Hmm... nie wiem jak zacząć. Nie mam przygotowanej żadnej "przedmowy" więc tym razem mi podarujcie- przejdę od razu do konkretów.

Dodam tylko, że jutro (ewentualnie w niedziele) na 90% pojawi się 25 odcinek.

Mam gotowe już dzisiaj dwa, ale pomęczę was trochę... ;D Na razie cieszcie się 24:
~24 odcinek~
- Coś ty narobiła? Tuż przed ślubem tak namieszałaś jej w głowie, że nie może się uspokoić!- mówiła oburzona Paulina do swej przyjaciółki.
- Po prostu otrzeźwiłam ją! Ona musi być z Piotrem! To on jest tym jedynym! Ja to wiem!- odpowiedziała Ewelina piłując paznokcie.
- Nie lepiej byłoby, gdyby spokojnie robiła to, co ONA uważa za słuszne, czyli ślub z Michałem. On jest przecież porządnym facetem, a w dodatku zakochanym w niej do szaleństwa! Stworzyliby idealny związek. Tylko teraz biedna Monia cały czas rozważa wszystko na nowo i jeszcze się rozmyśli przez ciebie!- Paulina wtarła w siebie odrobinę kremu.

- Paula, musimy jej pomóc spotkać się z Piotrem... Musimy go znaleźć. Najpierw my się z nim spotkamy i „wybadamy” czy on nadal coś czuje do Moniki, jeśli nie to wymusimy na nim tylko spotkania z dziećmi, a jak tak to dopuścimy do ich spotkania!- „Ewel” wpadła na „genialny” pomysł.
- Nienawidzę, kiedy mówisz „musimy”! To twój pomysł i twoje zdanie- ja go nie podzielam! Przykro mi, ale ci nie pomogę. Nie w tej sprawie- odrzekła.
- Proszę... uwierz w to... Ja chcę tylko sprawdzić... Obiecuję ci, że jeśli nie wykażą ochoty spotkania to nie posunę się do zorganizowania im tego- obiecała Ewelina.
- Sama nie wiem dlaczego, ale zgoda... – uśmiechnęła się niepewnie.
- - - - - - - - - -
- Kasiu spójrz!- zawołał Piotr czytając rano gazetę.
- Co się stało? Znalazłeś coś?- spytała kobieta pochylając się nad gazetą.
- Zobacz to! O, tutaj! Idealny prawda? Nieduży, ale przytulny- mówił Piotr pokazując dziewczynie ofertę sprzedaży domu.
- Warte uwagi... Można by się zastanowić. Tak się cieszę, że będziemy razem mieszkać!- cieszyła się kobieta.
- Ja też! Zaraz zadzwonię do tego właściciela i powiem mu, że przyjedziemy obejrzeć dom już dziś po południu! Nieważne za jaką cenę! Ja ci go kupię!- cmoknął ją w czoło.
- Piotr! Nie gorączkuj się tak! Przystopuj! Nie możemy zrobić wszystkiego dzisiaj, zaraz!- powiedziała starając się złagodzić zapał Piotra.
- A ja ci mówię, że możemy! Przyjadę po was po pracy i pojedziemy obejrzeć ten dom, zgoda?

