No a jednak przekonałam rodziców że nie chce jechać z nimi

Ok następny odcienek:
- Czego chcecie... kobieta spojrzała na swoich gości.
- Wyjaśnień. –Burknęła Schantal
- Możecie zadawać pytania, ale jest jeden warunek. Ja odpowiem tylko na cztery pytania, i tylko „Tak” lub „Nie”.
- Nie baw się z nami jak z małymi dziećmi! – Seen zaczął się denerwować
- Chcieliście się czegoś dowiedzieć, więc pytajcie.
- Chcemy rozmawiać z tobą po ludzku! Odpowiedz nam na wszystkie pytania normalnymi słowami! Nie będziemy marnować czasu na gierki!
- - Ale my nie jesteśmy ludźmi... – powiedziała i
zaczęła w milczeniu wpatrywać się w gości.
- Czy ona... – Loowire nie zdążyła dokończyć.
- Ciii... – Powiedziała Schantal zatykając Loowie usta dłonią. - ona mówiła żebyśmy zadali cztery pytania.
- Rozumiem...
- Ja zacznę. – wtrącił się Seen.
- Kim była postać na cmentarzu? Nie możesz odpowiedzieć „Tak” lub „Nie” więc mów!
- To była żywa istota, lecz nie człowiek. Nie macie pojęcia że ta rasa żyje w okolicach waszego kraju.
- Jak ma na imię i nazwisko osoba o tych inicjałach? – Schantal wyciągnęła łuk i pokazała go kobiecie.
- Clara Londgrab.
- Kto zniszczył osadę? – bez wachania wtrąciła Loowire.

- Wrogowie elfów sprzed kilku lat.
Schan, Loowie i Seen zaczeli rozmawiać między sobą:
- Zostało tylko jedno pytanie...
- Seen ty je zadaj.
- Jak chcecie. – chłopak westchnął i odwrócił się do kobiety, która cały czas bez ruchu wpatrywała się w nich.
- Czy przeżyjemy tą wyprawę?
- Zależy kto. – z ust kobiety padła zaskakująca odpowiedź.
- Więc ktoś z nas umrze?! – wykrzyknęła Loowire
- Cztery pytania... niestety.
- Okłamujesz nas... wiem to! – Zaprotestowała Schantal

- Nie musze tego robić. Po co mam was okłamywać? Żeby mieć satysfakcję? Ja nic nigdy nie robię dla kogoś. Nie robię tez nic dla siebie. Nie obchodzi mnie los innych osób, ani mnie samej. Ja robię to co muszę i co uważam za słuszne. Wy dowiedzieliście się tego co musicie.
- Chcemy się jeszcze dowiedzieć czy Clara jest osobą która nam pomoże...
- Loowire sami się tego dowiemy, nic tu po nas. – Schantal złapała Loowie za rękę i wyprowadziła na zewnątrz. Seen pobiegł za nimi.
- Beznadzieja... – powiedziała Loowie przez łzy.
- O co ci chodzi?
- Zmarnowaliśmy ponad godzinę w chacie tej kobiety a i tak nic nie wiemy...
- Nie? Wiemy kto zniszczył osadę, kim jest C.L i co to za dziwna postać widzieliśmy tamtej nocy na cmentarzu. To mało? – Zdenerwowała się Schantal
- Powiedziała że nie wszyscy przeżyją...
- Nie przejmuj się tym.
- Dobrze.
Kiedy wrócili do wioski, wszyscy mieszkańcy zbierali się do karczmy. Od miejscowego kupca dowiedzieli się że jest pora obiadowa. Codziennie o tej samej porze wszyscy zbiegają się do karczmy a tam czeka na ich jedzenie i muzyka, wieczorem jest też kolacja. Wszyscy trzej udali się we wskazane miejsce. Omówili kilka spraw związanych z wyprawą a chwilę później delektowali się posiłkiem. Niektórzy tańczyli na stołach. Wnieśli również kilka beczek piwa. Wszyscy obywatele świetnie się bawili przez cztery godziny. Później nastała godzina robocza (tak mieszkańcy miasteczka nazywali koniec czterogodzinnej przerwy a początek pracy) Seen postanowił zarobić trochę złota więc poszedł z pewnym rolnikiem pomagać mu w pracy na polu.
Dziewczęta zostały same.
- Więc tak. Mamy za co kupić niektóre ważne przybory, trzeba znaleść kupca, kowala i rzeźnika. Musimy kupić miecz dla Seen’a , strzały dla mnie i coś dla ciebie, co będziesz umiała obsługiwać, mięso, chleb, mapę i pojemnik na wodę. Do roboty! – Powiedziała Schantal i popchnęła Loowie w stronę straganów.
Po dwóch godzinach udało się im kupić wszystkie potrzebne rzeczy. Seen właśnie skończył pracować.
- Zarobiłem 120 sztuk złota...
- To i tak mało... – westchnęła Schantal.
- Lepsze to niż nic. Kupiłyście wszystko?
- Tak... ale zaczyna się ściemniać, a ja nie mam zamiaru znowu iść nocą!
- Zatrzymajmy się gdzieś. Na pewno jest tu jakaś gospoda. Mamy trochę złota. Musimy gdzieś przenocować.
- Zgoda, chodźmy.
Kilka minut później znaleźli gospodę.
- Witamy w naszej gospodzie. Czym mogę służyć? – Powitała ich właścicielka.
- Chcielibyśmy jakieś miejsce do spania na jedną noc. – Powiedział skrępowany Seen.
- Nie ma sprawy. Proszę za mną.
Udali się za właścicielką na górę, po czym pokazała im pokój.
- Ile to będzie kosztować?
- Na mój koszt. Widać nie jesteście stąd?
- Nie, trochę drogi jest. Ale musimy iść jeszcze dalej.
- W takim razie życzę miłej nocy.
- Dziękujemy.
- Jak myślicie, czy to wszystko wyjdzie? – Spytała Loow ze smutkiem.
- Na pewno. Ale jutro ruszmy w góry więc teraj już śpij, ja jestem wykończona.
Schantal błyskawicznie zasnęła podobnie jak Seen. Ale Loowire długo w nocy nie spała.

Leżała, wpatrywała się w sufit i myślała o nadchodzących tygodniach, oraz o słowach dziwnej kobiety „Zależy kto...”
No i na tym się kończą milutkie historyjki...
C.D.N