Zgodnie z obietnica- dzisiaj 25 odcinek.

Kolejny pojawi się w tym tygodniu, najpóźniej 22. grudnia w południe, bo potem wyjeżdżam i nie będę miała dostępu ani do simsów ani do internetu. Tak więc cieszcie tym odcinkiem i nastawiajcie się na finał, bo "koniec jest bliski"...
~25 odcinek~
- Chyba go nie ma- powiedziała cicho Paulina „nasłuchując”.
- Na pewno jest- odparła Ewelina i mocno przydusiła dzwonek.
- Jednak nie... – Paula spojrzała na przyjaciółkę, a jej wzrok wyrażał błaganie odwrotu.
- Musi być!- krzyknęła kobieta i kucnęła opierając się o ścianę. Chwyciła się za głowę.
- Ewelina... Jego tu nie ma- rzekła spokojnie do przyjaciółki.
Ta, nic nie odpowiedziała tylko spojrzała na drzwi wejściowe do domu.
- Chodźmy stąd- powiedziała Paulina. Pomogła wstać przyjaciółce i ruszyła w stronę parkingu, na którym stał ich samochód.
„A tak się starałam”- pomyślała Ewelina i wolnym krokiem podążała za towarzyszką.
- - - - - - - - - -
- To ja lecę! Muszę coś jeszcze załatwić w mieście. Pa!– cmoknął Kasię w policzek.
- A o której będziesz?- spytała.
- Myślę, że koło siedemnastej. Papa- pokiwał dłonią w stronę narzeczonej i bawiących się w salonie dzieci, a potem wyszedł starannie zamykając za sobą drzwi.
- - - - - - - - - -
„To niemożliwe, że go nie ma”- Ewelina cały czas rozmyślała o Piotrze. Była bardzo rozgoryczona i zawiedziona. Jutro ślub, a ona nadal nie dopuściła do spotkania Moniki z Piotrem. Spojrzała w okno.
- Zatrzymaj się! Zatrzymaj!- krzyknęła nagle wbijając wzrok w szybę samochodu.
- Co się stało?! Nie strasz mnie!- wystraszyła się Paulina.
- Zatrzymaj się! Szybko!- krzyczała jak opętana.
- No już, zaraz!- powiedziała zdegustowana kobieta i zjechała na pobliski parking.
Gdy tylko Paula stanęła na parkingu Ewelina wybiegła z samochodu i pognała w kierunku idącego ulicą mężczyzny.

- Pan... Pan się nazywa... Czy pan się nazywa Piotr Kowalik?- spytała dysząc.
- Tak, ale... Zaraz o co chodzi?- zapytał zdziwiony mężczyzna.
W tym momencie podbiegła Paulina.
- O matko...- wyszeptała.
- O co paniom chodzi?! Ja się spieszę do pracy, przepraszam!- odparł Piotr i spróbował ominąć kobiety, które zagrodziły mu drogę.
- Nie! Ja jestem Ewelina, a to jest Paulina. My jesteśmy przyjaciółkami Moniki!- wykrzyczała.
- Mo... Moniki?- Piotr przystanął.
Świat zaczął mu wirować. Kręciło mu się w głowie. Jak to możliwe? One... One znają Monikę. JEGO Monikę!
- Możemy porozmawiać?- spytały dziewczyny już nieco spokojniej.
- Musimy porozmawiać...- odparł Piotr, kładąc szczególny nacisk na słowo „musimy”.
- - - - - - - - - -
Anna była sama w pokoju. Czuła się dzisiaj fatalnie. Te duszności. Nic nie mówiła, ale nasilały się coraz częściej. Podjechała wózkiem do stolika na którym leżał list. List, w kopercie, zaklejony. Jeszcze bez znaczka. Anna wpatrywała się w niego uważnie. Nagle weszła pani Hania.
- Oj! Przestraszyłam panią?- spytała troskliwie.
- Nie, nie...- odparła lekko uśmiechając się.
- Chciałaby pani coś zjeść?- próbowała ożywić kobietę.
- Nie, nie dziękuję- powiedziała z wyraźnym smutkiem.
Na pewno? Nie jadła pani wczoraj kolacji, a dzisiaj na śniadaniu też pani nie widziałam.
- Jadłam śniadanie- skłamała.
- Odpisze...- Hania odgadła myśli Anny.
- Skąd pani wie? Ma do mnie duży żal...- mówiła smutno Ania.
- Jeśli pani nie wyśle tego listu to nie przekona się pani czy odpisze- uśmiechnęła się zagadkowo.
Anna wzięła do ręki list i podała go Hani.
- Niech go pani wyśle. Będę wdzięczna- uśmiechnęła się, a Hanka wyszła z pokoju zostawiając Annę samą. Samą ze swoimi myślami.
- - - - - - - - - -
Piotr siedział w kawiarni bez słowa. Po tym co usłyszał ciężko mu było zebrać myśli.
„Co robić?”- myślał. Może nie warto? On ma narzeczoną. Ona jutro bierze ślub. Czy naprawdę warto to psuć? Ciężki jest wybór kiedy serce i rozum mówi co innego. Przecież chciał ją odnaleźć... Teraz kiedy jest już jedną stopą w jej kierunku. Myśli kłębią się w głowie niczym chmury burzowe na niebie w upalny dzień.

