Nie mam zbytnio czasu na wstęp, więc oszczędzę wam tego i od razu zaproszę do czytania.
~21 odcinek~
- Sto lat! Sto lat! Niech żyje, żyje nam! Sto lat, sto lat niech żyje, żyje nam! Jeszcze raz, jeszcze raz, niech żyje, żyje nam! Niech żyje nam! Moni wszystkiego najlepszego!- dziewczęta „napadły” na śpiącą jubilatkę.
- Ale... że co? Że jak?- dziewczyna ślamazarnie przetarła zaspane oczy.

- No masz urodziny, Moni, co ty?!- przyjaciółki zeszły z łóżka ze smutkiem i zdziwieniem.
- A tak... rzeczywiście...- uśmiechnęła się niechętnie i zakryła głowę kołdrą.
- Czy my ci przeszkadzamy?- zapytała dziewczyny z nieukrywanym grymasem.
- Nie ukrywam, że trochę tak, bo widzicie... jest 5.00 rano i jakimś dziwnym trafem chce mi się spać- odparła z uśmiechem i ironią Monika.
- Tak? Aha... to my sobie pójdziemy, co nie Paula?- spytała Ewelina swoją przyjaciółkę.
- Tak... chyba tak... no to pa...- odeszły cicho zamykając za sobą drzwi.
- Papa...- szeptem odpowiedziała jubilatka i zamknęła oczy, po czym zasnęła...
- - - - - - - - - -
„Ach, pamiętniczku! Ten dzień był cudowny! Pierwszy raz od bardzo długiego czasu zaczęłam się bawić, przez parę godzin życia cieszyłam się nim! Od dzisiaj jestem o rok starsza! Mam już dwadzieścia jeden lat! Od rana czułam się jak dziecko- mnóstwo prezentów! Szkoda tylko, że w tym fantastycznym dniu nie było przy mnie mojego męża i dzieci... Tak bardzo za nimi tęsknię... Dlaczego ich tu przy mnie nie ma? Właściwie pretensje powinnam mieć tylko i wyłącznie do siebie. Kinga na pewno teraz świetnie się nimi zajmuje. Może już jako narzeczona Piotra? Aj! Muszę kończyć! Ewelina znowu dramatyzuje z powodu zniknięcia bluzki... Ech!”
- - - - - - - - - -
„Mała kawa postawi mnie na nogi”- pomyślał Piotr, gdy tylko dźwięk budzika zakończył swój „śpiew” z powodu zatrzaskującej budzik ręki Piotra.
Dzień zapowiadał się normalnie. Tak jak zawsze. Mężczyzna śmiał nawet stwierdzić, że przyzwyczaił się żyć bez Moniki, której jeszcze niedawno tak mu brakowało. Od paru dni dużo czasu zabierały mu chwile na gadu- gadu i rozmowa z nowo poznaną kobietą. Dzisiaj oczywiście też z nią „rozmawiał”, a właściwie pisał. Podczas rozmowy pokusił się nawet o stwierdzenie, że „bardzo dobrze się im rozmawia, więc może by spotkali się w realnym życiu” co jak się potem okazało nie było najlepszym pomysłem.

- „Nie mogę”? Ale dlaczego?- wystukał na klawiaturze i pospiesznie wysłał wiadomość.
- „Nie wiesz o mnie wszystkiego. Nie pasujemy do siebie tak jak ci się wydaje.”- brzmiała odpowiedź.
- Niech to diabli!- krzyknął mężczyzna zobaczywszy czerwone słoneczko oznaczające „niedostępność” jego przyjaciółki.
- - - - - - - - - -
Światłość i widok paru osób w białych fartuchach z bardzo poważnym wyrazem twarzy mógłby jednoznacznie wskazywać na to, że znajduje się już w „tym drugim świecie”, ale niestety im dłużej na jej zmrużone oczy padało oślepiające światło i im bardziej docierała do niej świadomość tego co się stało stwierdziła, że to „jeszcze nie jej czas”. Chociaż wolałaby mieć już wszystko za sobą, nie mieć problemów i zmartwień... Denerwował ją widok lekarzy wpatrujących się w nią jak przysłowiowa „sroka w gnat”. Ciągle mówili coś do niej, ale ona nie rozumiała, nie słyszała tych słów. Była półprzytomna, a oni doskoczyli do niej niczym sęp do zdobyczy... Nagle poczuła przeszywający jej nogi ból. Aż podskoczyła (oczywiście lekko, tyle, na ile pozwalały jej siły)! Zaraz spróbowała poruszać palcami i stóp. Niestety... czuła zlodowaciała palce, ale jednocześnie nie mogąc nimi poruszyć...
„Zaraz przejdzie”- pomyślała i usnęła.
- - - - - - - - - -

