Ciąg dalszy części szóstej
Rebeka Gold – Podróże Rodzinne
Artur z zaciekawieniem pogładził twardą okładkę i do głowy przyszła mu myśl:
‘ Miranda zawsze była skryta. Teraz jest już dorosłą simką. Teraz mogę poznać swoją córkę. Przed sobą mam jej spisaną duszę. Czy powinienem? ‘

Są rzeczy które zawsze były i będą w stylu Artura.
Jedną z nich, jest szanowanie prywatności drugiego sima.
Trzymał w dłoniach pamiętnik Mirandy i tęsknił za córką. Tęsknił za dziećmi.
Ufał im. Znał ich życie na tyle, iż wiedza ta wystarczała mu do szczęścia.
Artur to prosty, mało skomplikowany i dobroduszny sim. Czego chcieć więcej?
Nagle do pokoju weszła Rebeka.
- Co to? – zapytała zerkając na zeszyt.
- Pamiętnik Mirandy– odpowiedział – Ten dom jest taki pusty bez naszych dzieci – dodał po chwili.

- Pokaż mi. Zerknę tylko – z zaciekawieniem zaproponowała simowa modelka – Ja i Miranda tak mało o sobie wiemy.
- Rebeko daj spokój – zareagował Artur – Nie uważasz, że jak chcesz coś o niej wiedzieć to powinnaś się jej zapytać. Porozmawiać. A Ty chcesz wyczytać ze zdań, być może pisanych w emocjach jakie jest twoje dziecko- surowo skwitował Stopa.
Simowa modelka zawstydziła się i dała sobie spokój z zaglądaniem do pamiętnika.
W głębi duszy zawsze czuła dystans jaki miała Miranda do niej. Wszystko zaczęło się wtedy, kiedy spóźniła się na jej urodziny. Później ta sytuacja z Matuszem. To był istny gwóźdź do trumny, ich i tak już lichych relacji.
Swoją drogą Rebeka nie zdawała sobie sprawy, że po raz kolejny Artur, uratował jej życie. Jej i swoje. Zupełnie nieświadomie.
To był ponury dzień. Dzień jak co dzień.
Rebeka wyszyła do pracy, a Artur krzątał się zupełnie sam po domu.
Koło południa wyszedł przed dom na plotki z listonoszem.

W Dziwnowie zawsze działo się coś dziwnego i ciekawego. Tak więc było o czym opowiadać.
Artur Wielka Stopa pomyślał, że jest bardzo szczęśliwym simem.
Ma ładną żonę z którą wspólnie zbudował dom. Ma udanie dzieci.
W pewnym momencie, czas dla niego się zatrzymał, usłyszał muzykę, zobaczył tancerki.
Przyszedł po niego
Zegarmistrz światła purpurowy.

Artur Wielka Stopa umierał szczęśliwy.
Odchodził w niewiedzy. Nie wiedział o ostatnich zdradach żony.
Nie miał pojęcia, że jego córka o mały włos, a zostałaby zgwałcona.
Zupełnie nie podejrzewał, że jego jedyny syn, Amadeusz, jest gejem i nigdy nie będzie miał dzieci.
Ta błoga nieświadomość była jego nagrodą, za to, że był z niego porządny sim.
Umierał z wiarą w sercu, że jest kochany. I był kochany.
Simowa modelka, kochała go na swój, sobie znany tylko sposób.
Na pogrzebie wszyscy byli pogrążeni w rozpaczy i smutku.

Aleksandra, Stanley i Miranda szlochali cicho.
Paulo przyszedł z narzeczoną. Oboje żałowali, tego, że nie zdążyli Arturowi powiedzieć o zaręczynach.
Amadeusz dziękował Bogu, że to nie on zabił ojca. To co kiedyś powiedział Stanley, nadal tkwiło w jego sercu, jak zadra. Nikt z rodziny nie wiedział, że piękny Amadeusz pragnie miłości, takiej jaką może dać mu tylko inny mężczyzna. Każdy uważał go za ekscentryka i wiecznie niezrozumianego artystę. On natomiast chętnie ubrał się w tą woalkę fałszywego wizerunku, bo tak było lepiej, wygodniej. Prawdy chyba tylko domyślała się Miranda. Teraz na drodze do szczęścia stali bracia. Czuł to przez skórę. Czuł, że wytłukliby mu. To najprostsza metoda, aby wyprostować komuś sny. Jakie to smutne.
Rebeka Gold cała pogrążona w żałobie. Już wdowa.

Simowa modelka naprawdę lubiła Artura. Przywykła do niego. Teraz on odszedł.
Ceremonia pogrzebowa odbyła się w gronie rodzinnym.
Simy postały nad grobem, popłakały się i po pewnym czasie wróciły do swoich prywatnych zajęć.

Simowa modelka została sama w wielkim domu. Nieważne jak było między nią a Arturem.
Pewne jest to, że jego śmierć wróżyła rychły koniec wszystkiego.
c.d.n
dobra, to chyba najdłuższy odcinek - proszę patrzeć na całość czyli na odcinek nr 6 (podróże rodzinne)