Temat: Razem do celu
View Single Post
stare 29.10.2007, 18:18   #7
Ruder
Guest
 
Postów: n/a
Domyślnie Odp: Razem do celu

Trochę to trwało... x3 Prawdę mówiąc sama nie wierzyłam, że uda mi się z tym wyrobić na początku tygodnia x3 No ale jest! ^^ Miłego czytania ^^

RAZEM DO CELU
PART VII




Od tamtego zdarzenia minęło pięć dni. Długie pięć dni w ciągu, których ani Fantom, ani tym bardziej Brayden nie dawali znaku życia. Babcia też się do mnie nie odzywała, prawdopodobnie obrażona za to, jak ją wtedy potraktowałam. Nie przeprosiłam jej, ale zrobiłam coś, co pewnie bardziej by ją zadowoliło. Tak długo męczyła mnie o namalowanie pejzażu, że w końcu postanowiłam to zrobić. W tym celu udałam się do parku, aby wykonać pierwsze szkice. Pogoda mogłaby mi spłatać figla, zatem najlepiej było to szybko skończyć. Taka pożegnalna pamiątka…



W tajemnicy przed babcią udało mi się sprzedać dwa obrazy i dostałam zamówienia na następne. Oczywiście jako „zachętę” nabywca wypłacił mi dosyć dużą zaliczkę, którą przeznaczyłam na pierwszą ratę mojego nowego mieszkania.
Wtem zauważyłam Fantoma, zamykającego za sobą furtkę parku. Miał bardzo schludne i eleganckie ubranie, więc pewnie wracał ze szkoły. Odłożyłam pędzel i paletę, po czym wyszłam na drogę, aby chłopak mnie zauważył. Ten jednak nie zaszczycił mnie nawet spojrzeniem i przeszedł dalej. Zupełnie, jakby umyślnie mnie ignorował! Czyżby się obraził?...



Odwróciłam się, obserwując jego ruchy. Nie przypominałam sobie, abym kiedykolwiek się z nim pokłóciła. Czyżby miał do mnie urazę, że się nie odzywałam przez prawie tydzień? Fantom był bardzo dobrze wychowany, ale żeby nie wiedział, iż to jemu wypada pierwszemu zadzwonić?! Zwłaszcza, że ja nawet nie miałam jego numeru!



- Fantom! – krzyknęłam, a kilka ciekawskich osób odwróciło w moją stronę głowy. Chłopak nie zareagował. – FANTOM!
Jeziorko wcale nie było takie duże, nie musiałam bardzo podnosić głosu, aby Valentine mnie usłyszał. Chyba, że nie chciał tego robić…
- Fantom! – powtórzyłam.
- Nie krzycz tak! – odezwał się jakiś staruszek, stojący nieopodal z wędką. – Ryby mi spłoszysz!
Spojrzałam na niego kątem oka i zauważyłam, że chłopak popatrzył na niego równie niechętnie. W końcu jednak odwrócił się od studzienki i ruszył wzdłuż dróżki. Odetchnęłam z ulgą. Być może ten „problem” nie był tak poważny, jak mi się wydawało.



Zbliżył się do mnie, jednak nie wyglądał na szczególnie zadowolonego.
- Co tym razem? – warknął.
- To chyba ja powinnam zadać to pytanie… - powiedziałam takim samym tonem, jak on.
- A rób sobie, co chcesz! – prychnął, a w jego głosie dało się słyszeć histerię. – I wcale mnie nie obchodzi, że zwierzasz się swojej babci z tego, że chadzasz sobie na jakieś randki!
Otworzyłam szerzej oczy.
- Słucham?... – wykrztusiłam.
- Kiedy ode mnie wyszłaś, to nie odzywałaś się cały następny dzień i myślałem, że coś się stało. Zadzwoniłem wieczorem, a twoja babcia powiedziała, że poszłaś na randkę!



Zamyśliłam się. No tak, nie odzywałyśmy się z babcią i pewnie, dlatego nie przekazała mi, że dzwonił Valentine. Zresztą to spotkanie z Braydenem nawet nie było randką! Ale skąd mogła o tym wiedzieć?
Uśmiechnęłam się z rozczuleniem. A więc o to Fantom był zazdrosny? Słodkie…
- Nawet nie wiesz, jak bardzo mi pochlebiasz. – powiedziałam szczerze. – Chyba naprawdę ci na mnie zależy, skoro wyskoczyłeś z taką awanturą! – zaśmiałam się.
- Nie rozumiem… - wymamrotał, rumieniąc się delikatnie. – Skoro nie powiedziałaś mi „nie”, a później z kimś się umówiłaś…
- Ja tak tylko powiedziałam babci! – wytłumaczyłam. – A poszłam do niego, bo… cóż… To długa historia.
- Pograjmy. – zaproponował, wyciągając piłkę. – Opowiesz mi wszystko w trakcie.



