Nie tyle zajęć, co po prostu problemów... Ale ja nie o tym x3 Nowy rozdział jest x3 Miłego czytania i komentowania :*
RAZEM DO CELU
PART X
Następnego dnia, kiedy Roan pojechał do szkoły, postanowiłam wybrać się do miejscowego domu publicznego. Prawdę mówiąc nie wierzyłam, że jego brat przebywał właśnie w takim miejscu, lecz gdzieś musiałam zacząć poszukiwania. Aiba był stanowczo zbyt zadbany, aby żyć wyłącznie z ulicznego zarobku.
Z zewnątrz budynek prezentował się całkiem nieźle, chociaż nie mogłam pozbyć się wrażenia, iż kiedyś stanowił czyjąś prywatną własność i został odpowiednio wyremontowany do prowadzenia takiej działalności…
Na lekko drżących nogach podeszłam do dwuskrzydłowych drzwi, rozglądając się uważnie wokół. Jeśli zobaczy mnie jakiś sąsiad, tudzież znajomy, to dopiero będzie! Chyba do końca życia nie wyjdę spod ziemi! Jeśli zauważyłby mnie Yuya, albo jego chłopak to jeszcze pół biedy, bo na pewno by podejrzewali, że miałam jakiś poważny powód, żeby odwiedzić takie miejsce, ale kogoś obcego na pewno by to nie obchodziło…
Wzięłam głęboki oddech i zapukałam.
- Dzień dobry, czym mogę służyć?
Spojrzałam na elegancko ubranego, młodego mężczyznę i uśmiechnęłam się niepewnie.
- Ja chciałabym… - zaczęłam niepewnie.
- Chłopca? – przerwał mi, a kiedy otwierałam usta, aby zaprzeczyć, ten tylko machnął ręką. – Proszę się nie krępować, wszystko rozumiem. Prezent dla przyjaciółki? Kolegi? Zresztą proszę za mną, w środku pani sobie kogoś wybierze.
Cała czerwona ze wstydu poczłapałam za nim, krępując się nawet na niego spojrzeć. Dlaczego nie wzięłam kogoś, kto mówiłby za mnie?!
W środku było całkiem… przyjemnie. O tej porze nawet nie liczyłam na tłok nie tylko, jeśli chodziło o klientów, ale również o prostytutki. Większość pewnie odsypiała zarwaną noc, chociaż ci tutaj wyglądali na wypoczętych… Być może Aiba w ogóle nie przychodził do tego domu i tylko zrobię z siebie idiotkę pytając o niego! Najlepiej wybadać sytuację, a później…
- Nie chcę cię! Odejdź! – rozległ się czyjś podniesiony głos.
Odwróciłam głowę w stronę dźwięku. Czyżby?...
- Och, złaź ze mnie! Nie udało ci się z Aibą i teraz próbujesz ze mną?!
Nie, jednak nie… Jakiś młody chłopak siłował się z mężczyzną imieniem Rob, czy jak mu tam było… Wyglądało na to, że ostatniego wieczora starszy brat Roana jednak nie skorzystał z zaproszenia klienta i spławił go zaraz po tym, jak odjechałam. Co jednak nie zmieniało faktu, że widok prezentujący się przede mną był dosyć… obleśny.
- Hayato… - odezwał się mężczyzna dosyć błagalnym tonem.
- Zabieraj ode mnie te brudne łapy!
Kiedy Rob już się odsunął, chłopak imieniem Hayato tylko się otrzepał i spojrzał na niedoszłego klienta z obrzydzeniem.
- Dureń!... – syknął. – Co ty sobie w ogóle myślałeś?!
- Byłem u fryzjera, ubrałem się tak jak wy, byłem wyluzowany…
- Ale nie umyty! – fuknął Hayato i wstał.
Zaraz po tym podszedł tam opiekun domu, mówiąc coś po cichu do Roba.
Również i ja zbliżyłam się tam dosyć niepewnie, nie bardzo wiedząc, co w tej chwili robić. Hayato zmierzył mnie wzrokiem, a następnie uśmiechnął się sympatycznie, przyglądając mi się z zaciekawieniem.
