12.10.2007, 14:39
|
#13
|
Guest
|
1
1
Schodząc z pierwszego piętra, znalazła na schodku niewielki metalowy kluczyk z wygrawerowanym numerem 101.
Piwnica. Z pewnością ten, kto go zgubił będzie miał problemy.
Dziewczyna podniosła znalezisko i obejrzała je ze wszystkich stron. Nie był taki jak inne. Wielkością dorównywał kluczykowi do skrzynki pocztowej, ale zakończenie wyglądało zupełnie normalnie – jak u wszystkich kluczy. Powoli wstała i zeszła na parter. Skierowała się w stronę informacji z zamiarem oddania zguby. Zanim jednak odezwała się do zajętej segregowaniem dokumentów kobiety za ladą, seria myśli przepłynęła przez jej umysł. Jakaś nieznana siła pchała ją do sprawdzenia pomieszczenia, w którym nigdy nie była. Szansa stanęła przed nią otworem właśnie teraz. Niespodziewanie pojawiła się okazja do zbadania nowego terytorium. Zatrzymała się w miejscu i spojrzała przed siebie. Starsza pani wyglądała samotnie i na pewno przydałaby się jej chwila towarzystwa.
Nie w tym momencie.
Kobieta zakręciła w lewo mijając po drodze szatnię i weszła w niedługi korytarz prowadzący do różnych pokoi. Kiedy znalazła się przed ostatnimi drzwiami na końcu holu, włożyła kluczyk do zamka. Mimo, iż drzwi były całkiem nowe, jak większość rzeczy po modernizacji budynku, wnętrze pomieszczenia było zaniedbane i obskurne. Powoli przekroczyła próg i wzięła pierwszy wdech. W powietrzu można było wyczuć jedynie zapach starych gazet. Zeszła po schodach i rozejrzała się. Stwierdziła, że pomieszczenie jest całkiem nieduże, albo to tylko pozory spowodowane przez stosy starych pudeł. Mnóstwo gazet, nigdy nie opublikowane artykuły, nie zatwierdzone do druku okładki, stare, archiwalne numery. Im głębiej szła, tym ciekawsze odkrywała rzeczy.
Typowy składzik rupieci.
Mandy przeglądała mijane pudła, czasami dowiadując się zaskakujących rzeczy. Przy okazji poznała historię czasopisma. Nigdy nie widziała poprzednich wydań, a nadrabiając zaległości mogła szybciej zmobilizować się do powrotu. Zrozumiała, że jej artykuł nigdy nie mógł zostać opublikowany. Stwierdziła to po fakcie umieszczenia kilku bardzo podobnych właśnie w tym składowisku. Różniły się tylko nazwiska edytorów i miejsca wydarzeń.
Gdy znalazła się na przeciwległym krańcu pokoju i już miała odwrócić się z powrotem, kątem oka dostrzegła samotnie leżące w narożniku, zaniedbane i bardzo zakurzone pudło. Zaciekawiona podeszła i powoli otworzyła wieko zdmuchując warstwę kurzu z pokrywy. Jej oczom ukazał się obszerny plik posegregowanych kartek. Wyjęła parę i zachłannie przewertowała wzrokiem informacje, jakby obawiając się przyłapania na gorącym uczynku. Czuła, że robi coś zakazanego.
Egzemplarze wyglądały schludnie, na wszystkich widniała data z lat 90 oraz podpis tego samego autora – Elizabeth Welkins. Zaintrygowana rozległymi reportażami, Mandy zamknęła pudło i umieściła na nim swoje z biurowymi przedmiotami. Chwyciła oba pakunki i ostrożnie ruszyła w kierunku drzwi. Po wyjściu przeszył ją dreszczyk emocji i podniecenia. Chciała jak najszybciej znaleźć się w domu i dokładniej rzucić okiem na znalezione materiały. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie zwykły przypadek. Ponownie skierowała się w stronę informacji, tym razem dotarłszy na miejsce.
- Komuś upadł kluczyk na schodach. Mam nadzieję, że właściciel zgłosi się po zgubę.
- Bardzo dziękuję. Pan Burks dopytywał się o niego od wczoraj. Z przyjemnością powiadomię go, że się znalazł – wesoły głos starszej pani rozbrzmiał zza lady. – Życzę miłego dnia, a tak poza tym – proszę się nie martwić. Przyjdzie jeszcze taki okres w pani życiu.
- Czemu pani twierdzi, że się martwię? – zapytała zaskoczona Amanda.
- To widać.
- Do widzenia – wydusiła z siebie dziewczyna i opuściła budynek.
~*~
Poranek był zimny i deszczowy. Na ulicach powoli pojawiały się tłumy ludzi śpieszących na autobus do pracy. Główna ulica z biegiem czasu nabierała życia. Sklepy z zabawkami, cukiernie i piekarnie, centra handlowe – po godzinie dziesiątej rano wszystkie były już otwarte i zapraszały przechodniów swymi bajecznie udekorowanymi wystawami. Do szyby jednej z nich wpatrywały się ciekawskie oczy pewnej młodej damy, której serce skierowało się ku nowej zabawce.
- Corinno, idziemy – rzekła szatynka do dziewczynki chwytając jej rękę.
- Kupisz mi tę lalkę? – oczy dziecka wysoko spojrzały w górę pokazując zabawkę palcem wskazującym.
- Przykro mi, ale nie.
- Mamusiu, proszę – dziewczynka przytuliła się do matki. Kobieta schyliła się i zaproponowała córce kompromis.
- Zróbmy tak: wejdziemy do sklepu i rozejrzymy się. Może spodoba ci się coś innego. Następnym razem jak będziemy mijać sklep, obiecuję, że kupię ci zabawkę. Zgoda?
- Zgoda – z uśmiechem odparła Corinna i razem weszły do środka.
Ostatnio edytowane przez Nereide : 17.10.2007 - 19:05
|
|
|