A więc to moje już drugie fs.

Nie ględzę tylko daje odcinek 1.
Odc.1.Dlaczego?
Dziś byłam wściekła na rodziców. Jak mogliśmy zamieszkać w tym okropnym
miejscu? To
miejsce nazywa się Paszkot. Okropność. Tak sobie siedziałam i rozmyślałam o wszystkim. W końcu mi się to znudziło i poszłam do domu. Zanim
jednak to zrobiłam
, powiedziałam po cichu:
- Żeby to miejsce już nie istniało i najlepiej, żeby je zalało - tak właśnie powiedziałam i do teraz tych słów żałuję.
Nudziło mi się.Włączył
am telewizor i akurat pokazała mi się prognoza pogody.
- Dziś będzie strasznie lało
, najbardziej w Paszkot -
tak powiedział.
- Ta...Jasne! Takie słońce świeci i jeszcze leje
[ta wypowiedź moim skromnym zdaniem nie ma sensu] - odrzekłam
Po
dwóch godzinach postanowiłam iść do
mojej przyjaciółki i zarówno sąsiadki
, Moniki. Kiedy szłam do niej
, zatrzymałam się przy sa
unie.To właśnie ona dzieli nasz dom od domu
Moniki. Pomyślałam, że może tam wejdę na chwilę, ale jednak później się zniechęciłam. Kiedy
byłam już przy wejściu do domu
Moniki
zaczął padać deszcz z gradem.
Przestraszyłam się troszeczkę i poszłam do
Moniki. Zobaczyłam, że śpi i zaczęłam ją gwałtownie budzić.
- Monia! Obudź się! - wołałam. W końcu się obudziła i z oburzeniem na mnie krzyknęła:
- Odwałiło ci? A taki miałam fajny sen... Co chcesz?
- Nie widzisz, że pada deszcz z gradem? A jak nas zaleje? Co robimy?-zapytałam się
Moniki.Ona jednak powiedziała, że przesadzam.
- Przesadzam? Nie widziałaś pogody na dziś? Bo ja
widziałam i facet mówił, że będzie strasznie padać, a najbardziej w Paszkot - teraz to już naprawdę krzyczałam. Byłam zdenerwowana tak bardzo, że aż wyszłam na dwór i zobaczyłam, że nasze miasto tonie... Postanowiłam iść do domu i poszukać rodziców.Kiedy szłam
, woda podnosiła
się coraz bardziej. W końcu dotarłam do domu i zobaczyłam rodziców.
Kiedy do nich doszłam zaraz wpadłam w objęcia mamy.
- Mamusiu! Tatusiu! Wy nawet nie wiecie
, co ja przeżyłam -powiedziałam.Teraz dziwię się
, czemu tak mówiłam.
To, co mnie spotkało
, to było nic takiego w porównaniu do tego
, co się miało tego dnia jeszcze wydarzyć.
- My idziemy po pomoc z rodzicami
Moniki, a ty idź do niej i uważajcie na siebie - powiedział mi tata.
Nie poszłam do
Moniki. Nie chciałam.
Poszłam na plażę. Pomyślałam, że tam znajdę ratunek. Ale niestety nie. W końcu zalało całą pla
żę
, a ja już nie chodziłam, ale pływałam.
Okropność
- myślałam. W pewnej chwili mnie olśniło:
- A może to
sen?- po
myślałam. Jednak to nie był
sen.To rzeczywistość. Okropna, szara rzeczywistość. Nagle pomyślałam o Monice.
Ciekawe gdzie jest? Może ktoś ją uratował? A może jednak nie? Nagle usłyszałam jej głos
:
-Kamila
, pomóż! Ratuj! Proszę! - krzyczała. Topiła się. Podpłynęłam do niej.
Starałam się ją uratować. Prosiłam, żeby zdążyłam ją ocalić
[nie rozumiem kontekstu zdania]. Wołałam do niej, że zaraz do niej podpłynę i
wszystko będzie dobrze. Ktoś nas uratuje i
wszystko będzie tak jak dawniej.Tyle, że zamieszkamy w nowym miejscu. Nawet lepszym. Może w Miłowie? Jednak ona nie wierzyła mi.... Tak bardzo chciałam, żeby to był sen, a nie rzeczywistość. Monika też. Jednak
sen
to nie rzeczywistość.Rzeczywistość to nie sen
[te zdania przebiły wszystko].
Nagle usłyszałam płaczliwy głos Moniki:
- Nie wytrzymam
, Kamila! Byłaś moją najlepszą przyjaciółką..... - po tych słowach utonęła, a ja zaczęłam płakać. Czy kiedyś będzie dobrze? Gdzie są moi
rodzice i rodzice Moniki? Czy
nadejdzie pomoc? Czy to koniec?
Mam nadzieję, że się podoba?
