Ok. Dzięki za te miłe komentarze i żeby nie przedłużać daję następny odcinek

.
"Spojrzenie na czas" Odc. 3
Ten sam dom, a inne życie
- Mamo, tato! To… to jest… - rzekła do rodziców Stefania.
- Magdalena – dokończyłam.
- Miło nam – rzekł głos należący do gospodyni ubranej w dziwną, dużą suknię. – Co cię tu sprowadza?
- Ja… ja… ja… - zająkałam się. – dostałam się tu przypadkiem.
- Nie dziwię się. Tutaj ludzie zatrzymują się zazwyczaj w podróży – głos należał do mężczyzny z dziwnym kaszkietem i jasnymi włosami. Wyglądał poważnie.
- I jak brat? Dokończy praktykę? – zmieniła temat Stefania.
- Byliśmy u tego piekarza i … udało się! – powiedział ojciec Stefani.
Córka rzuciła mu się w ramiona. Cieszyła się, ale czułam, że w głębi duszy sama chciałaby zacząć naukę.
- Tak, piekarz skoczy z nim praktykę za miesiąc. Nie mieliśmy wiele pieniędzy, bo mało ludzi tu do nas zagląda, ale zgodził się jeśli z naszego pola odbierze odpowiednią ilość mąki za darmo. Pamiętajmy, że pewnie będziemy musieli dopłacić młynarzowi.
- To musimy wziąć się do roboty, żeby i nam chleba nie zabrakło!
- Córeczko… - powstrzymała córkę jej mama. – może lepiej pokaż Ma… Ma…
- Wystarczy Lena, proszę pani – powiedziałam.
- Ach! Dobrze, więc Stefanio pokaż Lenie pokój, w którym będzie spała.
- Pokój? Dla mnie? Ale ja…
- Oj, nie pozwolę byś spała pod gołym niebem jak obok wygodne łoże i ciepły posiłek.
- Dziękuję, pani…
- Hierfit. Marianna Hierfit.
Wszyscy mówili trochę jak uczeni. Czasem nie rozumiałam ich słów. Po tych przywitaniach Stefania poszła ze mną do góry. Ujrzałam drewniany korytarzyk. Po lewej i po prawej stronie był szereg takich samych drzwi, lecz jedne z nich były ładniejsze od innych. Przypomniało mi się, że to tam znalazłam przejście do wcześniejszych czasów. Korytarz przypominał mój hall tyle, że nie wiedziałam za którymi drzwiami mógł być mój pokój. To nie było takie ważne, bo i tak bym dostała nowy.
Podeszłyśmy do pokoju w rogu hallu. Stefania włożyła klucz do dziurki i przekręciła go. Po chwili ujrzałam niewielki pokoik skromnie urządzony. Drewniane łóżko, stoliczek i komoda – to wszystko. Jednak miałam wrażenie, że nie są to lata 20. Może wcześniejsze?
Za wiele nie myślałam, bo Stefania zaczęła rozmowę:
- W tej chwili nie mamy gości, ale sądzę, że ten pokój będzie dla Ciebie odpowiedni. Nie masz zbyt wielu pieniędzy, no nie?
- Prawdę powiedziawszy – rzekłam niepewnie. – to nie mam nic.
- Nic? Żadnej grzywny, gwinei, złocisza, dukata,…?
„Ba, nawet nie wiem co to za pieniądze!” – pomyślałam.
- No nic. Coś wymyślimy. Może mogłabyś nam pomóc w uprawie zborza? – rzekła.
- Ach! Mogę spróbować – powiedziałam.
Aż nie mogłam uwierzyć. Kto wie jak długo tu zostanę. Zresztą, nie miałam pieniędzy, a musiałam gdzieś spać.
- Wspaniale! – odrzekła Stefania. – Hmm… Tylko nie podoba mi się twój strój. Jak ktoś cię zobaczy w czymś takim… hmm… Myślę, że mam jeszcze suknie z dzieciństwa.
- To znaczy, że…
- Tak. Chodź to ci pokażę co mam. Chyba, że wolisz najpierw odpocząć w swoim pokoju?
- Nie. Chętnie pójdę z tobą.
Stefania dała mi klucz, a ja zamknęłam moją nową sypialnię. Potem zeszłyśmy na dół i przeszłyśmy do innego pomieszczenia. Była to sypialnia panny Hierfit równie skromnie urządzona tak jak reszta domu. Nastolatka przeszukała szafę i wyjęła dwie staromodne sukieneczki. Potem położyła stroje i wychodząc powiedziała:
- Przebierz się w nie i zawołaj mnie jak będziesz gotowa.
Ubrałam pierwszą suknię, lecz okazała się za mała. Po chwili ubrałam drugą.
Gdy weszła Stefania we4szła usłyszałam słowa:
- Teraz wyglądasz jak człowiek!
Po tych słowach zamarłam. Zawsze to moja mama była fanką mody. Zawsze uważała, że w sukni wyglądam dziwnie albo, jakby to nazwała Stefania, błazeńsko. Przecież mama nigdy mnie w niej nie widziała. W dodatku sama je ubierała. Te słowa często kojarzyły mi się z mamą. Ale teraz… teraz to co innego. Wyglądało na to, że znalazłam nową fankę mody.
- Zasnęłaś? – usłyszałam słowa „modnisi”.
- Co mówisz?
- Pytam, czy chcesz iść dziś z nami na pole? Powiedziałam rodzicom o twojej pracy i zgodzili się, a dziś kosimy następny kawałek pola do końca dnia.
- Wiesz, źle spałam. Chciałabym dzisiaj odpocząć, a jutro wam pomogę.
- Niech będzie. Gdybyś czegoś potrzebowała mama jest w gospodzie. Do zobaczenia.
Obserwowałam pana Hierfita i jego córkę do chwili ich wyjścia. Potem poszłam do pokoju. Wsunęłam klucz do zamka i otworzyłam drzwi. Po chwili leżałam na łóżku i rozmyślałam.
Jak to ma wyglądać? Czy zostanę tu na zawsze? A może to tylko sen i zaraz się obudzę? To dlaczego czuję, myślę i oddycham? Albo zaraz wrócę do XXI wieku i w książkach pojawią się komunikaty: „Ta rodzina dała jej wszystko co dobre, a ona porzuciła ją w potrzebie”. Aż mi smutno się zrobiło. Czas pokaże. Czas… no właśnie, on jest teraz ważny. Zresztą, kto wie ile czasu tu zostanę w tym… w tym…
I nagle coś sobie przypomniałam. Projekt z historii. Jak dotąd wszystko co tam zapisałam się zgadzało. A może… rzeczywiście byłam w średniowieczu? Ale jak to się stało, że jestem w tym samym domu, moim domu w innym pokoju? Czy on naprawdę stoi tu od średniowiecza?
Nie minęło wiele czasu nim zasnęłam.