- Witam. – zaczął. – Szukasz rozrywki?
Spojrzałam ze zdziwieniem na chłopaka, który mógł być nawet młodszy od Fantoma.
- Słucham? – zapytałam, unosząc brwi.
- Hayato jest naprawdę dobry. – powiedział jego opiekun. – To prawda, że dużo bierze, ale cena jest warta jego umiejętności…
- Ale ja go nie chcę! – zawołałam.
Chłopak wymruczał coś niezrozumiałego pod nosem i odwrócił się przodem do pobliskiego lustra.
- Nie, to nie! – fuknął obrażony.
Nie wiedziałam, czy śmiać się, czy płakać. Piętnasto, może szesnastolatek strzelał focha za to, że nie chciałam iść z nim do łóżka! To miejsce było naprawdę dziwne…
- A więc, czego pani tu szuka? – odezwał się spokojnie właściciel domu. – Czy moi chłopcy pani nie odpowiadają?
- Szukam jednego. – przyznałam. – Ma na imię Aiba…
- Jest w terenie. – wtrącił niespodziewanie mężczyzna w czerwonej siateczce, obściskujący się na kanapie z inną prostytutką. – Wziął moją zmianę.
A więc od jakiejś doby był już w pracy… Chyba naprawdę zależało mu na forsie, skoro się na to zdecydował! Albo po prostu bardzo chciał mieć dzień wolny…
- Mogę tu na niego zaczekać? – spytałam właściciela, który właśnie usiadł przy barze.
- Oczywiście. – odpowiedział. – Wszystko prócz drinków i chłopców jest darmowe.
To ostatnie mógł sobie podarować, pomyślałam i usiadłam obok niego.
Roland – gdyż tak miał na imię – nie zabawiał mnie rozmową dość długo. Ot przedstawienie się, kilka słów o sobie, coś tam o biznesie i właściwie tyle. Zawsze mi się wydawało, że praca w tak niecodziennym zawodzie musi być niezwykle interesująca, a co się okazało? On był chyba jeszcze bardziej zwyczajny ode mnie! Kiedy skończyły się wszystkie, nawet te alternatywne tematy do rozmowy, podszedł do nas Hayato i powiedział coś swojemu opiekunowi na ucho.
- Zostań z panią. – polecił Roland, bardzo powoli podnosząc się z miejsca. – I okaż więcej kultury niż zwykle…
- Tak jest! – zawołał.
- Kiedy przyjdzie Aiba? – zapytałam, zerkając nerwowo na zegarek.
Siedziałam tu drugą godzinę… To stanowczo za dużo!
- Zależy ilu ma dzisiaj klientów… - wymruczał chłopak, zajmując miejsce szefa.
Wstałam i siadłam na innym stołku, chcąc mieć w zasięgu wzroku wejściowe drzwi. Wolałam dopaść brata Roana od razu i jak najszybciej wydostać się z tego miejsca.
- Ile masz lat? – zapytałam od niechcenia, chcąc chociaż odrobinę zająć czas rozmową.
- Szesnaście. – odpowiedział z dumą.
- Jesteś trochę za smarkaty, żeby pracować w takim… „zawodzie”…
- Każdy lubi, co innego! – zaśmiał się i odwrócił głowę. – O! Aiba! Szybko skończyłeś!
Podniosłam głowę i spojrzałam w stronę drzwi, które otworzył jakiś mężczyzna.
- Ciężki dzień… - westchnął. – Jestem wykończony!
Zmierzyłam go wzrokiem, czując jakiś dziwny ucisk w żołądku. Oto on: Aiba, starszy brat Roana, wykwalifikowana męska *****a. Z taką urodą, to na pewno nie narzekał na brak popularności!
- Jakaś panna na ciebie czeka. – powiedział Hayato, wskazując mnie głową. – Znasza ją?
Mężczyzna spojrzał na mnie, ale zanim zdołał otworzyć usta by zadać pytanie, szybko wstałam i podeszłam do niego.
- Musimy porozmawiać o twoim młodszym bracie.