Parsknęłam cicho. Ja już dawno wyrosłam z takich zabaw!
- Tak, a jak nie spodoba ci się moja historia, to oberwę piłką w twarz, co? – zaśmiałam się.
- Ja nie biję kobiet! – obruszył się. – Ten sposób pokazał mi kiedyś Hayden i to naprawdę działa! Rzucasz sobie piłeczką, a kiedy się zatniesz, to nie stoisz jak debil tylko sobie rzucasz!
Dość intrygujący sposób na zwierzanie się drugiej osobie, ale jeśli Fantom to zaproponował…
Zatem opowiedziałam mu wszystko. O tym, jak poznałam Braya, jakim jest frajerem i w jaki sposób pogrywa sobie z kobietami. Wypadało też, abym wytłumaczyła, dlaczego do niego poszłam.



Mogłam, to nazwać pewnego rodzaju testem. Jeśli Valentine mimo wszystko będzie mną zainteresowany, to już nic nie stanie na przeszkodzie, aby jakoś się z nim związać. Nawet, jeśli jest ode mnie cztery lata młodszy.
- Postanowiłam zrobić mu na złość. – kończyłam opowieść. – Gdybym mu pokazała, jak bardzo jest mi przykro, że się mną pobawił, to wcale by się tym nie przejął. Dlatego ja potraktowałam go jak zabawkę i pewnie nie może teraz dojść do siebie, bo sam utwierdził się w przekonaniu, że go wykorzystałam
- I nie czujesz się z tym źle? – zapytał.
Westchnęłam cicho.
- Od początku wiedziałam, że nic z tego nie będzie. Zresztą Brayden jest atrakcyjny tylko z tego względu, że ma doświadczenie… Ja osobiście nie widzę w nim nic interesującego.
- To się nie obrazisz, kiedy sklepię mu michę, co?
Parsknęłam śmiechem.
- Rób, co chcesz, tylko uważaj, żeby nie wpaść w jakieś kłopoty.



Oddałam mu piłkę ruszyłam wzdłuż ścieżki. Valentine ruszył za mną, doganiając mnie po kilku chwilach.
- Zawsze przychodzisz tu po lekcjach? – zapytałam, chcąc przejść na jakiś swobodny temat do rozmowy.
- Czasami. – przyznał. – Niedaleko jest szkoła, więc zazwyczaj przychodzę tu ze znajomymi, ale dzisiaj sobie zwagarowałem.
Odwróciłam się w jego stronę.
- Dlaczego? – uniosłam brwi ze zdziwienia.



- Nie jestem jakimś szczególnie pilnym uczniem, zresztą bardzo często robię to, co inni… - wymamrotał. – A właściwie, to próbuję naśladować ciebie…
- A więc, jeśli ja nie chodzę do szkoły, to ty też nie? – niedowierzałam.
- No… Tak. Coś w tym stylu.
Pokręciłam ze zrezygnowaniem głową. Chyba naprawdę miałam na niego zły wpływ, a przecież na początku chodziło tylko o to, żebym nabrała ochoty na malowanie rywalizując z nim! Tymczasem zaczęliśmy się do siebie coraz bardziej zbliżać… Nie, żeby to nie było fajne, czy coś w tym stylu! Ale kto pochwaliłby związek dorosłej kobiety z uczniem? I to takim, który raptem kilka miesięcy temu skończył osiemnaście lat!



- I na pewno wziąłeś pod uwagę to, że ja już skończyłam i liceum i studia, co?
- Co za różnica… - jęknął. – Nie chodzisz do szkoły i tyle!
Podeszliśmy do parkowej ozdoby, nie przestając się przekomarzać. Fantom cały czas był święcie przekonany, że ma rację i nie musi chodzić na lekcje, jeśli w tym samym czasie ja będę się obijała. Nawet nie przejmował się tym, że jego tata pracuje w szkole!
- Ale to ty przewalisz sobie rok, a nie ja. – powiedziałam, wyciągając z kieszeni monetę. – To coś spełnia życzenia?
- Moje na pewno. – uśmiechnął się, obserwując jak złoty krążek dołącza do pozostałych.