„Czy pisałam już, że czasem ta samotność mnie dobija? Pewnie tak, ale powtórzę się, że STARSZNIE mi ciężko samej! Znajduję się 600km od rodzinnego miasta, z dala od męża, który jest moim mężem tylko prawnie, a szczególnie tęsknię za dziećmi... Za dwa miesiące będą miały roczek, a ja nie zobaczę ich nawet przez chwilę... Nie dotknę, nie poczuję ich zawsze ciepłych rączek, nie spojrzę na ich błyszczące oczka i maleńkie noski... Nigdy...”
- - - - - - - - - -
- Zaprosić... czy nie zaprosić? Lepiej zaprosić... ale na pewno się nie zgodzi! Na pewno!
- Michał! Do kogo ty mówisz?!- krzyknęła oburzona pani domu.
- A nie, nie... Do nikogo mamo... – próbował wybrnąć Michał.
- Czym ty się znowu przejmujesz?! Tylko mi nie mów, że pracą! Ja cię doskonale znam! Chodzi o tę dziewczynę, tak? No już, raz, raz, przyznaj mi się tu!- kontynuowała kobieta.
- Mamo! Nie jestem dzieckiem! Swoje problemy będę rozwiązywał sam i... – uciął mężczyzna.
- Tak, tak wiem. Słyszałam to już jak miałeś jedenaście lat, dwanaście, trzynaście, słyszę to także teraz kiedy masz już...! Michał! Stój! Gdzie idziesz?! Zatrzymaj się! Ja ci każę się zatrzymać! Wróć!- krzyczała cała czerwona ze złości kobieta, gdy Michał ubierał kurtkę i wychodził z domu trzaskając drzwiami...
- - - - - - - - - -
„Czas w końcu wrócić do pracy, ale kto się zajmie dziećmi?”- te myśli nawiedzały Piotra coraz częściej. Coraz częściej też je rozważał. Jako odpowiedzialny prezes poważnej firmy powinien czasem „zawitać” do pracy. Tylko kto miałby się zająć dziećmi? Nie ma przecież żadnej rodziny.

- Trudno... Trzeba będzie pomyśleć o opiekunce... Tyle młodych kobiet szuka pracy na pewno któraś okaże się wystarczająco odpowiedzialna, aby opiekować się Joasią i Dominisiem... – mówił Piotr sam do siebie patrząc w stronę dzieci.
- - - - - - - - - -
- Zauważyłaś?- szeptała cicho Ewelina do Pauliny.
- Niby co?- zdziwiła się przyjaciółka.
- Ciiiii... Nie mów, że tego nie widzisz... – odparła.
- Oj jak ja uwielbiam te twoje zagadki!- odpowiedziała kobieta nieco oburzona.
- Mam wrażenie, że Michał zakochał się w Monice... – zdradziła dziewczyna, a na twarzy jej rozmówczyni zagościł ironiczny wyraz twarzy.
- Tak mi podpowiada intuicja! Ja ci mówię! Zresztą ślepa też nie jestem!- tłumaczyła się Ewelina.
- Ty zawsze powołujesz się na swoją „kobiecą intuicję” i ośmielam się stwierdzić, że chyba nie jest ona do końca kobieca, bo bardzo mylna- roześmiała się druga.
- Słuchaj! To prawda! Musimy temu zapobiec! Przecież Monika musi być z Piotrem!- mówiła zdesperowana.