- Coś z nim nie tak? – zapytał, chociaż widać było, iż ten temat wcale go nie zainteresował. – Jesteś z opieki społecznej?
- Skąd! – prychnęłam. – Roan mieszka u mnie i sądziłam, że w jakiś sposób cię to zainteresuje…
W odpowiedzi Aiba tylko zaśmiał się drwiąco, przeczesując jasne włosy palcami.
- Mnie? – upewnił się, patrząc na mnie, jak na robala. – A co ja mam do tego? Dzieciak znalazł sobie sponsora i nie muszę go utrzymywać!
Nie wierzyłam w to. Jak dorosły człowiek mógł na rzecz pieniędzy wyrzec się własnej rodziny?! I to jeszcze chłopca, który w tym wieku może pracować, tylko przy własnym stoisku z lemoniadą!
- Pójdziemy gdzieś? – zapytałam, zerkając na przysłuchującego się rozmowie Hayato.
- Na górę. – zadecydował i nie czekająca mnie, ruszył w stronę schodów.
Weszliśmy na gustownie urządzone pierwsze piętro, które było chyba czymś w rodzaju poczekalni. Książki, wieża, fortepian, stolik… Całkiem przytulnie. Klienci mogli tutaj w spokoju zaczekać na swoją kolejkę.
- Tylko się pośpiesz. – zaczął na wstępie. – Jestem zmęczony, a muszę jeszcze obsłużyć Roba, bo ciągle mnie nachodzi i spokoju nie daje…
Jakby cokolwiek obchodziły mnie jego problemy z natrętnymi mężczyznami…
- Co się stało z Roanem? – zapytałam bez ogródek. – Dlaczego ciągle się izoluje i nie chce rozmawiać o swoich rodzicach?
Aiba ziewnął przeciągle.
Przeczuwałam najgorsze. Podejrzewałam, że mężczyzna ma w głębokim poważaniu to, co dzieje się z jego bratem już od dłuższego czasu… Byleby tylko moje przypuszczenia, co do przeszłości Roana nie okazały się prawdą…
- Jesteś taka głupia, czy po prostu naiwna? – uśmiechnął się drwiąco.
- Co ty bredzisz? – warknęłam.
- Gdybyś była tym biednym, pokrzywdzonym przez los dzieciakiem, też nie chciałabyś mieć z nikim nic wspólnego! – zaśmiał się.
- Do czego zmierzasz?...
- Do tego, że nasz kochany tatuś przygotowywał Roana do „zawodu”, złotko!
- Wykorzystywał go?... – wykrztusiłam z trudem.
- Bingo.
Patrzyłam na niego w milczeniu, próbując powstrzymać chęć, rzucenie mu się do szyi. Czy Aiba tak mocno kochał swoją pracę, że nie widział w niej nic złego? Był w stanie wciągnąć w to Roana, bo uważał, że wszystko jest w porządku? Nawet nie wykazywał współczucia, mówiąc o tym „przygotowaniu do zawodu”…
- Obawiam się, że musi pani opuścić lokal.
Ni stąd, ni zowąd obok nas pojawił się Roland, który nie wyglądał na specjalnie zachwyconego naszym widokiem.
- Szefie… - zaczął Aiba, uśmiechając się do niego słodko.
- Wystarczy. – przerwał mu natychmiast, a następnie zwrócił się do mnie. – Albo korzysta pani z jego usług, albo dowidzenia. Jest zbyt zapracowany, by marnować czas na jakiś pogaduszki!... – prychnął pogardliwie.
I w ten sposób skończyła się ta rozmowa. Nie chciałam mieć nic wspólnego z tymi okropnymi, zakłamanymi ludźmi.
Następnego dnia odwiedził mnie Fantom, który akurat znalazł po lekcjach trochę czasu, aby do mnie zajrzeć. Roana wysłałam do szkoły ze stanowczym rozkazem, że zaraz po skończeniu zajęć ma przyjechać prosto do mnie. Chłopiec nie oponował, bardzo chętnie na to przystał.
- Ten twój wczorajszy telefon… Całą noc nie mogłem spać! – poskarżył się Valentine, który jako pierwszy usłyszał moją wieczorną przygodę.
