View Single Post
stare 16.11.2007, 20:17   #5
Simona
 
Avatar Simona
 
Zarejestrowany: 11.11.2007
Wiek: 30
Płeć: Kobieta
Postów: 169
Reputacja: 10
Domyślnie Odp: "Spojrzenie na czas"

Dziękuję za komentarze i uwagi. No co do pierwszego odcinka to może rzeczywiście pisałam troszkę na siłę. . Ale chyba zawsze początek mi taki beznadziejny wychodzi. Zresztą zobaczcie jak wyszedł drugi odcinek i oceniajcie .

"Spojrzenie na czas" odc. 2

W środku zastałam list i klucz. Z napięciem przeczytałam go:
„ Drogi sir Bernardzie!
Moje doświadczenia przyniosły wiele postępów. Od kiedy ostatni potomek rodziny Liliot został zabity mała, murowana posiadłość pozostała pusta. Za życia jeszcze, po wstrząsającej śmierci jedynej matki zamknął jej pokój na wieki. Przekazał mi ów klucz, abym go strzegł. Jednak boję się szybkiej śmierci, która została niedawno wypowiedziana. Dlatego pierw ważna jest dla mnie posiadłość i klucz do pokoju. Dzięki moim badaniom mogę osaczyć dom zaklęciem, które sprawi, że stanie się on niezniszczalny i niewidoczny dla ludzi do pewnego czasu. Wprawdzie uzyskałem tą potężną broń przypadkiem, lecz klucz powierzam Tobie, Bernardzie. Ukryj go dobrze, aby nikt nie mógł go uzyskać.
Twój przyjaciel, sir Torus”

Zdziwił mnie ten list i to, że był w moim ojczystym języku.



Zastanawiałam się, do jakiego pomieszczenia był klucz. Był stary, pokryty rdzą i chropowaty. Odłożyłam go i jeszcze raz przeczytałam list. Błysnęła mi nagle pewna myśl. Przypomniałam sobie, że w naszym domu był pokój zamknięty od wielu lat. Nigdy nikomu nie udało się tam wejść. Cóż, nie zaszkodzi spróbować go otworzyć tym kluczem. Przecież ktoś musiał być tam pierwszy i go zamknąć. Po tej myśli szybko podeszłam do owych, zamkniętych drzwi. Szybkim i pewnym ruchem włożyłam klucz do dziurki.. Pasował idealnie! Potem przekręcając kluczem zawahałam się.
Popchnęłam drzwi i weszłam do środka. Ujrzałam mały niezbyt skromnie urządzony pokoik cały w drewnie. Ściany były gołe – żadnego obrazu! Na podłodze stało łoże, obok stoliczek z kilkoma świecami. Naprzeciwko szafa z drewna i dziurawa zasłona. Pośrodku dwóch okien było lustro.
Przeszłam kilka kroków, a wtedy drzwi się zamknęły, świece zapaliły. Potem lustro zaczęło wydawać dziwny kolor. Przeszedł mnie zimny dreszcz. Mimo to zafascynowana szłam dalej. Drżącą ręką dotknęłam lustra, a ta… wchłaniała się w jego taflę! Po chwili zniknęłam.



Jak dobrze pamiętam znów byłam w pokoju, a za mną lustro straciło swój blask. Zdziwiło mnie to, że słońce było już na niebie. Zapewne mnie długo nie było. Chciałam szybko zejść na dół i przeprosić rodziców za nieobecność.



Przebiegając przez korytarz zauważyłam dziwne przemeblowanie. W kącie stał jedynie stoliczek ze świeczką. Zbiegając ze schodów natknęłam się na dziwnie ubraną dziewczynę. Obie wystraszyłyśmy się siebie.
Potem sparaliżowane zaczęłyśmy rozmowę. A raczej taką „przepiskiwaczkę”.
- Kim jesteś?! Co robisz w moim domu?! I czemu się tak dziwnie ubrałaś?! – krzyknęłam.
- Twoim domu? Ładne rzeczy. To mój dom! – odrzekła.
- Jakto twój? W głowie ci się poprzewracało czy co?
- Kim jesteś, żeś śmie się tak odzywać? Wyglądasz jak miejscowy błazen!
- Błazen?! Spójrz lepiej na siebie! Z choinki się urwałaś czy co?
- Ach taki z ciebie błazen! Masz szczęście, że nie zadzierasz z kimś ważniejszym niż z córką chłopa!



