
To nie był już ten podły, okrutny głos...i nie była już w sali pokrytej lustrami...
Otworzyła niepewnie oczy. Ku jej własnemu zakoczeniu była całkowiecie bezpieczna, w głównym budynku senatu, a Aksel był tuż przy niej.
Koszmary śniły się jej regularnie. Ale ten był jakiś inny...był realny i prawdziwy.
Carina jęknęła ospale.
- Już dobrze - mruknął Aksel. - Co ci się stało?
- Miałam...koszmar...kolejny. - szepnęła Carina.
Aksel złapał ją za rękę.
- Już dobrze...to był tylko sen.
Dziewczyna osunęła się spowrotem na pościel. W głowie było tysiące myśli, i tak mało słów by wyrazić wszystkie uczucia.
Bała się. Ale sama nie umiała określić czego się boi. Przed czym czuje taki strach?
Aksel przysunął się bliżej Cariny.

- Posłuchaj...nie masz się czego bać. Jestem przy tobie. Wojna zmierza w dobrym kierunku. Wszystko będzie dobrze...obiecuję...
Carina uśmiechnęła się. czuła się stanowczo lepije, kiedy on szeptał jej do ucha. Czuła się...bezpiecznie.
Ale mimo wszystko nie na tyle bezpiecznie, aby zasnąć.
- Muszę pobyć sama...
- Mam wyjść? - zapytał Aksel.
- Nie, ja wyjdę - usmiechnęła się Carina i wstała.

Nie wiedziała, jak długo jeszcze będzie musiała walczyć z własnymi lękami. Dla niej koszmary trwały już wieki, mimo, że zaczęły się dopiero kilka tygodni temu.
W całym budynku był tylko jeden pokój, w którym zawsze mogła się uspokoić. Wypełniała go woń wilgotnego drewna i piżma, a także wieczna cisza.
Stopając po drewnianej podłodze Carina weszła do środka. Odwróciła się, spodziewając się, że pokój będzie pusty, ale ktoś tam już był...
- Bella - nawołała Carina. - Co ty tu robisz?
Przetarła oczy i usiadła na miękkije kanapie.
Bella usmiechnęła się szelmowsko i rzuciła jej łobuzerskie spojrzenie.
- Bingo, dziecinko. Nie tylko ty nie możesz spać.
- Błagam, tylko nie "dziecinko" - westchnęła Carina.
- To i tak lepsze niż przezwisko, które wymyśliłam ci w szkole średniej. To chyba była...
- Szprota - miauknęła Carina.
Bella uniosła brew o idealnej lini i powiedziała:
- No sama widzisz!

Jupiterianka spojrzała w głąb rubinowego płomienia, który dogasał w kominku.
- Dzisiaj fabryka klenoitu, gdzieś w pobliżu Eidelev miała awarję. To mnie martwi...
Carina spojrzała na twarz Belli. Nigdy nie posądzałaby takiego lekkoducha jak Bellatrix o zamartwianie się czymś. Może ludzie się zmieniają...ale czy jupiterianie też?
- Nie mogło zdarzyć sie nic złego - powiedziała. - Klenoit jest zabezpieczony.
Bella westchnęła bezwiednie.
- Mam taką nadzieję...No, w każdym razie muszę już iść spać. Zorragi i MCQ4 wrócili już na Szolum i Marsa. Chyba my też już powinniśmy.
Carina przytaknęła.
- Więc Dobranoc.
- Dobranoc, Szproto
***