- Chciałeś, żebym o wszystkim cię informowała, więc nie narzekaj. Teraz wystarczy poinformować o wszystkim opiekę społeczną i starać się o adopcję! – uśmiechnęłam się uroczo i wyswobodziłam z jego objęć, idąc powoli w stronę drzwi. – Chodź, siądziemy sobie.
Poszedł za mną powoli, jednak gdy byłam już w połowie drogi do łóżka, objął mnie od tylu i odwrócił przodem do siebie. Położyłam ręce na jego ramionach, uśmiechając się szeroko.
- Co tym razem? – zapytałam z rozbawieniem.
- A jeśli ja nie chcę siedzieć?... – wymruczał, przysuwając się do mnie jeszcze bardziej.
- To sobie postoisz… - spojrzałam na niego przekornie.
- Miło z twojej strony! – zawołał i pocałował mnie delikatnie, kładąc dłonie na moich biodrach.
To było zabawne. Jeszcze nigdy nie bawiłam się tak dobrze w żadnym związku! Może wszystko zawdzięczałam Fantomowi? Był młodszy, szalony i miał jeszcze czas, żeby dorosnąć… Jeśli kiedykolwiek miał zamiar to zrobić. Oboje byliśmy artystami, mieliśmy prawo trochę zbzikować na swoim punkcie!
Wtem usłyszałam skrzypnięcie drzwi, a kiedy odwróciłam głowę i przerwałam pocałunek, co Valentine skomentował dość oburzonym fuknięciem, zobaczyłam przed sobą mojego kuzyna.
- Puk, puk. – powiedział, szczerząc zęby w olśniewającym uśmiechu.
- Yuya! – zawołałam, obejmując go na powitanie. – Wieki się nie widzieliśmy! Skąd masz mój adres?
- Hayden mi dał. – pochwalił się.
Kątem oka zauważyłam, jak Val cofa się o krok, oglądając z zaciekawieniem sufit.
- A skąd on go miał? – dopytywałam się.
- Fantomcio się wygadał.
- Ach tak… - zerknęłam na czerwonowłosego, który zrobił minę niewiniątka i zaczął kiwać się na piętach.
- No to… kiedy idziecie? – zapytał Yuya.
Otworzyłam szerzej oczy.
- Dokąd mamy iść? – zapytałam.
- Do domu mojego słoneczka i twojego artysty, siostrzyczko. – wytłumaczył. – Umówiliśmy was na randkę.
- Świetnie! – zawołał Val.
Pokręciłam głową, przeczesując sobie włosy palcami. Jak wytłumaczyć zniewieściałemu kuzynkowi, że mam na głowie dziecko?!
- Nie mogę. – powiedziałam. – Nie mieszkam tu sama.
Valentine spojrzał na mnie ze smutkiem, jednak na pewno wszystko rozumiał. Co innego Yuya. On nie dawał tak łatwo za wygraną, a ja nie chciałam opowiadać mu wszystkiego. Zaraz wypaplałby to całej wsi!
Niedługo po wejściu mojego kuzyna, do domu wszedł Roan. Różowowłosy natychmiast się nim zainteresował.
- Znam cię! – zawołał. Poczułam jak krew odpływa mi z twarzy. Jeśli i on zacznie coś mówić o tym, że widział chłopca w zaułku prostytutek to… - Pilnowałem cię kiedyś na placu zabaw, pamiętasz?
Spojrzałam ze zdziwieniem na Roana.
- To prawda? – zapytałam.
- Tak! – zawołał radośnie blondyn i złapał mojego kuzyna za ręce. – Bawiliśmy się w policjantów i złodziei, w łapki, graliśmy w piłkę…
Roan zaczął wymieniać, a ja poczułam jak kamień spada mi z serca. Dzięki Bogu…
- To jak? – Fantom pogładził mnie po policzku, mrużąc oczy. – Yuya chyba będzie odpowiednią opiekunką…
- Powiedzmy! – zaśmiałam się i złożyłam na jego ustach delikatny pocałunek.