Odcinek 2
Daniel był oburzony ze wstydu jak i ze złości.
- Wy małpy dwie cholerne! Ja wam dam wy żmije! Szlaban na komputer na pół roku! Jedna i druga!
- Ale co my właściwie takiego zrobiłyśmy?! Boisz się, że odkryłyśmy twoją tajemnicę?! Że zdradzałeś starą?! – krzyczała Liliana
Daniel energicznie i jakby bezwładnie uderzył Lilianę trzy razy w twarz. Tak mocno, że dziewczyna poczuła mocne pieczenie w policzku i ból kości policzkowej.
- Ooo nie, tego ci nie wybaczę ty stary luju! – krzyknęła Lila wybiegając z domu
- Nie masz po co tu wracać, ty pseudocórko! Zajmij się lepiej nauką!
Andżela również opuściła nieszczęsną sypialnię.
Kasia została wyrzucona z sypialni przez Daniela. Powiedział jej, że nie chce jej tu więcej widzieć.
Tymczasem Marysia nadal była u Kasandry Ćwir, nieświadoma tego co przed chwilą miało miejsce w jej domu. W jej sypialni. W jej łóżku. Z jej mężem.

Kobiety rozmawiały o Aleksandrze, synku Kasandry. A raczej to Kasandra opowiadała Marii o wspaniałych osiągnięciach syna.
- Wiesz Marysiu, Olek to naprawdę zdolne dziecko. Nie ma dnia, gdyby nie przyniósł szóstki! I w ogóle to nawet średnią ma sześć! Dziadek jest z niego taki dumny! A tak poza tym, to on marzy, by pójść na studia o profilu chemiczno – przyrodniczym. Ma zamiar zostać wykładowcą na uniwersytecie w Dziwnowie. A tak w ogóle to muszę ci powiedzieć, iż…
- Oj Kasandro, daj spokój! Ja wiem jaki zdolny jest Aleksander i…
- I jeszcze dodam, że Olek jest najlepszym uczniem w klasie! A wiesz, że on będąc już w drugiej klasie podstawówki umiał obliczać pierwiastki?! Ja to sądzę, że…
Marysia nie wytrzymała i wstała z krzesła:
- Kasandro, czy mogę zająć głos?
- Oczywiście! No też tak sobie siedzę i myślę, dlaczego ty nic nie mówisz Marysiu? Czy masz jakiś problem? – spytała zadziwiona Kasandra
- Mam! Ty nie pozwalasz mi dojść do słowa!
- Naprawdę? Jezus Maria, jaka idiotka ze mnie! Słucham cię. – Kasandra wzięła do ust łyk kawy
- Teraz to już właściwie pora na mnie. Jest za piętnaście pierwsza! Nie zrobiłam dzieciom nawet kolacji! Muszę lecieć, Kasandro! Żegnaj! - powiedziała Marysia całując w czoło Kasandrę.
Kobieta wybiegła z domu, szybko podążając do siebie, choć jej dom stał na ulicy obok.

Tymczasem Daniel chodził po mieszkaniu szybkim, nerwowym krokiem. A Andżi siedziała na kanapie z telefonem na kolanach.
- Gdzie jest ta cholerna Liliana! Niech ją szlag trafi! – krzyczał Daniel
- Tato tylko spokojnie, zaraz spróbuję dodzwonić się do Szczepana. – uspokajała Andżela
- Za cholerę mi nie będziesz dzwonić do tego murzyniska!
Andżela spojrzała smutno na ojca kiwając głową.
- Zadzwoń lepiej na policję!
- Zgłoszenia przyjmują zawsze po osiemnastu godzinach od zaginięcia, czy jakoś tak…
- No właśnie, „jakoś tak” – powiedział Daniel ironicznie się uśmiechając – Masz zadzwonić na policję, albo…
I w tym momencie do domu weszła Marysia.
- Po co dzwonić na policję? – spytała
- Liliana uciekła. – odrzekł Daniel rozkładając bezradnie ręce
- Co?! – Marysia poczuła lęk powiązany z oburzeniem
- Szukamy jej od trzech godzin… - dodała smutno Andżi
- Ale dlaczego uciekła! Musiała mieć jakiś powód! To przez tę sprzeczkę z tobą, Andżeliko?!
- Nie mam pojęcia dlaczego ta suka zwiała! – krzyczał Daniel
Marysia czuła ja szczęka opada jej ze zdumienia.
- To była satanistka, nie katoliczka! Demon, szatan jeden! Cholera! Dobrze, że uciekła! Przynajmniej jeden kłopot mniej!
- Daniel, jak ty tak możesz! – Marysia rozpłakała się – Przecież to krew twoja, ja ją pod sercem nosiłam!
- I dobrze! Ja jej nie traktuje jako córkę!
Andżela wstała ze sofy i powiedziała:
- Nienawidzisz jej ojcze, bo przyłapała cię jak zdradzałeś mamę?! – po czym wybiegła z pokoju.
Ciąg dalszy nastąpi...