View Single Post
stare 01.09.2007, 16:05   #5
Anastazja
Guest
 
Postów: n/a
Domyślnie „Codzienne życie – czyli co słychać w Dziwnowie”

Dalszy ciąg relacji z gry Sim2 wg. Naomi (Dziecko Słońca)

Dzięki za komentarze.

2 „Codzienne życie – czyli co słychać w Dziwnowie”

Po zakupach pojechaliśmy do domu. W samochodzie było mi strasznie nie dobrze.
Coś zaczęło się ze mną dziać. Wskaźniki potrzeb spadły radykalnie.
Nie wiem jak to się stało, ale po wyjściu z samochodu straciłam panowanie nad sobą, i posikałam się .

- Eryka, na litość całego Dziwnowa, co się dzieje? – zapytał Zoom, łapiąc się za głowę.
-Nie wiem – zdążyłam powiedzieć i padłam zemdlona jak długa.

Zoom, jak każdy rozsądnie myślący sim, najpierw wytarł kałużę, a dopiero później zaczął się o mnie martwić. Nie wiem jakim cudem, ale nagle zostałam wzbudzana. Jakby odgórne polecenie. Podniosłam się i odruchowo zaczęłam wołać pomocy. Machałam ręką i marudziłam.

- Simko, ale ty cuchniesz – nagle wtrącił Zoom.
Oczywiście w ‘chemii’ nie ma on ustawionej opcji pt: ”ach ten zapach mnie podnieca” .
A pomimo tego był troskliwy. Wziął mnie na ręce i zaniósł do domu.

Umyłam się. Wyspałam.
Rano zadzwoniłam do Oliwki Widmo i umówiłam się na czytanie z kryształu.

Oliwka otworzyła drzwi w koszuli nocnej. Burknęła:
- Wejdź.
Jej dom pachniał starymi książkami oraz wilgocią pomieszaną z zapachem mdłych cmentarnych kwiatów.
- Nerwus nalegał, abym jednak przyszła, oczywiście w to nie wierzę, ale ostatnio naprawdę, źle się czuję – zaczęłam mówić.
Oliwka zaprowadziła mnie do salonu, gdzie siedział jeszcze Lucjan Papużka, w zaawansowanej ciąży. Jego widok zupełnie mnie nie zdziwił.
- Siadaj na krześle – rozkazała.

Cisza, wszechobecne milczenie. Nagle odezwała się Oliwka.
- Nadchodzi, nadchodzi.
- Ale co nadchodzi ? – zapytałam.
- Cicho, cicho – gadał Lucjan.
Szybko, jak błyskawica Oliwka wstała z kanapy i podbiegła do mnie.
Byłam zdziwiona jej sprawnością, aż podniosłam się z wrażenia.
- Nadchodzi nowe pokolenie – pozwiedzała łapiąc mnie za ramiona.

- Ale … - zaczęłam, jednak nie dokończyłam, bo Oliwka mi przerwała.
- Córciu kochana, Ty się lepiej za mąż wydaj, i to jak najszybciej.
- To jest niemożliwe abym spodziewała się dziecka – byłam przerażona.

- Było bara-bara, było bara-bara – śpiewał Lucjan – Idzie kominiarz po drabinie, fiku miku i jest w kominie – kontynuował.
- Przestań – krzyknęłam i spojrzałam swoim okiem na Oliwkę.
Siwa dama spojrzała przed siebie i nagle powiedziała.
- Było Bara-bara i była muzyczka.
- Jaka muzyczka? – zapytałam – Nie słyszałam żadnej muzyczki.
- A to trzeba było słuchać – podsumowała mnie – Nie mniej do mnie pretensji córciu, komuś widać ręka się omsknęła przy sterowaniu opcją bara-bara. Rada jest jedna – kontynuowała – Nie ma co rozpaczać tylko trzeba się cieszyć, ślub brać i dom poszerzać.
Pomyślałam, że to czyste brednie. Jakie sterowanie? Jaka ręka? Boski palec?
Z zamyślenia wyrwał mnie skrzekliwy głos Lucjana.
- Ale ja ci ubranka ciążowego nie pożyczę – oznajmił.
- Ty się lecz – powiedziałam.

Lucjan się rozpłakał, a mi przykro się zrobiło, że bez powodu byłam dla niego taka niemiła.
- Czy to jest pewne, że będę miała dziecko? – dopytywałam się Oliwki.
- Masz to jak w banku – usłyszałam.

Kiedy wychodziłam od niej z domu było już ciemno. Obiecałam odprowadzić Lucka na Plac Elektryczny. Posiadłość Widmo była ogromna. Byłam już tutaj wieczorem podczas Parady, ale wtedy, z Zoomem nie wydawała mi się ona taka straszna. Zaciekawiły mnie nagrobki.
- Proszę, tylko nie na cmentarz – błagał Lucek.
Nie słuchałam go. Otworzyłam furtkę i poszłam oglądać nagrobki.
Lucek ze strachu, czy z braku innego wyjścia dołączył do mnie.