- No dobrze, teraz jedź już, bo się spóźnisz!
- - - - - - - - - -
Anna była już po śniadaniu. Rozejrzała się po sali. Pan Henryk grał w szachy z tym panem spod dwójki... zaraz... jak on się nazywał? Feliks! Tak! Feliks!
„Cóż za dziwne imię!”- pomyślała Anna. Mieszkała tutaj już parę dobrych miesięcy i zdążyła zapoznać się z innymi mieszkańcami, którzy przyjęli ją dość ciepło. Zwłaszcza pan Henryk! Opiekował się nią, gdy potrzebowała pomocy aby gdzieś wjechać- zawsze jej pomagał. Spędzał z Anną dużo czasu. Prowadził jej wózek na spacerach na których długo rozmawiali. Czasami też tylko na siebie spoglądali. Przy domu jest ogromny ogród z sadem w którym to spędzają najwięcej czasu. Cieszy ich wspólne towarzystwo. Przed snem jedno odwiedza drugie, na przemian. Czasami mówią sobie tylko „dobranoc”, a czasami, gdy cały dzień się nie widzą z różnych powodów (np. częstych badań na które jeździ pan Henryk do szpitala) zdają sobie szczegółową relację z dnia. Po tych „pogaduchach” Anna jest wesoła i wraca do łóżka. Pomaga jej się położyć pani Hania- opiekunka, którą najbardziej lubi. Często zostaje w jej pokoju tak długo aż Anna nie uśnie. Później odchodzi do swojego pokoju na piętrze. Tak najczęściej mija dzień Anny. Przyzwyczaiła się. Stwierdza, że do wszystkiego można się przyzwyczaić. Nawet do tego wózka na którym będzie siedzieć do końca swoich dni... Ale już się tym tak bardzo nie przejmuje... Zapewne po części za sprawą pana Henryka...
- Aniu, chcesz się po nas przyłączyć?- zapytała starsza pani. To pani Julia. Miła kobieta. Codziennie pija herbatę ze swoją sąsiadka z sali, panią Miecią. To ich codzienny „rytułał”.
- Chętnie... – odpowiedziała i przysunęła się w ich stronę. Rozmawiały sobie szczerze i bezkonfliktowo. Zaraz pan Henryk zakończył swoją ulubioną grę w szachy i zaprosił Anię na spacer. Pojechali.
- Podlizuje się- powiedziała pani Miecia do Julii bacznie obserwując każdy krok Anny i Henryka.
- Nieprawda, pomaga jej, miło z jego strony. Oj Mieciu, ty chyba nie jesteś zazdrosna!- roześmiała się pani Julia.
- Nie przesadzaj!- oburzyła się i wróciła do swojego pokoju.
- - - - - - - - - -
- Jestem! Jesteście gotowi?- przywitał się Piotr wchodząc do domu.
- Tak, tak! Zaraz schodzimy!- krzyknęła Kasia z góry.
- W takim razie ja poczekam- odparł i usiadł wygodnie na kanapie. Siedząc na kanapie zdawało mu się, że czuje zapach męskich perfum. Bardzo silnych, ale... on takich nie używał...
„Czyżby... nie... nie, na pewno nie”- uśmiechnął się do swoich myśli i spróbował o nich zapomnieć. Mimo to, gdy Kasia z dziećmi zeszła po schodach spytał.
- Kochanie... nie było tu dzisiaj żadnego mężczyzny?- Kobieta odrobinę się zmieszała, wyglądała dosyć niepewnie. W końcu odpowiedziała.
- Aaaa! Faktycznie! Był tu listonosz!- powiedziała szybko i zmieniła temat i zaraz potem wyszli.
- - - - - - - - - -
- Nie przyjdę! Nie zgadzam się! Nie będę obecna na twoim ślubie z tą kobietą!- denerwowała się oburzona matka Michała.