- Zaraz, zaraz! Nic nie musimy! Nawet jeśli to, co mówisz jest prawdą, ja nie zamierzam tego psuć! Między Moniką, a Piotrem nic już nie ma i przypominam ci, że to on to wszystko zniszczył, więc to jego wina i to on powinien się starać, nie Monia! Mam nadzieję, że im się ułoży i będzie z Michałem szczęśliwa! To jest moje zdanie!- wybuchła Paulina i czym prędzej opuściła pokój.
- - - - - - - - - -
„Drogi pamiętniku! Słyszałam rozmowę Pauliny i Eweliny... Właściwie ich kłótnię... Kłóciły się o mnie... Czuję się podle, że podsłuchiwałam... Przecież słysząc tą rozmowę mogłam po prostu odejść, a tego nie zrobiłam... Słuchałam dalej... Dlaczego?! Dlaczego?! Dowiedziałam się, że Ewelina sądzi, że Michał... że on coś do mnie czuje... Nie chciałabym go zranić, ale go nie kocham! Jeśli to prawda... to... to ja się chyba zapadnę pod ziemię! Nie będę potrafiła żyć z myślą, że każdy dzień kiedy mnie widzi jest dla niego ciężarem nieodwzajemnionego uczucia... Pozostaje mi tylko czekać na jego ruch... Ech...”
- - - - - - - - - -
„Czas sprawdzić poranną gazetę”- pomyślał Piotr biorąc gazetę do ręki. Chodziło oczywiście, aby sprawdzić czy nie ma ogłoszeń w których ktoś poszukuje pracy opiekunki.
- Jest!- krzyknął triumfalnie, gdy zauważył ogłoszenie młodej kobiety, która przyjęła by każdą pracę, a najlepiej opiekunki. Podszedł do telefonu z gazetą i wykręcił numer podany w ogłoszeniu. Odezwał się miły kobiecy głosik.
- Dzień dobry! Ja dzwonię w sprawie ogłoszenie, które dała pani do prasy w związku z pracą.
- Ach jakie to szczęście! Już myślałam, że nikt nie zadzwoni! Bardzo się cieszę!- ucieszyła się kobieta.
- Jest to praca opiekunki, wnioskuję, że pani odpowiada. Pani pensja będzie do uzgodnienia. Godziny pracy... hmm... jeszcze nie ustaliłem, ale obiecuję, że się do pani odezwę dziś wieczorem, dobrze?
- Tak, tak! Będę czekała na telefon od pana. Dziękuję bardzo! Do widzenia!

Piotr od razu zadzwonił do swojego „zastępcy”. Miał zamiar poinformować go o powrocie do pracy i wysłać go na zasłużony urlop.
- - - - - - - - - -
Anna nie mogła uwierzyć. Nie mogła uwierzyć słowom lekarzy. Próbowała poruszać palcami. Nic. Druga stopa. Też nic. Ale jak to możliwe! Przecież jeszcze parę miesięcy temu była taka szczęśliwa! Promieniała szczęściem i oddychała pełną piersią! Smakowała życia na nowo! Może właśnie za bardzo? Teraz dopadły ją konsekwencje. „Zachłysnęła” się tym swoim „nowym życiem”. Obecnie nie ma nawet nikogo, kto mógłby ja wesprzeć w tych trudnych chwilach... Nie! Lekarze zaoferowali przecież pomoc psychologa! Wspaniałomyślni się znaleźli! Nie mają co robić?! Oczywiście wykrzyczała im w twarz, że nie chce żadnej pomocy! Ma dość lekarzy! Po za tym nie jest wariatką, żeby psycholog ją „ratował”! Ciekawe co teraz z nią będzie? W szpitalu przecież nie zostanie. Do domu nie wróci, bo niemożliwym jest to, żeby zamieszkała w nim sama. To co teraz? Chyba jednak będzie musiała skorzystać z czyjejś pomocy... Będzie kogoś ciężarem! Istnym ciężarem!
„Boże! Dlaczego ja?!”- po policzku spływała jej łza...
CDN
P.S. Wiem, że odcinek do niczego, ale totalnie nie mam weny, a simsy odmawiają posłuszeństwa. xP