Nigdy się nie zastanawiałam nad życiem po życiu. Jednak przydomowy cmentarzyk Oliwki Widmo, naprawdę był posępny i dawał do myślenia. W myślach zadawałam sobie pytanie:
-Czy ja też kiedyś będę stara taka jak ona, i będę żyła otoczona grobami simów, którzy byli mi bliscy? A może nie dożyję starości? A Zoom? A moje dziecko?
Teraz kiedy zakładam swoją własną rodzinę, wszystkie te sprawy nabrały wielkiego znaczenia.
- No chodźmy już – marudził Lucek

- Będę stara, kiedyś będę stara i umrę- mówiłam ze łzami w oku.
-Eryka, no co ty – pocieszał mnie – Jesteśmy simami, chcesz to się starzejesz, chcesz to nie. Możesz pić eliksir z nagród aspiracji, a jak masz jakiś problem to Oliwka ci wszystko wytłumaczy. No chodźmy już.

Patrzyłam na Lucjana i zastanawiałam się , dlaczego on oszalał.
A może tylko udaje? Może to jego sposób na simowe życie.
Zauważyłam też, że coraz więcej wiem o życiu sima, jego zaletach oraz wadach.

Wieczorem postanowiłam o dziecku powiedzieć Zoomowi.
Nie wiedziałam jak zacząć, więc zaczęłam tak.
- Zoom, kochanie.

- Tak skarbie.
- Zoom, zobacz. Czy ja nie przypominam małpki? Zobacz mam dziwną twarz.
- Eryka, coś ty znów wymyśliła – zestresował się.
- Nie napadaj na mnie, jak się ciebie grzecznie pytam o to kogo przypominam.
- Eryka, masz jedno oko, uwierz mi, że nie przypominasz małpki. Jesteś śliczna – odpowiedział.
- Zoom, ja się pytam, a ty, zobacz co robisz? –rozpętała się dyskusja – Mówisz mi coś, co wiem. Przecież wiem, że mam jedno oko.
- Ale co ja znów takiego ci robię? – bronił się.
- Widzisz znów zaczynasz, znów odwracasz kota ogonem. Robisz tak, że każda moja zaczęta rozmowa, kończy się tym, że muszę ci się tłumaczyć.
- Eryka, czy ja każe ci się tłumaczyć? Sama gadasz jak najęta, kiedy się denerwujesz.
- Przeszkadza ci jak mówię – mówiłam łamiącym się głosem – Oczywiście, że tak. Jak ci przeszkadza, to ja już nigdy się do ciebie nie odezwę. Pasuje? Nic Ci nie powiem.

Płacz. Popłakałam się jak bóbr. Zoom na mnie popatrzył. Ja ryczałam, zanosiłam się szlochem.
- Eryka skarbie, co się stało? – zapytał mnie przytulając jednocześnie – Coś ci Oliwka powiedziała?
Otarłam łzy i wyznałam.
- Jestem w ciąży, było bara-bara i była muzyczka, ale ja nic nie słyszałam.
Zoom popatrzył na mnie ze zdziwioną miną.
- Jaja sobie robisz? My i dziecko? – zareagował, nie tak jak to sobie wyobrażałam.
- Nie robię sobie żartów. Chciałam ci o tym powiedzieć, ale nie wiedziałam jak.
- Trzeba było powiedzieć normalnie, a nie, do małpki się porównywać – mówił Zoom.
- No przecież ci mówię normalnie, że jestem w ciąży i będziemy mieli dziecko – broniłam się – Ale ty jak zwykle wychodzisz ze stwierdzeniem, że sobie coś wymyśliłam. Właśnie cię informuję, że wymyśliłam sobie ciążę – powiedziałam to i wyszłam z sypialni trzaskając drzwiami.

Poszłam zrobić kanapki.
Oczywiście marzeniem było dla mnie, aby Zoom za mną wybiegł, błagał na kolanach, przepraszał za to, że jest taki nieczuły.
Marzeniem to było, ponieważ Zoom przez pół dnia nie wyszedł z sypialni.
Siedział za zamkniętymi drzwiami i myślał. O czym nie mam pojęcia?

Ulżyło mi, że te omdlenia, i moje ostatnio dziwne zachowanie, wynika z ciąży, a nie, na przykład z guza mózgu.

Wiadomość o dziecku zbliżyła nas do siebie. Może na to się nie zapowiadało, ale naprawdę, ja i Zoom bardzo, ale to bardzo zbliżyliśmy się do siebie. Przed nami wspólny cel.
Zoom stał się taki troskliwy. Rzucił pracę i na poważnie zaczął produkować roboty.
Myśl o nadchodzącym dziecku stała się dla nas bardzo naturalna.
A dziecko, które miało się pojawić zaczęliśmy uwzględniać we wszystkich swoich planach.

Ja swoją ciążę zaczęłam traktować jako naturalną kolej rzeczy.

c.d.n.
  Odpowiedź z Cytatem