- Ależ mamo... już tłumaczyłem... Boże! Dlaczego ty mi to robisz?- pytał Michał.
- Nie! To moje ostateczne słowo! Marzyłam, że ożenisz się z porządną kobietą z dobrego domu i...
- A ja marzyłem o takiej kobiecie jaką jest Monika! Po za tym to moje życie i mogę je sobie ułożyć z kim JA chcę! Nie z twoją wybranką!- wyszedł energicznie z pokoju o mało się nie potykając. Chyba teraz wiadomo po kim ten temperament, ten upór...
Monika wszystko słyszała. Całą ich kłótnie. Błagania i prośby Michała, a także krzyki i nerwy jego matki.
„Jestem powodem tego wszystkiego”- myślała cały czas. Ciężko było jej zrozumieć, że jej „teściowa” tak rani swojego syna. Bardzo chciała się zaprzyjaźnić ze starszą panią, ale gdy po dwóch tygodniach od ich przyjazdu nic nie wskórała odpuściła sobie. Nadal była dla niej miła, ale nie mówiła do niej za wiele. Tyle ile trzeba. Razem z dziewczynami chętnie jej pomagały, przynajmniej oferowały swoją pomoc, ale kobieta zawsze wszystko robiła sama. Nie lubiła, gdy ktoś coś za nią robił, zwłaszcza one. Teraz jedna z „tych” miała zostać jej synową, miała wpuścić ją do swojej rodziny? Nigdy w życiu! Nie! Nie ważne, że rani przy tym syna, że może się od niej odwrócić, opuścić ją... To jest nie ważne...
- - - - - - - - - -
- Strasznie się cieszę, że tu się przeprowadziliśmy!- piszczała zaaferowana Kasia.
- Ja też! A wiesz dlaczego? Bo ty tu ze mną zamieszkasz... – pocałował ją, a ona położyła głowę na jego ramieniu.
- Teraz chyba możemy pomyśleć już tylko o ślubie!- uśmiechnął się tuląc mocno narzeczoną.
- Już? Nie myślisz, że to trochę za szybko, albo... – zaczęła dziwnie niepokoić się dziewczyna.
- Nie! Jeśli oboje bardzo się kochamy to dlaczego nie? Chyba, że... ty mnie nie kochasz... – spojrzał na nią podejrzliwie.
- Jak możesz o tym myśleć! Oczywiście, że cię kocham! Ciebie i dzieci. Myślę, że i one się do mnie przyzwyczaiły.
Piotr uśmiechnął się tylko serdecznie i objął ramieniem Kasię. Zamknął oczy. Nawet nie zauważył kiedy usnął. Śnił, marzył... Ale chyba nie tylko o swojej narzeczonej...
- - - - - - - - - -
- Kurcze! Wiesz jak się cieszę! Znalazłyśmy! Znalazłyśmy adres Piotr! Ha! Mówiłam, że się uda! Super nie?- radowała się Ewelina siedząc „po turecku” na łóżku.
- Ja nadal nie jestem pewna, czy to dobrze, że go znalazłyśmy... Chcę, żeby Monika była szczęśliwa i... – odparła Paulina
- A jeśli to z Piotrem ma być szczęśliwa, a nie z Michałem? Nie pomyślałaś? Przecież to nie jej wina, że się rozstali... Proszę cię, chodź ze mną do jego domu... Proszę... – patrzyła na przyjaciółkę błagalnym wzrokiem.
- No dobrze, ale... ale jutro, dzisiaj jestem już zmęczona- powiedziała spoglądając na zegarek, który wskazywał dość późną porę.

- Jasne, że jutro! Nie mogę się już doczekać! Dobranoc!- położyła się na wznak zamykając oczy.
- Dobranoc... – szepnęła i odwróciła się na bok, po czym zasnęła...
- - - - - - - - - -
Monika za to długo nie mogła zasnąć. Chodziła po pokoju, ciemnym pokoju pogrążonym we śnie. W okna uderzały krople deszczu, który padał już od dłuższego czasu w ciągu nocy. Stanęła tuż obok okna i wpatrywała się w kropelki cieknące po szybie. Widziała kołyszące się drzewa w rytm podmuchu wiatru, silnie uderzający deszcz o ziemię... niebo zasłonięte chmurami... gdzieś w oddali, błyszczący księżyc...
- Nie śpisz?- tuż za nią pojawił się Michał.
- Nie... a ty?- szepnęła, a ruchem ręki zasłoniła oczy, które tuż przed chwilą były jeszcze bliskie łez.
- Nie... O czym myślisz?- mężczyzna objął ramieniem Monikę.
- O niczym... Patrzę tylko- mówiła cicho, łamiącym się głosem.
- Kocham cię... – cmoknął ją w jej mały nosek. Wtedy coś w niej pękło. Oczy zaszkliły się łzami, które zaraz spływały po policzkach. On je widział. Pomimo ciemności widział ją i jej łzy doskonale. Wytarł je delikatnie palcem. Monika wzięła go za rękę. Podprowadziła do szafy. Wyciągnęła suknię ślubną. Spojrzeli na nią oboje. On już wiedział. Waha się.
- Nie chcesz spróbować?- spytał cicho.
- Nie chcę cię zranić... – odpowiedziała równie cicho.

- To nie rań... – wziął ją na ręce, położył na łóżku. Potem usiadł obok. Przytulił jej głowę do siebie.
- Śpij...
CDN
P.S. Mam nadzieję, że się podobało.