- To jak? Wracasz z nami?- zapytała w końcu Ewelina.
Słyszał to pytanie, ale nie wiedział co odpowiedzieć, a czas naglił.
- Nie... Przepraszam, ale nie... Nie mogę- powiedział po długim milczeniu.
- Ale dlaczego?- spytała zdumiona Ewelina, a Paula uderzyła ją łokciem.
- Nie mogę. Ona ma poukładane życie, którego nie mogę jej teraz zburzyć. Nie mogę. Przepraszam- wstał i wyszedł.
Dziewczyny patrzyły w kierunku wychodzącego Piotra. Paulina wybiegła za nim. Stanęła przy nim i podała mu coś. Ewelina patrzyła na całą scenę z zainteresowaniem. Przecież jej przyjaciółka nie popierała tego pomysłu, a tu nagle wybiega za Piotrem. Po chwili mężczyzna odszedł, a dziewczyna została. Kiwnęła ręką na Ewelinę, aby ta wyszła z lokalu. Posłusznie wstała i wyszła.
- - - - - - - - - -
Pół drogi dziewczyny siedziały i milczały. Paulina skupiała się na prowadzeniu samochodu, a Ewelina obserwowała jej poczynania na drodze co nie oznacza, że była nimi zaciekawiona. Wręcz przeciwnie. Na drogę był skierowany tylko jej wzrok, ale myślami była daleko. Wczoraj wyobrażała sobie Monikę i Piotra razem z dziećmi w przytulnym, małym domku jako szczęśliwą rodzinę, a dzisiaj wszystko pękło jak bańka mydlana. Dlaczego te najpiękniejsze myśli, marzenia zazwyczaj pękają jak te bańki? Dlaczego tak trudno zaufać sercu i iść jego drogą, która prowadzi do szczęścia? Dlaczego ta droga do szczęścia, do miłości jest trudna do przejścia, najczęściej z wybojami, zakamarkami, które kuszą na każdym kroku i namawiają do zejścia z niej? Dlaczego coraz częściej ludzie rezygnują z tej drogi, aby potem gdybać, żałować i wciąż zadawać sobie pytania typu „co by było gdyby...?” Dlaczego teraz zadaję sobie tyle pytań? Dlaczego? Dlaczego?
- Obudź się!- szturchnęła ramieniem Ewelinę.
- Co? Co? Co się stało?- dziewczyna zbudziła się gwałtownie.
- Nic... tylko zasnęłaś, a zaraz jesteśmy na miejscu- odpowiedziała.
- Aha... Co mu dałaś, tam, przed kawiarnią?- zadała w końcu nurtujące ją pytanie.
- Mój numer telefonu. Tak, na wszelki wypadek...- odparła i skupiła się na jeździe.
- - - - - - - - - -
Piotr szedł do domu w skupieniu. Denerwował się. Bał się, że to roztrzęsienie zobaczy Kasia i zacznie zadawać pytania na które on nie chce odpowiadać. Co jeśli wymyśli sobie jakieś bzdury. Czy on w ogóle ja kocha czy to tylko takie zauroczenie. Zwykłe zauroczenie, które nie zaowocuje wielką miłością, która doprowadzi do krainy szczęścia. No! Jest w końcu pod domem! Co to za śmiech? Czyj? Czyżby Kasia miała gości? Ciekawe...
- Wróciłem!- krzyknął i wszedł do salonu.
Na kanapie leżała Kasia, a na niej obcy mężczyzna. Oboje w bieliźnie... Tylko w bieliźnie...

