Temat: Razem do celu
View Single Post
stare 27.11.2007, 05:18   #9
Ruder
Guest
 
Postów: n/a
Domyślnie Odp: Razem do celu

Odcinek jest krótki, ale gdybym chciała pisać wszystko, co planowałam, to chyba nigdy bym nie skończyła __^__ Nie miałam jeszcze okazji go sprawdzić, a więc za ewentualne błędy z góry przepraszam ^^'' Osobiście poniższy rozdział wcale mi się nie podoba, lecz z pewnością następne będą lepsze ^^ No, ale zapraszam, do czytania =^.^=

RAZEM DO CELU
PART IX




Zaprowadziłam Roana do swojego „przytulnego” domu. Kiedy w świetlicy proponowałam mu, iż możemy udać się do mnie, całkowicie zapomniałam, że miałam przecież do siebie nikogo nie zapraszać… No, ale stało się. Byleby tylko chłopiec nie przestraszył się na samym wstępie i nie uciekł z wrzaskiem…



- Jej, jak tu fajnie! – zawołał blondyn, wskakując na łóżko.
- Dobra, nie zgrywaj się. – powiedziałam, uśmiechając się. – To miejsce w pierwszej kolejności wymaga remontu…
- Ja pomogę! – wykrzyknął Roan.
Pokręciłam tylko głową i podeszłam do telefonu, zastanawiając się, kiedy jakaś łóżkowa sprężyna strzeli mnie w łeb. A mogło to nastąpić w każdej chwili…



- Zamawiam pizzę. Z czym sobie życzysz? – zapytałam, wystukując odpowiedni numer.
Chłopiec podskoczył wyżej na łóżku, nieudolnie próbując zrobić fikołka.
- Kurczak, ser, salami, sos, szynka, kukurydza, pieczarki…
- Wolniej! – zaśmiałam się, zerkając kątem oka na wyliczającego na palcach chłopca.
Wydawało mi się, że Roan już zdążył się zadomowić, mimo iż przyszliśmy tutaj dopiero niedawno. Ale to dobrze, przynajmniej mógł w jakiś sposób dać ujście swojej energii. Nawet dziecko musi się czasem wyszaleć…



Po niespełna trzydziestu minutach rozległ się dzwonek do drzwi. W tym czasie Roan odpoczywał, a ja ogarniałam kuchnię, żeby zrobić miejsce na pizzę, którą właśnie przynieśli.
- Proszę!- zawołałam, gdy dzwonek powtórzył się.
Oderwałam wzrok od stolika, który właśnie wycierałam i spojrzałam na dostawcę. Drzwi otworzyły się, a ja poczułam jak moja szczęka opada, a oczy otwierają się szerzej.
Fantom! Co on tu do cholery robił?! W dodatku był równie mocno zdziwiony moim widokiem, co ja jego!
- Nie powinieneś być o tej porze w domu?... – wykrztusiłam, rumieniąc się mimowolnie. Co za wstyd… Że też akurat on jako pierwszy musiał się dowiedzieć, w jakich warunkach mieszkam!



- Dorabiam sobie do emerytury, kotku! – zażartował.
Podszedł do mnie powoli, a następie złożył na moich wargach delikatny pocałunek.
- Nawet nie raczyłaś podać mi adresu… - poskarżył się.
- Sam widzisz jak mieszkam. – powiedziałam i machnęłam rękę. – Nie chciałam tu nikogo zapraszać przed remontem.
Valentine wywrócił oczami.
- I pewnie sama chciałaś go zrobić, co? – uniósł brwi.
- Nie stać mnie na ekipę.



- Przecież wiesz, że ja i Hayden bardzo chętnie ci pomożemy! – zawołał. – Być może nawet Yuya znajdzie czas, albo moi rodzice…
Kamień spadł mi z serca, kiedy Fantom mnie nie wyśmiał, ani nie skomentował tego, w jakich warunkach przyszło mi żyć. Nie wszystkich byłoby stać na coś takiego…
- O, a kto to? – zapytał Val, podchodząc do łóżka, na którym siedział Roan. – Ej… znam cię! – zawołał nagle. – Widziałem cię kiedyś z taką jedną męską dziw…
- Roan, pizza już jest! – przerwałam mu. – Taka, jaką chciałeś!
- Fajowo! –ucieszył się i zeskoczył z pościeli.