Zbliżył się do brzegu jeziora i zapatrzył się na pływające pod taflą ryby. Podeszłam do niego i również spojrzałam na wodę. Staliśmy tak w ciszy, aż w końcu Valentine odwrócił się w moją stronę z delikatnym uśmiechem na ustach.
- Spełniły się? – zagadnęłam.
- Pewnie! – wyszczerzył się. – Dzień przed tym, jak się poznaliśmy miałem życzenie, żeby spotkać jakąś fajną dziewczynę, no i jesteś!
- To był dopiero jeden przypadek. – powiedziałam, śmiejąc się cicho.
- No, ale dzisiaj chciałem, żeby ta twoja „randka” nie była niczym poważnym i też mi się udało.



- To słodkie! – zaśmiałam się.
- Naprawdę? Dzięki! – ucieszył się. – To może teraz mnie przytulisz, co? – uśmiechnął się uroczo.
- To twoje kolejne życzenie? – zapytałam.
- No nie, ale co za różnica?
Patrzył na mnie w tak rozczulający sposób, że nie potrafiłam mu odmówić. Objęliśmy się, a ja usłyszałam jak Fantom mruczy z zadowolenia. Był to strasznie śmieszny dźwięk, jednak doskonale pasował do nieco zdziecinniałego chłopaka.



Kiedy się od siebie odsuwaliśmy, wręcz nie potrafiłam się powstrzymać… Być może kiedyś będę tego żałowała, jednak podświadomie wyczuwałam, że Valentine chciał tego samego. Nie miał dużego doświadczenia z dziewczynami, bo większą część czasu spędzał przy sztalugach, ale co tego? To, że nie zrobi pierwszego kroku tym razem, nie będzie jakimś wielkim nietaktem.
Dlatego też nie pozwoliłam mu się tak prędko odsunąć. Mam nadzieję, że nie będzie chował do mnie urazy, że zabrałam mu jego pierwszy pocałunek.



- Niesamowite… - wyszeptał, gdy już się od siebie odsunęliśmy. – A więc, to naprawdę takie wspaniałe uczucie…
Cofnęłam się, odrobinę zakłopotana. Nie przypuszczałam, że będzie mu się podobało aż tak bardzo! Nawet ja, gdy miałam te szesnaście lat nie podchodziłam do mojego pierwszego pocałunku tak emocjonalnie!
- Yuya uprzedzał mnie, że twoje stosunki z dziewczynami nie były najlepsze, ale w życiu bym nie pomyślała, że jesteś tak niedoświadczony! – zaśmiałam się.
W odpowiedzi chłopak naburmuszył się i wymamrotał coś niezrozumiałego pod nosem.
- Ja się nie śpieszę w tych sprawach… - wytłumaczył po chwili.
- Nic dziwnego, że z ciebie taka cnotka. – pokiwałam głową ze zrozumieniem ledwo się powstrzymując, by nie parsknąć śmiechem.
- Kop leżącego, kop! – prychnął.



Nie potrafiłam się powstrzymać, żeby go trochę nie pomęczyć. Nie przeszkadzało mi to, że on dopiero teraz wkracza w ten „dorosły świat”. Prawdę mówiąc byłam nawet zadowolona. Fantom jeszcze się nie stoczył, tak jak niektórzy i na szczęście było mu do tego daleko. Sam Valentine nie sprawiał wrażenia jakoś głęboko dotkniętego całą sytuacją, zupełnie jakby uważał, iż ma czas na wydoroślenie. Wciąż jeszcze dosyć naiwnie podchodził do życia, co zresztą sam przyznał, gdy spacerowaliśmy wieczorem po parku.
- Osobiście nie znam żadnego nastolatka, który ma takie samo podejście, co ty… - westchnęłam. – Każdy tylko biega, zaliczka, wszczyna bójki…



- Ja jestem bardzo spokojnym człowiekiem! – zapewnił. – Biłem się tylko z własnym bratem!
Popatrzyłam na niego z rozbawieniem.
- Biliście się? – niedowierzałam. – O co?
- Różnie… - wymruczał. – O to, kto ma oglądać telewizję, o porządki, zabawki… Wiesz, jak to dzieci!
- Ty, to wciąż jesteś jak dziecko!



- Ale tobie chyba to nie przeszkadza, co? – wyszeptał, mrużąc oczy.
- Jasne, że nie.
Tym razem był bardziej zdecydowany i pierwszy wykazał inicjatywę. Całowaliśmy się długo, dopóki nie zabrakło nam oddechu. Fantomowi chyba znacznie bardziej podobało się zgłębianie „tej” wiedzy, niż kucie do matury!
  Odpowiedź z Cytatem