- Już wróciłeś? Miałeś być o 17!- zdenerwowała się, a jej palce nie mogły trafić guzikiem do dziurek w bluzce.
- Tak, już wróciłem- odparł Piotr i poszedł na górę.
- Zachowywał się jak w transie. Zahipnotyzowała go ta scena. Poczuł się jak ten zwykły mąż z tych kawałów o mężu, żonie i jej kochanku. Ale wcale nie bolało. Tylko przez moment. Na początku. Teraz już nie. Spakował swoje rzeczy, potem zaczął pakować dzieci. Zszedł z nimi, a potem jeszcze wszedł po torby.
- Piotr! Piotrusiu co ty robisz? Ja ci to wszystko wytłumaczę!- próbowała zachować spokój Kasia.
- Ale co ty chcesz mi tłumaczyć?- spytał patrząc jej w oczy.
- No... wyjaśnić tą całą sytuację...
- Jestem dużym chłopcem i wiem na czym polega seks... Nie musisz mi opowiadać ze szczegółami o swoich miłosnych uniesieniach- podszedł do szafki w korytarzu i położył na niej klucze. Wziął torbę, chwycił dzieci za rękę i wyszedł. I nie wrócił...
- - - - - - - - - -
Dojechali do hotelu. Tam zapłacił za pokój. Wykąpał dzieci, przebrał je w piżamki, położył w łóżku, a potem sam poszedł pod prysznic. Krople wody moczyły jego ciało. Zwilżały je delikatnie jak górski strumyk. Poszedł spać dopiero koło północy. Ułożył się obok dzieci, objął je ręką i zasnął. Rano zeszli razem na śniadanie. Potem zapakował torby do bagażnika samochodu, wsiadł z dziećmi do pojazdu i ruszył przed siebie. Wcześniej zdążył tylko napisać sms’a. Tylko jednego. Do Pauliny.
„Dojadę za minimum 2,5 godziny. Czekajcie na nas. Piotr”
- - - - - - - - - -
- Michasiu gdzie masz muchę? Znowu gdzieś ją „wcięło”! Dlaczego ty nigdy nie pilnujesz swoich rzeczy?!- denerwowała się ciotka Michała.
Jego matka nie brała udziału w tym wirze przygotowań do ślubu. Owszem, przyjdzie na ślub. Tylko dlatego, aby nie zrobić Michałowi wstydu. To byłby nietakt, a na to nie może sobie pozwolić. Cała ta krzątanina była dla Moniki wymówką na pytanie „dlaczego tak miernie wyglądasz?”, które wciąż zadawał jej Michał i jego ciotka. Ona po prostu nadal się wahała. Była wściekła na siebie, że nie może podjąć tak ważnej decyzji. Od tego zależy jej późniejsze życie. Jej i Michała. Zamknęła się w swoim pokoju, aby ochłonąć.
- Paulina... zaczęła nieśmiało Ewelina.
- Tak?- spojrzała na nią z uwagą.
- Dzwonił?- spytała.
- Będzie za minimum dwie godziny- uśmiechnęła się.
Przyjaciółka odwzajemniła jej uśmiech i spojrzenie. Pełne triumfu i dumy. Zdołały wpłynąć na jego decyzje. Połowa zadania wykonana, druga połowa należy do nich.
- - - - - - - - - -
- No to ostatnie 20 minut... Jak myślisz zdąży?- pytała Ewelina.
- Na pewno...- odpowiedziała Paula wpatrując się w okno.
- Jest!- powiedziała i ruszyła po schodach do pokoju Moniki, za nią pobiegła Ewelina.
- Monika! Chodź z nami!- chwyciła ją za rękę, a dziewczyna nie zdążyła zaprotestować.
Wyprowadziły ją przed dom. Monika stała teraz przed osobą, która była kiedyś najważniejsza w jej życiu. Teraz... teraz...

- Piotr...?
- Monika...?
Przyjaciółki wróciły do domu. Poszły do swojego pokoju, z którego był wspaniały widok na miejsce spotkania.
- Co...? Jak się tu znalazłeś?- Monika nie była w stanie wykrztusić z siebie słów.
- To wszystko jest nieważne. Ja chciałem ci powiedzieć... Musze ci powiedzieć to teraz, bo potem...- tu spojrzał na jej lśniącą błękitną suknie ślubną.
- Bo potem to może nie mieć sensu... Ja cię kocham! Kocham całym sercem i nie mogę żyć bez ciebie! Próbowałem, ale... Ale teraz wiem, że tak nie idzie! Po prostu!- zaczął się śmiać widząc uśmiech na jej twarzy.
- Piotr...
CDN