Kiedy chłopiec zabrał się za jedzenie, podeszłam do Fantoma i pociągnęłam go za rękaw jego koszuli.
- Co cię opętało? – syknęłam cicho, aby blondynek tego nie usłyszał.
- Prawdę mówię… - wymamrotał. – Zobaczyłem go kiedyś w zaułku męskich prostytutek…
- A co ty robiłeś w takim miejscu, dzieciaku? – niedowierzałam. – Nie za młody jesteś?
- Szukałem natchnienia… - wymruczał.



- W towarzystwie męskich dziwek? – westchnęłam i spojrzałam na Roana, a Fantom zrobił to samo.
Nastała chwila ciszy, kiedy to oboje przyglądaliśmy się jedzącemu chłopcu.
- Chyba z nim porozmawiam. – powiedziałam nagle.
Val spojrzał na mnie kątem oka.
- To ja nie będę podsłuchiwał…



Fantom wycofał się i podszedł do sztalug udając, że nas nie dostrzega. To było trudne… Musiałby być głuchy żeby nie słyszeć naszej rozmowy!
- Słuchaj, Roan… - zaczęłam niepewnie, nie wiedząc jak dobrać słowa, aby go nie spłoszyć. – Tamten chłopak, Valentine, przed chwilą powiedział mi coś na twój temat…
Blondynek popatrzył mnie, marszcząc brwi.
- To znaczy? – zapytał.
Rozejrzałam się, jednak to wcale nie pomogło wyjść z tej sytuacji. Westchnęłam cicho.
- Powiedział, że spotykasz się z męską prostytutką.



Nie miałam pojęcia, czego się spodziewać. Kiedy wspomniałam o ojcu chłopca, to zdziwiła mnie jego gwałtowna reakcja, a teraz? Było zupełnie odwrotnie… Jak ośmioletnie dziecko mogło tak spokojnie podchodzić do takiego zarzutu?
- To prawda. – powiedział w końcu i popatrzył na mnie. W jego oczach kryła się udręka i aż coś ścisnęło mnie za serce. – To był Aiba, mój starszy brat.
Wypuściłam długo wstrzymywane powietrze.
- To, dlatego nikt nic nie wie o twojej rodzinie? Czy oni wszyscy?...
- Tak. – przerwał mi. – Z tego żyjemy…



Odwróciłam się do niego tyłem i przyłożyłam dłoń do ust. Fantom zauważył, że nie jestem w stanie do dalszej rozmowy i natychmiast podszedł do Roana, aby go czymś zająć.
Nie potrafiłam w to uwierzyć! Czemu los musiał tak pokarać akurat tego chłopca? Jego mama „ciężko pracuje”, a brat jest męską *****ą… Oboje na pewno mają ten sam zawód!
Spojrzałam kątem oka na chłopców i uśmiechnęłam się delikatnie, widząc jak Valentine robi z siebie durnia, aby rozśmieszyć jakoś blondynka. Mimo wszystko miałam nadzieję, iż Roan nie zdawał sobie sprawy, w jakiej strasznej sytuacji się znajduje…
- Dobra, młody, ja już będę uciekał! – powiedział Fantom, obejmując przyjacielsko chłopca.
- Tak szybko? – w głosie Roana dało się słyszeć smutek.
- Wpadnę za jakiś czas, jeśli tylko Sonya mnie zaprosi! – zaśmiał się i spojrzał na mnie. – Chodź, odprowadzisz mnie.