- Wiesz co… czekaj, powiedziałaś chłopa?
- A na kogo wyglądam, dokroćset?! Chyba nie stolarza czy też piekarza!
- To znaczy, że… jestem w przeszłości! – rzekłam.
Nie mogłam się powstrzymać, żeby powiedzieć słowo „przeszłość”. Gdy tylko to odkryłam rozejrzałam się wokoło. Tak, dokładnie taki sam kształt przedpokoju. Jednak ściany całkiem gołe. W kącie stał jedynie stoliczek z listami. Nie wiedziałam czy mam płakać czy się cieszyć. Wprawdzie chciałam chociaż przez chwilkę pobyć w przeszłości, ale nie sądziłam, że może do tego kiedykolwiek dojść. Potem spojrzałam na dziewczynę. Wiejska nastolatka w staromodnej sukni i jasnych włosach. Sądziłam, że jestem w latach 20.
- Co? O co ci chodzi?! – krzyknęła dzieweczka jeszcze w furii.
- Wybacz mi to niespodziewane najście. Mogłabyś ugościć mnie w swoich skromnych progach? – grzecznie spytałam.
- Co? Och, tak… oczywiście, że tak – rzekła. – Proszę, rozgość się.
Poszłam za nią do pokoju wyglądającego trochę jak jadalnia, trochę jak pokój gościnny. Usiadłam na drewnianym krześle, a dziewczyna poszła zrobić herbatę. Obejrzałam wtedy pomieszczenie. Było niezbyt skromnie urządzone – stoliki, krzesła, duże okna z kremowymi zasłonami, stary zegar oraz papuga, co było dość dziwnym widokiem w chłopskiej rodzinie. Przypomniałam sobie widoki z przyszłości: biurko i komputer, stolik z telewizorem, regał, kanapa i fotel.
Po kilku minutach dziewczyna wróciła z tacą z kubkami pełnymi gorącej herbaty. Potem usiadła i rzekła:
- Przepraszam, że nazwałam cię błaznem. Mama mówi, że powinnam przyjmować każdego człowieka. Czy to starego czy młodego, czy brzydkiego czy ładnego, czy to to jest błaznem czy kimś innym.
Zaśmiałyśmy się.
- A ty wydajesz się być sympatycznym, młodym błaznem – powiedziała.
- A ty… - rzekłam, ale powstrzymałam się. – Więc jesteście chłopami?
- Hm… Właściwie to jest nasza gospoda, ale jak nie mamy żadnych gości to uprawiamy zborze pod własnością Damy z Papużką. Widzisz tego ptaka, hę? To właśnie Eleonora, papuga damy. My się ją opiekujemy. Dlatego dama jest tak nazywana. A ty? Kim jesteś?
- Ele… - zająkałam się.
Co miałam odpowiedzieć? Córka policjanta? Mogłam powiedzieć córka milicjanta. Ale nie wiedziałam czy to na pewno są lata 20.
- Hmm… Na imię mam Magdalena – zmieniłam temat.
- Ma… hta… le… na – przeliterowała. – nietypowe imię. Cóż, co za gapa ze mnie! Sama się nie przedstawiłam. Mów mi Stefania. A więc, Mahtaleno, co sprowadza cię w te strony?



- Właściwie,… to dostałam się tu przypadkiem.
„Ach, noi mam jeszcze na sobie tę przeklętą piżamę” – pomyślałam.
- Gdzie jest gospodyni? – zapytałam.
- Moi rodzice, oni pojechali do miasta, ponieważ mój brat ma kończyć praktykę u piekarza. Musieli określić cenę kolejnego semestru i egzaminu.
Tak rozmawiałyśmy przez jakiś czas. Fascynowało mnie to i równocześnie wywoływało strach. Jedyne co mi się nie podobało to to, że ona nie mogła przestać mówić do mnie błaźnie.
W pewnej chwili usłyszałyśmy dźwięk otwieranych drzwi i stukotu ludzkich butów. Podniosłyśmy się i poszłyśmy do korytarza. Niespodziewanie stali tam… rodzice Stefani.

Simona jest offline   Odpowiedź z Cytatem