Skinęłam głową.
- Tam będziesz spał, Roan. – wskazałam ręką w stronę łóżka. – Pewnie jesteś zmęczony, więc już się połóż.
Wychodząc z domu, katem oka zauważyłam, jak blondynek zaczyna ściągać bluzkę. Zamknęłam cicho drzwi i podeszłam do czekającego przy drzewie Fantoma.
- Nie zostawisz tak tego, co? – westchnął, kołysząc się na piętach.
Pokręciłam głową.
- Jak mogę go po tym wszystkim zostawić? – spytałam. – Nie można tak opuścić tego dziecka…
- Ale co zamierzasz zrobić? Włączyć w to opiekę społeczną? Przecież nie masz pewności, że dostaniesz prawdo opieki…



Podszedł i przytulił mnie, patrząc mi z czułością w oczy. Byłam tak zdziwiona jego słowami, że nawet nie mogłam odpowiednio zareagować!
- Skąd… Skąd ten pomysł, że chcę wziąć Roana do siebie?... – wykrztusiłam.
- Obserwuję cię już jakiś czas i wiem, że nie byłabyś w stanie oddać tego chłopca, komu innemu. – wymruczał. – Również to, jak patrzysz na inne dzieci… Ty po prostu chcesz już mieć własną rodzinę!
Otwierałam usta nie wiedząc, co powiedzieć. Jak on to robił? Dlaczego wiedział o tym, czego ja nie chciałam przyjąć do wiadomości? Nie jestem przecież na tyle odpowiedzialna, aby mieć męża i dzieci!
- Chodźmy. – wypuścił mnie z objęć. – Zaprowadzę cię do tamtego zaułka… Może akurat będzie brat tego dzieciaka, to sobie z nim porozmawiamy.
Skinęłam głową. W tej chwili było to najlepsze wyjście.



Pojechaliśmy służbowym samochodem Fantoma i zatrzymaliśmy się nieopodal uliczki, gdzie zbierało się to całe towarzystwo. Narkomani, prostytutki, a nawet biznesmeni… Ci ostatni z pewnością nie mieli, co zrobić z wolnym wieczorem, dlatego zapuszczali się w takie miejsca jak to. Dobrze, że był ze mną Fantom… Przy nim czułam się jako tako bezpiecznie…
- Rob, do cholery, mówiłem ci, że nie mam czasu! – usłyszeliśmy czyjś zdenerwowany głos.
- To ten… - mruknął Valentine, odchylając się odrobinę, abym mogła zobaczyć. – Ten blondyn.



Mężczyźni nie zachowywali się zbyt cicho, toteż bez problemów mogliśmy ich usłyszeć. Brat Roana chyba próbował odpędzić od siebie jakiegoś klienta, co niespecjalnie mu wychodziło…
- Przecież zawsze robisz, to samo… - bełkotał biznesem, nie przestając dobierać się do prostytutki. – Nie zmarnujesz czasu, zapłacę ci podwójnie…
- Nie chcę ani ciebie, ani twoich pieniędzy! – krzyknął. – Jesteś pijany, nie chcę mieć przez ciebie problemów!
- Jakich problemów, skarbie?



Blondyn chciał odejść, jednak biznesmen nie miał najmniejszego zamiaru mu odpuścić. Złapał go kilka metrów dalej i po raz kolejny przyciągnął do siebie, nieudolnie próbując go pocałować. Przyglądałam się całej sytuacji z lekkim obrzydzeniem. Jak można tak nisko upaść?...
- Ostatnim razem, jak mnie stłukłeś, to myślałem, że opiekun mnie na strzępy rozniesie! Przecież wiesz, że nawet w zabawie nie wolno na mnie podnosić ręki!
Pokręciłam tylko głową i zapięłam pasy.
- Odwieź mnie. Nie mam ochoty z nim dzisiaj rozmawiać.
- Dlaczego? – zapytał Valentine zapalając silnik.
- Zaraz pewnie pójdzie ze swoim pijanym klientem… Nie chcę strzępić sobie nerwów.



Było już ciemno, kiedy wróciłam do domu. Rozmawiałam jeszcze jakiś czas z Fantomem i oboje doszliśmy do wniosku, że najlepiej będzie spotkać się z tym całym Aibą w ciągu dnia. Valentine nie był szczególnie zadowolony, gdy mu oświadczyłam, że pójdę tam sama, ale ostatecznie udało mi się go przekonać. Poprosił mnie jednak, abym na bieżąco go o wszystkim informowała. Chyba również postanowił zaangażować się w tą sprawę…
Spojrzałam na uśpioną twarz Roana i westchnęłam cicho. Teraz najbardziej mi zależało, żeby to on miał cudowną rodzinę i wspaniały dom.
  Odpowiedź z Cytatem